LASKI

PISMO REHABILITACYJNO–SPOŁECZNE
Z ŻYCIA DZIEŁA
MATKI ELŻBIETY RÓŻY CZACKIEJ

TOWARZYSTWO OPIEKI NAD OCIEMNIAŁYMI
LASKI

ROK XXVIII, Nr 1–2 (165–166) 2022

Wydawca:

Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi
Laski, ul. Brzozowa 75
05–080 Izabelin
Prezes Zarządu: tel. 22 752 32 21
Centrala: tel. 22 752 30 00
fax: 22 752 30 09

Redakcja:

Sekretariat: 22 752 32 89

Konto:

PKO BP SA II O/Warszawa 81 1020 1026 0000 1602 0015 7289
– z zaznaczeniem: na czasopismo „Laski”

Zespół redakcyjny:

Władysław Gołąb
Anna Pawełczak‑Gedyk
– sekretarz redakcji
Józef Placha – redaktor naczelny

Korekta:

Justyna Gołąb

Okładka: śp. Władysław Gołąb (1931–2022)

Skład i łamanie:

www.anter.waw.pl
00–372 Warszawa, ul. Foksal 17
biuro@anter.waw.pl

Drukarnia:

P.H.U. Impuls, ul. Powstania Styczniowego 95d/2
20–706 LUBLIN, tel. 81 533 25 10
impuls@phuimpuls.pl www.phuimpuls.pl
Nakład 500 egz.

Redakcja zastrzega sobie prawo do zmiany tytułów oraz skracania przekazanych materiałów.

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Józef Placha – Mimo wszystko czas radosnego świętowania

Z PERSPEKTYWY ZARZĄDU

Paweł Kacprzyk – Pożegnanie śp. Władysława Gołąba

Bieżące sprawy Towarzystwa

Z ŻYCIA ZGROMADZENIA FSK

m. Judyta Olechowska FSK – Słowo na Wielkanoc

LIST

Władysław Gołąb – Fragmenty listów pisanych na Wielkanoc – wybrała Anna Pawełczak‑Gedyk

UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWE
ŚP. WŁADYSŁAWA GOŁĄBA

Biogram śp. Władysława Gołąba – oprac. Józef Placha

Opis uroczystości – Józef Placha

Podkowa Leśna – kościół parafialny pw. św. Krzysztofa

Marlena Maląg – Minister Rodziny i Polityki Społecznej
(słowa pożegnania odczytał Sekretarz Stanu przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej – min. Paweł Wdówik)

Artur Tusiński – Pożegnanie Honorowego Obywatela Miasta Ogrodu Podkowa Leśna

Grzegorz Dąbrowski – List do Pana Władysława

Józef Placha – Zamiast mowy pożegnalnej

Jan Gołąb – Wspomnienie o Dziadku Władysławie

Michał Gołąb – Pożegnanie Ojca, Anioła Stróża i Orędownika w niebie

Laski – kaplica Matki Bożej Anielskiej

bp Michał Janocha – Słowo przed Eucharystią

ks. Kazimierz Olszewski – Homilia podczas Mszy świętej pogrzebowej

Pożegnania:

ks. Andrzej Gałka – Krajowy Duszpasterz Niewidomych (słowo pożegnania wygłoszone również podczas homilii w Podkowie Leśnej)

ks. Jacek Ponikowski – Dyrektor Domu dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach

Dorota Zmarzlak – Wójt gminy Izabelin (słowo pożegnania wygłoszone również w Podkowie Leśnej)

Jan Żychliński – Starosta Powiatu Warszawskiego Zachodniego

Elżbieta Oleksiak – Kierownik Działu Tyflologicznego Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych

Paweł Wdówik – Sekretarz Stanu przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej

Beata Dąbrowska – Dyrektor Szkoły Muzycznej im. Edwina Kowalika w Laskach

Elżbieta Harasiuk – wiersz „Dziękujemy”

s. Jeremia Zych FSK – Przez Krzyż – do Nieba

Wspomnienia:

Kazimierz Lemańczyk – O Prezesie i Przyjacielu

Hanna Pasterny – Herbatki u Pana Prezesa

Bogusław Włodarczyk – Pożegnanie Sąsiada

Włodzimierz Leśniak – Krótkie wspomnienie

ROZWAŻANIA

ks. Marek Gątarz – Wielki Post – droga pokuty i nawrócenia

ks. Edward Engelbrecht – Wierność – dar miłości

Z NOTATNIKA

Maciej Jakubowski – W przededniu Wielkiego Postu – 2022

ks. Zygmunt Podlejski – Od Wielkiego Czwartku do Niedzieli Bożego Miłosierdzia

KONFERENCJE W LASKACH

ks. Tomasz Bek – Być chrześcijaninem to świadczyć życiem

Z TYFLOLOGICZNYCH ROZWAŻAŃ

s. Elżbieta Więckowska FSK – Czym chcemy być?

ks. Piotr Buczkowski – Motocykloterapia

JUBILEUSZ OŚRODKA W BYDGOSZCZY

Zenon Imbierowski – 150 lat Ośrodka im. Ludwika Braille’a

W PIERWSZĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI

Piotr Gronowski (redakcja na podstawie wspomnień Zespołu Domu Domu św. Maksymiliana – O śp. Władysławie Brzozowskim

W KRĘGU PRZYJACIÓŁ

Teresa Cwalina, Ursula Weber‑Kusch – O śp. prof. Hansie Elsnerze i jego Szkole Montessori

NEKROLOGI

śp. Barbara Prętka, śp. Anna Data, śp. Julia Wieczorek

INNE WYDARZENIA

OD REDAKCJI

Mimo wszystko czas radosnego świętowania

Wielkanocną radość poprzedził okres Wielkiego Postu, z kulminacyjnym przeżyciem Wieczernika, tajemnicą Krzyża, Jezusowego Grobu i Jego Zmartwychwstania.

To jedyne w swoim rodzaju przeżycie tajemnicy naszego zbawienia, które nie pojawia się w żadnej innej religii świata. A mimo to, sens tych paschalnych wydarzeń obejmuje wszystkich bez wyjątku: zarówno wierzących jak i niewierzących lub wierzących inaczej.

To, co stało się Wielkanocnego Poranka w Jerozolimie, wstrząsnęło nie tylko skałę już pustego grobu, ale także poruszyło zarówno apostołów, jak i tych, którzy drwili przedtem z Tego, który ośmielił się twierdzić, że jest jedynym prawdziwym Królem – choć nie z tego świata – ludzi często zagubionych i nastawionych na wyniszczającą rywalizację, prowadzącą do zdominowania i zawładnięcia słabszych przez mocniejszych i możnych tego świata.

Moc Zmartwychwstania w połączeniu ze zwyczajnością chleba i wina, przeistoczonych w Wieczerniku w Ciało i Krew Jezusa, uobecniła w sposób ponadczasowy Jego Osobę; odtąd Jezus będzie nam już towarzyszył do końca naszych dni, wytyczając niejako szlak d

***

W najbliższych dniach i tygodniach poświęćmy więcej uwagi błagalnej modlitwie, kierując swoje słowa do nieustannie obecnego wśród nas Zmartwychwstałego Jezusa.

A zatem:

– Pamiętajmy o naszej szeroko rozumianej wspólnocie, byśmy w przedświątecznej krzątaninie nie ranili się małodusznością, a zwrócili więcej uwagi na wyprzedzanie się w okazywaniu sobie miłości.

– Umocnieni prawdą o rzeczywistym Zmartwychwstaniu Jezusa, prośmy o odwagę, byśmy mogli znaleźć dość siły, aby sprzeciwić się tym, dla których ten fakt jest solą w oku i bajką wymyśloną przez apostołów.

– Aby w świetle Wielkanocnego Poranka każdy dzień, a może także mroki nocy, nabrały zupełnie innego wymiaru. Uzdolnij nas, Jezu, do nieustającej postawy dziękczynienia za to, co uczyniłeś dla nas przez Twoje Zmartwychwstanie.

– Prośmy gorąco, aby – zwłaszcza w chwilach trudnych – stanął między nami Jezus; byśmy usłyszeli wówczas uwalniające nas od lęku Twoje słowa: „Pokój wam”.

– Realizując testament błogosławionej Matki Czackiej, prośmy Jezusa Zmartwychwstałego, abyśmy też coraz wyraźniej usłyszeli Jego słowa: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli; byśmy te słowa traktowali jako klucz do odczytania tajemniczych Planów Bożych, zarówno wobec osób widzących, jak i niewidomych – nie tylko fizycznie, ale także duchowo.

– Trzykrotne pytanie skierowane do Piotra przez Jezusa Zmartwychwstałego: Czy miłujesz Mnie? jest stawiane każdemu z nas osobiście, domagając się naszej odpowiedzi; Jezu –gdybyś nawet miał ponawiać to pytanie nie tylko trzy razy, ale i więcej, to nieustannie będziemy oddawać się do Twojej dyspozycji.

– Przy okazji świąt wielkanocnych pamiętajmy szczególnie o tych, którzy zagubili się w swoim życiu. Przygarnijmy ich tym bardziej do grona wierzących w Jezusa Zmartwychwstałego, budząc w nich nadzieję na pokonanie wszelkich trudności i na odnalezienie przez nich prawdziwego sensu życia.

– Odkryjmy też na nowo wartość przynależności do Kościoła Powszechnego, czerpiąc z tego ewangeliczną radość, przyciągającą innych, zwłaszcza stojących obok, do włączenia się w ten jedyny w swoim rodzaju czas radosnego świętowania.

– Wreszcie pamiętaj Jezu o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do nieba, aby radowali się już razem z Tobą „twarzą w twarz”, wstawiając się u Ciebie za nami, zmagającymi się jeszcze jakiś czas z różnego rodzaju przeciwnościami.

***

Nawiązując do ostatniego wezwania modlitewnego, nie sposób pominąć faktu, który zaistniał już po przygotowaniu wstępu do wielkanocnego numeru LASEK. Chodzi mianowicie o odejście do Pana naszego długoletniego Prezesa Władysława Gołąba. Stało się to 31 stycznia tego roku. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 5 lutego. Jego pamięci poświęcamy w dużej części ten numer LASEK.

Tak się złożyło, że to odejście wpisało się także w wielkopostno-wielkanocny klimat, jaki w marcu i kwietniu przeżywamy. Sądzę, że długo jeszcze będzie nam brakować Pana Prezesa Władysława, który przez kilka ostatnich miesięcy osobiście przeszedł co najmniej kilka stacji Drogi Krzyżowej. Wierzymy, że Jezus jest nadal obecny wśród nas; wszak obiecał nam to już wcześniej i po wielkim cierpieniu i swojej Drodze Krzyżowej, Zmartwychwstał.

Dlatego, nie pomniejszając naturalnego przeżywania ludzkiej żałoby, prośmy, aby perspektywa, jaką ukazał nam Jezus Zmartwychwstały, objęła także i osobę naszego śp. Władysława.

Nie zmieniając zatem tytułu wprowadzenia do tego numeru LASEK, nawiązującego do wielkanocnej radości, niech nam ona przez najbliższy okres towarzyszy mimo bolesnych odejść naszych Najbliższych do Pana, a także niezależnie od otaczającej nas zewsząd pandemii oraz niespokojnych dni, jakie w wymiarze krajowym i światowym dzieją się w naszym otoczeniu.

Józef Placha

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Z PERSPEKTYWY ZARZĄDU

Pożegnanie śp. Władysława Gołąba

Ważną i dla wielu osób emocjonalnie trudną w ostatnim czasie była śmierć Prezesa Honorowego Władysława Gołąba, który odszedł w nocy z 30 na 31 stycznia. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w sobotę 5 lutego zarówno w Podkowie Leśnej, gdzie Mszy św. przewodniczył Kardynał Kazimierz Nycz, jak również w laskowskiej kaplicy, gdzie Mszę św. w asyście wielu kapłanów sprawował Biskup Michał Janocha. Następnie ciało p. Władysława Gołąba zostało złożone na laskowskim cmentarzu. To wydarzenie kończy pewną kartę w historii Towarzystwa. Z Prezesem Honorowym czasem mieliśmy różne zdanie na rozmaite tematy, jednak zawsze będę Go pamiętał, jako człowieka, który przez czterdzieści lat przeprowadził Towarzystwo przez nierzadko bardzo trudne wyzwania. Pozostanie w mojej pamięci jako człowiek, dla którego Laski i idea Matki Czackiej stały się treścią życia.

Poniżej przytaczam słowa, którymi Go żegnałem na pogrzebie:

Droga Rodzino, Szanowni Państwo

Żegnamy dzisiaj wyjątkowego człowieka – męża, ojca, dziadka, ale w tym miejscu przede wszystkim honorowego prezesa Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Powiedzieć, że był osobą nietuzinkową, to powiedzieć mało. Pierwszy niewidomy prawnik w Polsce, przez całe swoje życie wspierał inne osoby niewidome, pisał artykuły, doradzał. Jego życie to świadectwo sumienności, wytrwałości i odpowiedzialności. Przeprowadził Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi przez wiele burzliwych momentów – lata siedemdziesiąte, kryzys lat osiemdziesiątych, przemiany ustrojowe i gospodarcze, w końcu lata współczesne. Każdy czas stawiał przed nim nowe wyzwania i oczekiwania, każdy był na swój sposób inny. Tymczasem Laski trwały i rozwijały się.

Osobiście poznałem go w 1996 roku na kursie dla nowozatrudnionych pracowników Lasek. Mieliśmy spotkanie z Prezesem Towarzystwa. Pamiętam, że wielkie wrażenie zrobiła na mnie jego pamięć i biegłość posługiwania się słowem. Kiedy ponad dwadzieścia lat później sam wchodziłem w „prezesowskie buty” zapytałem, czy ma dla mnie jakąś myśl, wszak sam był prezesem 40 lat. Powiedział, że ma tylko jedną radę, a mianowicie, żebym „słuchał, co ludzie mają do powiedzenia”. Zawsze będę Go pamiętał i kojarzył jako człowieka olbrzymiego autorytetu; był konsekwentny i zdecydowany. I jeszcze jedno skojarzenie – cechowała Go skromność; Ostatnie lata potrafił usunąć się i żyć w pewnym sensie obok, ale jednak wciąż Laskami. Przecież był w tej kaplicy codziennie od lat.

Zachowajmy wszystkie wspomnienia i je pielęgnujmy. Kończąc, chciałbym przywołać słowa Michaela Buchbergera niemieckiego księdza, który powołał wiele dzieł charytatywnych: Nie żyjemy, aby umierać… ale umieramy, aby żyć wiecznie.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

***

Bieżące sprawy Towarzystwa

Poprzedni mój tekst pisałem na progu Świąt Bożego Narodzenia, ten, choć powstaje na początku marca, przeczytają Państwo prawdopodobnie w przededniu Wielkiej Nocy.

Jak wspominałem poprzednio, czas przełomu roku skłania do refleksji. Dla Towarzystwa jest to także okres podsumowań finansowych, robienia bilansu i przyjmowania nowego budżetu. Podczas grudniowego zebrania w roku 2021 Zarząd przyjął nowy budżet. Jak co roku, obliczenie budżetu poprzedziły spotkania i analizy działu finansowego oraz kierowników poszczególnych jednostek organizacyjnych. Co roku osoby go tworzące muszą zmierzyć się z dylematem wyboru najlepszej opcji i znalezienia równowagi pomiędzy przewidywanymi wpływami pieniężnymi, potrzebami edukacyjno-rewalidacyjnymi, oczekiwaniami pracowniczymi oraz niezbędnymi inwestycjami. Na spotkaniach, po przedstawieniu potrzeb i oczekiwań, odbywa się analiza, co jest niezbędne na dany rok, co musi poczekać oraz na jakie środki możemy liczyć. Z tych finansowych negocjacji wyłania się budżet każdej placówki z określeniem kosztów i przychodów, a także z wyliczoną różnicą obu kwot.

Co roku jest tak, że wynik jest ujemny. Ogrom działań i oczekiwań powoduje, że jak pisała bł. Matka Czacka: tylko w pierwszym roku Towarzystwo było zabezpieczone finansowo. To nie zmieniło się do dziś. W tym miejscu należy podkreślić ogromną rolę i pracę działu Darów i Promocji, który każdego roku spina dziurawy budżet Dzieła Lasek. Dodatkową zmienną, jest fakt, że środki z dofinansowań nie mogą być dystrybuowane dowolnie, ale mogą pokrywać celowe wydatki, których dotyczą. Jeśli więc na koniec roku jakaś placówka nie wykaże wydatkowania wszystkich środków zgodnie z przeznaczeniem, pozostałe pieniądze trzeba zwrócić. Nie można ich przesunąć na inną, deficytową placówkę czy szkołę w ramach tego samego Ośrodka. Tegoroczny budżet tzw. bieżący zgodnie z wyliczeniami, będzie kształtował się następująco:

Przychody – 29 929 843 (dwadzieścia dziewięć milionów dziewięćset dwadzieścia dziewięć tysięcy osiemset czterdzieści trzy złote)

Koszty – 38 986 582 (trzydzieści osiem milionów dziewięćset osiemdziesiąt sześć tysięcy pięćset osiemdziesiąt dwa złote)

Deficyt do pokrycia z darów lub sprzedaży majątku – 9 056 739 (dziewięć milionów pięćdziesiąt sześć tysięcy siedemset trzydzieści dziewięć złotych).

Jak widać przed nami dużo wyzwań i pracy, żeby domknąć już trwający rok, bez konieczności sprzedaży majątku.

Myślę, że warto wspomnieć o zakończonym remoncie dachu nad stajnią. Od lat straszył na nim eternit. Dzięki współpracy z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Krajowej Agencji Poszanowania Energii oraz Lasami Państwowymi, udało się wymienić całkowicie poszycie dachu oraz zamontować na nim instalację fotowoltaiczną. Remont pozwolił poprawić jakość i estetykę budynku, jestem przekonany, że wpłynie również na obniżenie kosztów energii elektrycznej. Aby w pełni wykorzystać dofinansowanie, remont należało zakończyć do końca 2021 roku, dlatego prace prowadzone były w grudniu.

Po okresie Świąt Bożego Narodzenia wróciła normalna praca w Ośrodku i choć zdarzają się „incydenty covidowe” to staramy się, aby zajęcia odbywały się w jak największym stopniu stacjonarnie.

Obecnie młodzież rozpoczęła drugi semestr, mam nadzieję, że uda się go przeprowadzić bez większych komplikacji i przygotować uczniów do egzaminów ósmoklasisty oraz do matur i egzaminów zawodowych.

Kończąc ten artykuł, życzę Państwu w imieniu Zarządu i własnym wszelkich łask płynących z Krzyża, który z narzędzia kaźni stał się symbolem Nadziei. Życzę, aby Zmartwychwstały wypełniał Wasze życie Wiarą, Nadzieją i Miłością.

Paweł Kacprzyk
Prezes TOnOS

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Z ŻYCIA ZGROMADZENIA FSK

Słowo na Wielkanoc

Kochani, pragnę podzielić się wiadomościami z czasu po beatyfikacji naszej Matki bł. Elżbiety Róży Czackiej – z Lasek i nie tylko.

Relikwie bł. Matki Elżbiety. Cieszymy się, że rozszerza się kult naszej Założycielki. Od beatyfikacji, tj. od 12 września do 12 lutego br., zostało wydanych 70 kapsuł z relikwiami I stopnia, czyli ex ossibus, do różnych parafii Archidiecezji Warszawskiej oraz – najliczniej – do parafii z diecezji łomżyńskiej i bydgoskiej. Otrzymały je także wspólnoty sióstr benedyktynek w Żarnowcu i w Bydgoszczy oraz przeorat templariuszy

Cztery kapsuły przekazano do parafii w Stanach Zjednoczonych; jedenaście zostało wydanych dla parafii na Ukrainie: do Żytomierza (2), do parafii w Połupanówce oraz do dekanatu w Białej Cerkwi (9 parafii).Relikwie bł. Matki już zostały wprowadzone do wspólnot naszego zgromadzenia w Żytomierzu, w Starym Skałacie, w Rabce oraz w Rwandzie. Tę radość od marca br. będą miały nasze cztery wspólnoty w Indiach oraz kolejne wspólnoty w Polsce. Do dwunastu parafii relikwie zostały wprowadzone uroczyście przez delegacje sióstr FSK.

Podczas Mszy świętych siostry miały możliwość wygłoszenia krótkiej konferencji o życiu i dziele błogosławionej Założycielki, a po liturgii parafianie mogli zakupić pozycje książkowe o Matce Elżbiecie lub inne pamiątki. Wprowadzenie relikwii w jednej z parafii w Łomży zostało połączone z „Rekolekcjami adwentowymi z bł. Matką Elżbietą”. Natomiast w parafii w Starej Iwicznej rekolekcje adwentowe z Matką zostały połączone z uroczystością nawiedzenia przez jej relikwie. W podobnej formie szerzenia kultu siostry wyjeżdżały jeszcze do innych parafii oraz do Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. W niektóre wyjazdy apostolskie były zaangażowane nasze niewidome panie Absolwentki. Ponadto z okazji Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej były wygłaszane konferencje przybliżające postać Matki Czackiej. Ksiądz Rektor Andrzej Gałka także głosił konferencje o błogosławionej Matce w powiązaniu z bł. Stefanem kard. Wyszyńskim w różnych parafiach i seminariach duchownych.

Laski. Od dnia 2 października 2021 zarejestrowałyśmy 588 grup odwiedzających Laski. Były to grupy parafialne, wspólnoty zakonne i seminarzyści, różne grupy działające przy parafiach oraz uczniowie szkół podstawowych, średnich i wyższych (z programu MEN) i goście indywidualni. Oprócz pielgrzymek krajowych, Miejsce Pamięci Matki Elżbiety w Laskach. muzeum i Zakątek nawiedziły osoby z: Francji, USA, Indii, Rwandy, Ameryki Południowej, Nigerii, Niemiec, Kanady, Argentyny, Meksyku, Kolumbii, Hiszpanii, Grecji i Nikaragui.

Ruch pielgrzymkowy nasilał się już od wiosny – od czasu ogłoszenia daty beatyfikacji; od kwietnia do września przybyło 149 grup, także bardzo licznych ponad 40-osobowych z całej Polski. Najliczniejsza pielgrzymka to 100 osób z parafii Matki Zbawiciela z Warszawy, pielgrzymka rowerowa „Rozkręcamy wiarę” oraz z parafii MB. Królowej Świata z Radomia.

Pielgrzymi, którzy nawiedzają Laski, utrzymują z nami kontakt telefoniczny i SMS-owy, proszą o modlitwę i zapewniają o niej. Zgłaszają się kolejne pielgrzymki – cieszymy się i ufamy, że Matka Elżbieta nadal będzie gromadzić tu, w Laskach, kolejne osoby.

Tak wiele osób dzieli się radością i łaskami otrzymanymi za przyczyną bł. Matki. Dziękujemy Bogu i polecamy Mu w modlitwie codziennej wszystkich, którzy byli czy jeszcze planują nawiedzić Laski.

Fotografia: Chrystus i Maria Magdalena u Grobu, Rembrandt van Rijn, 1638

Ale Maria stała zewnątrz grobu i płakała. A płacząc, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli siedzących, jednego u głowy, a drugiego u nóg, gdzie leżało ciało Jezusa. A ci rzekli do niej: Niewiasto! Czemu płaczesz? Rzekła do nich: Wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli. A gdy to powiedziała, obróciła się za siebie i ujrzała Jezusa stojącego, a nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł jej Jezus: Niewiasto! Czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona, mniemając, że to jest ogrodnik, rzekła mu: Panie! Jeśli ty go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezmę. Rzekł jej Jezus: Mario! Ona obróciwszy się, rzekła mu po hebrajsku: Rabbuni! Co znaczy: Nauczycielu! Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca ale idź do braci moich i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, do Boga mego i Boga waszego. I przyszła Maria Magdalena, oznajmiając uczniom, że widziała Pana i że jej to powiedział. J 20, 11–18

Kochani,

Tak wiele dobra doświadczamy, tak wiele łask jest udziałem osób, którzy dotykają miejsca, gdzie żyła i jest z nami błogosławiona Matka Elżbieta – ale także doświadczamy trudu, tak jak w życiu: i dobro, i zło; i radości i smutki. Ważne jest, abyśmy nigdy nie zapominali, skąd jesteśmy i dokąd zdążamy. Bóg jest z nami, prowadzi nas, wspiera, pragnie naszej obecności przy Nim, naszego serca, naszego trwania w Nim, naszych rąk i nóg, aby nadal mógł czynić dobro poprzez nas – swoich uczniów!

Niedługo okres świąt ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO. Niech one będą dla nas ciągle na nowo przypomnieniem i pewnością, że nasze życie, to nie tylko trud, ono nie kończy się grobem, że życie trwa nadal – przechodzimy do rzeczywistości, gdzie:

…otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie…

[…] Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem. Ap 21,4; 6–7.

Papież Franciszek po tradycyjnym błogosławieństwie „Urbi et Orbi” na Placu św. Piotra powiedział: Głoście słowami i życiem piękną nowinę, że Jezus zmartwychwstał, wskazał, że Wielkanoc jest najważniejszym świętem naszej wiary, ponieważ jest świętem naszego zbawienia, świętem bezgranicznej i bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, do każdego z nas. Pośród różnych trudności, które przeżywamy, nie zapominajmy nigdy, że jesteśmy ukochanymi Dziećmi Boga, uzdrowieni Jego ranami.

W świetle Zmartwychwstałego Jezusa nasze cierpienia się przemieniają. Tam, gdzie była śmierć, jest życie; gdzie był smutek, jest pocieszenie. Gdzie była ciemność, jest Światło. Gdzie była niewiara, jest zaufanie.

Jezus zmartwychwstał! – To miała głosić Maria Magdalena. Ale Jezus pragnie, abyśmy także i my całym naszym życiem mówili, nie tylko słowami, ale całym naszym życiem, że On zmartwychwstał – byśmy byli zwiastunami nadziei i radości. Jezus zmartwychwstał, grób jest pusty, wzeszło Światło! I niech Ono nas prowadzi do tych wszystkich, którzy są jeszcze może w mroku niewiary, braku nadziei, miłości.

Otwierajmy nasze serca i czerpmy z serca Boga, słuchajmy Jego głosu, byśmy mogli usłyszeć Jego pragnienie, by zanieść Go, do tych wszystkich, do których chce nas posyłać.

Dobrych, radosnych, pełnych pokoju i światła Świąt Wielkanocnych życzy

m. Judyta Olechowska FSK
Przełożona Generalna

z siostrami
Franciszkankami
Służebnicami Krzyża

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

LIST

Władysław Gołąb

Fragmenty listów pisanych na Wielkanoc

Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię

Wielki Post to czas przygotowania do świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Najczęściej przez post rozumiemy powstrzymywanie się od pokarmów mięsnych, ewentualnie jakieś ograniczenia w korzystaniu z przyjemności. Tymczasem słyszymy o „nawracaniu się”. Mamy w swoim życiu dokonać jakiejś zasadniczej zmiany. Przyjąć Ewangelię, czyli naukę Chrystusa za swój program, za drogę życia. Mamy zatem być na co dzień świadkami, a nie biernymi obserwatorami tego, co nas otacza

Ogromną siłę mają słowa – szczególnie, gdy są porywające swą logiką i piękną formą – ale większą siłę ma świadectwo życia. Święty Franciszek podobno nie był wielkim mówcą, ale był autentycznym świadkiem głoszonej Ewangelii. On nie uciekał przed ludźmi, którzy nie kochali Boga, nie twierdził, że głoszą herezje. On swoim świadectwem życia przemieniał serca.(…)

W tym roku obchodzimy dwusetną rocznicę urodzin autora „Nie Boskiej komedii”, jednego z trójki romantyków, zapomnianego dziś poety – Zygmunta Krasińskiego urodzonego 19 lutego 1812 roku w Paryżu. Był on wielkim chrześcijańskim mistykiem.(…)

W jego „Psalmie dobrej woli” czytamy:

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie;
Żywot najczystszy – a więc godzien krzyża,
I krzyż – lecz taki, co do gwiazd Twych zbliża –
Najwyższe dałeś w czasie powołanie!(…)
Lecz wolną wolę musiałeś zostawić;
Ty bez nas samych nie możesz nas zbawić,
Boś tak wysoko ugodnił człowieka
I naród każden, co Twój zamysł czeka,
Zawieszon w górze, aż własnym obiorem
Człowiek lub naród jego pójdzie torem(…)

Na święta Zmartwychwstania Pańskiego składam Drogim Państwu życzenia naszego osobistego zmartwychwstania z niemocy obojętności, bylejakości codziennego działania, a czasem faryzejskiej poprawności. /Laski 1–2 2012/

Na Wielki Post

Europejska Unia Niewidomych, rok 2009 nazwała rokiem Ludwika Braille’a – w związku z dwusetną rocznicą urodzin tego niewidomego geniusza. Żył on zaledwie 43 lata, ale przez wynalezienie pisma punktowego otworzył szeroko wrota dostępu do wiedzy niewidomym na całym świecie. Braille był człowiekiem głęboko wierzącym. Kiedy stan zdrowia zmusił go do rezygnacji z pracy pedagogicznej, najchętniej przebywał w kaplicy zakładowej i grał na organach na chwałę Boga.

Gorliwymi wyznawcami Boga było również trzech innych Jubilatów 2009 roku; Jerzy Fryderyk Händel, Józef Haydn i Feliks Mendelssohn-Bartholdy.

Händel uczcił Boga przeszło czterdziestoma oratoriami. Największą sławę zyskało Oratorium Mesjasz, którego drugą część wieńczy potężne Alleluja. Podczas jednego z pierwszych wykonań Oratorium król angielski Jerzy II, poruszony jego brzmieniem powstał z miejsca i ten zwyczaj przyjął się w wielu krajach.(…)

Józef Haydn był prawdziwym tytanem pracy. Skomponował, między innymi, czternaście mszy, dwa oratoria – w tym przepiękne pełne boskiego natchnienia „Stworzenie świata”, pasję symfoniczną Siedem słów Chrystusa, dwa „Te Deum”, trzynaście oratoriów „Stabat Mater”, „Ave Maryja” i wiele innych.

Trzeci Jubilat – Feliks Mendelssohn-Bartholdy, urodzony w Hamburgu w 1809 r. żył krótko – zmarł w wieku 38 lat. Pozostawił dużą spuściznę, w tym wiele utworów religijnych; oratoria „Paulus” i „Elias” oraz pięciogłosowe z orkiestrą „Tu es Petrus”. (…) Jego szczególną zasługą było odnalezienie „Pasji według świętego Mateusza Jana Sebastiana Bacha”.

Gdy poznajemy arcydzieła kultury światowej, musimy stwierdzić, że źródłem inspiracji twórców był Bóg. (…)

Na nadchodzące święta życzę drogim Państwu wiele pięknych przeżyć z kulturą, ale przede wszystkim tego, aby Zmartwychwstały Pan wypełnił nasze serca pokojem i radością. Niechaj harmonia płynąca z dzieł Bacha, Händla, Mozarta, Haydna, Mendelssohna i Chopina zagości w codziennym życiu. Alleluja! /Laski 1–2 2009/

Na Dzień Zmartwychwstania Pańskiego

Za trzy tygodnie Wielkanoc. Czy może być coś bardziej radosnego niż słowa: Chrystus Zmartwychwstał! Zatem i my zmartwychwstaniemy. W obliczu tej prawdy nasze dzisiejsze zmartwienia są czymś błahym. Do mnie należy tylko jedno: czynić to, do czego jestem zobowiązany, czynić to jak najlepiej, a resztę pozostawić Bogu. Wielokrotnie doświadczałem tego swoistego cudu, że to, co po ludzku wydawało się niemożliwe, zostało rozwiązane.

A gdy nawet czasem trzeba przejść przez Golgotę upokorzenia, to też dobra lekcja, by zrozumieć, kim jesteśmy. /Laski 1–2 2003/

***

W tym roku chciałbym uczcić pamięć wielkiej poetki, której 25. rocznicę śmierci obchodziliśmy 16 lutego, a w sierpniu minie 120. rocznica urodzin. Kazimiera Iłłakowiczówna, wnuczka Tomasza Zana, wielka patriotka. (…)

Myślę, że mało kto pamięta, że Iłłakowiczówna pod koniec swego długiego życia utraciła wzrok. Do końca życia zachowała pogodę ducha i głęboką wiarę. Była rodem z Wilna, a całe powojenne życie spędziła w Poznaniu. (…)

W 1930 roku pisze:

O Ty, który wiesz, co będzie, przejrzałeś, co było, (…)
I już dziś – nie w godzinę śmierci – to mi powiedz,
Coś ginącemu raczył obiecać łotrowi
Na szczycie krzyża, u wieczności skraju;
Zaprawdę DZISIAJ jeszcze będziesz ze mną w raju.

A w „Pieśni wielkanocnej” napisała:

Pan Jezus na Wielkanoc wstał z grobu
bardzo rano obudzony.
Matka Boska szukała Go w grobie (…)
Gołąb skrzydła nad nią rozwinął:
«Matko, w grobie nie szukaj Syna,
bo zmartwychwstał»

To pragnienie łączności z Chrystusem cierpiącym z Zmartwychwstałym dominowało w twórczości Iłłakowiczówny, zwłaszcza w ostatnich latach jej życia.(…)

W nadchodzące Święta Zmartwychwstania Pańskiego zachęcam, aby sięgnąć do jej poezji pełnej pokory i uwielbienia dla Chrystusa. /Laski 1–2 2008/

List wielkanocny z 2021 roku pan Władysław zakończył słowami:

Chrystus zmartwychwstał – prawdziwie zmartwychwstał! Życzę nam wszystkim, aby Zmartwychwstały Chrystus wlał w nasze serca Swoją miłość, tę, która gasi wszelkie przejawy nienawiści i budzi przyjaźń tak potrzebną w naszej Ojczyźnie. „Alleluja”.

Wyboru fragmentów z LISTÓW pisanych
do wielkanocnych numerów „Lasek” dokonała

Anna Pawełczak‑Gedyk

Artykuł ilustruje fotografia: Władysław Gołąb z żoną Justyną

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWE
ŚP. WŁADYSŁAWA GOŁĄBA

Artykuł ilustruje fotografia Wiesława Gołąba autorstwa Weroniki Kolczyńskiej

Władysława Gołąba
1931 – 2022

Urodził się 13 kwietnia 1931 roku w Sulejowie w rodzinie Rozalii z Polewczyków i Władysława Gołąba. Miał o pięć lat starszą siostrę Kazimierę oraz o 3 lata starszego Józefa.

Podczas wojny włączał się w działalność antyhitlerowską, usuwając razem z bratem niemieckie miny. Niestety, w czasie jednej z takich operacji, 19 listopada 1944, jedna z nich wybuchła. Władysław został ranny. Zawieziono go do Piotrkowa Trybunalskiego do szpitala, gdzie doświadczył wiele ludzkiej pomocy, przede wszystkim ze strony ordynatora dr Tomaszewskiego i dr Marii Dymitrowskiej. Udało się częściowo uratować wzrok: miał nie tylko poczucie światła, ale przy mocnych szkłach resztkami wzroku potrafił nawet coś odczytać.

Sytuacja okulistyczna jednak z biegiem czasu zmieniła się do tego stopnia, że stracił najpierw prawe oko, a później – na początku 2001 roku – w drugim oku utracił poczucie światła.

Wracając jednak do początków edukacji; uczęszczał do szkoły, na jaką pozwalały władze okupacyjne, w Sulejowie, ale równocześnie uczył się na tajnych kompletach. W 1945 roku wydano mu zaświadczenie ukończenia siedmioklasowej szkoły powszechnej, co mu pozwoliło w 1946 roku pójść od razu do drugiej klasy gimnazjalnej w trybie przyśpieszonym.

W kwietniu 1946 roku trafił równolegle także do założonej przez Józefa Buczkowskiego szkoły dla niewidomych w Łodzi, gdzie nauczył się pisma brajla oraz pomagał w internacie w pracy wychowawczej.

W 1949 roku zdał maturę i podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Łódzkim. Po ich ukończeniu ubiegał się o aplikację adwokacką. Sytuacja była niezwykle złożona, bo łódzka Rada Adwokacka postanowiła przyjąć tylko trzech nowych aplikantów, natomiast zgłosiło się około 180-ciu. Dzięki życzliwym decyzjom dziekana i wiceministra sprawiedliwości Tadeusza Reka oraz prof. Marii Grzegorzewskiej, która wydała pozytywną opinię, mógł przystąpić do egzaminu, który zdał pomyślnie; został skierowany na aplikację do 10. Zespołu Adwokackiego w Łodzi.

W styczniu 1956 roku został wpisany na listę adwokatów.

Przedtem jeszcze – w 1954 roku – znalazł się w szpitalu, gdzie poznał lektorkę niewidomego pianisty Edwina Kowalika – Justynę Dwornicką, jego późniejszą żonę, która również znalazła się w tym miejscu i w tym samym czasie w celu poddania się operacji oka.

9 stycznia 1955 roku Justyna i Władysław zawarli związek małżeński w Częstochowie, w kaplicy Matki Boskiej Jasnogórskiej

Artykuł ilustruje fotografia Weroniki Kolczyńskiej, na której są Justyna i Władysława Gołąbowie

W 1956 roku już jako adwokat działał na terenie Łodzi. W tym samym czasie zaczęto go zapraszać również do Warszawy do organizowania Związku Spółdzielni Inwalidów (ZSI) i Związku Spółdzielni Niewidomych (ZSN). Podjął również działalność w Polskim Związku Niewidomych (PZN).

Gdy chodzi o kontakt z Lasakami, warto przywołać spotkanie, do jakiego doszło w 1951 roku. Mianowicie, będąc wówczas przewodnikiem (dysponował jeszcze wtedy resztkami wzroku) Edwina Kowalika, obydwaj przyjechali do Lasek, gdzie w domu św. Stanisława Edwin dał koncert dla Matki Czackiej. Przy tej okazji Matka zainteresowała się nim. Gdy dowiedziała się, że studiuje prawo, zasugerowała, aby zajął się – jako przyszły prawnik – sprawami niewidomych. To był jeden z tych elementów, który zadecydował o związaniu się ze środowiskiem niewidomych zarówno Warszawy, jak i Lasek.

W 1957 roku otrzymał pracę na etacie radcy prawnego Zarządu Głównego w Polskim Związku Niewidomych oraz w Związku Spółdzielni Niewidomych. W 1959 roku został również zatrudniony w Spółdzielni „Nowa Praca Niewidomych” oraz Spółdzielni „Moda i Styl”. Tak szeroki wachlarz zaangażowania zawodowego sprawił, że razem z rodziną przeniósł się z Łodzi do Podkowy Leśnej, gdzie przebywał do czasu, gdy służbowo – już do końca życia – zamieszkał z żoną Justyną w Laskach.

Tutaj był najpierw członkiem Komisji Rewizyjnej, potem wiceprezesem, a od 1975 roku – prezesem Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, którym pozostał do 2015 roku, pełniąc tę funkcję społecznie. W tym okresie nawiązał również bliższe kontakty z ks. Prymasem Stefanem Wyszyńskim.

Pełniąc tak długo zaszczytną funkcję prezesa w Laskach, jednocześnie angażował się w wiele obszarów pracy na zewnątrz. Oprócz wspomnianych wyżej miejsc pracy, prowadził także stałą rubrykę „Encyklopedia Prawa”, gdzie omawiał wszystkie bieżące akty prawne. W Komisji Sejmowej powoływano się często na jego komentarze w kontrowersyjnych sprawach.

W 1973 roku, kiedy Dobrosław Spychalski zrezygnował z funkcji sekretarza generalnego Związku Ociemniałych Żołnierzy RP (ZOŻ), Władysław Gołąb został przyjęty na sekretarza generalnego tej organizacji. Po śmierci prezesa ZOŻ-u, w 1997 roku został prezesem; funkcję tę pełnił do 2008 roku, czyli do zawieszenia działalności Związku. W międzyczasie Związek ten przystąpił do Międzynarodowego Kongresu Ociemniałych Inwalidów Wojennych, działającego w Bonn, w Paryżu i w Rzymie. W 1997 roku został wybrany na wiceprezydenta; przygotowywał dla tego stowarzyszenia konstytucję.

Współpracował jako autor z redakcją „Pochodni”, „Niewidomego Spółdzielcy” i „Magazynu Muzycznego”; a także był stałym redaktorem i autorem czasopisma „Laski”.

Warto w tym miejscu podkreślić ważność czynnika religijnego we wszystkim, co robił i czym żył Władysław Gołąb. W wywiadzie, opublikowanym na łamach „Lasek”, powiedział: Myślę, że wiara jest niewątpliwie jednym z najważniejszych czynników w życiu każdego człowieka. Bez wiary życie jest smutne. Po wtóre, na wiarę trzeba też spojrzeć z punktu widzenia oddziaływania zewnętrznego. To jest niezwykle istotne. Człowiek nie może mówić: jestem wierzący, nie pogłębiając swojej wiary. Teraz np. czytamy różne religijne książki, dokumenty papieskie itd. To jest niezwykle potrzebne, by lepiej zrozumieć, że wiara to przede wszystkim świadectwo życia. Każdy, kto się uważa za wierzącego, a nie świadczy o tym jego życie, znaczy to, że to nie jest wiara prawdziwa

Do końca życia Władysław Gołąb pozostał wierny takiej postawie, która pozwoliła mu przetrwać najtrudniejsze chwile i sprostać tak wielu zadaniom.

Zmarł 31 stycznia 2022 roku po okresie długiego i wielkiego cierpienia.

oprac. Józef Placha

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Opis uroczystości

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 5 lutego br. Ceremonia pożegnania została podzielona na dwie części; Pierwsza, w Podkowie Leśnej w parafii św. Krzysztofa, a druga w Laskach – w zakładowej kaplicy i na miejscowym cmentarzu.

W Podkowie Leśnej, gdzie Zmarły wraz z rodziną mieszkał przez długi czas, uroczystość rozpoczęła się o godz. 11.00. Przez około 40 minut zaprezentowano pożegnalne przemówienia osób szczególnie związanych ze zmarłym Prezesem. Ich głosy publikujemy poniżej. Do pulpitu, znajdującego się w prezbiterium kościoła, zapraszał Jan Gołąb – wnuk śp. Władysława.

Około godz. 12.00 pod przewodnictwem ks. kard. Kazimierza Nycza rozpoczęła się Msza święta koncelebrowana, z udziałem między innymi ks. proboszcza Wojciecha Osiali i ks. Andrzeja Gałki – Krajowego Duszpasterza Niewidomych, który wygłosił homilię. Ponieważ jej treść pokrywała się mniej więcej z treścią wystąpienia w Laskach, do publikacji wybraliśmy tę drugą wersję, zwłaszcza, że jej autor połączył ją ze słowem pożegnalnym w imieniu Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych.

Fotografie ilustrujące artykuł: Jeden z tekstów liturgicznych odczytała synowa śp. Władysława: Elżbieta Gołąb
oraz Psalm odśpiewała wnuczka śp. Władysława: Marta Gocał

W Podkowie Leśnej oprawę muzyczną przygotował wieloletni przyjaciel rodziny Gołąbów – pan Krzysztof Malicki – solista Filharmonii Narodowej w Warszawie, który w trakcie Mszy świętej na flecie wykonał kilka utworów muzyki klasycznej, zaś na organach zagrał pan Rafał Grabiszewski.

Około godz. 13.30 w Laskach została odprawiona druga Msza święta pod przewodnictwem ks. bpa Michała Janochy – z udziałem kilkunastu księży. Homilię wygłosił ks. Kazimierz Olszewski. Schola Szkoły Muzycznej swoim śpiewem wprowadziła zebranych w klimat nie tyle żałoby, co Zmartwychwstania.

W Laskach słowa pożegnań wygłoszono zaraz po Mszy świętej, a przed modlitwami przy trumnie Zmarłego.

Po modlitwach kończących liturgię w kaplicy, kondukt żałobny – przy dźwięku żołnierskich werbli – ruszył w kierunku cmentarza zakładowego, gdzie śp. Władysław Gołąb spoczął w lewej części tej jedynej w swoim rodzaju nekropolii.

W momencie opuszczania trumny do grobu delegacja wojskowa oddała salwę honorową, a jeden z żołnierzy na trąbce zagrał przejmującą melodię z pieśni: Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie.

***

Na następnych stronach publikujemy pożegnalne wypowiedzi wygłoszone: W Podkowie Leśnej; W Laskach; Wspomnienia przygotowane po uroczystości pogrzebowej.

Józef Placha

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Podkowa Leśna – kościół parafialny pw. św. Krzysztofa

Marlena Maląg
MINISTER
Rodziny i Polityki Społecznej
(słowa pożegnania odczytał Sekretarz Stanu przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej – min. Paweł Wdówik)

Warszawa, 5 lutego 2022 roku

Artykuł ilustruje fotografia pani minister Marleny Maląg

Szanowni Państwo, Rodzino, Bliscy i Przyjaciele, zebraliśmy się tutaj, by pożegnać człowieka wyjątkowego. Mecenas Władysław Gołąb, stracił był wzrok w czasie II wojny światowej. Jednak Jego charakter nie pozwolił Mu po wojnie na zaniechanie aktywności, zdanie się na innych i przyjęcie roli osoby zależnej. Wybrał inną drogę – w służbie bliźniemu. Jego osobiste doświadczenia sprawiły, że szczególnie bliskie były Mu problemy osób ociemniałych.

Ze Mszy św., w trakcie której Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia i Matka Elżbieta Róża Czacka, Założycielka Zakładu dla Niewidomych w Laskach, zostali ogłoszeni błogosławionymi, zapadło mi w pamięć stwierdzenie, że pozostawili oni wzór służby konkretnemu potrzebującemu człowiekowi, również wówczas, kiedy nikt się nim nie zajmuje i wydaje się, że zwycięża obojętność.

Władysław Gołąb był człowiekiem obdarzonym niezwykłą empatią. Podążył ścieżką błogosławionej Matki Róży, która zaangażowała Go w dzieło Lasek – początkowo jako prawnika, który stopniowo oddawał coraz więcej serca rozwijaniu ośrodka i jego podopiecznym.

Przez całe życie pozostał oddany sprawom osób niewidomych i słabowidzących. Dawał temu wyraz zarówno piastując rozmaite funkcje: przez wiele lat kierował Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi w Laskach i Zarządem Głównym Związku Ociemniałych Żołnierzy RP, zasiadał w Zarządzie Głównym Polskiego Związku Niewidomych, a także czynnie uczestniczył w tworzeniu Związku Spółdzielni Niewidomych. Angażował się również w osobistą pomoc ludziom, których spotkał na ścieżkach życia

Był człowiekiem wielkiej dobroci i wyrozumiałości, wymagając bardziej od siebie, niż innych. Zjednywał sobie serca serdecznością i empatią. Był również świetnym specjalistą w dziedzinie prawa: posiadał dogłębną wiedzę prawniczą wzmocnioną praktyką zawodową.

Jako prawnik był zdeterminowany, społecznie zaangażowany, cechował się dużą wrażliwością społeczną i poczuciem sprawiedliwości. Z ogromną pogodą i hartem ducha pokonywał bariery, nawet te, które mogłyby stanowić problem dla osób w pełni sprawnych fizycznie. Będziemy Go pamiętać również jako publicystę, mówiącego o sprawach ważnych, nieobojętnego, zaangażowanego.

Zatem najpierw pokonał własne ograniczenia, by z powodzeniem walczyć i zwyciężać w sprawach innych ludzi i społeczności.

Mecenas Gołąb odszedł, ale jego dzieło życia i etos posłużą kolejnym pokoleniom wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach.

Pozostawił po sobie również moralny testament dla nas wszystkich, zwłaszcza tych pełnosprawnych, mogących w pełni korzystać z życia. Przekazuje nam w nim, że skoro człowiek ociemniały może skutecznie pomagać i pochylać się nad bliźnimi, bariery upadają, a ludzie pełnosprawni są dodatkowo wezwani do zapewnieniu pełnej dostępności wszystkim członkom społeczeństwa. Wszyscy możemy pomóc w samorealizacji tym, którym potrzebne jest nasze wsparcie. Jeśli On mógł, to my nie mamy wymówek: każdy z nas powinien wyciągnąć pomocną dłoń.

Żegnamy dziś naszego przyjaciela, współpracownika, nauczyciela, obrońcę. Zostawił nas z pustką w sercu, ale z nadzieją i wiarą w duszy.

Łączę się w żalu z Jego Rodziną i bliskimi

Niech odpoczywa w pokoju

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Artur Tusiński
Burmistrz Miasta Podkowa Leśna

Artykuł ilustruje fotografia przemiawiającego burmistrza Artura Tusińskiego

Pożegnanie Honorowego Obywatela Miasta Ogrodu Podkowa Leśna

Pani Justyno, Pani Danuto, Panie Janie, Michale, Wszyscy zgromadzeni, żegnamy dzisiaj Honorowego Obywatela Miasta Ogrodu Podkowa Leśna Pana Władysława Gołąba.

Zapewne dzisiaj wiele razy, członkowie rodziny, osoby bliskie, przyjaciele, współpracownicy przytoczą wiele faktów z życia pana Władysława. Utratę wzroku w czasie rozbrajania miny w 1944 roku, ukończenie studiów prawniczych czy aplikację radcowską. Musimy wszyscy przypomnieć sobie, a raczej w przypadku większości z nas – wyobrazić sobie, jak wyglądało życie w 1955 i ‘58 roku w Polsce, jak wyglądał świat po II Wojnie Światowej, nasz kraj po okresie szalejącego stalinizmu. Świat osoby niewidomej Nie były to czasy łatwe, w których zwracało się uwagę na potrzeby i ograniczenia osób płynące z ich niepełnosprawności.

Pan Władysław przez całe życie hołdował wartościom uniwersalnym, fundamentalnym. Był człowiekiem głębokiej wiary. Wartościom, które nie ulegają modom, ani nie są podatne na mielizny ułatwień, jakie przyszły wraz z biegiem lat.

Mówił, że rola prezesa Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach polega na tym, żeby umieć sobie dobrać ludzi odpowiedzialnych. Być mądrym mądrością współpracowników. Mówił, że człowiek, który uważa, że wie najlepiej, nic nie wie. Ufał ludziom i nie był podejrzliwy. To były fundamenty jego działalności

Wspominał, że w Laskach nauczył się pewnej trudnej do zrozumienia prawdy: jeżeli rozmawiam z dwoma pracownikami i każdy z nich ma inne zdanie: jeden mówi, że coś jest białe, a drugi, że czarne, to jeden i drugi może mówić prawdę, ponieważ tak widzi i odczuwa. Miał naturalną zdolność rozeznania prawdy.

Tak też żył. Zaufanie, wiara w drugiego człowieka, miłość. Dzieciom nie narzucał swojej wizji życia, dał pełną wolność wyboru własnej drogi. Hołdował zasadzie, że każdy człowiek musi jak najwcześniej zacząć kuć swój własny los.

W 2011 roku władze samorządowe Podkowy Leśnej nadały tytuł Honorowych Obywateli Miasta Podkowa Leśna Pani Justynie i Panu Władysławowi. Mieszkańcom Podkowy Leśnej w latach 1958–1985. Osobom zaangażowanym w podkowiańską radę parafialną, życie społeczne i kulturalne. Małym pretekstem do podjęcia uchwały była zapewne setna rocznica utworzenia Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.

Przyznawał otwarcie, że podziela pogląd innego honorowego obywatela Podkowy Leśnej – Księdza Leona – że lepiej robić dobrze jedno niż dwie rzeczy byle jak. Jednak, pomimo tego, swoim życiem i zaangażowaniem społecznym udowodnił, że jest człowiekiem wieloformatowym, wyjątkiem od tej zasady. Był pierwszym niewidomym Radcą Prawnym w Polsce, działaczem Polskiego Związku Niewidomych, wieloletnim członkiem prezydium Zarządu związku, członkiem władz Związku Ociemniałych Żołnierzy RP, prezesem jego zarządu, wiceprezydentem Międzynarodowego Kongresu Ociemniałych Inwalidów Wojennych czy prezesem Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.

I wszystko, czego się podejmował, robił dobrze, dając w pełni siebie, swoje zaangażowanie, wiedzę i zaufanie w drugiego człowieka. Był wzorem godnym naśladowania. Dbał o relacje, utrzymywał kontakty, swoją życzliwością i pamięcią wspierał wszystkich, których spotkał na swojej drodze.

Zapamiętam Pana Władysława z naszych rozmów, kiedy był zainteresowany życiem miasta, kiedy cieszył się z naszych sukcesów, czy kiedy chciał zwyczajnie, jak Polak z Polakiem, porozmawiać o Polsce. Zawsze pamiętał o moich imieninach.

Panie Władysławie, będzie nam Pana brakowało.

Dziękuję w imieniu całej naszej społeczności.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Grzegorz Dąbrowski
Dyrektor Szkoły św. Teresy w Podkowie Leśnej

List do Pana Władysława

Szanowny Panie Władysławie,
Od kilku tygodni chciałem napisać do Pana list. Spóźniłem się, ale mimo to dziś chciałbym, by usłyszeli to Pańscy bliscy, stąd pozwalam sobie publicznie go przeczytać.
Im jestem starszy, tym lepiej widzę, jak wiele Panu zawdzięczam.

Rodzina

W czasach szkolnych przyjaźniłem się z Michałem, Pańskim najmłodszym synem. Moje najwcześniejsze wspomnienie to zachwyt. Kiedy pierwszy raz przyszedłem do Waszego domu w Podkowie Leśnej, zachwyciła mnie ściana książek. To był największy domowy zbiór, jaki wówczas widziałem. Mój zachwyt wzrastał, gdy potem uczestniczyłem w Waszych posiłkach, a nawet raz w Waszej rodzinnej modlitwie wieczornej. Wasze życie rodzinne było zdecydowanie inne, Marzyłem wtedy, by życie mojej przyszłej rodziny właśnie tak wyglądało; Stół, wokół, którego gromadzi się rodzina, rozmowy przy tym stole i modlitwa.

Za świadectwo pięknego życia rodzinnego – Dziękuję.

Kościół

Był Pan wspaniałym świadkiem Kościoła lokalnego w Podkowie Leśnej, ale i powszechnego: w Laskach, na Piwnej, na Jasnej Górze, a nawet w Watykanie.

Kiedy bywałem częściej w Waszym domu, nabrałem śmiałości, by pytać Pana o różne sprawy, związane z naszą wiarą, które nie do końca rozumiałem. Tłumaczył Pan cierpliwie i bardzo klarownie. Uczestniczyłem też – jako jeden z najmłodszych – w spotkaniach agapowych. To były comiesięczne spotkania kilkunastu rodzin z Mszą św. i komentarzami do czytań wygłaszanymi przez świeckich. Do dzisiaj pamiętam Pana komentarze, dotyczące różnych Ksiąg biblijnych. Nawet jeśli nie wszystko wtedy rozumiałem, znowu byłem zachwycony pięknem i mądrością Pańskich słów.

Dzięki rozmowom z Panem odkrywałem piękno naszej wiary, liturgii, Biblii. W znaczącej części Pan rozpoczął ten mój proces poznawania i rozumienia Kościoła.

Ale było coś więcej; Nauka, jaka z naszych wzajemnych relacji płynęła, była też taka: gdy myślisz lub mówisz o Bogu, staraj się, by było to na jak najwyższym poziomie – także intelektualnym.

Pana postawa i refleksje dotyczące wiary udowadniały, że podejście intelektualne nie przekreśla prostoty i żarliwości ducha.

Kiedy przed blisko czterdziestu laty powstawał Parafialny Komitet Pomocy Bliźniemu, byłem świadkiem Pańskiej rozmowy z ks. Leonem, który zaproponował Panu podpisanie deklaracji założycielskiej Komitetu, który miał pomagać internowanym i represjonowanym. Podpis był ryzykiem. Już wtedy był Pan odpowiedzialny za Dzieło Lasek i istniało niebezpieczeństwo działań represyjnych wobec Lasek. Nie wahał się Pan ani przez chwilę i natychmiast podpisał.

Za to piękne świadectwo miłości Pana Boga i bliźniego – serdecznie dziękuję.

Szkoła św. Teresy w Podkowie Leśnej

Kiedy pojawiła się myśl, by w Podkowie Leśnej powstała szkoła katolicka, a ks. Leon wskazał moją osobę jako dyrektora, po okresie wielkiego entuzjazmu przyszły trudności. Wiedząc o Pańskim zaangażowaniu w Laskach i znajomości zagadnień związanych z edukacją, często zwracałem się do Pana z prośbą o radę. Na przestrzeni ponad trzydziestu lat odbyliśmy wiele rozmów. Nigdy Pan nie odmówił, nawet jeśli zapowiadałem się z wizytą z godziny na godzinę, bo sprawa była pilna

Zapewnił Pan naszej szkole prawne bezpieczeństwo, szczególnie w początkowych latach mojej pracy dyrektorskiej. Przygotował Pan pierwszy statut szkoły i potem czuwał Pan, by odpowiednio skorygować zapisy paragrafów, gdy szkoła się rozwijała.

Odegrał Pan także bardzo ważną rolę, gdy kształtowała się idea powstania Komitetu Budowy Szkoły św. Teresy i Gimnazjum św. Hieronima. Napisał Pan Statut Komitetu i uczestniczył w zebraniu założycielskim. Przez kolejne lata przy każdej naszej rozmowie pytał Pan o sprawy szkolne.

Szkoła św. Teresy wiele Panu zawdzięcza – dziękujemy.

Fundacja ks. Leona Kantorskiego – Lumen

Kiedy 10 lat temu poprosiłem Pana o zastąpienie ks. Leona na stanowisku Prezesa Fundacji, nie odmówił Pan. Póki nie było pandemii, spotykaliśmy się kilka razy w roku na plebanii u ks. Wojciecha. Myśleliśmy razem, jak uczcić 100 – lecie urodzin ks. Kantorskiego.

Wyrażam nasze wspólne podziękowanie (a mam w tym względzie upoważnienie ks. Proboszcza) za Pana troskę, by pamięć o ks. Leonie trwała – serdecznie dziękujemy.

Bez korzeni nie zakwitniesz

Jeśli działania mojego pokolenia w mieście i w podkowiańskim kościele zakwitały, to mogło się stać dzięki korzeniom. A korzenie mieliśmy dzięki wartościom, których uczył nas Pan przez świadectwo swojego życia.

Panie Władysławie, niech Pan odpoczywa w pokoju wiecznym.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Józef Placha

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającego Józefa Plachy

Zamiast mowy pożegnalnej

Im dłużej jesteśmy w bliskiej relacji z danym człowiekiem, tym trudniej się z nim żegnać, a tym bardziej niełatwo jest wówczas powiedzieć coś na jego temat w czasie pogrzebu. Dlatego wybrałem formę pisemnej refleksji o Przyjacielu – śp. Władysławie Gołąbie.

Przyjaźń nasza zaczęła się przed wielu laty od samego początku Jego pracy społecznej w ramach Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi – najpierw jako członka Komisji Rewizyjnej, potem wiceprezesa i wreszcie prezesa; tę zaszczytną funkcję pełnił aż przez 40 lat. A więc mija już prawie 48 lat od naszych pierwszych kontaktów w Laskach; z mojej strony z pozycji szeregowego wychowawcy młodzieży niewidomej, a później – przez 28 lat – także sekretarza Zarządu. W tym czasie była to już ścisła współpraca z kimś, kto mimo braku wzroku, świetnie sobie radził – zarówno w bezpośrednich kontaktach, jak i na forum bardziej oficjalnych spotkań.

Na ten okres wspólnej pracy w Zarządzie złożyło się wiele dziesiątek, a może nawet setek, zebrań, podpisywania dokumentów, umów u notariuszy, prowadzenia korespondencji, a także udział w różnych oficjalnych uroczystościach.

Jednak ponad tym wszystkim jawi mi się sylwetka śp. Władysława jako prawdziwego Przyjaciela; a więc bardziej od strony Jego człowieczeństwa w płaszczyźnie codzienności, niż otrzymanych przez niego licznych wyróżnień, medali, dyplomów, orderów, krzyży zasługi lub innych form uznania dla Jego autentycznego zaangażowania na rzecz nie tylko środowiska osób niewidomych, ale także innych społeczności – zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym.

Z chwilą przejścia – Jego i mojego – na emeryturę, znaleźliśmy wreszcie więcej czasu na codzienną lekturę najnowszych książek z zakresu literatury pięknej, filozofii, teologii, nauki Kościoła i nauk społecznych; było to zresztą nie tylko czytanie, ale także interesujące dyskusje na tematy z tym związane.

Od pewnego czasu połączyliśmy tę intelektualną aktywność z modlitwą brewiarzową; odmawialiśmy Jutrznię lub Nieszpory, w zależności od tego, czy było to spotkanie poranne – zwykle zaraz po codziennej Mszy świętej w naszej kaplicy zakładowej, czy popołudniowe. Doświadczaliśmy wówczas – razem z panią Justyną – jedynej w swoim rodzaju więzi między sobą wzajemnie i z Bogiem.

Władysławie, wprost zadziwiające było odnajdywanie przez Ciebie, na półkach biblioteki domowej, odpowiednich książek lub haseł, z takiej czy innej encyklopedii; zwykle bezbłędnie trafiałeś tam gdzie trzeba; wszak byłeś zagorzałym bibliofilem.

Jako redaktor periodyku LASKI, chciałbym przede wszystkim podkreślić, że przez 27 lat istnienia pisma byłeś dla mnie i dla sekretarza redakcji – pani Anny Pawełczak-Gedyk wspierającym nas redaktorem, autorem bardzo wielu ciekawych tekstów – w tym wspomnień o ludziach, którzy odeszli – a razem z żoną Justyną uważnym czytelnikiem i korektorem.

Teraz zabraknie nam tego wszystkiego; tak samo jak spotkań przy kawie, starannie obranych i pokrojonych na cząstki jabłek, miseczek z orzechami, czekoladkami czy innymi łakociami starannie przygotowanymi przez Justynę, ale przede wszystkim zwyczajnych i niekończących się rozmów na ważne tematy, podczas których często zwracałeś się do swojej Justyny ciepłym tonem niezapomnianym zwrotem: „Żono moja”

Podobnie zabraknie nam wspólnych wyjazdów do Filharmonii; mieliśmy wykupione abonamenty. Ostatnio, gdy rozszalała się pandemia koronawirusa, słuchaliśmy muzyki klasycznej w ich małym przytulnym domku pw. św. Jana Vianney’a.

Drogi i kochany Władysławie, będzie nam Ciebie brakowało, ale wierzymy, że jesteś teraz w Dobrych Rękach; i – co najważniejsze – będziesz nam również pomagał stamtąd, gdzie jesteś, choć inaczej niż dotychczas.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Jan Gołąb

Artykuł ilustruje fotografia Jana Gołąba – wnuka pana Władysława

Wspomnienie o Dziadku Władysławie

Jako jeden z jego wnuków, znam go z nieco innej strony niż współpracownicy, przyjaciele czy osoby mu życzliwe.

Władysław Gołąb, Dziadek Władek, Dziadziuś – jak na niego, jako wnuki, mówiliśmy – był dla mnie zawsze ogromnym autorytetem. Prawdziwym autorytetem, który pociąga swoim przykładem i świadectwem życia. Świadczy o wartościach, które wyznaje, z odwagą o nich mówi, ale nie krytykuje, nie ocenia. W Dziadku było coś niesamowitego. Był on osobą, jedną z nielicznych przy tej różnicy pokoleń, z którą chętnie siadaliśmy przy stole wraz z Żoną i dziećmi, i rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy, wymienialiśmy się poglądami. Nie czułem się nigdy oceniany, krytykowany. Nie był to człowiek narzucający swoją receptę na życie, przymuszając mnie do jej stosowania. Wręcz przeciwnie – swoim przykładem budził we mnie pragnienie życia takiego, jakim żył.

Pamiętam bardzo dobrze wydarzenie w moim życiu, obiektywnie moralnie złe, po którym zadzwoniłem do Dziadka. Porozmawiać, podzielić się moim przeżyciem. Wtedy prawdziwie przekonałem się, że ten człowiek – będący zawsze po stronie właściwych, moralnych decyzji (swoim życiem to potwierdzający) – będąc surowym dla siebie, był niezwykle łagodny dla innych. Nie dając cienia przyzwolenia na zło (także w bliskich), nawet w ułamku sekundy nie ocenił, nie skrytykował. Była w nim głęboka troska.

Był dla mnie zawsze człowiekiem sukcesu. Zawsze czułem pewien wewnętrzny rozdźwięk, myśląc o ludziach, którzy odnoszą sukces; Większość z nich zapłaciło niewspółmierną cenę, aby dotrzeć na tak zwany szczyt, a stawiając sobie sukces za cel, poświęcili to, co wartościowe, i poszli na wątpliwe kompromisy.

Dziadek był przykładem osiągnięcia prawdziwego szczytu. Zawsze imponowało mi, że w odróżnieniu od wielu, zamiast garnąć się na siłę do ludzi wielkich, tylko po to, aby przy nich wydawać się większym, on w pełni pokory, pracowitości, prawdy i oddania – swoją wyjątkowością przyciągał do siebie ludzi wielkich. Za swój cel postawił czynienie dobra i podążał za wartościami.Sukces był tylko efektem ubocznym. Dzięki temu zawsze zachował godność, wierność ideałom, uczciwość względem siebie i Boga. Jest w tym dla mnie ogromnym przykładem w moim życiu zawodowym.

Myślę jednak, że przede wszystkim był dla mnie moim Dziadkiem. W natłoku swoich obowiązków zawsze znajdował czas dla nas – wnuków, zawsze przyjeżdżał na nasze urodziny czy imieniny (a miał tych swoich wnuków trochę!). Ten natłok obowiązków zawsze rodził we mnie serdeczny uśmiech. Nikt z moich znajomych nie ma dziadka, którego kalendarz pęka w szwach i dobrze jest się umówić na konkretną godzinę z wizytą! To było coś wyjątkowego, ale pokazywało mi, że całe życie żył pełnią życia. Nigdy nie osiadł na laurach i dzięki temu nie zdążył się psychicznie zestarzeć mimo przeszło 90 lat życia!

Był, i jest dla mnie nadal, przykładem życia. Przykładem, że można tak właśnie żyć! Dzięki niemu bardziej pragnę takiego życia.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Michał Gołąb

Artykuł ilustruje fotografia Michała Gołąba – syna pana Władysława

Pożegnanie Ojca, Anioła Stróża i Orędownika w niebie

Boże Dzięki Ci za mojego Tatę Władysława. W dzieciństwie – Ojca, a w dorosłości – już tylko i… aż Anioła Stróża.

Tato, pamiętam te dni, gdy dzień po dniu, jako dzieci siadaliśmy przy stole rodzinnym i czytaliśmy całe Pismo Święte rozdział po rozdziale od Na początku Bóg stworzył Niebo i Ziemię aż do ostatniego rozdziału Apokalipsy. Ja byłem najmłodszy i przysypiałem przy czytaniu takich Ksiąg jak Kapłańska lub Księga Powtórzonego Prawa. Mama czytała, a potem Ty, jak kapłan Ezdrasz, objaśniałeś nam najtrudniejsze fragmenty – wtedy już nigdy nie spałem.

Po kilku latach wróciłeś do rodzinnego czytania całej Biblii, gdy byliśmy już starsi i więcej rozumieliśmy. Zatem dwa razy: jako młodzi ludzie, przy rodzinnym stole przeczytaliśmy całą Biblię „od dechy do dechy”. Dzięki Ci.

Wprowadziłeś nas w świat Boga, a razem z Mamą Justyną dałeś nam doświadczyć piękna życia domu – jak w Nazarecie, gdy rodzice kochają siebie i swoje dzieci.

I tak, w tym klimacie Domowego Kościoła, doszedłem do mojej dorosłości. I poszedłem w życie jako dorosły człowiek i poniekąd Tato straciłeś wpływ na swojego syna. Ale tylko poniekąd, bo stałeś się Aniołem Stróżem danym mi od Boga. Zdarzało się bowiem, że brakowało mi gorliwości i umiłowania praw Boga, były pokusy, by zrobić coś niestosownego, nieuczciwego czy wręcz podłego. Przed każdym takim czynem, hamowała mnie jednak świadomość, że jeśli ten mój czyn zostałby kiedyś ujawniony, jak wtedy skrzywdziłbym Ciebie, a Ty, mój Tata, osoba do gruntu prawa, uczciwa i przyzwoita, musiałbyś się wstydzić.

Dzięki Ci, Boże, że dałeś mi w dzieciństwie takiego Ojca, który mnie ukształtował, zaś w dorosłości, wszak jestem słaby, dodatkowo dodałeś mi takiego Anioła Stróża.

Władysławie i obecna tu Justyno, dziękuję Wam za piękny przykład małżeństwa. Świadectwo, które stało się inspiracją i wzorem dla mojego z Elą szczęśliwego małżeństwa.

Tato, Mama jest pewna, że jesteś już w Niebie. Dlatego, gdy tam już się udomowisz, błogosław z okna w Domu Ojca:

Byłeś mi Ojcem, potem Aniołem Stróżem teraz… bądź naszym Orędownikiem, byśmy całą rodziną mogli spotkać się w Niebie.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Laski – kaplica Matki Bożej Anielskiej

bp Michał Janocha

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającego bp Michała Janochy

Słowo przed Eucharystią

W Tobie żyję, w Tobie Panie,
w Tobie umieram
i zmartwychwstaję

Dzisiaj te słowa, które streszczają istotę naszej wiary, wypowiadamy – wyśpiewujemy nad trumną śp. Władysława Gołąba

Droga Pani Justyno, Drodzy Michale, Janie i Danuto, Dzisiaj jesteśmy szczególnie przy Was, przy całej Waszej Rodzinie. Są niewidomi – był jednym z Was – są siostry franciszkanki służebnice Krzyża; są świeccy pracownicy Lasek: Triuno; są też kapłani, których serdecznie witam: ks. Rektora Andrzeja, ks. Grzegorza, ks. Edwarda, ks. Jacka i ks. Kazimierza, który skieruje dzisiaj do nas Słowo.

Dziękujemy Bogu za długie, piękne życie śp. Władysława; tak ściśle związane z niewidomymi, tak ściśle związane z Laskami.

Razem z Jego odejściem jakaś karta w Wielkiej Księdze Lasek się odwraca; To w tej ziemskiej perspektywie. A w tej najważniejszej, ostatecznej, powierzamy Jego duszę, razem z Najświętszą ofiarą.

Dziś przed południem była Msza święta w Jego parafii, a teraz tutaj: w miejscu, które było Jego życiem.

Dobremu Bogu zawierzamy Jego duszę; W dziękczynieniu i błaganiu, aby odpuścił Mu wszystkie grzechy, które popełnił w ludzkiej słabości.

I my za wszystkie grzechy przeprośmy, abyśmy w tych świętych tajemnicach, godnie i owocnie wzięli udział.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ks. Kazimierz Olszewski

Homilia podczas Mszy świętej pogrzebowej

Bardzo nam w Laskach zależało, aby Msza święta była odprawiona nie tylko w Podkowie Leśnej, ale także w Laskach. I tak się stało; Dziś, pod przewodnictwem Biskupa Michała Janochy w tej kolejnej Mszy świętej uczestniczymy, bo dla wszystkich Pan Władysław Gołąb był zawsze bardzo bliski. Nie moglibyśmy więc pogodzić się z tym, gdyby tej drugiej Mszy świętej nie było

Wróćmy do niektórych faktów z Jego życia. Urodził się w Sulejowie – ziemi piotrkowskiej. Mieszkał z rodzicami i rodzeństwem. W listopadzie 1944 roku, na skutek wybuchu miny, w wieku 14 lat utracił wzrok. Od tego czasu kończył szkoły jako niewidomy. Ukończył Uniwersytet Łódzki na Wydziale Prawa – został więc prawnikiem.

W 24. roku życia został adwokatem. Musiał być bardzo zdolny i pracowity, skoro osiągnął taki stopień w tak krótkim czasie. Był pierwszym w Polsce niewidomym adwokatem. Potem pracował jako radca prawny w rożnych miejscach. A po pewnym czasie związał się z Warszawą. Przedtem jeszcze, zanim przybył do stolicy, zawarł związek małżeński z panią Justyną Dwornicką. Ślub odbył się na Jasnej Górze przed obrazem Najświętszej Maryi Panny, Związek ten błogosławił brat pani Justyny – Marian Dwornicki, ksiądz z diecezji lubelskiej. Państwo Gołąbowie zamieszkali potem w Podkowie Leśnej. Pojawiło się troje dzieci, z których rodzice przez całe życie byli dumni, ponieważ udało im się ich dobrze wychować; pojawiły się też wnuki, prawnuki. Potem – jak wcześniej wspomniałem – związał się z Warszawą. Pracował w Polskim Związku Niewidomych.

Do Lasek po raz pierwszy przyjechał z Edwinem Kowalikiem w 1951 roku, wtedy poznał Matkę i rozmawiał z Nią. W 1969 Władysław Gołąb podjął pracę w Komisji Rewizyjnej Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.

Wtedy żył jeszcze Antoni Marylski – współzałożyciel Lasek, ówczesny prezes, który w 1971 roku został księdzem. Po jego śmierci, w 1973 roku, pan Władysław wszedł do Zarządu, a po dwóch latach został prezesem Towarzystwa, pełniąc tę funkcję nieprzerwanie przez kolejne kadencje aż 40 lat. Musiał być zatem kimś odpowiednim, skoro obdarzano Go nieustającym zaufaniem. Prowadził sprawy gospodarcze, biurowe, ekonomiczne, szkolne; w tym czasie powstawały nowe budynki. Pamiętam, ze powstała wtedy biblioteka brajlowska, Dom Przyjaciół Niewidomych, Szkoła Muzyczna, Szkoła w Rabce, Dom Małego Dziecka Niewidomego w na Saskiej Kępie w Warszawie; również ksiądz Jacek Ponikowski organizował w Niepołomicach Dom Niewidomych Mężczyzn, w co całym swym sercem włączał się prezes Władysław Gołąb. I tak było przez 40 l

Był nie tylko Prezesem, ale Przyjacielem, z którym chciało się spotykać. Przychodzili do Niego ludzie w sprawach urzędowych – do biura, do mieszkania; Był dla nich prawdziwym doradcą, ojcem, pocieszycielem. Nic więc dziwnego, że podczas tej drugiej Mszy świętej, tak dużo nas się tutaj zgromadziło; chociaż nie wszyscy mogli przybyć, ponieważ trwają ferie szkolne w Laskach. Wszyscy mamy jakąś wdzięczność wobec Niego.

Ciągle przypominał, że Dzieło Lasek jest z Boga i dla Boga, i w związku z tym powinno kierować się, podobnie jak to było od samego początku, wartościami Pana Jezusa. Wskazywał, że w Laskach najważniejszy powinien być Pan Jezus. Od Niego nie wolno się oddalić; trzeba nam być wiernym Jego nauce, przekazywanej przez Kościół, biskupa miejscowego, papieża. Tak przez całe lata wiernie służył Pan Władysław: rodzinie swojej, niewidomym – szczególnie Laskom. Zostawił nam wspaniałą spuściznę.

Ale co jest najważniejsze w życiu Pana Władysława? On poważnie traktował Pana Boga i sprawy wiary. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć: Pan Władysław świadomie, przez cały czas, każdego dnia dążył do świętości; żeby tylko Bogu się podobać, być z Nim w przyjaźni. Rozumiał intencję Soboru Watykańskiego Drugiego, że wszyscy ludzie Kościoła są powołani do świętości, a nie do byle jakiego życia.

Razem ze swoją Małżonką Justyną tak postępowali. Nic dziwnego, że zawsze w tym samym miejscu (w drugiej ławce lewej nawy kaplicy) był na Mszy świętej, a potem w domu i w biurze: obowiązki i modlitwa – codziennie różaniec. Nawet gdy Pani Justyna prowadziła samochód, odmawiali różaniec lub inne modlitwy

Przypominał ciągle, że Laski mają być wspólnotą, Bożą Rodziną. Tutaj trzy społeczności tworzą jedność: niewidomi, siostry zakonne, pracownicy świeccy tworzą wspólnotę, gdy żyją miłością do Pana Boga, a przy tym rozumieli, że największym przykazaniem jest, abyśmy się wzajemnie miłowali; oby tylko w Laskach była Prawda i Miłość. Wymaga to często dużego wysiłku. Kiedyś powiedział Pan Władysław: Ja wiem co to jest krzyż; niósł go za Panem Jezusem ukrzyżowanym, do Zmartwychwstania, do życia wiecznego.

W nekrologu rodzina napisała, że teraz widzi lepiej i więcej niż my widzimy, bo ma Boże światło. Wiernie służył Jezusowi i poszedł do Niego na wieczne przebywanie w szczęściu. A dla nas jest wzorem. Bez przesady powiem, że świętości trzeba się nam od Niego uczyć.

Dobry człowiek i pobożny; wiedział, że w każdym zawodzie, i w każdej sytuacji, trzeba być blisko Boga, Jego przykazaniami się kierować. Wtedy człowiek spełni swoje zadanie i osiągnie życie wieczne. Tak żył nasz Brat, Przyjaciel nas chyba wszystkich, świętej pamięci Pan Prezes Władysław Gołąb.

Ufamy, że cieszy się już chwałą w niebie przy Jezusie Zmartwychwstałym i przy Matce Bożej, oraz błogosławionej Matce Czackiej.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Pożegnania:

ks. Andrzej Gałka
Krajowy Duszpasterz Niewidomych

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającego ks. Andrzeja Gałki

Krajowy Duszpasterz Niewidomych (słowo pożegnania wygłoszone również podczas homilii w Podkowie Leśnej)

Kochani: Panie Prezesie i Pani Justyno, Chciałem Wam podziękować za spotkania w Waszym domu, które nie były rozmową o pogodzie. Często byłem zadziwiony; wydawało mi się, że znam dosyć dobrze historię, a tymczasem podczas rozmowy na różne tematy, nie tylko dotyczące spraw ściśle laskowskich, byłem pełen podziwu dla Jego wiedzy historycznej, a z drugiej strony – dla Jego prostoty. Przypominają mi się tutaj słowa Pana Jezusa: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11.25).

Myślę, że Bóg objawił śp. Władysławowi wiele. Otworzył się On na to Boże Słowo i uczynił z niego mocny fundament. Często modlił się różańcem oraz Jutrznią i Nieszporami.

Troska o Laski, to była Jego druga miłość. Tak kochał to miejsce, całe Dzieło.

Niedługo przed beatyfikacją błogosławionej Matki Elżbiety Czackiej, cieszył się bardzo i miał nadzieję, że Pan Bóg pozwoli Mu dożyć tego dnia. Kiedy już tam był – także podczas święta Dziękczynienia – stwierdził, że spełniło się Jego jedno z największych marzeń. Był więc świadkiem tego wydarzenia, o które modlił się niemalże każdego dnia.

Słyszeliśmy tutaj, że pewne pokolenie odchodzi. No cóż, historia ma to do siebie, że pokolenia odchodzą. Wierzę, że będą następcy, że Laski będą nadal takim miejscem, gdzie różni ludzie mogli i mogą ciągle się spotykać, bo to było jest miejsce, gdzie różni ludzie odkryli Pana Boga – Jego Miłość i Prawdę oraz sens swojego życia. A Ty, śp. Władysławie, byłeś tym, który nie tylko na to pozwalał, ale jakoś to wszystko animował.

Pokolenia odchodzą. Wierzę, że tam z nieba będziesz nadal wspierał to Dzieło i będziesz – obok Matki błogosławionej Elżbiety – też jego orędownikiem.

Chciałem Ci też podziękować w imieniu Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych, wszystkich księży duszpasterzy, za Twój udział w naszych pielgrzymkach; byłeś żywo zainteresowany tym, co działo się w tym środowisku. Dziękuję Ci za to. Także za Twoje piękne małżeństwo. Nigdy nie zapomnę tego: „Żono moja” – nawet gdy ktoś tam inaczej coś zrobił, wówczas to Twoje „Moja Żono” było bardzo wymowne. Było to coś bardzo pięknego.

Niech Dobry Bóg obdarzy Cię swoją Miłością bez końca.

A już na sam koniec jeszcze jednym zdaniem o Panu Prezesie: to był Gołąb z gołębim sercem.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ks. Jacek Ponikowski
Dyrektor Domu dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach

Artykuł ilustruje fotogtafia ks. Jacka Ponikowskiego

Dyrektor Domu dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach

Wymiar wdzięczności – to jest to, co mam głęboko w sercu w relacji do śp. Władysława. To podziękowanie w podwójnym wymiarze; Pierwszy, że przez długie lata pełnionej przez siebie funkcji, potrafił – nie boję się tego powiedzieć – w sposób doskonały przenieść ideał, ideę Założycieli, a przede wszystkim Matki Czackiej.

Drugi wymiar wdzięczności jest bardzo osobisty: za możliwość powstania i funkcjonowania Domu dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach, gdzie doskonale rozumiał, że wymiar służby jest nad wymiarem biurokracji.

Za to wszystko bardzo dziękuję.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Dorota Zmarzlak
Wójt gminy Izabelin

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającej wójt Doroty Zmarzlak

Jeśli mówimy, że we współczesnych czasach jest coraz mniej autorytetów i że te największe odchodzą, to dziś właśnie jest taki moment.

Żegnamy człowieka, który jako dziecko, walcząc o Polskę w II wojnie światowej, poświęcił jej zdrowie, a utrata wzroku zamiast słabości dała mu siłę i skierowała go w stronę potrzebujących, którym służył już całe życie.

Jego rola w Dziele Lasek jest niewysłowiona. Być może był ostatnim z żyjących pomocników Matki Róży Czackiej i pozostał wierny jej przesłaniu przez całe życie. Potrafił poznać prawdę, był po prostu mądrym, przyzwoitym człowiekiem. Potrafił integrować ludzi i budować wspólnotę. Łączył a nie dzielił.

Przez 40 lat stał na czele Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, to w tym czasie Zakład staje się przystanią dla opozycji demokratycznej, domem dla takich osób, jak Tadeusz Mazowiecki.

Dla niewidomych nie tylko pracował jako prezes, ale nade wszystko świadczył.

Świadczył swoim życiem, że niepełnosprawność nie wyklucza. Tłumaczył, pisał, prowadził wykłady, seminaria, a przede wszystkim pokazywał, że można być tak jak on na przykład prawnikiem, że można prowadzić normalne, aktywne życie zawodowe i rodzinne. Przebywając z nim, miało się wrażenie, że mimo bycia ociemniałym „widział więcej”.

Przy tym wszystkim był również bardzo sprawnym managerem. Aktywnie dbał nie tylko o rozbudowę infrastruktury Ośrodka w Laskach; przy jego udziale powstał również Dom Małego Niewidomego Dziecka w Warszawie czy Szkoła Podstawowa Specjalna w Rabce-Zdroju.

Aktywnie działał również w ruchu kombatanckim, m.in. wspierał inwalidów wojennych poza granicami Polski. Urodzony działacz społeczny, którego energią można by obdzielić kilka osób. Bardzo się cieszę, że chociaż późno, to jednak zdążyłam poznałać pana Władysława i panią Justynę – zawsze bardzo ciepłych i wspierających nasze gminne aktywności.

A jako mieszkaniec gminy Izabelin jestem dumna, że w 2010 roku nasza społeczność zdecydowała o tytule „Izabelińczyka Roku” dla pana Władysława.

Panie Władysławie, prosimy nas dalej wspierać, a my obiecujemy kontynuować Pana dzieło.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Jan Żychliński
Starosta Powiatu Warszawskiego Zachodniego

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającego Jana Żychlińskiego

Pogrążona w smutku Rodzino, Księża celebransi, cała Wspólnoto laskowska, wszyscy uczestnicy dzisiejszej uroczystości pogrzebowej.

W imieniu Rady Powiatu Warszawskiego Zachodniego, Zarządu, w imieniu własnym żegnam Pana Prezesa Władysława Gołąba.

Związki Powiatu Warszawskiego Zachodniego i Lasek wynikały bezpośrednio z naszych zadań. Powiat zajmuje się obsługą finansową szkół laskowskich. To od strony czysto formalnej. Ale ta strona formalna była doskonałą okazją do poznania wielu wspaniałych osób.

Wśród nich była Pani Zofia Morawska i Pan Prezes Władysław Gołąb. Obcowanie z Nimi pozwalało zrozumieć istotę Lasek i czerpać z Ich mądrości.

Pan Prezes w swoich wystąpieniach zawsze podkreślał, że Laski miały szczęście do ludzi wielkich. On sam miał to szczęście, że kiedy zaczynał tu pracę, mógł się z Nimi spotykać, uczyć się i kontynuować Dzieło Matki Elżbiety Róży Czackiej. Tak jak ksiądz Biskup przed chwilą powiedział: dziś zamyka się pewien rozdział historii Lasek. Odchodzi właśnie jeden z tych wielkich.

Ja miałem również przyjemność rozmawiać z Nim w jego skromnym domku, to były przemiłe spotkania z mądrym, doświadczonym człowiekiem, który niósł ze sobą zawsze dobro.

Rozmawialiśmy dużo o Polsce, bo nasza znajomość przypadła na okres, kiedy w Polsce dokonywały się dynamiczne zmiany. Cieszył się sukcesami Polski i zawsze z wielką troską mówił o wszystkim, co dotyczyło naszej Ojczyzny. Ojczyzna była nieustannie w jego sercu.

Jako człowiek wielkiej wiary przejawiał miłość do drugiego człowieka i dlatego bardzo ubolewał nad podziałami, jakie w ostatnich latach ujawniły się w naszym społeczeństwie, bardzo Go bolało, kiedy miłość do bliźniego pozostawiała wiele do życzenia.

Interesowały Go sprawy samorządowe, zarówno te nasze gminne i powiatowe, jak i ogólnopolskie. Aktywnie uczestniczył w spotkaniach i uroczystościach na terenie powiatu, bywał na koncertach, zawsze w towarzystwie Żony. Chętnie wtedy rozmawiał o naszych lokalnych sprawach.

Chciałbym także przywołać pewne dramatyczne zdarzenie, jakie miało miejsce kilkanaście lat temu. W Laskach wybuchł pożar. Spalił się budynek szkoły. Było wielkie poruszenie, uruchomiony został łańcuch ludzi dobrej woli i w szybkim tempie zebrano potrzebne do odbudowy pieniądze. W stosunkowo krótkim czasie powstał nowoczesny budynek na miarę współczesnych wymogów. Zapamiętałem wówczas słowa Pana Prezesa, który powiedział: to był błogosławiony pożar – ponieważ poprzedni budynek był stary, siermiężny, ale na szczęście nikomu nic się nie stało, żadne dziecko nie ucierpiało. Słowa wypowiedziane wówczas przez Pana Prezesa wynikały zapewne z jego głębokiej wiary, choć mogły budzić zdumienie.

Był bardzo zaangażowany w sprawy dotyczące osób niewidomych i działał zdecydowanie, jako człowiek czynu, kiedy tylko pojawiały się problemy i trudne sprawy. Można powiedzieć, że mieliśmy również sytuacje konfliktowe dotyczące szkół laskowskich, jednak dzięki zrozumieniu oraz szczerej życzliwości Pana Prezesa, udało nam się znaleźć takie rozwiązania, które były korzystne dla obydwu stron.

Spotykaliśmy się przez ostatnie dwadzieścia lat. Rozmowy z Nim zawsze były prawdziwą przyjemnością i intelektualną przygodą. Prezes Władysław Gołąb niczego nigdy nie udawał, był mądry, szczery i jako prawnik znakomicie rozumiał różne uwarunkowania współczesności.

Chciałem dziś Panu Prezesowi podziękować za lata współpracy, za Jego życzliwość, mądrość i za wszelkie dobro, jakie od niego otrzymaliśmy.

Rodzinie Pana Prezesa składam szczere wyrazy współczucia.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Elżbieta Oleksiak
Kierownik Działu Tyflologicznego Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającej Elżbiety Oleksiak

W imieniu obecnego prezesa PZN Andrzeja Brzezińskiego i byłego Prezesa p. Anny Woźniak-Szymańskiej, którzy zachorowali, zabieram teraz głos, ale wcześniej zastrzegłam, że nie jestem tego godna. I wówczas powiedziano mi: – Czy wiesz, że mec. Władysław Gołąb przepracował na rzecz PZN-u jako radca prawny 47 lat? Odpowiedziałam: Wiem. A wiesz, że i ty też obchodzisz dzisiaj 47 lat pracy w Związku? Odpowiedziałam: tak rzeczywiście jest. Tak więc mieliśmy ze sobą coś wspólnego.

Pan Prezes rzeczywiście przez 47 lat pracował w PZN, wspomagał jego pracowników, Zarząd, ale wspomagał przede wszystkim niewidomych. To nie była tylko praca zawodowa, Była to nade wszystko praca społeczna.

Był też przez 35 lat redaktorem naczelnym Encyklopedii Prawa. Był Członkiem Honorowym PZN; Człowiekiem Roku w PZN; odznaczony Złotą Odznaką PZN.

Pamiętam kilkanaście zjazdów PZN, które On obsłużył. Można było być spokojnym, że wszystko będzie tak, jak trzeba, że wszystko się uda.

Pani Justyno, wszyscy Jego Przyjaciele mówią dziś: Żegnamy Cię.

Cześć Jego pamięci!

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Paweł Wdówik
Sekretarz Stanu przy
Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającego sekretarza Pawła Wdówika

Chciałbym się wypowiedzieć przede wszystkim jako człowiek niewidomy, który jest wychowankiem tego miejsca. Pamiętam taką rzecz, która była wtedy dla mnie, jako ucznia, strasznie denerwująca, że pokazywano nam przykłady niewidomych do naśladowania; Pan Prezes Gołąb był jednym z takich przykładów, które nam pokazywano: uczcie się, zobaczcie, można coś osiągać

Mówię o tym dlatego, że w czasach, kiedy jesteśmy poddani takiej fałszywej podmiotowości, gdzie człowiekowi od maleńkości wszystko się należy, to jest dla mnie ogromnie ważne, żeby stawiać sobie wymagania. Pan Prezes Gołąb był od początku przykładem – początkowo takim niechcianym, a potem już bardzo chcianym.

Myślę, że wolno mi z tego miejsca powiedzieć, że postać Pana Prezesa to też jakiś dar i jakieś wyzwanie dla tych z Państwa, którzy jesteście teraz wychowawcami, żeby pokazywać ten wzór i motywować młodych ludzi niewidomych do kształtowania rzeczywistości i dawania w niej czegoś od siebie.

Drugą rzeczą, którą doceniam – zwłaszcza teraz, kiedy w taki przedziwny sposób trafiłem do Rządu – jest to, co mi Pan Prezes Gołąb przekazał: szacunek dla drugiego człowieka i dialog. Gdy byłem w Zarządzie, nie zawsze się zgadzaliśmy, ale to nigdy nie spowodowało z jego strony jakiejkolwiek formy braku szacunku, wręcz przeciwnie, zawsze zapraszał mnie na kawę i mówił: porozmawiajmy. I dzisiaj myślę, że to jest też przekaz dla wielu polityków w tym kraju – dialog i szacunek dla drugiego człowieka. Za to jestem Panu Prezesowi szczególnie wdzięczny, bo patrząc na jego życie i na to, jak prowadził to dzieło, teraz szczególnie to widzę i z tego doświadczenia czerpię.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Beata Dąbrowska
Dyrektor Szkoły Muzycznej im. Edwina Kowalika w Laskach

Artykuł ilustruje fotografia przemawiającej dyrektor Beaty Dąbrowskiej

Pana prezesa Władysława Gołąba znałam od ponad 25 lat. Jak można opisać relacje, jakie nas łączyły? Postaram się przybliżyć Jego związki ze szkołą muzyczną.

Pan prezes Władysław Gołąb był współtwórcą Szkoły Muzycznej I stopnia w Laskach, (razem ze św. pamięci siostrą Blanką – Hanną Wąsalanką). Od 1996 r. nieustannie wspierał działalność naszej szkoły. To wielki meloman i znawca muzyki. Wraz z małżonką chętnie przychodzili na koncerty uczniów szkoły muzycznej. Z wielką uwagą i zainteresowaniem słuchali występów młodych, jeszcze mało doświadczonych artystów. Pan prezes podczas tych koncertów pięknie opowiadał o muzyce. Przytaczał anegdoty z życia kompozytorów, muzyków, dzielił się własnymi przeżyciami. Był otwarty i życzliwy w stosunku do dzieci, młodzieży i nauczycieli naszej szkoły. Zawsze zachęcał do pracy nad sobą. Podkreślał szczególną rolę muzyki w życiu osób niewidomych.

Przed laty znał i przyjaźnił się z Edwinem Kowalikiem – wychowankiem Lasek, wspaniałym pianistą, uczestnikiem i laureatem Konkursu Chopinowskiego w 1955r. To właśnie pan prezes Władysław Gołąb był pomysłodawcą nadania naszej szkole imienia Edwina Kowalika

Drogi panie prezesie dziękujemy za wszystko. Jesteśmy wdzięczni za wspieranie działalności naszej szkoły, za troskę i pomoc w trudnych chwilach, za otwartość i zrozumienie. Pozostanie Pan na zawsze w pamięci uczniów i nauczycieli Szkoły Muzycznej.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Elżbieta Harasiuk

Dziękujemy

Dokąd sięgają moje wspomnienia?
– Do Sulejowa. Miejsc ukochanych,
Drobnych psich figli, matki spojrzenia,
Barw i kolorów zapamiętanych.

Do lat młodzieńczych, gdy trudno było,
– O komputerach nikt jeszcze nie śnił –
I tylko pamięć była mą siłą,
By cel osiągnąć; tak jak rówieśnik.

Po krętych liniach życia Bóg pisze,
Powoli daje poznać swe plany.
W mej Żonie dał mi pokój i ciszę
I nasz dom wspólny, wciąż budowany.

Kimkolwiek jestem, cokolwiek czynię,
Niech służy dobru innych i memu.
Wszak w każdej życia swego godzinie
To, co czynimy, oddajmy Jemu.

O, dobry Boże, przyjmij do siebie
To życie, które dziś się zamknęło.
By oczyszczone z ziemskich uprzedzeń,
W zachwycie Niebem – cel osiągnęło.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

s. Jeremia Zych FSK
Skarbnik Zarządu TOnOS

Artykuł ilustruje przemawiająca s. Jeremia Zych FSK

Przez Krzyż – do Nieba

Drogi Panie Prezesie Władysławie, w imieniu Matki Judyty i całego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża serdecznie dziękuję za to, że dogłębnie przyjął Pan słowa Chrystusa: Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6,54).

Przez wiele lat naturalnym widokiem był obraz Pana podążającego, wraz z Żoną Justyną, do kaplicy Matki Bożej Anielskiej na codzienną Eucharystię i jestem pewna, że z tego Stołu Miłości czerpał Pan i przekazywał innym. Dzięki tej Mocy Ciała i Krwi Chrystusa dokonał Pan wielu dzieł, których byliśmy świadkami.

Droga Rodzino, my – siostry franciszkanki – składamy wyrazy współczucia i zapewniamy o modlitewnej pamięci.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Wspomnienia:

Kazimierz Lemańczyk
Prezes Spółdzielni „Nowa Praca Niewidomych” w latach 1957–2017

O Prezesie i Przyjacielu

Z Władysławem Gołąbem zetknąłem się w 1959 roku. Pan Henryk Ruszczyc zaproponował, aby zatrudnić go jako radcę prawnego w Spółdzielni „Nowa Praca Niewidomych”, którą wówczas kierowałem jako jej prezes. Pan Ruszczyc zetknął się z p. Władysławem wcześniej i powiedział, że jest to solidny człowiek, który będzie kwestie prawne przedstawiał w obiektywny sposób.

Pan Władysław pracował w Spółdzielni do 2017 roku, czyli aż 58 lat. W tym czasie sprawdził się rzeczywiście jako pracownik dyskretny, rzetelny i obiektywny. W ciągu tych wszystkich lat mieliśmy tylko jedną sprawę sądową; było to niewątpliwie zasługą p. Władysława, który zawsze prezentował stanowisko, aby wszelkie sprawy sporne starać się załatwiać ugodowo. Będąc radcą prawnym, służył nie tylko Zarządowi Spółdzielni, ale także jej pracownikom.

Mecenas Władysław Gołąb, obejmując w 1975 roku stanowisko prezesa Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, od samego początku do końca swojej czterdziestoletniej kadencji pracował społecznie, czyli nie pobierał żadnego wynagrodzenia; ale musiał utrzymać siebie i swoją rodzinę, dlatego pracował na etacie jako radca prawny w trzech instytucjach: Spółdzielni „Nowa Praca Niewidomych”, Spółdzielni „Moda i Styl” (była to spółdzielnia cepeliowska) oraz w Biurze Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych.

Pracując w PZN, miał do czynienia ze złożonymi problemami całego środowiska niewidomych w Polsce, stąd Jego szerokie i wyważone spojrzenie na ich sprawy. Był całkowicie oddany sprawom niewidomych. Jednocześnie należy dodać, że intensywne zaangażowanie w działalność zawodową i społeczną nie rzutowało ujemnie na pracę w Laskach, co więcej, było ono nawet z korzyścią dla tego oraz innych obszarów Jego szerokiej działalnośc.

Śmiem twierdzić, że był jednym z najbardziej zorientowanych osób, które rozumiały dogłębnie problematykę niewidomych w Polsce. Tak wysoki stopień kompetencji z pewnością osiągnął poprzez solidną wiedzę zawodową, dyscyplinę wewnętrzną, obowiązkowość, uczciwość i życiowe doświadczenie, owocujące prawdziwą mądrością.

Zasadniczo spotykaliśmy się służbowo dwa razy w tygodniu przez cały czas Jego zatrudnienia w spółdzielni; czasem częściej, bowiem łączyło nas pełne zaufanie i zrozumienie. Były to relacje serdeczne, choć służbowe.

Na bardziej prywatne spotkania nie miał za wiele czasu – tak był pochłonięty różnorodnymi obszarami zawodowej pracy. Pod koniec życia – trwało to około 5 lat – udawało nam się spotykać częściej w Laskach i nawiązać bardziej bezpośredni, a nawet przyjacielski kontakt.

W 1972 roku byliśmy na wspólnej wyprawie do Danii, zatrzymaliśmy się również w Szwecji – był to nasz pierwszy wyjazd na Zachód; wyjazd organizował Jerzy Szczygieł – ówczesny redaktor naczelny „Niewidomego Spółdzielcy”. W sumie było 14 osób, które jechały w dwóch samochodach marki „Nysa” – tak się wtedy podróżowało. Byli to: wspomniany Jerzy Szczygieł z żoną Lusią i córką Marysią, Władysław Gołąb z żoną Justyną, prezes spółdzielni „Gryf” w Bydgoszczy – Henoch Drat z sekretarką Marylą, prezes Spółdzielni Pracowników Niewidomych „Warsen” przy ul Sapieżyńskiej w Warszawie – Marian Adamczyk, redaktor „Pochodni” – Andrzej Szymański, Bartłomiej Rogowski – muzyk, Jerzy Bartniczak i Tadeusz Grabowski – kierowcy; oraz ja z moją małżonką Marią. Podczas rekreacyjnie spędzonego czasu nasze żony: moja Marysia i Justyna – żona Władysława – zaprzyjaźniły się. Tam też miałem okazję poznać Władysława jako bardzo koleżeńskiego, sympatycznego i towarzyskiego kompana.

Byliśmy razem na wielu niezapomnianych pielgrzymkach, m.in. na pierwszej pielgrzymce niewidomych do Ojca Świętego Jana Pawła II do Rzymu w 1985 r. – duchową opiekę nad całą grupą sprawowało dwóch księży: niezapomniany ojciec Tadeusz Fedorowicz, krajowy duszpasterz niewidomych, oraz ksiądz Stanisław Hoinka. Byliśmy również na pierwszej pielgrzymce niewidomych do Ziemi Świętej w 1987 r, i Lourdes w roku 2001.

Ta pierwsza pielgrzymka niewidomych do Włoch w 1985 roku, której głównym celem było spotkanie z Ojcem Świętym, była naprawdę wyjątkowym wydarzeniem. Jan Paweł II przyjął nas na prywatnej audiencji. Do każdego z nas podszedł, odezwał się, każdego wysłuchał. To spotkanie pozostało w pamięci uczestników na całe życie.

W naszych rozmowach często wracaliśmy do tych tak bardzo nas ubogacających przeżyć z pielgrzymek.

Na ogół ludzie, którzy stykali się z Władysławem, postrzegali go jako człowieka poważnego, zawsze skoncentrowanego na zajmowanym stanowisku, no i – obowiązkowo – w marynarce i pod krawatem. Robił czasem wrażenie kogoś zachowującego dystans, ale były to tylko pozory, bo przy bliższym poznaniu był serdeczny i troszczący się o innych.

Tak czy inaczej, niewątpliwie przez prawie 63 lata naszych wspólnych kontaktów, miałem do czynienia z kimś nietuzinkowym: prawym, otwartym na dobro wspólne i kierującym się swoim sumieniem oraz prawem zakotwiczonym w nauce Kościoła i Ewangelii.

Zatrzymując się nad sylwetką śp. Władysława, nie mogę pominąć jego wiernej towarzyszki życia – żony Justyny, która swoim całkowitym oddaniem, cierpliwością, serdecznością i hojnością w dawaniu, „ocieplała” każde spotkanie z Nim.

To dzięki niej mógł w tak intensywnym stopniu podołać swoim obowiązkom – bardzo wspierała go w pracy i w misji służenia na rzecz środowiska niewidomych. Za to wszystko należą się jej gorące słowa podziękowania.

A Władysława będzie nam wszystkim bardzo brakowało.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Hanna Pasterny

Herbatki u Pana Prezesa

Moje pierwsze wspomnienie dotyczące pana prezesa Władysława Gołąba wiąże się z jego przemówieniami podczas laskowskich uroczystości. Jako dzieci uważaliśmy, że są nudne i za długie. Jednocześnie podziwialiśmy jego pamięć. Wiedzieliśmy, że tak jak my jest niewidomy, w czasie wystąpień nie korzysta z notatek, a mówi bardzo płynnie. Pod koniec szkoły podstawowej raz czy dwa razy pojechałam z panem prezesem, jego żoną Justyną i siostrą Blanką na koncert do filharmonii. Było to duże wyróżnienie i czułam się zaszczycona. Gdy byłam już dorosła, regularnie czytałam jego porady zamieszczane w „Encyklopedii prawa” oraz wspomnieniowe teksty w „Pochodni” i w „Sześciopunkcie”.

Mieliśmy bliższy kontakt, gdy przyjeżdżałam do Lasek jako absolwentka. Nasze rozmowy zwykle były krótkie, ale zawsze serdeczne. Przeważnie rozmawialiśmy po wyjściu z kaplicy. Pan prezes żywo interesował się losami absolwentów. Pamiętam też spotkania w jego domu, szczególnie te z ostatnich lat. We wrześniu 2018 na zaproszenie Działu Absolwentów spotkałam się z niewidomymi i słabowidzącymi seniorami, uczestnikami projektu. Przy tej okazji państwo Gołąbowie zaprosili mnie na kolację. Gdy powiedziałam panu prezesowi, że za dwa dni wezmę udział w wykładach „Życie warte jest rozmowy” z okazji Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom, poprosił, bym skonsultowała jeden przypadek. Miał konkretne pytania, które zadałam pani psycholog w trakcie indywidualnej konsultacji. Podczas kolacji gościnni gospodarze i ja mieliśmy do omówienia tyle tematów, że zaprosili mnie na ciąg dalszy. Po porannej niedzielnej mszy spotkaliśmy się więc na śniadaniu. Dołączył do nas pan Józef Placha, który codziennie przychodził do państwa Gołąbów na głośne czytanie. Nie pamiętam, co czytał tamtego dnia, ale potem wywiązała się ciekawa dyskusja.

Ostatni raz na herbatce u pana prezesa byłam 1 lipca 2021, tuż po zakończeniu warsztatów liturgiczno-muzycznych przygotowujących do beatyfikacji Matki Czackiej, w których uczestniczyłam. Rozmawialiśmy głównie o tym, jak zmieniają się Laski. Dla pana Władysława bardzo ważne było, by nie zatraciły ideałów Matki Czackiej i dążenia do wspólnego dobra. Zależało mu, by absolwenci Lasek byli aktywnymi członkami TONO i włączali się w prace na rzecz Dzieła. Od jakiegoś czasu myślałam o zapisaniu się do Towarzystwa, ale zrobiłam to dopiero w dniu ostatniej rozmowy z panem prezesem.

Niestety nie mogłam przyjechać na pogrzeb. Dobrze, że była transmisja na YouTube. Ksiądz Kazimierz Olszewski powiedział podczas homilii: Był nie tylko prezesem, ale też przyjacielem. Bardzo celne stwierdzenie. Pan Władysław miał czas dla ludzi, słuchał ich, okazywał im szacunek i zainteresowanie. To niezbędne w efektywnym zarządzaniu i skutecznej komunikacji, ale niestety coraz mniej popularne.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Bogusław Włodarczyk

Pożegnanie Sąsiada

Szczególny powód skłonił mnie do skreślenia kilku słów. Ostatniej styczniowej nocy odszedł od nas Prezes Władysław Gołąb. Laski ogarnął wymowny smutek i żal. Środowisko nasze straciło powszechnie szanowanego, zacnego Prezesa. Odszedł wieloletni szef Zakładu, Prezes Zarządu z czterdziestoletnim stażem. Odszedł zarazem mój Sąsiad.

Śmierć to zdarzenie, które zawsze najbardziej boleśnie dotyka najbliższą rodzinę, ale doświadcza także sąsiadów. Mieszkając w Domu Przyjaciół, przez czterdzieści lat autentycznie sąsiadowałem z Prezesem Władysławem Gołąbem. Dziesięć lat pracowałem w Bibliotece, która z kolei usytuowana jest z drugiej strony domku Prezesa. Był to zatem ogrom czasu szczególnego sąsiedzkiego bytowania. Takiego zbiegu okoliczności, tego swoistego podwójnego sąsiedztwa, nie zna chyba historia Lasek. Żadna w tym moja zasługa, tak zrządził los, tak się stało i trwało cztery dekady. Patrząc na to zdarzenie z perspektywy czasu, jestem z tego powodu w pewien sposób dumny

Wielu ludzi w Laskach, w kraju i na świecie doznało swoistych wrażeń z kontaktów z naszym Prezesem. Szczególne doświadczenia i niebywałe relacje powstają zawsze pomiędzy sąsiadami. W naszym sąsiedztwie wystąpiły wszystkie niezbędne elementy, aby o nim mówić.

Bliskość budynków sąsiadujących ze sobą – noszących numery 14 i 15 – i nieodzowny sąsiedzki płot w postaci ogrodzenia z siatki. Późniejsze sąsiedztwo od strony Biblioteki, którą też kierowałem, sprawiło, że faktycznie zostałem podwójnym sąsiadem. Domek Prezesa był pośrodku. Tak to trwało całe lata, a życie niosło ze sobą przeróżne wydarzenia, które owocowały tak służbowymi, jak i całkiem spontanicznymi spotkaniami o charakterze towarzyskim, przyjacielskim i sąsiedzkim. Zdarzały się bożonarodzeniowe dzielenia się opłatkiem i wielkanocnym jajkiem. Były też służbowe, ale i sąsiedzkie wizyty imieninowe pod koniec czerwca każdego roku, a również wrześniowe z okazji imienin Pani Justyny

̶Sąsiad” i „sąsiedztwo”, to magiczne słowa, oddające wszystko to, co największe, najlepsze i najbardziej szlachetne w relacjach międzyludzkich. Sąsiedztwo było treścią filmów, sztuk teatralnych, bajek, piosenek oraz twórczości satyrycznej. Relacje sąsiedzkie to kopalnia pomysłów dla wszelkiej twórczości.

Bywa niestety również sąsiedztwo trudne, przykre i bolesne, a nawet groźne. Sąsiedztwo, od którego trzeba odgradzać się wysokimi płotami.

Moje sąsiedztwo było sympatyczne, ciepłe ze wszech miar.

Kiedy laskowska społeczność po pracy wracała do domów, wtedy podczas spotkań na ścieżkach miały miejsce pozdrowienia gestem ręki z daleka czy uścisk dłoni na znak pokoju podczas wspólnych Mszy świętych w kaplicy.

Tak sympatycznie biegło to nasze sąsiedztwo długie lata, a kilka ostatnich lat zaowocowało prawdziwie bliskimi i serdecznymi kontaktami; spotkania przy kawie z ciastem i lodami stały się tradycją. Wspólne pogawędki na wesoło pozwoliły mi poznać Sąsiada od zupełnie innej strony. Dane mi było widzieć Prezesa żartującego i śmiejącego się, opowiadającego dowcipy, radosnego. Poznałem człowieka ogromnej wiedzy z wielu dziedzin, o niesamowitej pamięci co do nazwisk, dat i faktów, czego szczerze zazdrościłem, a nawet delikatnie to wypominałem.

Wspomnę jeszcze o pożegnalnych wystąpieniach Prezesa podczas uroczystości pogrzebowych pracowników. Kiedyś miałem zaszczyt reprezentować Prezesa podczas dwóch takich uroczystości, a także jednego z wydarzeń na szczeblu gminnym.

Ze wzruszeniem wspominam udział Państwa Justyny i Władysława w pogrzebie mojej Mamy i Jego przyjeździe w moje rodzinne strony. Było to dla mnie osobiście wyjątkowe wydarzenie. Cała moja duża rodzina była pod ogromnym wrażeniem z powodu obecności wśród nas niewidomego Prezesa – mojego zacnego Sąsiada.

W tym miejscu pragnę pożegnać Pana Prezesa Władysława w imieniu pracowników Biblioteki, których gościem bywał, i których gościł u siebie w domu, a którzy z różnych przyczyn nie mogli wziąć udziału w ostatnim pożegnaniu.

Z nieukrywanym smutkiem i żalem
żegnam Pana, Zacny Prezesie,
żegnam Sąsiedzie Władysławie.
Przyrzekam dalsze spotkania – pod sosnami – przy kawie!
Spoczywaj w Pokoju! Będziemy pamiętać!

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Włodzimierz Leśniak

Krótkie wspomnienie

Każdy człowiek spotyka w swoim życiu ludzi, którzy na zawsze pozostają w jego pamięci. W moim przypadku jest sporo osób, które przyczyniły się do ukształtowania mnie na całe życie. Większość z nich związana była z dziełem błogosławionej Matki Czackiej.

Pan Władysław Gołąb, któremu poświęcam te wspomnienia, odszedł, uczyniwszy tyle dobrego dla osób niewidomych w Polsce, zwłaszcza zaś dla Lasek.

Gdy dotarła do mnie smutna wiadomość o jego śmierci, pomyślałem sobie: Coraz puściej robi się wokół nas. Odchodzą ludzie wielkiego serca.

Jeszcze mam w pamięci długi wywiad, którego udzielił bohater moich wspomnień panu Józefowi Plasze dla miesięcznika „Sześciopunkt”. Nie będę zatem powielał informacji zawartych w tym wywiadzie. Ograniczę się do przedstawienia, w jaki sposób poznałem Pana Prezesa.

Będąc jeszcze w szkole w Laskach, zacząłem prenumerować miesięcznik „Magazyn Muzyczny”, którego redaktorem naczelnym był pan Edwin Kowalik. Władysław Gołąb przygotowywał do każdego numeru rubrykę zatytułowaną „Kalendarz Muzyczny”, składającą się z dwóch części. Część pierwsza zawierała kalendarium, zaś w części drugiej autor dokładnie omawiał wybrane dzieło muzyczne. Ponadto pan Gołąb zamieszczał artykuły w miesięczniku „Pochodnia”, a także opracowywał „Encyklopedię Prawa”.

Moje pierwsze spotkanie z panem Władysławem miało miejsce na początku lat 70. ubiegłego wieku w redakcji muzycznej PZN. Przedstawił nas sobie pan Edwin Kowalik. Od tego momentu, odwiedzając Laski, byłem zapraszany przez pana Władysława i jego żonę Justynę na pogaduszki przy małej czarnej. Pan Prezes, podobnie jak pan Ruszczyc, interesował się sprawami naszego słupskiego środowiska niewidomych. Ciekawiło go moje życie rodzinne. Można było mówić o wszystkich spawach szczerze, czując, że jest się traktowanym poważnie.

Pan Władysław Gołąb pełnił funkcję prezesa zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach ponad 40 lat. Będąc sam niewidomym, nie szczędził czasu i zdrowia, by dzieło Matki Czackiej rozwijało się. O tych osiągnięciach lepiej ode mnie wypowiedzą się inni. Dodam jedynie, że posiadam nagrany głos pana Władysława, jak serdecznie i ciepło wspomina pana Henryka Ruszczyca.

Dziękujmy Pan Bogu za to, że dał Laskom tak wspaniałego człowieka i przyjaciela wszystkich ludzi.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ROZWAŻANIA

ks. Marek Gątarz

Wielki Post – droga pokuty i nawrócenia

Wielki Post to droga do przebycia. Trwa czterdzieści dni, ponieważ przez czterdzieści lat Izraelici wyzwoleni z Egiptu szli przez pustynię do Ziemi Obiecanej i przez czterdzieści dni Chrystus pełen Ducha Świętego przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła.We wspólnocie Kościoła to dla nas szczególny czas współpracy z Bożą łaską w procesie naszego nawrócenia. Dzień rozpoczęcia Wielkiego Postu, w przesłaniu płynącym ze Słowa Bożego oraz w prostym i jednocześnie bardzo wymownym znaku posypania głów popiołem, możemy postrzegać jako swoiste „wyprawienie w drogę”.

Popiół, którym kapłani posypują nasze głowy, pochodzi ze spalonych palm z Niedzieli Palmowej. Były one wówczas znakiem radości z przyjścia Mesjasza, rzucano je pod nogi Panu, gdy w triumfalnym pochodzie wkraczał do Jerozolimy witany przez tłumy. Popiół to także ten proch, z którego powstaliśmy i który tchnienie Boże ożywiło czyniąc człowiekiem.

W drogę Wielkiego Postu tak naprawdę wyruszyć może tylko człowiek upokorzony. Ktoś, kogoDuch Święty przekonał o grzechu, a nade wszystko o Miłości Bożej większej niż grzech. Punktem wyjścia jest więc głębokie uświadomienie sobie, że nie jesteśmy święci. Jesteśmy w drodze do świętości. W każdym z nas żyje potencjalnie wielki święty i wielki grzesznik. Dobrze jest więc w Środę Popielcową prosić w modlitwie o łaskę szczerego żalu za nasze grzechy, o dar szczerej skruchy. Może też o to, byśmy potrafili zapłakać – wspominając rany zadane przez grzech: Bogu, człowiekowi i samemu sobie.

Łzy i smutek z powodu grzechu są łaską od Boga i należy Mu się za nie nasza wdzięczność. Kto widzi własny grzech – mawiał jeden z Ojców Pustyni – jest większy niż ten, kto wskrzesza umarłych. To dlatego płacząc i przyjmując popiół na głowę na rozpoczęcie Wielkiego Postu nie rozpaczamy, lecz pełni pokoju podejmujemy wielkopostną drogę nawrócenia, by w swoim czasie rozpogodziło się nasze oblicze. Narzucenie popiołu na głowę oznaczające przyjęcie pokuty za grzech i szczere upokorzenie się przed Bogiem i ludźmi, jest jak narzucenie przez wędrowca podróżnego płaszcza. Zobaczyliśmy nasz grzech, zobaczyliśmy, że jesteśmy prochem, i idziemy stąd. Bóg dał nam łaskę poznania grzechu i zapłakania nad nim, by dać nam kolejną łaskę: nowego życia. Wtedy przechodzimy od łaski do łaski. A zatem w drogę!

Drogę odbywa się całym sobą, dlatego tak ważny jest nasz wysiłek, by nadać nową jakość i dobry kształt całemu naszemu życiu przez te czterdzieści dni. Ten czas przeżyjmy w skupieniu, krótsze niech będą rozmowy, skromniejsze nasze posiłki, więcej czuwania nad sobą (Hymn niedzielnego oficjum godziny czytań na Wielki Post).W tych dniach szczególnie możemy się poczuć zaproszeni do milczącego i kontemplacyjnego trwania przed Panem, które karmi się pogłębioną modlitwą Słowem Bożym – by nie poprzestać na czytanych czy wysłuchanych wielkopostnych rozważaniach, kazaniach czy naukach rekolekcyjnych. Kontemplacja ma się do zwykłego poznania tak, jak trawienie i metabolizm mają się do zwykłego połykania pokarmów (kard. Robert Sarah, Służyć Prawdzie).

Droga Wielkiego Postu – poprzez podejmowane praktyki duchowe takie jak post, modlitwa i jałmużna –to czas dany ku umocnieniu w wierze, trwaniu w nadziei i ćwiczeniu się w miłości. Nade wszystko jest to droga oczyszczania naszej zdolności miłowania Pana Boga i bliźniego. Można powiedzieć, że miłość jest rdzeniem wiary a wiara ostoją miłości. Tylko wtedy jedna i druga godne są swej nazwy i przynoszą owoce, gdy trwają w związku nierozerwalnym.Dodajmy jeszcze, że w połączeniu z nadzieją, o którą tak bardzo trzeba się troszczyć w codzienności – by nasze słowa, gesty i życiowe postawy były „nadziejorodne”.

W Wielkim Poście warto częściej niż kiedykolwiek sięgać po podarowany nam przez św. Pawła Hymn o miłości. Jest on w naszym chrześcijańskim życiu nieustannym wyzwaniem i lustrem, w którym możemy się niejako przeglądać i dawać odpowiedź na pytanie o nasze czyny miłości. Jest również zaproszeniem, by nad naszą zdolnością miłowania stale reflektować. By co rusz trwać na modlitwie, prosząc Pana, by nas wypełniał swoją miłością i uzdalniał do miłowania. Bóg daje kolejne życiowe szanse na to, by w wielkopostne dni odchwaścić czy oczyścić stare ścieżki, wydeptywane dotąd bardziej czy mniej twórczo i wytrwale w budowaniu relacji. Zawsze są też możliwe nowe nadzieje i nowe ścieżki, na których możemy odkrywać cudowną moc miłowania – na wzór szalonej miłości Boga do nas, która najpełniej objawiła się w Krzyżu naszego Pana. Cała ta droga zmierza ku temu, byśmy coraz pełniej mogli doświadczać tego, że tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13,13). Możemy też swoimi czynić słowa Apostoła Narodów: …wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa (Flp 3,8–12).

W nauczaniu Kościoła papieży wszystkich wieków odnajdujemy wiele wskazań co do tego, że istotą Wielkiego Postu jest oczyszczanie i doskonalenie naszej zdolności miłowania. Ze skarbca Kościoła uczymy się stale wydobywać rzeczy stare i nowe.W jednej ze starożytnych homilii na Wielki Post św. Leona Wielkiego odnajdujemy niezwykle głębokie pouczenia kierowane do wspólnoty Kościoła: „Miłować Boga i miłować bliźniego stanowi siłę i mądrość wiary chrześcijańskiej. Kto dąży gorliwie do Boga i niesie pomoc innym, ten spełni całe swoje zbożne zadanie. Co prawda zawsze jesteśmy zobowiązani do tej dwojakiej, ale w istocie jednej miłości i do powiększania jej w sobie każdego dnia, to jednak teraz w szczególności mamy ją rozszerzać i pogłębiać tak, żeby czterdziestodniowy post poprzedzający święto Zmartwychwstania, odezwał się w naszych duszach jakby Izajaszowym echem, tak dobitnie brzmiącym w ustach Jana Chrzciciela: Przygotujcie drogę Pana, prostujcie Jego ścieżki (Iz 40,3; Mt 3,3). Czy bowiem pomyślimy o tych, co już dawno wstąpili w szranki ewangelicznych zawodów i nieznużenie ubiegają się o palmę zwycięstwa, czy o tych, co świadomi swoich śmiertelnych grzechów spieszą po przebaczenie, by pojednać się z Bogiem, czy wreszcie tych, którzy mają dopiero odrodzić się w chrzcie Duchem Świętym i pragną zwlec z siebie starego Adama a przyodziać nowego człowieka, to do wszystkich stosuje się to zbawienne wezwanie: Przygotujcie drogę Pana, prostujcie Jego ścieżki.

Na drodze nawrócenia pomocą są dla nas świadectwa przemiany duchowej, jakie co rusz ktoś nam podarowuje. Pewna kobieta została poruszona historią życia bł. Matki Elżbiety Róży Czackiej, której beatyfikacja stała się inspiracją do tego, by w nowy sposób spojrzeć na życie i rodzinne problemy. W nadesłanym do Lasek świadectwie zapisała:

„Mój jedyny wnuk w 2018 roku w wyniku wypadku stracił nogę. Sprawca nie zatrzymał się na znaku STOP przy skrzyżowaniu. Nogi nie udało się uratować z uwagi na zmiażdżoną stopę. To miała być krótka przejażdżka na motorze a skończyła się amputacją nogi w przeddzień jego 18 urodzin. Nogi nie uratowano, ale uratowano życie.

To bardzo trudne – przyjąć do serca i głowy taką wiadomość, która pozostanie ze mną do końca życia. Mam już 80 lat, wiele doświadczeń życiowych i za wszystko Bogu dziękuję. A mam za co dziękować… Pan Jezus Miłosierny uratował mnie przed kolejną skomplikowaną operacją kręgosłupa. Każdy życiowy krzyż staram się nieść z Bogiem. W najtrudniejszych chwilach najbardziej przemawiają do mnie słowa Ewangelii: Kto chce mnie naśladować, niech weźmie swój krzyż i idzie za Mną. Do niesienia przeciwności losu potrzebna jest Łaska Boża, za którą dziękuję Bogu.

I tak oto kiedyś po północy w radiu Maryja (jestem tym moherowym beretem) słuchałam audycji o życiu Róży Czackiej, o jej heroicznej działalności, życiu zakonnym i o tym, że będzie ogłoszona błogosławioną. To było dla mnie wzruszające przeżycie. Tym bardziej, że przewodnią myślą tej audycji był krzyż w życiu człowieka – co ten krzyż znaczy i co daje człowiekowi. Krzyż Matki Czackiej stał się darem do świętości. To w tamtą noc przyszła mi myśl, żeby obrać bł. Matkę Elżbietę Czacką za patronkę – orędowniczkę u Boga w mojej sytuacji i prosić o Jej wstawiennictwo. Pomyślałam, że przecież niesprawności fizyczne są różne, a wszystkie zmieniają dotychczasowe życie swą ułomnością i są krzyżem dla poszkodowanych.

Dzień beatyfikacji Matki Elżbiety Czackiej był dla mnie szczególnym przeżyciem. Bardzo chciałam zdobyć obrazek z modlitwą za wstawiennictwem nowej Błogosławionej i stąd nawiązanie kontaktu ze Zgromadzeniem Sióstr FSK. Marzy mi się przyjazd do Was, do Lasek. Codziennie o godz. 15 odmawiam koronkę do Bożego Miłosierdzia, teraz dołączam prośbę o kanonizację bł. Matki Elżbiety.

Modlę się o łaskę wiary i dary Ducha Świętego dla moich najbliższych, bo tak łatwo w dzisiejszym świecie i otaczającej nas rzeczywistości jest się pogubić. Ufam Jezusowi Miłosiernemu bezgranicznie. Z wiarą modliłam się, by mój wnuk odnalazł radość życia w niesieniu pomocy innym tak poszkodowanym jak on. Po 3 latach oswajania się z inwalidztwem, kochając sporty zimowe, z Bożą pomocą znalazł swoje miejsce z dala od bliskich w górach Kolorado i tam obecnie zdobywa dodatkowe kwalifikacje. Serce moje się uradowało, gdy na moje pytanie: Co Ty tam będziesz robił?, odpowiedział: Babciu będę pomagał innym, takim jak ja. Kocham Cię babciu. Błogosławiona Matka Czacka zapewne brała w tym udział.

Razem z mężem życzymy, by kult Błogosławionej Matki Elżbiety Czackiej rozkwitał na cały świat – jak rozkwitła Jej działalność i służba na rzecz ociemniałych na ciele i na duszy. Jeśli to możliwe, proszę o Msze święte o łaskę wiary i błogosławieństwo dla mojej rodziny”.

Na wielkopostną drogę pokuty i nawrócenia oraz na nasze wytrwałe dążenie do świętości po ścieżkach codzienności niech nam błogosławi Bóg bogaty w miłosierdzie. Amen.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ks. Edward Engelbrecht

Wierność – dar miłości

Musimy przechodzić od wiary małej, prawie martwej, do wiary żywej, która wkracza w nasze życie i kształtuje je miłością do Boga i ludzi.

Aby tak się stało, Bóg najpierw przygarnia nas do siebie i ubogaca łaskami, a potem my musimy pójść m. in. drogą biblijnej wierności.

Wierność biblijna tak Starego, jak i Nowego Testamentu (gr. pistis, hebr. emuna) oznacza pełne zaangażowanie się na rzecz określonej osoby. To nic innego, jak ofiarowanie swojego życia Bogu i bliźniemu.

Pamiętać jednak należy, że oddanie swojego życia Bogu i Jego zbawczym planom nie wymaga żadnych zastrzeżeń. „Ręce” Boga są całkowicie święte, pomocne i uszczęśliwiające. Ręce ludzi nie są tak doskonałe, dlatego zawsze w działaniu należy kierować się nadprzyrodzoną roztropnością, aby nie pobłądzić i nie oddalić się od Boga.

Wzorem człowieka wiernego w Starym Testamencie był Abraham (Abraham: ab- ojciec, hamon- mnóstwo, wiele) – ojciec mnóstwa narodów (Rdz. 17,5).

Czas jego życia ustala się na pierwsza połowę II-go tysiąclecia przed Chrystusem.

Życie Abrahama, zaraz po powołaniu go przez Boga, płonęło dla Niego. Żył tak, jakby widział Niewidzialnego Boga! Nawet kiedy pojawiły się w jego życiu trudne chwile – Bóg zażądał od niego złożenia w ofierze swojego syna Izaaka – był gotów to wykonać. Święty Paweł Apostoł nie wahał się nazwać go „Ojcem wszystkich wierzących” (Rz. 4,11). Po prostu nawet w cierpieniu dał się prowadzić objawiającemu Bogu.

Otwórzmy teraz Księgę Rodzaju (Rdz. 22, 1–12) i dokładnie przyjrzyjmy się temu wydarzeniu: Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna (Rdz.22,10)… Ale wtedy anioł Jahwe zawołał na niego z nieba i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie… nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego!

Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś mi nawet twego jedynego syna» (Rdz. 22, 11- 12).

Bóg za tę posłuszną wierność wyróżnił go i obiecał, że komu on będzie błogosławił, Bóg też udzieli swego błogosławieństwa. I tak, dzięki Abrahamowi możemy i my liczyć na łaskę Tego, który jest Miłosierdziem.

W tym rozważaniu o wierności, pragnę wspomnieć o bohaterskiej siostrze zakonnej, błogosławionej Matce Elżbiecie Róży Czackiej (1876- 1961). Pozostała ona w naszej pamięci jako wzór człowieka wiernego Bogu i ludziom. Utrata wzroku nie załamała jej, ale dzięki Łasce Bożej rozbudziła do jeszcze większego związania z Bogiem. Odkryła w Nim prawdziwą, bezinteresowną miłość, która każe służyć.

Jej liczne spotkania z ludźmi sprawiły, że wielu pośród nich zaczęło patrzeć na swoje kalectwo z ufnością, a nawet jako na szansę i dar prowadzący do świętości i zbawienia.

Bóg, Ojciec Wierności, za jej pełne oddanie się w Jego „ręce” i służbę sprawił, że dziś czcimy ją jako błogosławioną na ołtarzach Kościoła katolickiego. Trzeba pamiętać, że tacy ludzie, jak błogosławiona Matka Elżbieta ofiarowują nam głębszy sens życia, dzięki któremu życie nasze nie jest ani puste, ani jałowe. Wprost przeciwnie, chociaż sami bardzo cierpiący są zarazem skromni i dziecięco prości.

Niedościgłym wzorem wierności Bogu Ojcu jest Syn Boży, Jezus Chrystus. Plany zbawcze Ojca Niebieskiego wypełnił aż po śmierć na krzyżu. Św. Paweł Apostoł zachwycony Jezusową wiernością napisał: Dlatego Bóg Go wywyższył i obdarował Go imieniem, które jest ponad wszelkie imię… aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem na chwałę Ojca (Flp 2,9–11).

Żyjemy w czasach, kiedy pytanie o świętą wierność w życiu jest stale wyciszane. Bóg jednak przypomina nam: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Jahwe, Bóg wasz! (Kpł 19,2).

Panie, proszę Cię o życie poddane Twojej woli. Ty wiesz, że chcę iść drogą miłości, która owocuje świadectwem wierności Tobie i bliźnim.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Z NOTATNIKA

Maciej Jakubowski

W przededniu Wielkiego Postu – 2022

W drugim dniu wojny…

W minionych dniach napisałem z dużym trudem notatkę o tematyce wielkopostnej. Ale stało się! Jest wojna! Pierwszy odruch – wyrzucić tekst do kosza. Nie zawracać głowy innym i sobie, przecież z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Czy jednak wszystko? Może jednak nie wszystko. Dzielę się więc pierwszą częścią tej notatki, tak jak ją napisałem. Niech będzie też świadectwem pewnego napięcia istniejącego już od dłuższego czasu, przed wybuchem wojny

Wzywajmy Imienia Jezusa…

Proszono mnie, by napisać jakiś szkic, jakąś notatkę o tematyce wielkopostnej, bo za chwilę początek kolejnego Wielkiego Postu. Przymierzałem się. Ale niewiele jestem w stanie napisać, poza jedną myślą i jednym wezwaniem: Wzywajmy Imienia Jezusa! Jak kto potrafi. W każdym miejscu, we dnie czy w nocy, w każdych okolicznościach. Nie bójmy się naszych słabości i naszego grzechu. Wzywajmy Imienia Jezusa! Błogosławieni, którzy wzywają Jezusa, biedni, którzy Go nie znają, którzy odwracają się od Niego; nieszczęśliwi, którzy Mu złorzeczą. Wzywajmy Imienia Jezusa! On jest i chce być blisko każdego i każdej z nas. On jest w tym ogniu historii, przez który przechodzimy, On nas przez ten ogień przeprowadzi i ostatecznie z niego wyprowadzi. Jeżeli pozostaniemy wierni i ufni. Łatwo nie jest i nie będzie. Ale On dodaje sił, On umacnia w odwadze istnienia. On jest nadzieją. Wzywajmy Imienia Jezusa! Wzywajmy też w imieniu tych, którzy nie wzywają. I dzielmy się miłością. Gesty solidarności i pomocy wzajemnej, nawet drobne gesty dobroci czy serdeczności są teraz bardzo cenne. Napisałem tę notatkę dlatego, że rozmyślałem od kilku dni nad zdaniem, które niedawno usłyszałem: Nawet w wielkiej udręce nie traćcie nadziei, wzywajcie Imienia Jezusa.

W trzecim dniu wojny

Tyle z mojej wielkopostnej notatki o wzywaniu Imienia Jezusa jako potrzebie chwili!

A wojna trwa. Ukraina broni się dzielnie, wręcz heroicznie, pisząc nowy rozdział swojej historii, i chyba także historii powszechnej. Polską granicę przekraczało już ponad sto tysięcy Ukraińców. Pierwsze dni dają nadzieję, że z naszej strony sprostamy wielkiemu wyzwaniu solidarności. Ratunek i dobro świadczone potrzebującym będzie też zmieniać nas samych. Wśród zawieruchy i zniszczenia będzie powstawał, czy już powstaje zaczyn nowego początku?

W ten sobotni wieczór biegnę na adorację. W kościele na Powiślu pewnie 10-12 osób, jestem chyba jedynym starym człowiekiem wśród nich. Półmrok, głęboką cisza, na ołtarzu Pan Jezus obecny w Świętej Hostii. Tu, w środku miasta, w sercu Warszawy, Jezus czuwa nad nami i z nami, dzień i noc. I my czuwamy, też dzień i noc – ludzie się zmieniają, nieustanna adoracja trwa nieprzerwanie, od ponad trzech lat. Ile tu modlitw ulatuje do Nieba każdego dnia i każdej nocy, zwłaszcza teraz, gdy ogień wojny zapłonął na wschodzie? A ile darów z Nieba spływa na tych co adorują i przez tych co adorują? Nikt nie odgadnie, nikt nie policzy….

Wychodzę po godzinie. Czy coś się działo? Czy coś się wydarzyło? Nic spektakularnego, ale wychodzę głęboko umocniony, z sercem pełnym pokoju. I jakoś inaczej patrzę na wszystko co się dzieje i co dziać się może… Jezus jest wśród nas i jest, oczywiście, na Ukrainie, w tym ogniu wojny. Przygarnia tych, którzy przychodzą do Niego, gdy giną w ogniu walki lub w wyniku toczących się walk. Mamy prawo wierzyć, że przygarnia ich wszystkich….

Kto może, niech biegnie w tych dniach na adorację Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ks. Zygmunt Podlejski

Od Wielkiego Czwartku do Niedzieli Bożego Miłosierdzia

1. 04. 2021.

Wielki Czwartek. Pamiątka ustanowienia sakramentu Eucharystii i kapłaństwa. Eucharystia jest sakramentem jednoczącym nas z Chrystusem i z sobą. Jest sakramentem, który cementuje społeczność kościelną. Jest znakiem żywej obecności Syna Bożego wśród nas i w nas. Razem z Jezusem jesteśmy Kościołem. Kościół funkcjonuje na konstytucji Ewangelii, którą nazywamy dobrą nowiną. Kapłaństwo jest sakramentem służebnym w stosunku do Eucharystii i Kościoła. Kapłaństwo nie jest władzą, ale służbą, co Jezus zademonstrował podczas ostatniej wieczerzy, gdy umywał swoich uczniom nogi. Umył je także Judaszowi i zaznaczył, żeby jego uczniowie robili to samo. Mycie nóg jest w tej historii symbolem miłości bez granic; miłości bez ograniczeń i wykluczenia z niej kogokolwiek. Nazajutrz Jezus odda życie za wszystkich ludzi, nawet za tych, którzy Go ukrzyżowali. Prosił Ojca, żeby im przebaczył, bo nie wiedzą, co czynią. Jest więc Eucharystia sakramentem miłości bez granic, kapłaństwo zaś jest po to, żeby nigdy na świecie nie zabrakło chleba, który jest Ciałem Chrystusa. Eucharystia i kapłaństwo są rzec można współzależne. Nie ma Eucharystii bez kapłaństwa i nie ma kapłaństwa bez Eucharystii. Dziękuję Bogu za dar Eucharystii i dar kapłaństwa. Kapłan jest – jeśli tak rzecz można – narzędziem Eucharystii. Jest narzędziem niedoskonałym, słabym i grzesznym. Nie ma powodu, żeby uważał się za kogoś lepszego i wyjątkowego. Ma świadomość, że jest narzędziem niedoskonałym, co sprawia, że żyje w ciągłym napięciu, wewnętrznym rozdarciu, które przeżył Szymon Piotr, gdy wykrzyknął w kierunku Jezusa padając na kolana: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny (Łk. 5. 8). Kapłan ma świadomość, że bierze udział w Bożych tajemnicach i ma świadomość, że jest człowiekiem grzesznym.

***

Wiosna mimo przeciwności robi swoje. Na siatce okiennej przyczepił się ni to motyl, ni to ćma i toto wygrzewa się rozkosznie w słońcu. Od czasu do czasu porusza skrzydełkami, potem zastyga i trwa. Z dala słychać jednostajne mruczenie samolotu. Wielki Czwartek zdobywa godzinę po godzinie. Pies sąsiada głośnym szczekaniem wyraża niezadowolenie, nie wiadomo z czego. Stukam przed komputerem, więc jestem. Cieszę się, że jestem, bo lubię być. Cieszę się, że jestem tym, kim jestem.

2. 04. 2021.

Wielki Piątek. Dzień śmierci Jezusa na krzyżu. Kościół proponuje zadumę – przy pomocy stacji Drogi Krzyżowej – nad męką i śmiercią Jezusa. Jesteśmy wplątani w tamto tragiczne wydarzenie. Ludzie skazali Jezusa na śmierć, ludzie żądali Jego śmierci, ludzie byli jego katami, ludzie znęcali się nad Nim, choć byli i ludzie, którzy wiedzieli, że Jezus jest niewinny i próbowali coś dla Niego zrobić. Ci ostatni stanowili znikomą mniejszość. Gdyby dzisiaj tamta historia się powtórzyła, proporcje ludzkich zachowań byłyby podobne, choć w skali odpowiednio większej.

Piłat podpisał wyrok śmierci na człowieka, o którym wiedział, że jest niewinny. Piłatów, czyli sędziów, którzy skazują niewinnych ludzi z powodów politycznych, osobistej kariery czy korzyści materialnych jest ciągle zatrzęsienie. Matka Jezusa cierpi razem z Synem. Nie może dla Niego nic zrobić, ale towarzyszy Mu. Syn wie o tym, ich oczy się na moment spotkały. W tym momencie powiedzieli sobie więcej niż kiedykolwiek przed tym. Potem niejaki Szymon wziął krzyż Jezusa na swoje ramiona. Nie zrobił tego dobrowolnie, ale Jezus był mu wdzięczny. W pewnej chwili zbliżyła się do Jezusa kobieta z chustą. Jej odwaga sparaliżowała żołnierzy. Kobieta otarła twarz Jezusa i usłyszała prawdopodobnie Jego krótkie podziękowanie. Potem ze zdumieniem znalazła odbicie Jego twarzy na swojej chuście. Inne kobiety zalewały się łzami na widok potwornego cierpienia Jezusa. Był im wdzięczny, choć zauważył, że lepiej zapłakać nad własną nędzą i nędzą dzieci. Nie miał na myśli nędzy materialnej. Pod krzyż Jezusa podeszła Jego Matka, Maria z Magdali i najmłodszy uczeń Jan. Ich obecność była dowodem wiary, nadziei i miłości. Kaci zachowywali się brutalnie. Kapłani i uczeni w Piśmie kpili z umierającego Jezusa. Bystrym obserwatorem męki i śmierci Jezusa był oficer rzymski, który pierwszy wyznał swoją wiarę w Mesjasza słowami: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym. Po śmierci Jezusa zadbali o Jego pogrzeb Józef z Arymatei, Nikodem, Maria z Magdali i kilka innych kobiet. Józef i Nikodem byli członkami Sanhedrynu. Odważnie stanęli po stronie Jezusa, czego zrazu nie można rzec o Jego uczniach.

3. 04. 2021.

Wielka Sobota. Wczoraj wieczorem uczestniczyliśmy online w nabożeństwie wielkopiątkowym, przygotowanym w sposób godny, spokojny przez Ojców Paulinów w Częstochowie. Bardzo dobre, wręcz przejmujące kazanie wygłosił przeor O. Samuel Pacholski. Mówił rzeczowo, prosto, bez uciekania się do żargonu teologicznego i barokowego kadzidła. Znać było dobre, sumienne przygotowanie tekstu.

Późnym wieczorem Droga Krzyżowa z Rzymu. Doskonale przygotowana. Teksty do poszczególnych stacji przygotowały i czytały dzieci; teksty proste, przejmujące i wzruszające. Papież Franciszek głęboko pogrążony w modlitwie. Kościół mimo pandemii żyje i jest jedynym znakiem nadziei dla świata. Kościół jest Chrystusem obecnym w naszej historii; jest jej najgłębszym sensem i ostatecznym celem

***

W przyrodzie rozpanoszył się kwiecień ze swoim chimerycznym usposobieniem. Słońce i deszcz następują po sobie przeciętnie co godzinę. Jest chłodno, ale wegetacja się ożywiła, wróciły wróble i inne sikorki. W głowie zamęt. W nocy ciało spało, ale głowa w dalszym ciągu czytała fikcyjny tekst, który wydawał się dowcipny i logiczny. Chodziło w tekście o charakterystykę narodu szwajcarskiego, jeśli coś takiego istnieje. Chodziło o tak zwany schweizerdeutsch, który mi się wydawał mieszaniną dialektu wiedeńskiego, w wykonaniu faceta z Budapesztu. Tekst był krytyczny i ironiczny wobec rodaków Wilhelma Tella. Gdy się w nocy przebudziłem, bo musiałem, próbowałem nadaremno znaleźć związek między męczącym czytaniem fikcyjnego tekstu o Szwajcarach i Szwajcarii a rzeczywistością. Nie przypominam sobie, żebym w ostatnich latach zajmował się Szwajcarami, kochał ich szczególną miłością lub nie. I nagle w nocy taka niespodzianka.

4. 04. 2021.

Niedziela Wielkanocna (J. 20. 1 – 9). Pierwszego dnia po szabacie, Maria Magdalena udała się wczesnym rankiem do grobu Jezusa. Zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła do miasta i zawiadomiła Piotra i Jana, o tym, co widziała. Była pewna, że ktoś przeniósł ciało Jezusa w inne miejsce, co znaczy, że nie brała pod uwagę Jego zmartwychwstania. Piotr i Jan pośpieszyli do grobu, żeby się przekonać, co i jak. Jan był szybszy, bo młodszy. Pierwszy dotarł do grobu. Zobaczył porzucone płótna, ale nie wszedł do wnęki grobowej. Czekał na Piotra. Piotr przybył zdyszany i od razu wszedł do grobu. Teraz i Jan się ośmielił i razem zobaczyli chustę, która zasłaniała twarz Jezusa i płótna leżące opodal, ale ciała nie było. Milczeli. Powoli zaczęli sobie przypominać, że Jezus zapowiadał nie tylko swoją śmierć, ale i swoje zmartwychwstanie. To ostatnie pojęcie było im obce, teraz nabierało sensu. Wracali do miasta i po drodze przypominali sobie słowa Jezusa o trzecim dniu, które teraz budziły nadzieję. Jezus mógł im się ukazać, ale poczekał aż się oddalą i ukazał się po raz pierwszy Marii Magdalenie, która nie wróciła z Piotrem i Janem do miasta, ale szlochała przy grobie, potem nawet odważyła się wejść do środka.

Zmartwychwstanie Jezusa jest zapowiedzią naszego życia po życiu. Jest naszą wielką i jedyną nadzieją.

5. 04. 2021.

Poniedziałek Wielkanocny (Mt. 28. 8 – 15). O pustym grobie opowiada Mateusz. Gdy Jezus spoczywał w grobie, nastąpiło trzęsienie ziemi i anioł odsunął kamień zamykający wejście do grobu i usiadł na nim. Jaśniał jak błyskawica. Strażnicy uciekli w popłochu. Udali się do arcykapłanów i opowiedzieli, co widzieli. Arcykapłani i uczeni w Piśmie uspokoili żołnierzy, dali im sporą sumę pieniędzy, żeby na temat grobu milczeli jak groby i opowiadali ciekawskim taką oto wersję wydarzeń: Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu.

***

Z haniebnej dyplomacji arcykapłanów i ich doradców wynika, że uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, choć im się nie ukazał. Nie kwapili się nawet sprawdzić, czy żołnierze mówili prawdę. To z kolei znaczy, że skazując Jezusa na śmierć i przekazując Go Piłatowi, nie byli pewni, co do Jego tożsamości. Wmawiali sobie, że Jezus jest oszustem, bo tak im było wygodnie. Bronili swoich stołków i interesów. Każdy z nich natomiast prywatnie miał grube wątpliwości co do Jezusa. Indagowali bowiem Jezusa, śledzili go non stop, próbowali przy pomocy zmyślnie przygotowanych pułapek ukazać, że nie jest tym, za kogo się podaje. Znali poza tym Pisma proroków. Wiedzieli, że proroctwa mesjańskie jak ulał pasowały do Jezusa z Nazaretu. Woleli jednak swoje wątpliwości zachować dla siebie i konsekwentnie doprowadzić do morderstwa w imię prawa żydowskiego i rzymskiego, co było tak grubymi nićmi szyte, że Piłat przejrzał ich brudną grę i zrazu bronił Jezusa, będąc przekonanym, że oskarżony jest niewinny. Potem jednak uległ także haniebnej dyplomacji oskarżycieli Jezusa i podpisał na Niego wyrok.

***

Wersja wydarzeń wymyślona przez arcykapłanów i ich popleczników była tak grubymi nićmi szyte, że ich autorzy musieli potem kilka razy sięgać po grubsze sumy, żeby sprawę zatuszować, co do końca się nie udało, bo kłamstwo raz uruchomione żyje później własnym życiem. Kazać żołnierzom opowiadać, że spali na posterunku, znaczyło pozbawiać ich żołnierskiego honoru. Za ucieczkę z posterunku groziła najsurowsza kara. Być może, że starszyzna żydowska dotrzymała słowa i wybroniła żołnierzy przed karą przy pomocy brudnych pieniędzy, ale żołnierze prędzej czy później będą opowiadać, co naprawdę przeżyli tamtej nocy, gdy pilnowali grobu ukrzyżowanego Jezusa, o którym ich kapitan powiedział, że ten człowiek był Synem Bożym.

***

Wczoraj wyjątkowy koncert z Warszawy. Wykonawcy: Andrea Bocelli i jego syn Matteo z towarzyszeniem Filharmonii Podlaskiej. Andrea Bocelli, jest jednym z najwspanialszych współczesnych tenorów i wspaniałym człowiekiem. Wzrusza swoim śpiewem do łez, swoimi krótkimi uwagami na temat wiary, rodziny, Jana Pawła II zmusza do głębszej zadumy. Bocelli Senior jest nie tylko artystą wielkiej klasy, ale także przekonanym apostołem Jezusa i Jego Matki.

9. 04. 2021.

W tradycji żydowskiej zagnieździł się zwyczaj odpowiadać pytaniem na pytanie. Przykładem mogą być dwaj uczniowie Jana Chrzciciela, którzy poszli za Jezusem. Jezus zapytał ich: Czego szukacie? Oni na to: Rabbi – gdzie mieszkasz? Rabini powtarzają w związku z tym następującą anegdotę: Żyd pyta swego rabina: Rabbi, dlaczego ortodoksyjny Żyd odpowiada Żydowi zawsze pytaniem przeciwnym? Na to rabin: A dlaczego nie?

***

Uczeni żydowscy byli przekonani, że pytania są ważniejsze od odpowiedzi; że mądre pytanie bardziej zbliża do prawdy niż szybka, nieprzemyślana odpowiedź; że wątpliwości bardziej zbliżają do prawdy niż gotowe, szablonowe ideologie, które na wszystko mają gotowe odpowiedzi, co zawsze kończy się fatalnie. Bliższy prawdy jest człowiek, który ma wątpliwości od człowieka, który wszystko wie. Do prawdy trzeba się zbliżać z pokorą. Sokrates ponoć powiedział: Wiem, że nic nie wiem. Należał do tych filozofów, którzy nie tyle szukali odpowiedzi, ile uczyli się zadawać mądre pytania. Niema zaduma nad rzeczywistością natomiast najbardziej zbliża do prawdy; bardziej niż zadawane pytania i odpowiedzi. Zaduma nad rzeczywistością, jej kontemplacja, jest modlitwą. Modlitwa jest prawdopodobnie najpewniejszym sposobem zbliżenia się do prawdy. Modlitwa nie uwalnia od wątpliwości, wątpliwości nie wykluczają modlitwy. Mądre pytania zbliżają do Boga.

10. 04. 2021.

Po dwóch tygodniach pogody, którą i psy trudno znoszą, wróciła wiosna. Samopoczucie w granicach nieco poniżej normy. Stary organizm żywo reaguje na wszelkie zmiany w aurze, bo nie lubi zmian. Niemcy mówią der Mensch ist ein Gewohntheitstier; że człowiek jest zwierzęciem, które się przyzwyczaja. Co do przyzwyczajania mają rację, co do zwierzęcia niekoniecznie. Człowiek biologicznie jest ssakiem, dysponującym jednak rozumem, wolą i emocjami, co go różni od pozostałych przedstawicieli ssaków; co pozwala mu w ograniczonym sensie panować nad światem zgodnie z poleceniem Najwyższego, odnotowanym w Biblii. Okazuje się po czasie, że panowanie człowieka nad światem na tyle go przerosło, że doprowadził świat do kryzysu, z którego trudno mu się wykaraskać. Rozum człowieka bowiem nie jest doskonały, wola często cherlawa, a emocje wymykają się spod kurateli rozumu i woli. Jest człowiek poza tym wplątany w odwieczną walkę dobra ze złem, co go nie uszczęśliwia, ale dostarcza ciągle wiele cennego materiału do iście wielkiej literatury, ta zaś świadczy dobitnie o tym, że człowiek jest czymś o wiele więcej niż ssakiem. Jest w człowieku wpisana jakaś pra–tęsknota za szczęściem, które próbuje zrealizować w krótkim czasie przebywania na ziemi, ale mu nie wychodzi, nawet, gdy mu się chwilowo wydaje, że mógłby wyć ze szczęścia jak pies do pełnego księżyca. Jezus powiada, że szczęście pełne i ostateczne człowieka znajduje się poza czasem i przestrzenią: w Bogu. Jest to wizja, wynikająca z wiary, która ma jednak silne zaplecze w rzeczywistości, która jest księgą, w którą warto i trzeba się koniecznie ciągle uważnie wczytywać. Augustyn ujął rzecz lakonicznie i jasno: Niespokojne jest serce człowieka, dopóty nie spocznie w Bogu. Wystarczy – jak się okazuje – na moment przyjrzeć się pogodzie, żeby wzlecieć nad poziomy, i tam się nieco rozejrzeć.

11. 04. 2021.

Niedziela Miłosierdzia Bożego (J. 20. 19 – 31), ustanowiona przez świętego Jana Pawła II pod wpływem objawień Siostry Faustyny. Ludzkie plemię uwikłane jest w zło, które nazywamy grzechem. Jest to doświadczenie każdego człowieka, z tą różnicą, że jedni są z tego powodu pogrążeni w smutku i pragną się z bagna grzechu wyzwolić, inni traktują zło jako sposób wygodnego, dostatniego życia; rodzaj urządzenia się tu i teraz, bo są przekonani, że ich historia toczy się li tylko między narodzinami i śmiercią. Są równie nieszczęśliwi, bo dysponują instrumentem zwanym sumieniem, które tłamszone jednak się odzywa i przypomina delikwentowi, że źle się bawi. Zło moralne, czyli grzech, unieszczęśliwia tak czy inaczej każdego człowieka, bo jest obcym ciałem, z piekła rodem. Człowiek nie jest w stanie o własnych siłach uwolnić się od plagi grzechu. Konieczna jest pomoc Boża, którą nazywamy łaską. Łaska Boże jest jedynym kołem ratunkowym przed grzechem, o ile człowiek dzięki wierze, zaangażuje swoją okaleczoną wolę i skorzysta z Bożej pomocy. Mechanizm kooperacji człowieka z Bożą łaską jest tajemniczy.

***

Jesteśmy wszyscy uwikłani w zło i skazani na miłosierdzie Boże, które jest esencją Bożej miłości. Jezus konający na drzewie krzyża jest najwymowniejszym znakiem Bożej miłości, czyli Bożego miłosierdzia. Jest to miłość, którą nie jesteśmy w stanie pojąć. Siostra Faustyna nie odkryła Bożego miłosierdzia, ale dzięki mistycznemu kontaktowi z Jezusem przypomniała o nim światu przy pomocy obrazu Jezusa z napisem Jezu ufam Tobie. Te krótkie trzy słowa są wyrazem wiary i ufności, że dzięki miłosierdziu Syna Bożego będziemy ostatecznie wybawieni od zła i nasze grzechy ulegną raz na zawsze amnestii, co znaczy, że będziemy mieli udział w życiu Bożym, nieograniczonym czasem ani przestrzenią.

***

Z nauczania Jezusa wynika, że warunkiem skorzystania z daru miłosierdzia Bożego jest miłosierdzie ukazywane przez nas tu i teraz naszym bliźnim. Jezus powiedział w Kazaniu na górze: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. W Modlitwie Pańskiej umieścił słowa: I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Prawdę o miłosierdziu Bożym i naszym nieodzownym miłosierdziu zilustrował przypowieścią o dobrym Samarytaninie i przypowieścią o niemiłosiernym słudze, o których warto od czasu do czasu podumać.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

KONFERENCJE W LASKACH

ks. Tomasz Bek

Być chrześcijaninem to świadczyć życiem

Jeśli spojrzymy na rzeczywistość, która nas otacza i próbuje kształtować, to dostrzeżemy, że życie chrześcijańskie musi być ciągłą walką. Jednak nie walką z wiatrakami – jak to było w przypadku Don Kichota, który widząc kilkadziesiąt wiatraków, wziął je za olbrzymy i zdecydował się stoczyć z nimi bitwę. Pomimo ostrzeżeń giermka, rzucił się na jeden z wiatraków i wbił kopię w szybko obracające się skrzydło. I pomyślmy, czy skutkiem tego ataku było zwycięstwo? Bynajmniej. Kopia została zniszczona, a Don Kichot i jego koń zostali ranni.

Życie chrześcijańskie jest walką z prawdziwym wrogiem – z przeciwnikiem, który próbuje nas unieszczęśliwić. Przypomnijmy sobie chociażby słowa św. Pawła o zbroi Bożej, zawarte w Liście do Efezjan: Stańcie (…) [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę (…) Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania (6, 14–18a). Potrzebna jest nam bowiem siła i odwaga, aby oprzeć się pokusom i głosić Ewangelię, aby wydobyć się z mroku śmierci i wejść w krainę wiecznego światła. Ta walka jednak nie oznacza tylko i wyłącznie zmagania. Pozwala ona również świętować, gdy Pan zwycięża w człowieczym życiu. Każdy dzień przecież potrafi być zwycięstwem i okazją do dziękczynienia. Każda chwila może być znakiem wierności Bogu i Jego przykazaniom. Pan Jezus chce – wskazywała Matka Elżbieta – byśmy się uświęcali poprzez nasze obowiązki, i dlatego, jeżeli o to prosić będziemy i trwać będziemy u stóp Jego, w głębi naszej duszy nauczy nas, jak sercem całym powinniśmy przylegać do Niego i jak sercem przytwierdzonym do Niego spełniać wiernie razem z Nim, jako narzędzie Jego, wszystko, co nam rozkaże („Dyrektorium” 31.08.1928 r.).

Jednak nasza walka to nie tylko bojowanie ze światem i mentalnością światową. To nie tylko pojedynek z naszymi słabościami i złymi skłonnościami. Jest to także starcie z księciem zła – władcą tego świata – szatanem. A nasze zwycięstwa świętuje sam Jezus. Jako Dobry Pasterz bowiem, odnalezioną owcę …bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła (…) Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,5–7)

Ciekawe jest, że walka nie zawsze stanowi jedyne czy nawet najlepsze rozwiązanie, a zwycięstwo nie jest jednoznaczne z sukcesem i zdobyciem łupów. Popatrzmy chociażby na króla z ewangelicznej przypowieści: Czyż nie zasięga wpierw rady, czy może w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który idzie przeciw niemu z dwudziestoma tysiącami? (Łk 14,31). W tym świetle widać, że walka duchowa wymaga pokornego rozeznania sytuacji; a walka ta nie jest zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Zwróćmy uwagę, że św. Teresa od Jezusa pragnęła, aby …siostry (…) nie okazywały się niewiastami, ale by były jak mężowie odważne („Droga doskonałości” 7,8). Mała Teresa zatem wiernie podjęła ideał walczącej, mężnej karmelitanki i realizowała go w sposób oryginalny. Zasadniczo możemy zauważyć trzy „pola bitewne”, na których obecna była Święta z Lisieux: walka o wierność Bogu, walka o dusze, walka o miłość bliźniego. Za każdym razem – pisze Teresa – gdy zapowiada się na walkę, kiedy wrogowie mo mnie prowokują, trzymam się dzielnie, wiedząc, że nikczemnością byłoby podjąć wezwanie. Odwracam się do nich plecami, nie racząc nawet spojrzeć im w twarz, i biegnę do Jezusa, mówię Mu, że jestem gotowa przelać krew, aż do ostatniej kropli, by wyznać, że Niebo istnieje (Rkp C 7r). Teresa nie odgrywa roli bohaterki, ale niejako… tchórzy. Jest bowiem świadoma własnej małości i pozostawia miejsce dla mocy Bożej. Ale w odniesieniu do zmagania o dusze i wierność miłości bliźniego, święta karmelitanka wyznaje: Nie, nie będę mogła spocząć do końca świata, dopóki będą dusze do zbawienia („Ostatnie słowa” 17 lipca). Szukała również sposobów, by relacje wobec bliźnich coraz bardziej były przeniknięte miłością.

Niestety, nie wszyscy dostrzegają konieczność zmiany swego życia, ukazania we własnym człowieczeństwie piękna zamierzonego przez Stwórcę. Nie wszyscy wierzą też w istnienie diabła. W książce Lewisa, stary diabeł pisząc do młodego adepta sztuki uwodzenia ludzi, żywi …głęboką nadzieję, że we właściwym czasie nauczymy się, jak uczulić i umitologizować ich wiedzę do tego stopnia, by przemycić do niej to, co w gruncie rzeczy jest wiarą w nas (oczywiście nie nazywając tego w ten sposób), przy równoczesnym odgrodzeniu ludzkiego umysłu od wiary w Nieprzyjaciela (…) Nie sądzę – dodaje stryj Krętacz – by utrzymanie pacjenta w niewiedzy mogło ci sprawić dużo kłopotu. Dopomoże ci fakt, iż diabły są przeważnie we współczesnej imaginacji osobistościami nader komicznymi. Jeśli w najmniejszym stopniu twój pacjent zaczyna podejrzewać twoje istnienie, zasugeruj mu obrazek czegoś w czerwonych trykotach i wytłumacz mu, że skoro nie może uwierzyć w coś podobnego (…), zatem nie może wierzyć i w ciebie („Listy starego diabła do młodego” VII).

Ciekawe, że nie uznamy realności złego ducha, dopóki będziemy skupiali się na patrzeniu na życie jedynie przez pryzmat kryteriów empirycznych i bez perspektywy nadprzyrodzonej. To właśnie przekonanie, że owa zła moc jest pośród nas, pozwala nam zrozumieć, dlaczego czasami zło ma tak wielką siłę niszczącą. To prawda, że autorzy biblijni mieli ograniczony zasób pojęć do wyrażania pewnych rzeczywistości i że w czasach Jezusa można było, na przykład pomylić epilepsję z opętaniem przez szatana. Jednak tego rodzaju spostrzeżenie nie powinno nas prowadzić do zbytniego uproszczenia, które polega na mówieniu, że wszystkie przypadki opisane w Ewangeliach były chorobami psychicznymi i że ostatecznie diabeł nie istnieje lub nie działa. A przecież diabeł jest obecny już na pierwszych stronach Pisma Świętego. Zauważmy również, że kiedy Pan Jezus zostawił nam „Modlitwę Pańską”, to chciał, abyśmy na końcu prosili Ojca, by uwolnił nas od Złego. Użyte tam wyrażenie nie odnosi się do zła abstrakcyjnego, a jego dokładniejsze tłumaczenie to „Zły”. Wskazuje ono na istotę osobową, która nas dręczy. Zbawiciel zatem nauczył nas, abyśmy codziennie prosili o tego rodzaju wyzwolenie, aby diabelska moc nie panowała nad nami.

Nie myślmy przeto, że szatan jest tylko jakimś mitem, wyobrażeniem, symbolem lub pojęciem. Wiara w tego rodzaju stwierdzenia byłaby oszustwem, które prowadziło by nie tylko do osłabienia czujności, ale również do braku troski o siebie i do bycia bardziej narażonym. Szatan nie musi nas opętać. Wystarczy, że zatruwa nienawiścią, smutkiem, zazdrością i wadami. A kiedy ograniczamy obronę, on to wykorzystuje, aby zniszczyć życie nasze, rodziny i wspólnoty, bo …jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1 P 5, 8).

A my mamy być mocni wiarą. Pan przecież …nam przyobiecał – wskazuje ks. Korniłowicz – że jeżeli się na Nim oprzemy, jeżeli będziemy Mu ufali, jeżeli będziemy powtarzać za Psalmistą (…) Ps. 118, 49 (…) Pamiętaj na te słowa nadziei, na obietnice Twoje, które mi dałeś! Pamiętaj! – jeśli tak właśnie będziemy ufać, tak bezgranicznie! To pokonamy naszą słabość, naszą małość i nędzę i oparłszy się na Bogu staniemy się nieprzezwyciężalni.

Słowo Boże zachęca nas, aby oprzeć się wszystkim, nawet najbardziej podstępnym atakom diabła (Ef 6, 11) i ugasić wszystkie rozżarzone pociski Złego (Ef 6, 16). Nie są to tylko poetyckie słowa, ponieważ droga do świętości jest nieustanną walką. Ten, kto nie chce tego uznać, będzie narażony na porażkę lub miernotę. W tej walce mamy potężną broń, jaką daje nam Pan: wiarę, wyrażającą się w modlitwie, rozważanie słowa Bożego, sprawowanie Mszy świętej, adorację eucharystyczną, sakrament pojednania, uczynki miłosierdzia, życie wspólnotowe, zaangażowanie misyjne. Jeśli nie będziemy ostrożni, to łatwo damy się zwieść fałszywym obietnicom zła.

Na drodze do świętości – do ukazywania Bożego obrazu na denarze własnego człowieczeństwa – rozwój dobra, duchowe dojrzewanie i wzrost miłości są najlepszą przeciwwagą dla zła. Nikt nie może stawiać oporu złu, jeśli decyduje się trwać w impasie, jeśli z niczego nie jest zadowolony, jeśli rezygnuje z marzeń o ofiarowaniu Panu tego, co w nim najpiękniejsze. Tym gorzej, jeśli popada w poczucie klęski, bo kto …zaczyna bez ufności, stracił wcześniej połowę bitwy i zakopuje własne talenty. Nawet z bolesną świadomością własnej kruchości trzeba kroczyć naprzód i nie poddawać się oraz przypominać sobie to, co Pan powiedział do św. Pawła: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9). Chrześcijański triumf jest zawsze krzyżem, ale krzyżem, który jednocześnie jest sztandarem zwycięstwa, który się wznosi z waleczną czułością przeciw napaściom zła (Evangelii gaudium 85).

Droga świętości to źródło, z którego tryskają pokój i radość. Jednak droga, która wymaga, abyśmy trwali z zapalonymi pochodniami (Łk 12, 35) i zachowali czujność – unikać bowiem mamy …wszystkiego, co ma choćby pozór zła (1 Tes 5, 22). Mamy czuwać (por. Mk 13, 35; Mt 24, 42), a nie zasypiać (por.1 Tes 5, 6). Osoby, które nie czują, aby dopuszczały się poważnych uchybień przeciwko Prawu Bożemu, mogą postępować w swego rodzaju ogłuszeniu lub odrętwieniu. Ponieważ nie znajdują one w sobie nic poważnego, co mogłyby sobie wyrzucać, nie zauważają letniości, która stopniowo opanowuje ich życie duchowe i ostatecznie marnują się i ulegają zepsuciu. A Jezus mówił: Obyś był zimny albo gorący (Ap 3,15).

Zepsucie duchowe jest gorsze niż upadek grzesznika, ponieważ polega ono na ślepocie wygodnej i samowystarczalnej, przy której w końcu wszystko zdaje się być dopuszczalne: oszustwa, oszczerstwa, egoizm i wiele subtelnych form skoncentrowania na sobie samym. Przypomnijmy sobie, że w pewnym fragmencie Ewangelii Jezus przestrzegał przed pokusą, która sprawia, że popadamy w zepsucie. Mówił o człowieku uwolnionym od diabła, który myśląc, że jego życie jest już czyste, został opętany przez siedem złych duchów (por. Łk 11, 24–26).

Gdy wydaje się nam, że stoimy, uważajmy, byśmy nie upadli (por. 1 Kor 10,12)…

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Z TYFLOLOGICZNYCH ROZWAŻAŃ

s. Elżbieta Więckowska FSK

Czym chcemy być?

100 lat temu rozpoczęło się budowanie osiedla, które długo nosiło nazwę: Zakład dla Niewidomych w Laskach, a dziś służy niewidomym jako Ośrodek. Do refleksji nakłania nie tylko okrągła liczba lat. Kilka miesięcy temu odbyła się beatyfikacja Założycielki, m. Elżbiety Czackiej. W tych dniach zmarł wieloletni prezes TOnO Władysław Gołąb, ostatni zapewne człowiek z Lasek, który rozmawiał z Założycielką o sprawie niewidomych. Jest to więc naturalny koniec epoki. A koniec epoki jest także początkiem następnej, a więc czasem refleksji o zasadniczej misji Dzieła, które tworzymy. Przypatrzeć się należy zarówno sformułowaniom Założycielki, która o celu Dzieła pisała wielokrotnie1, jak i późniejszym rozważaniom i interpretacjom.

Napisany przez Założycielkę już z perspektywy 25‑lecia (1936) tekst p.t. TRIUNO, jest moralno-duchową konstytucją Dzieła. Jego redakcję datowaną na 1945 r. należy uważać za definitywną, bo Matka już nie wracała do tematu. O zamyśle i o podstawowym celu Dzieła TRIUNO napisała tam Matka Założycielka:

Początkiem i podstawą Dzieła było pragnienie przyjścia z pomocą niewidomym, które Bóg obudził w duszy niewidomej założycielki. Chciała ona w pierwszym rzędzie dać im ideał życia, w którym problemat ich własnego cierpienia znalazłby rozwiązanie w nauce Chrystusowej i który pozwoliłby im znosić pogodnie kalectwo, świadcząc tym samym o szczęściu wyższym niż doczesne. Jednocześnie pragnęła ona, zgodnie z nowoczesnymi postulatami sprawy niewidomych, doprowadzić ich do osiągnięcia maksimum samodzielności i samowystarczalności, do wniesienia tym sposobem cząstki użytecznej pracy we wspólny dorobek ludzkości i przez to samo podniesienie ich godności ludzkiej. Pragnienie to łączyło się z intencją zadośćuczynienia za duchową ślepotę świata i na tych to podstawach oparła się budowa całego Dzieła w jego zasadniczych zrębach2.

W Triuno Matka Założycielka wylicza trzy dziedziny pracy, trzy nurty Dzieła dla niewidomych na ciele. Matka nazywa je:

Nadrzędny cel Dzieła – apostolska praca nad duszami niewidomych, których Matka pragnie wychować do głębokiej wiary i do ofiarowania Bogu krzyża ślepoty, realizowany był przede wszystkim przez osoby bezpośrednio pracujące z niewidomymi: uczniami, pracownikami, patronowanymi i podopiecznymi. Czyli przez osoby pracujące w nurcie wychowawczo-apostolskim lub charytatywnym. Matka stawiała im wysokie wymagania:

Dzieło nasze jest z Pana Jezusa i dla Pana Jezusa. My wszyscy powinniśmy być posłusznymi narzędziami w Jego ręku. Pan Jezus i dusze – to cel całego Dzieła.

Podobało się Panu Jezusowi w swym miłosierdziu w czasach obecnych spojrzeć na niewidomych, których przez szczególną łaskę powołuje do wzięcia udziału w wielkim dziele Odkupienia. Niedołęstwo, kalectwo powołane do pełni dzieła Bożego. Potęga ducha – przeciwstawiona sile materialnej i brutalnej obecnego świata pogańskiego.

Dać niewidomym zrozumienie tego posłannictwa: to jedno z głównych zadań Dzieła. Lecz, aby dać to zrozumienie innym, trzeba przede wszystkim samym żyć pełnią życia Bożego. Przeciętność, miernota – nie wystarczy. Z miernoty wyrasta grzech i obraza Boża.

Modlitwa i zwyciężanie siebie powinny być treścią naszego życia.

Msza święta i codzienna Komunia święta to główne źródło zasilające życie.

(…) Życie nasze powinno płynąć z wiary głębokiej we wszystkie prawdy Kościoła naszego. Powinno ono rozwijać się w nas z każdym dniem, ogarniać swym wpływem wszystkie jego szczegóły. W tym duchu wiary należy prostować wszystkie myśli, słowa i uczynki.

Jako mieszkanie Trójcy Przenajświętszej jesteśmy u źródła wszelkich łask, stąd ufność bezgraniczna w Ojcowską Opatrzność Bożą i wiara, i ufność w potęgę łaski Bożej, która z nas słabych i grzesznych uczynić może narzędzia swej Opatrzności4.

Równolegle z Dziełem Matki – apostolskim dziełem niewidomych na ciele Opatrzność Boża powołała do istnienia apostolskie Dzieło Ojca. Matka napisała:

Potrzeba i możliwość takiego apostolstwa tkwiła od początku w założeniu Dzieła niewidomych i od początku czekała na znalezienie odpowiedniego kształtu. Kształt ten nadało mu kierownictwo duchowe, odpowiadające najgłębszym wewnętrznym jego założeniom. Kierownictwo to duchowe objął ks. Władysław Korniłowicz, którego działalność apostolska ogarniała szerokie kręgi polskiej inteligencji i w którego sferę działania garnęli się ci nawet ludzie, których uprzedzenia trzymały z dala od Kościoła. Było to bez organizacji, bez statutu i zewnętrznych form dzieło apostolstwa niewidomych na duszy.

Było to to samo, o co się modlili i za co ofiarowywali swoje cierpienia niewidomi na ciele. Dlatego też te dwa Dzieła, uzupełniające się wzajemnie, przy pierwszym zetknięciu samorzutnie i organicznie zespoliły się w jedno5.

Po połączeniu obu dzieł, cel apostolski Dzieła Triuno objął zarówno niewidomych na ciele, jak i widzących fizycznie, ale nazwanych niewidomymi na duszy. Założycielka tak pisała o tym w późniejszych opisach celu Dzieła:

Dzieło nasze ma na celu apostolstwo wśród niewidomych, a z niewidomymi apostolstwo wśród widzących. Bóg jest jedyną racją istnienia tego Dzieła. Bóg powinien być w nim wszystkim i wszystko powinno być dla Niego i do Niego powinno zmierzać. My wszyscy posłusznymi narzędziami w Jego rękach6.

Po 1956 r., a zwłaszcza po śmierci m. Elżbiety Czackiej w 1961 r., czasopisma katolickie zaczęły pisać o Matce Elżbiecie Czackiej i o Laskach. Poskarżyłam się kiedyś rektorowi, ks. Bronisławowi Dembowskiemu, że pobożni pisarze wyrządzają nam krzywdę pisząc wiele o owocach apostolstwa Lasek i przemilczając to, że korzeniem tych owoców apostolstwa jest krzyż naszych niewidomych. A my idziemy za ich powierzchownym rozumieniem apostolstwa. Ks. Bronisław nie zaprzeczył.

W pierwszej poważniejszej publikacji o Laskach – „Twórcy Lasek”7 redagowanej przez Bohdana Cywińskiego – mamy wiele tekstów autorstwa Założycielki. Ale mamy sformułowania ideowe różne od matczynych: Artykuł o podstawach ideowych Dzieła proponuje inne wyliczenie celów:

Rozumianemu w ten sposób Dziełu ks. Korniłowicz wspólnie z Matką nadał w r. 1924 nazwę Triuno, która miała podkreślać jedność tych jego trzech ludzkich gałęzi, a zarazem i trzech celów: charytatywnego, wychowawczo-tyflologicznego i apostolskiego, który widziała Matka jako służbę niewidomym na duszy, ludziom nie znającym Boga lub Go szukającym.

Nazwa ta miała także oznaczać i przypominać, że pierwszym i głównym celem Dzieła jest oddawanie czci Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu8.

Takie ujęcie celów prowadzi do przemilczenia jednego z istotnych apostolskich celów Dzieła. Według tego artykułu apostolstwo to działanie skierowane do niewidomych na duszy, czyli do widzących. A praca dla niewidomych to praca wychowawczo – tyflologiczna i charytatywna. W ten sposób niknie z pola widzenia celów pierwszy i podstawowy cel Dzieła – apostolstwo wśród niewidomych. Idąc za tym podziałem, stajemy się typową, pobożną fundacją prowadzącą zakłady dla niewidomych, a nie apostolskim dziełem TRIUNO. A bezpośrednia praca z niewidomymi staje się pracą zawodową w instytucji wychowawczo-tyflologicznej lub charytatywnej, a nie naszym podstawowym apostolstwem.

Czym chcemy być?


1s. Elżbieta Więckowska, Cel DZIEŁA w pismach Założycielki, w: Laski, 4–5 1998 s 14–22 Powrót do treści

2m. E. Czacka, Triuno, w: Chrześcijanie, t. II, red. B. Bejze, Warszawa 1976, s 253 Powrót do treści

3Por. m. E. Czacka, Triuno, w: Chrześcijanie, t. II, red. B. Bejze, Warszawa 1976, s. 257. Powrót do treści

4M. Elżbieta Czacka, Dyrektorium, Laski, 2008, FSK, S. 153–4 Powrót do treści

5m. E. Czacka, Triuno, w: Chrześcijanie, t. II, red. B. Bejze, Warszawa 1976, s. 259 Powrót do treści

6Tekst m. Elżbiety Czackiej zachowany w archiwum. Powrót do treści

7B. Cywiński, Twórcy Lasek, w: Chrześcijanie, t. II, red. B. Bejze, Warszawa 1976 Powrót do treści

8R. Wosiek, Podstawy ideowe Dzieła Lasek, w: Chrześcijanie, t. II, red. B. Bejze, Warszawa 1976, s. 232. Powrót do treści

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ks. Piotr Buczkowski

Artykuł „Motocykloterapia” powstał po spektaklu “Camino”, którego scenariusz napisałem na podstawie prawdziwej historii zbuntowanej niewidomej nastolatki. Podczas przedstawienia w tle na ekranie towarzyszyli błogosławieni związani z dziełem Lasek i cały czas widoczna była droga w Laskach prowadząca z kaplicy na cmentarz.

Teatr w mojej szkole jest niesamowity i naprawdę nie mieści się na scenie; ucieka w życie. Obecnie rozpoczął się ciekawy eksperyment – “kontrolowana ucieczka z domu” Dwudziestoletnia uczennica naszego Ośrodka – która też występowała w tym spektaklu – do niedawna miała opinię, że idąc z białą laską przewróci się o nią. Przed „ucieczką” wszytko musiała przygotować samodzielnie, łącznie z rozmową na ten temat ze swoją mamą. Może na ten temat powstanie artykuł? Pani, u której zamieszka, jest dziennikarką.

Motocykloterapia

Czy wyraz „motocykloterapia” istnieje w języku polskim? Jest to zapewne jakiś nowotwór językowy. Może powinno się raczej używać takich sformułowań jak „mototerapia”, ale wydaje się, że to określenie nie jest jednoznaczne, by precyzyjnie oddać istotę tego pomysłu. Powszechnie znana jest hipoterapia, podczas której dziecko czy osoba z zaburzeniami jeździ na koniu, wykonując różnego rodzaju ćwiczenia, czy dogoterapia – praca z psem terapeutą. Oczywiście to wszystko odbywa się pod kontrolą odpowiednio przygotowanych asystentów.

Założenia motocykloterapii

Podstawowym założeniem jest podróżowanie na motocyklu osoby niewidomej lub z poważnymi dysfunkcjami wzroku w roli pasażera. Pierwsza myśl, jaka się nasuwa, dotyczy tego, czy taki pomysł jest rozsądny? Realizując go, trzeba uwzględnić wiele czynników, które mają ogromny wpływ na bezpieczeństwo. Należy tu wziąć pod uwagę różne problemy zdrowotne potencjalnego pasażera. Zanim przejdę do istoty problemu, spróbuję wyjaśnić, gdzie się narodził taki pomysł…

Inspiracją było kolejne przedstawienie pt. „Camino – droga do samodzielności” przygotowane przez Koło Przyjaciół Teatru przy KPSOSW nr 1 im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy. Treścią tego spektaklu jest nauka poruszania się z białą laską. Główna bohaterka, Nicola, to zbuntowana nastolatka, która nie wierzy, że kiedykolwiek nauczy się samodzielności. Towarzyszy jej nauczyciel orientacji przestrzennej, niezwykle cierpliwy i wyrozumiały, ale bardzo wymagający. Potrafi przełamać lęki dziewczyny i pokazać niezwykły sens systematycznej i ciężkiej pracy nad sobą. Wydawało się, że te próby wędrówki ku samodzielności zakończą się niepowodzeniem. Dziewczynie trudno przełamać w sobie bunt, lęk i uwierzyć w swoje możliwości. W końcu udaje się to wszystko przezwyciężyć i bohaterka zaczyna się samodzielnie poruszać. Po jakimś czasie przyjeżdża jako pasażerka na motocyklu – ku zdziwieniu nauczyciela. Wydaje się, że ta historia jest wymyślona. Jest jednak prawdziwym doświadczeniem kilku znanych mi osób z dysfunkcją wzroku.

Pokonanie lęku przed nieznanym

Zazwyczaj boimy się czegoś nieznanego. Dzieciom i młodzieży z dysfunkcją wzroku zawsze staram się wytłumaczyć wszystko przez doświadczenie – czyli to, co jest możliwe, dotknąć dłońmi. A przy okazji tłumaczę, jak dana rzecz wygląda.

Należy pamiętać o różnicy w poznawaniu otaczającego świata. Osoba widząca jest w stanie ogarnąć wzrokiem większą część jakiejś przestrzeni, następnie szuka szczegółów. Osoba niewi doma oglądająca dłońmi odkrywa tylko mały szczegół, następnie kolejny i tak dalej. Dopiero potem próbuje to poskładać w całość. Nie zawsze dochodzi do poprawnych wniosków. To jest oczywiście bardzo trudne, by wyrobić sobie właściwe wyobrażenie o jakieś całości – na przykład o wyglądzie motocykla

Zrozumieć niewidomego pasażera

Jak pokazać niewidomemu pasażerowi motocykl, którym mamy wspólnie podróżować? Wydaje się, że dobrą metodą byłoby, żeby samemu obejrzeć motocykl, zakładając gogle zasłaniające oczy i dotykiem „zbadać” maszynę. Myślę, że ten znany nam pojazd nabierze innych wymiarów

Kolejnym krokiem jest próba doświadczenia podróży w roli pasażera – z zasłoniętymi oczami, w idealnej ciemności. Myślę, że takie przeżycie przyniesie dużo ciekawych emocji. Jest to też nauka bezwzględnego zaufania do kierowcy motocykla i współpraca – szczególnie na zakrętach, gdy można mieć wrażenie, że pojazd się przewróci. Myślę, że takie przeżycia pomogą zrozumieć niewidomego pasażera, jego lęki i obawy

Czas ruszyć w drogę

Zanim wyruszy się w pierwszą podróż, trzeba jeszcze zwrócić uwagę, by pasażer z dysfunkcją wzroku był odpowiednio przygotowany; Pomóc w założeniu odpowiednio dopasowanego kasku. Poinstruować, by szybka kasku w czasie podróży była opuszczona, aby chronić oczy przed kontuzją. Oprócz tego trzeba pasażera nauczyć samodzielnego wsiadania i zsiadania z motoru. Na koniec należy przypomnieć, że nogi opieramy na stópkach i w czasie jazdy trzymamy się kierowcy w taki sposób, by nie krępować swobody ruchów prowadzącego. Również przypomnieć, że motocykl przechyla się na zakrętach w kierunku jazdy i należy w tym przypadku odpowiednio współpracować z kierowcą.

Wrażenia z podróży

Myślę, że taka podróż dostarcza niezapomnianych wrażeń kierowcy oraz niewidomemu pasażerowi. Nicola, bohaterka spektaklu „Camino”, gdy spotkała na ulicy swojego nauczyciela, który był ogromnie zdziwiony, że dziewczyna przyjechała przed chwilą z chłopakiem na motocyklu, powiedziała: Początkowo się bałam. Kamil mi wszystko pokazał i wytłumaczył. Mówił pan kiedyś na lekcji o orłach. Orły latają wysoko. Jadąc tym motocyklem, czułam się wolna. Poznałam innych ludzi i otwieram się na świat. Niewidome dziewczyny, które doświadczyły podobnej podróży, podkreślały, że miały wrażenie, jakby unosiły się gdzieś w przestrzeni, czując powiew wiatru niczym szybujące ptaki. Innymi spostrzeżeniami dzielili się chłopacy z dysfunkcją wzroku. Podkreślali przede wszystkim emocje związane z szybkością.

Inny wymiar terapeutyczny

Inspiracją dla autora scenariusza sztuki „Camino” była między innymi rozmowa z niewidomą zbuntowaną nastolatką, która miała problemy w nawiązaniu więzi emocjonalnej ze swoim ojcem. Bardzo krytycznie patrzyła na niego i zauważała wszystkie jego wady, a nie widziała w nim nic dobrego. Ojciec o zainteresowaniach technicznych nie rozumiał swojej córki o usposobieniu humanistki. Nie rozumiał poezji, muzyki, którą fascynowało się jego dziecko. Można powiedzieć, że w jednym domu istniały obok siebie dwa różne światy. Do tego córka nie przejawiała żadnego zainteresowania urządzeniami technicznymi, których często bała się dotknąć. Takie zjawisko występuje wśród niewidomych – boję się, bo nie znam tego.

W końcu rodzicom udało się namówić zbuntowaną córkę, by wspólnie dokładnie obejrzeć motocykl ojca. Nakłonili ją nawet, by wsiadła na tę maszynę – co nie było takie proste. Później była krótka przejażdżka po podwórku. Po pewnym czasie córka dała się namówić na wyjazd z ojcem na zlot motocyklowy.

Bliskość i zaufanie do ojca

Pierwszym niesamowitym odkryciem, o którym usłyszałem, była bliskość ojca – kierowcy motocykla. W czasie jazdy trzeba mocno się go trzymać, by nie spaść z pędzącej maszyny. Ojciec, prowadząc pojazd, nie miał możliwości ucieczki – jak to czynił w domu. Trzeba mu było mimo wszystko zaufać, że prowadzi bezpiecznie i nic im się nie stanie. Szczególnie trudne są zakręty, kiedy motor się przechyla i ma się wrażenie, że się przewróci. W tym momencie należy przezwyciężyć strach i współpracować z kierowcą, co nie jest łatwe, gdy się nic nie widzi.

Odkrycie przestrzeni, czyli drogi

Droga, po której pędzi motocykl, ma inne wymiary, niż gdy chodzimy po niej pieszo czy jedziemy samochodem. Motor inaczej zachowuje się na gładkim asfalcie. Inne są wrażenia na betonowych nawierzchniach, a jeszcze inne na brukowanych traktach. Dużo emocji przynosi jazda po nierównym, zniszczonym bruku. Niektóre pasażerki nawet nauczyły się odróżniać drogi gruntowe twarde od piaszczystych czy zarośniętych trawą. Twierdzą, że różnie zachowuje się motocykl.

Odkrycie, czym jest szybkość

Okazuje się, że pojęcie szybkości dla osoby zupełnie niewidomej może być pustym określeniem, którego nie potrafi pojąć. Dopiero doświadczenie szumu wiatru, nieregularnego podskakiwania motoru na nierównościach pomaga zrozumieć, co to oznacza. Ciekawym doświadczeniem są mijane pojazdy jadące z przeciwnej strony. Małe pojazdy, jadąc, powodując tylko podmuch wiatru. Gdy maszynę mijają ogromne tiry, czuć gwałtowne uderzenie powietrza. Niekiedy ma się wrażenie, że motocykl się przewróci, ale on pędzi dalej wyznaczonym torem.

Doświadczenie wspólnoty

Na zlotach spotykają się różni ludzie. Obowiązuje pewien niepisany kodeks, którego członkowie grupy starają się przestrzegać. W czasie spotkań panuje rodzinna atmosfera. Wszyscy zwracają się do siebie po imieniu. Każdy z uczestników podchodził do naszej bohaterki, witając się serdecznie. Niektórzy mówili wprost, że jeszcze w życiu nie rozmawiali z niewidomą osobą i prosili, by – gdy powiedzą coś niestosownego – od razu zwróciła im na to uwagę. Każdy uczestnik mówił o ojcu jako dobrym specjaliście w rozwiązywaniu trudnych spraw technicznych.

Podsumowanie

Ta motocyklowa przygoda pomogła nastolatce odkryć, jakim człowiekiem naprawdę jest ojciec. Nabrać do niego zaufania. Stwierdziła, że… jest wspaniały. Myślę, że zawsze warto szukać sposobów pogłębiania więzi z własnymi dziećmi. Jest to sposób na budowanie wzajemnego zaufania, co jest potrzebne w naszym codziennym życiu.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

JUBILEUSZ OŚRODKA W BYDGOSZCZY

Zenon Imbierowski*

150 urodziny Kujawsko-Pomorskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 dla Dzieci i Młodzieży Słabowidzącej i Niewidomej im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy

Zdarzają się spotkania z obcymi ludźmi,
którzy stają się dla nas ,„szczęśliwą gwiazdą”
Barbara Jakob

Z kart historii

W latach 1831 i 1834 zabór pruski był objęty spisami niewidomych. Pierwszy z tych spisów ujawnił w „prowincji poznańskiej” na 1056278 mieszkańców 668 niewidomych, wśród nich zaś 55 dzieci do lat 15. W związku z wynikami spisów władze pruskie powołały do życia szkołę dla niewidomych przy poznańskim seminarium nauczycielskim i w oparciu o istniejący już zakład dla głuchoniemych. (…) Szkoła istniała jednak bardzo krótko, tak z powodu bardzo małej liczby uczniów, jak ze względów narodowościowych i finansowych. Dla seminarium stanowiła bowiem nadmierne obciążenie materialne. Ponieważ jednak były to lata organizowania zakładów dla niewidomych w całej Europie, władze państwowe zainicjowały utworzenie fundacji, która miała zapewnić podstawy dla takiej placówki w Poznańskiem. Niezależnie od tego powstał w r. 1853 w Wolsztynie, z inicjatywy miejscowego aptekarza, mały, prywatny Zakład dla Dzieci Niewidomych. Po zbudowaniu z funduszy fundacji specjalnego budynku w Bydgoszczy, zakład wolsztyński, liczący 30 wychowanków, został w r. 1872 tam przeniesiony i umieszczony w nowym gmachu. Znalazło się w nim teraz 88 wychowanków, pobierających naukę w ośmiu klasach. W warsztatach szkolnych uczono koszykarstwa, tapicerstwa, szczotkarstwa, trykotarstwa i kobiecych robót ręcznych. Zdolniejszym uczniom udostępniono naukę masażu. Kształcono także nauczycieli muzyki, organistów i stroicieli fortepianów. W programie szkoły główny nacisk kładziono na przygotowanie do zawodu. W nauce przedmiotów ogólnych stosowany był system Braille’a.

Ewa Grodecka „Historia Niewidomych Polskich w zarysie”, Polski Związek Niewidomych.

Tak wielu wspaniałych ludzi spotkałem w życiu,
że doprawdy nie wiem, od kogo zacząć…
B. Jacob

Urodziny Ośrodka im. L. Braille’a w Bydgoszczy (powstał 4 maja 1872), to dobry czas na podsumowania i pogłębione refleksje. To czas, aby pochwalić się osiągnięciami, ale również zwrócić uwagę na potrzeby środowiska osób niewidomych i słabowidzących.

O sukcesach Ośrodka świadczą liczne osiągnięcia uczniów oraz profesjonalnej kadry pedagogicznej. Prawdą jest, że w naszym mieście i województwie klimat dla zaspokajania potrzeb osób niewidomych jest dobry, czego namacalnym przykładem jest Ośrodek im. L. Braille'a, którym miałem zaszczyt przez 15 lat kierować. Ośrodek od wielu lat zawsze mógł liczyć na pomoc i wsparcie ze strony Marszałka Województwa Kujawsko- Pomorskiego, a wcześniej Prezydenta Miasta Bydgoszczy. Dzięki środkom z Unii Europejskiej oraz pomocy finansowej Marszałka, na terenie placówki powstał piękny pawilon dydaktyczny, który w znaczny sposób poprawił bazę placówki. Zadanie to zrealizowano w ramach projektu „Wzmocnienie pozycji osób słabowidzących i niewidomych na rynku pracy poprzez rozszerzenie bazy edukacyjnej w SOSW im. L. Braille'a w Bydgoszczy”. Rozbudowa Ośrodka będzie kontynuowana. Za kilka lat w budynku przy ulicy 3 Maja 11 powstanie nowoczesne przedszkole dla dzieci niewidomych i słabowidzących. Poprawa bazy dydaktycznej pozwala na dynamiczny rozwój m.in. wczesnej interwencji czyli objęcie opieką dzieci niewidomych w wieku od 0 do 6 lat, której autorskie programy zasługują na uznanie w całym kraju. Podobnie jak praca rewalidacyjna z dziećmi głuchoniewidomymi. Poprawia się też baza szkolenia praktycznego. Dzięki wsparciu z Regionalnego Programu Operacyjnego Ośrodek otrzymał środki na remont dwunastu pracowni i utworzenie dwóch nowych (zawód kelner i florysta).

Ośrodek to długoletnia historia i wspaniała praca byłych dyrektorów placówki, zaangażowana kadra, wspaniali uczniowie i rodzice, bez których trudno mówić o sukcesach i dokonaniach. Obecnie dyrektorem jest pani Małgorzata Szczepanek.

Na zakończenie kilka refleksji, pytań;

  1. Kształcenie uczniów niewidomych i słabowidzących w większym stopniu powinno odbywać się w szkołach w miejscu zamieszkania – edukacja włączająca /inkluzyjna/. Ośrodek im. L. Braille’a powinien natomiast pełnić funkcje konsultacyjno-doradcze, między innymi dla nauczycieli ze szkół rejonowych, uczniów i rodziców. Zwracam jednak uwagę, że żadna edukacja i rewalidacja włączająca nie może być prowadzona w szkole ogólnodostępnej, jeśli nie ma tam kadry w pełni kompetentnej do nauczania dzieci niewidomych, tj. przygotowania tyflopedagogicznego, w tym umiejętności z zakresu orientacji przestrzennej, rehabilitacji wzroku. Jednak warunek zasadniczy, to – moim zdaniem – empatia ze strony dyrektora szkoły rejonowej, nauczycieli, uczniów i rodziców.
  2. W kształceniu zawodowym należy w większym stopniu otworzyć się na współpracę z przemysłem, m.in. w tworzeniu nowych stanowisk pracy dla osób z dysfunkcją wzroku. Pracodawcy zatrudniający osoby niewidome powinni mieć znaczne ułatwienia finansowe związane z organizacją miejsca pracy dla osoby z niepełnosprawnością.
  3. „Terenem niezagospodarowanym” jest los absolwentów o specjalnych, sprzężonych potrzebach edukacyjnych. Tych, którzy nie studiują, nie pracują, nie uczestniczą w zajęciach warsztatów terapii zajęciowej ani w działalności klubowej PZN; którzy do końca swojego życia wymagają wsparcia i pomocy ze strony rodziców. Jaki los spotka takie osoby, kiedy rodziców zabraknie? Gdzie zamieszkają, kto zapewni im opiekę i pomoc? Często słyszę z ust rodziców pytanie przepełnione wielką troską o los swego dziecka: "Dlaczego za swojego życia nie możemy poznać odpowiedzi na pytanie, co będzie z moim niewidomym dzieckiem, po naszej śmierci?" Odpowiedzi brak!

Emerytowani aktorzy mają swój piękny dom w Skolimowie. Może warto, aby podobny dom dla osób niewidomych powstał w Bydgoszczy lub w pobliżu; w jakimś pięknym zielonym zakątku, z małym terenem rekreacyjnym i sportowym? Wierzę, że marzenia się spełniają, a więc trzymam kciuki.

Teraźniejszość.

Obecnie Ośrodek prowadzi działalność edukacyjno-rewalidacyjną i opiekuńczo-wychowawczą w szkole podstawowej, gimnazjum, liceum ogólnokształcącym, technikum masażu, technikum kelnerskim, branżowej szkole pierwszego stopnia oraz w szkole policealnej (technik administracji, technik tyfloinformatyk) Ośrodek prowadzi również działalność rewalidacyjną w ramach wczesnego wspomagania dziecka w wieku 0-6 lat oraz kursy zawodowe dla dorosłych (np. gastronomia, tyfloinformatyka, administracja, florystyka). /na podstawie strony internetowej Ośrodka; www.braille.bydgoszcz.pl/

Najważniejszym dowodem dobrej pracy Ośrodka jest sukces ucznia, osiągany na miarę jego indywidualnych możliwości, i zadowolenie rodziców. A więc uczniowie i rodzice listy piszą: Bardzo dziękuję za wszelkie rady, instrukcje, pochwały. Dzięki nauczycielom mogę być dumny z własnych osiągnięć. …wyrazy wdzięczności składa Sebastian z ciocią, …Często wracam myślą do tych dni, które spędziłam w Ośrodku, i nie zapomnę drogich nauczycieli, którzy cierpliwie przekazywali wiedzę. Małgorzata, …W każdej chwili okazywaliście mojej córce i mnie wiele serca, życzliwości i konkretnej wymiernej pomocy. Jest to dla nas bardzo cenne, budujące i wzruszające. Wdzięczni rodzice. Ewa i Leszek, Mój dyrektorze, ja szkołę kocham. Taka jest prawda. Ona jest nasza! Pan przecież wie. Po niej dziewczyna w świat może iść, zupełnie sama. Niech Pan już o nas nie martwi się – fragment piosenki napisanej przez absolwentkę liceum Martę.

Dyrekcji, wszystkim Pracownikom Ośrodka im. Louisa Braille’a, emerytowanym Nauczycielom, Wychowawcom, Uczniom, Rodzicom, działaczom PZN, dyrektorom Ośrodków z całego kraju (z Laskami na czele) z okazji Jubileuszu mojego kochanego Ośrodka życzę dużo zdrowia oraz spełnienia marzeń nie tylko tych zawodowych.

Ci, których kochamy, nie umierają nigdy. W pamięci mojej na zawsze pozostaną Koleżanki i Koledzy, których nie ma wśród nas.

P.S. Proponuję zmianę nazwy Ośrodka, którego obecna nazwa, moim zdaniem, jest zbyt rozbudowana. Moja propozycja to: Ośrodek Szkolno‑Wychowawczy im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy.


*Zenon Imbierowski – Dyrektor Ośrodka w latach 1993–2008.

Artykuł przygotowany na podstawie wcześniejszego opracowania autora z okazji 145. urodzin Ośrodka. Powrót do treści

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

W PIERWSZĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI

O śp. Władysławie Brzozowskim

Przyjaźń jest chyba największym darem,
jaki mądrość może ofiarować,
aby uczynić szczęśliwym całe życie.

Epikur

Władysław Brzozowski urodził się 1 stycznia 1943 roku w Łowiczu. Wspomnieniami z okresu dzieciństwa z wojną w tle dzielił się bardzo oszczędnie. W rodzinnym mieście ukończył szkołę podstawową i średnią.

Człowiek o dużej otwartości serca i umysłu. Długo i starannie szukał swojego miejsca na ziemi. Najpierw wyjechał do Nowej Rudy, gdzie przez kilka lat pracował jako nauczyciel matematyki i fizyki w szkole podstawowej. Kolejnym etapem było wstąpienie do Seminarium Duchownego w Warszawie, a następnie w Płocku.

W latach 70. XX wieku skierował swoje kroki do Lasek, gdzie trafił do nowo wybudowanego Domu Św. Maksymiliana. I z tym miejscem związał całe swoje życie, pracując z niewidomymi dziećmi i młodzieżą z niepełnosprawnościami. Nadal jednak się uczył, rozwijał i podejmował się kolejnych wyzwań. Rozpoczął studia w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, a następnie w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej (obecnie Akademia Pedagogiki Specjalnej). Dużo wymagał od siebie, poszukiwał, doskonalił własny warsztat pracy, a równocześnie pozostawał skromnym człowiekiem. Sumiennie i rzetelnie wykonywał swoją pracę. Był zaangażowany i chętnie pomagał innym. Nie afiszował się swoimi dokonaniami i sukcesami. Był wychowawcą, a następnie rehabilitantem wzroku w Domu Św. Maksymiliana. Bezinteresownie udzielał uczniom korepetycji z matematyki i fizyki. Był również nauczycielem przyrody w Specjalnej Szkole Podstawowej w Laskach. W latach 90. ubiegłego wieku uczył również religii w Liceum im. Lotnictwa Polskiego w Warszawie (tzw. Dewulocie). Przede wszystkim zajmował się jednak rehabilitacją wzroku wychowanków Ośrodka.

Artykuł ilustruje fotografia przedstawiająca Śp. W. Brzozowskiego podczas jednego ze szkolnych balów

Należał do Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Był nadzwyczajnym członkiem koła PZN w Laskach, pełniąc funkcję sekretarza. Angażował się i rozwiązywał – często trudne i zagmatwane – sytuacje prawne wychowanków. Współpracował z harcmistrzem ZHP w kwestii organizacji wyjazdów rehabilitacyjno-wypoczynkowych i obozów drużyn „Nieprzetartego Szlaku”.

Władek dawał przykład do naśladowania. Dla młodszych wiekiem i stażem koleżanek i kolegów był jak mentor, starszy brat, ojciec, przyjaciel. Stał dyskretnie z boku, ale w razie potrzeby zawsze służył radą, opieką i pomocą. Wprowadzał w tajniki trudnego i wymagającego zawodu wychowawcy osób z niepełnosprawnościami. Potrafił rzeczowo, sprawiedliwie i realnie ocenić każdą sytuację. Dzięki dużej kulturze osobistej i życzliwemu podejściu do bliźnich, łagodził wszelkie spory. Sam z natury był łagodny i miał towarzyskie usposobienie. Miał również poczucie humoru i z lekką ironią puentował różne sytuacje i wypowiedzi. Swoją opinię wyrażał w sposób taktowny i z poszanowaniem prawa rozmówcy do własnego zdania. W drugim człowieku i w każdej sytuacji zawsze starał się doszukać dobrych stron.

Z łatwością nawiązywał relacje nawet z trudnymi wychowankami Domu Św. Maksymiliana, którzy po latach wspominali Go jako rozumiejącego potrzeby młodych wychowawcę – opanowanego, ale z humorem. Najlepiej świadczy o tym fakt, że wśród wychowanków „Pan Władzio” nazywany był „Humorkiem”. Dbał o rodzinną atmosferę w internacie, ale i o samopoczucie każdego wychowanka z osobna. Nie narzucał się, ale był blisko. Uczył, wychowywał, a przede wszystkim towarzyszył im w – czasami trudnej i wyboistej – drodze ku dorosłości.

Przejście na emeryturę w 2016 roku niewiele zmieniło w Jego podejściu do życia. Nadal chciał pomagać, być aktywnym, służyć wiedzą i doświadczeniem. Laski zamienił na Gdańsk Oliwę i został opiekunem swojego dawnego wychowanka. Zainicjował współpracę z tamtejszym Warsztatem Terapii Zajęciowej i zajmował się – już jako wolontariusz – terapią wzroku, która była jego życiową pasją. Jedną z wielu! Był też miłośnikiem muzyki klasycznej. Nierzadko bywał w Operze Narodowej i warszawskich teatrach. Do udziału w tych wydarzeniach zapraszał często młodszych kolegów, ukazując im bogactwo świata kultury. Służbie osobom niewidomym poświęcił ponad 40 lat życia. Dobro drugiego człowieka, zwłaszcza będącego w potrzebie, zawsze leżało Mu na sercu. Był spełnionym i pogodnym człowiekiem pełnym mądrości życiowej. Przyjacielem!

Nie umiera, kto trwa w pamięci żywych.
ks. Jan Twardowski

Zmarł 25 kwietnia 2021 roku. Spoczął w rodzinnym grobie na Cmentarzu Katedralnym w Łowiczu.

Piotr Gronowski i Grono Pedagogiczne Domu
św. Maksymiliana

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

W KRĘGU PRZYJACIÓŁ

9 grudnia 2021 r. zmarł nasz wielki Przyjaciel Lasek: prof. Hans Elsner z Niemiec – emerytowany nauczyciel Szkoły Marii Montessori w Kolonii.

Hans urodził się 22 lutego 1923 r. – a więc w lutym tego roku ukończyłby 99 lat życia.

Pierwszy kontakt nawiązał z Laskami w początku lat 80., gdy nasza ojczyzna borykała się z problemami ekonomiczno-gospodarczymi związanymi ze stanem wojennym. Wówczas, ale i w kolejnych latach, organizował pomoc dla Lasek, zaopatrując nas w podstawowe artykuły potrzebne do w miarę godziwego życia.

Razem z panią Hildegard Amelunxen przyjechał do Lasek także w sierpniu 1989 roku, by – w ramach tzw. Sesji Sierpniowej – przeprowadzić dla pracowników naszego Ośrodka zajęcia na temat założeń pedagogiki Marii Montessori.

W tym czasie spotykał w Domu Rekolekcyjnym mieszkającego tam Tadeusza Mazowieckiego, który 24 sierpnia 1989 roku został wybrany Premierem RP. Ze wzruszeniem opisał to spotkanie w swoim dzienniku, którego fragment cytują Autorki niżej publikowanego tekstu.

Potem jeszcze wiele razy bywał w Laskach, wnosząc do naszego środowiska ducha otwartości i szerokiego spojrzenia na różnego rodzaju odmienności i ksenofobiczne zachowania; mimo niełatwej do zaakceptowania historii burzył wszelkie mury dzielące naród niemiecki i polski, budując raczej mosty i ducha solidarności między naszymi narodami

Więcej na temat osobowości i dokonań śp. prof. Elsnera znajdą nasi Czytelnicy poniżej – podczas lektury artykułu Urszuli Weber-Kusch i Teresy Cwaliny, który przywołujemy na nasze łamy za periodykiem „Bunt Młodych Duchem” z 2013 roku.

Redakcja

Teresa Cwalina, Ursula Weber‑Kusch

O śp. prof. Hansie Elsnerze i jego Szkole Montessori

Sierpień 2013 roku w Kolonii. Jesteśmy zaproszeni do domu państwa Elsnerów. Tym razem wizyta ma szczególny charakter, bo prof. Hans Elsner, pionier nowoczesnej pedagogiki w Niemczech, założyciel i wieloletni dyrektor Szkoły Montessori przy Gilbachstraße, obchodzi w tym roku 90. rocznicę urodzin. Zdajemy sobie sprawę z wyjątkowości chwili, a jednocześnie wszystko dzieje się zwyczajnie, jak zawsze – gospodarz wita nas przed domem, od progu pachnie domowym ciastem. Prowadzimy rozmowy przy stole, potem w salonie i w ogrodzie. Jest z nami żona prof. Elsnera – pani Erika Elsner i pani Hildegarda Amelunxen, która kierowała szkołą po odejściu profesora na emeryturę.

Wspominamy Polskę stanu wojennego. W 1981 roku Hans Elsner pierwszy raz przyjechał z transportem pomocy humanitarnej do Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Wcześniej w Kolonii włączył się do akcji zbierania darów, często najbardziej podstawowych, takich jak: leki, ubrania, żywność, środki higieniczne, zorganizowanej przez prywatną małą organizację „Von Mensch zu Mensch”, powołaną przez Waltera Beuttera. Nie wiedziałem, nawet nie przypuszczałem – mówi – co w przyszłości czeka jeszcze mnie samego i innych kolończyków, którzy postanowili pomóc potrzebującym Polakom. Nawet w najśmielszych marzeniach trudno byłoby przewidzieć bowiem, że to spotkanie pod Warszawą pozwoliło z czasem odkryć też na nowo w Polsce pedagogikę Montessori.

Ale najpierw przypominamy sobie też niezwykły początek przygody prof. Elsnera z pedagogiką Montessori. Dowiedział się o tej metodzie nauczania od rówieśnicy – Eriki, wtedy początkującej nauczycielki, dzisiaj wiernej towarzyszki życiowej, matki jego czworga dzieci, z których dwoje pracuje teraz w szkołach Montessori. Wcześniej, jako kierujący grupą młodzieży zakazanego od 1933 roku chrześcijańskiego ruchu młodzieżowego, był zatrzymany przez gestapo, przesłuchiwany. Potem wysłano go na front wschodni. Mówi: miałem szczęście i dostałem strzał… do domu. Jedna kula trafiła go w nogę; zostało wiele odłamków w ciele i uszkodzone dwa palce u rąk.

Nowo poznana pedagogika Montessori, wolna od wszelkiego autorytaryzmu, pozwalała na zerwanie z dotychczasowym niemieckim stylem nauczania i wychowania. Chodziło – powtarza wiele razy prof. Elsner – i chodzi o dziecko, i jego indywidualność. Swobodny rozwój powinien stać w centrum pedagogicznej refleksji i działań. Wystarczy to zrozumieć. I dodaje: szczebel po szczeblu dziecko w swym rozwoju kroczy własną drogą. Swoje kroki wyznacza ono samo. Mamy usuwać kamienie spod jego nóg tylko wtedy, gdy jest to konieczne.

W 1956 roku mąż zakłada – przypomina pani Erika Elsner – pierwszą w Kolonii szkołę Montessori. W 1961 roku powstaje Stowarzyszenie Montessori. Za swoją pracę zostanie odznaczony Federalnym Krzyżem Zasługi.

Wątek polski

Wracamy wspomnieniami do Lasek. Na początku lat 90. poproszono prof. Elsnera o podzielenie się pedagogicznym doświadczeniem. Jednocześnie doszło do spotkania z doc. Ewę Łatacz z Uniwersytetu Łódzkiego i to ona zorganizowała pierwszy kurs pedagogiki Montessori w Polsce. Pani Hildegarda Amelunxen opowiada: Wszyscy, którzy uczestniczyli w tych zajęciach, prowadzonych w latach 1991–1992 będą pamiętać o tym zdawałoby się absolutnie niemożliwym przedsięwzięciu – bo jak możliwe jest studium bez wspólnego języka, bez literatury oryginalnej i tłumaczeń polskich, bez książki opisującej materiały dydaktyczne i w końcu bez pieniędzy. 27 młodych Polek i Polaków uczestniczyło w tej przygodzie, przyjeżdżali z całego kraju na weekendy do Łodzi i trzy razy na hospitacje i egzamin do Kolonii; wszystko po to, by nauczyć się nowych metod pedagogiki i pracować nimi, kiedy Polska nareszcie będzie naprawdę wolna. Niełatwo było przekonać niemieckich docentów Stowarzyszenia Montessori do podjęcia tego zadania. Nikt z nas nigdy przedtem jeszcze nie przeprowadził kursu z pomocą tłumacza; nikt też nie znał Polski – nie wiedział, jak jest po drugiej stronie granicy. Należało zabrać ze sobą w walizkach – co nie było takie całkiem proste w długiej podróży pociągiem – wszystkie materiały Montessori. Nikt nie myślał o honorarium i o tym, że trzeba będzie samemu ponosić koszty podróży. Po powrocie każdy był przemieniony. Wraz z polską granicą przekraczał bowiem swoją własną granicę wewnętrzną; to, co przedtem uważał za niemożliwe. Swoją opowieść kończy słowami: Od tego czasu minęło wiele lat. Polska jest wolna, należy do Unii Europejskiej. Coraz więcej osób pracuje zgodnie z zasadami pedagogiki Montessori.

Z kolei Piotr Kusch, widząc w ogrodzie swoją rzeźbę, przypomina pierwsze spotkanie z prof. Elsnerem w Laskach w domu pani Zofii Morawskiej, a później pobyt w Kolonii w 1991 roku. Przyjechałem na prywatne zaproszenie – mówi – prof. Elsner chciał, bym zobaczył pracownię kamieniarzy pracujących przy restauracji kolońskiej katedry oraz poznał kolońskich artystów, m. in. profesorów Elmara Hillebranda, znanego rzeźbiarza sakralnego, Wilhelma Haberle i Paula Drücke’go oraz Theo Heiermanna.

Do rozmowy włącza się żona Piotra Kuscha, Ursula Weber: Wtedy też gościłam pierwszy raz i ja w domu państwa Elsnerów. W następnym roku pośredniczyłam już przy zaproszeniu pracowników Lasek, hospitujących zajęcia hipoterapeutyczne prowadzone przez córkę prof. Elsnera, fizjoterapeutkę – Gertrudę. Potem zapraszano mnie na coroczne zjazdy Stowarzyszenia Montessori w Bensberg koło Kolonii. Jako tłumacz byłam z prof. Aleksandrem Lewinem na zjeździe poświęconym tematowi „Wychowanie do pokoju” (2001) i w następnym roku z dr. Józefem Placha z Lasek, który przedstawiał powiązania pedagogiki Matki Elżbiety Róży Czackiej z pedagogiką Montessori.

Na zakończenie wizyty prof. Elsner przypomniał jeszcze pobyt w Laskach w 1989 roku. Gdy byłem przedostatni raz w Polsce – opowiadał – miałem niezwykłe przeżycie. W tym czasie Tadeusz Mazowiecki został wybrany premierem. Rano, jak wszyscy goście siedziałem w jadalni Domu Rekolekcyjnego przy prostym stole, piłem kawę i jadłem zwyczajny chleb ze zwyczajną margaryną i dżemem (Mazowiecki bywa też często u sióstr i dostaje takie same zwyczajne śniadanie). Nie przypuszczałem, że tego samego wieczoru będę – oglądając telewizyjną transmisję z obrad Sejmu – świadkiem przełomowego wydarzenia, którego bohaterem będzie właśnie Tadeusz Mazowiecki, jeden z gości Domu Rekolekcyjnego.

Usłyszeliśmy też i to wyznanie: Cieszę się, że w kraju, tak okrutnie doświadczonym przez Niemców, tyle przyjaźni mnie wciąż spotyka.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

NEKROLOGI

22 grudnia 2021 roku zmarła Barbara Prętka. 29 grudnia po Mszy św. w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach została pochowana na miejscowym cmentarzu w grobie rodzinnym razem ze swymi rodzicami.

Pani Barbara urodziła się 10 sierpnia 1931 w Grodzisku Wielkopolskim. Rodzina zamieszkała w Sierakowie Wielkopolskim, gdzie tata Stanisław miał piekarnię. Niedługo po wybuchu wojny pierwszym transportem bydlęcymi wagonami zostali wywiezieni z Wielkopolski w stronę Warszawy. Trafili do Niepokalanowa, a potem, jako wysiedleńcy, mieszkali w różnych miejscach. Dowiedzieli się o istnieniu Lasek i postanowili, że córka tam pojedzie. Basia od 1943 roku była wychowanką Lasek; przez 5 lat uczęszczała do szkoły podstawowej (od 1945 r.), a następnie przez 2 lata do szkoły zawodowej. Najpierw mieszkała w internacie, a kiedy rodzice zamieszkali na terenie Zakładu – tata, Stanisław Prętki piekarz – cukiernik przez wiele lat piekł chleb (i nie tylko) na potrzeby Zakładu, mama Irena pracowała w szwalni – Basia zamieszkała razem z nimi w domku przy zakładowym podwórzu. Po ukończeniu szkoły w Laskach, gdzie brała znaczący udział we wszystkich okolicznościowych przedstawieniach, od najmłodszych lat śpiewała też w chórze. Następnie uczyła się w liceum przy ul. Felińskiego, zdała egzamin maturalny, ukończyła dwuletnie studium nauczycielskie. W Ośrodku została zatrudniona jako nauczyciel zawodu – przez 40 lat uczyła technologii i materiałoznawstwa, była instruktorem szczotkarstwa. Po przejściu na emeryturę podjęła pracę w Dziale Brajla, gdzie przepracowała 17 lat. Ostatnie lata życia mieszkała w zakładowym szpitaliku, a po jego likwidacji w DPS „REZON” w Laskach.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

30 stycznia 2022 r w Żułowie na skrzydle św. Anny, zmarła nagle Anna Data, lat 63. Ania była wychowanką Lasek, a w Żułowie mieszkała od 1976 r. Od początku śpiewała w chórze „Słoneczny krąg”. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia jej rodzice obchodzili 68. rocznicę ślubu. Ania mężnie i cierpliwie znosiła swoje choroby. Była przez wszystkich lubiana, miała w sobie dużo ciepła i poczucia humoru. W latach 80. cudownie wyszła z ciężkiego poparzenia na skutek podpalenia się jej nylonowego fartuszka od rozżarzonych drzwiczek kaflowego pieca w drewnianym domku Miłosierdzia Bożego.

Wszystkich zaskoczyło jej nagłe odejście do Domu Ojca.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Pożegnanie śp. Julii Wieczorek

4 lutego 2022 roku odeszła do lepszego świata nasza kochana Julia. To bardzo smutna wiadomość dla nas wszystkich, trudno uwierzyć i pogodzić się z tym.

Artykuł ilustruje zdjecie Śp. Julii

Julio, w naszych sercach pozostaniesz na zawsze jako bardzo pogodna, zawsze uśmiechnięta, pomimo ciągle towarzyszącego Ci bólu.

Wychowawczynie o Tobie mówią: „Wojowniczka”, można powiedzieć, że w pewnym stopniu zżyłaś się z bólem. Rzadko skarżyłaś się, chyba, że już naprawdę było ciężko.

Przez dwa lata pobytu w Laskach nawiązałaś wiele znajomości i przyjaźni. Uwielbiałaś godzinami rozmawiać z Zuzią, Klaudią, Wiktorią, chodzić z nimi na spacery. A potem znalazłaś swoją, wyjątkową miłość. Pamiętam, z jaką radością przygotowywałaś dla Pawła upominek: piękną ramkę i Wasze zdjęcie. Umiałaś cieszyć się z małych rzeczy i dostrzegać ich wartość.

Twoja długa choroba i niepełnosprawność w niczym praktycznie nie ograniczały Cię. Miałaś wielkie serce, aby pomagać innym. Aktywnie byłaś zaangażowana w koło Caritas, uczestniczyłaś w wielu jego inicjatywach – ostatnio wyjazd do Domu Mocarzy. Chętnie brałaś udział w uroczystościach internatowych i na terenie Ośrodka. Twoje hobby to muzyka, śpiewanie. Uwielbiałaś zajęcia z emisji głosu. Ogromną radość sprawiały Ci również zajęcia kulinarne: pieczenie ciast, pierniczków.

Cóż można powiedzieć? Za wcześnie odeszłaś, ale taki był Boski Plan.

Kochane, powierzmy Julię dobremu Bogu i otoczmy ją oraz jej Rodzinę serdeczną modlitwą.

Tekst i zdjęcie: Asia Betlińska -Kowalska

Msza żałobna była odprawiona 10 lutego 2022 roku o godzinie 10.00 w kościele pw. bł. Annuarity i św. Michała w Radomiu. Pogrzeb na cmentarzu komunalnym przy ul. Witosa w Radomiu.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

INNE WYDARZENIA

6.01. W Święto Objawienia Pańskiego w niektórych naszych wspólnotach miały miejsce wizyty duszpasterskie; Wspólnota św. Franciszka gościła na obiedzie ks. rektora Marka Gątarza. Po wspólnym posiłku odbyła się wizyta duszpasterska – ze śpiewem kolęd. Na zakończenie ks. Marek wygłosił krótkie słowo i wszystkich pobłogosławił. Do Domu św. Rafała z wizytą duszpasterską przybył ks. Tomasz Bek. Wspólną modlitwą i przy śpiewie kolęd ks. Tomasz poświęcił wszystkie pokoje sióstr i inne pomieszczenia domu. Po poświęceniu domu wszyscy spotkali się na podwieczorku w Kapitularzu.

W Domu św. Pawła wizyta kolędowa rozpoczęła się po godz. 19:00. Wspólna modlitwa zgromadziła mieszkańców i gości domu. Po poświeceniu wszystkich pomieszczeń zasiedliśmy do „późnego podwieczorku”, aby tradycji stało się zadość.

Tego samego dnia w Rabce ruszył Orszak Trzech Króli. Młodzież w królewskich szatach z koronami na głowach przybyła do kaplicy św. Franciszka na uroczystą Mszę św. o godz. 10:30. Delegacja trzech Króli z Ośrodka św. Tereski wzięła udział w rabczańskim Orszaku, który wyruszył spod kościoła św. Teresy do Amfiteatru. Hasłem tegorocznego Orszaku były słowa Dziś dzień wesoły…. i taki był ten dzień – pełen radości.

7–9.01. W Domu św. Elżbiety odbywały się rekolekcje „W poszukiwaniu Bożej woli z bł. Matką Elżbietą Czacką”. Spotkanie dla grupy dziewcząt poprowadziła s. Kamila.

7.01. Delegacja z Żułowa: s. Benedykta i s. Adela, mieszkanki: p. Grażyna Dyszlewska i p. Teresa Koper oraz pracownicy: p. Anna Łukowiec i p. Urszula Kropornicka wraz z ks. Antonim wyjechała na pogrzeb śp. Henryki Borczon – mamy s. Liliany, która 4 stycznia w wieku lat 86 zmarła w rodzinnym domu w miejscowości Lubiel Nowy, diecezja łomżyńska.

8.01. Żułów. Trzy przewodniczki grupy Skautów z Chełma wraz opiekunem ks. Piotrem Stasieczkiem przyjechali na całodzienną wyprawę. W programie, oprócz długiej wędrówki, była Msza św., nawiedzenie celi bł. Księdza Prymasa w „Soli Deo” i spotkanie z s. Benedyktą na temat naszego posługiwania niewidomym.

9.01. W Kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach sprawowana była Eucharystia w intencji pp. Justyny i Władysława Gołąbów w 67. rocznicę ślubu. Oprócz rodziny, najbliższych i laskowskich przyjaciół we Mszy św. uczestniczyły siostry ze wspólnot laskowskich.

Po Eucharystii zgromadziliśmy się wokół żłóbka z Nowonarodzonym na wieczorze kolęd śpiewanych przy wtórze różnego rodzaju instrumentów muzycznych. Natomiast siostra Bronisława z warszawskiego klasztoru uczestniczyła we Mszy św. u Sióstr Wizytek w Warszawie, odprawionej również w intencji pp. Gołąbów, a 10 stycznia ks. Andrzej Gałka odprawił Mszę św. w Michałowicach, gdzie przebywali nasi dostojni Jubilaci.

12.01. Zespół „Słoneczne Nutki” z Ośrodka w Rabce wziął udział w XII Przeglądzie Kolęd i Pastorałek w Sułkowicach organizowanym przez Ośrodek Kultury. Zespół w składzie Angelika i Krzysztof – wokal oraz Wojtek – dzwonki i Kamil – bongosy został przygotowywany pod kierunkiem p. Renaty i p. Adama Ziębów. Śpiewali kolędę Chwała Panu. W kategorii osób niepełnosprawnych zajęli pierwsze miejsce.

13.01. Żułów. Wspólną modlitwą w kaplicy rozpoczęła się wizyta kolędowa. Ks. Antoni pobłogosławił pokoje, różne pomieszczenia i stanowiska pracy oraz wszystkich mieszkańców. Było wiele radości i śpiewu kolęd, ale niestety dym kadzidła raz po raz uruchamiał sygnalizację alarmową.

15.01. Miejsce Pamięci Błogosławionej Matki Czackiej w Laskach odwiedziła grupa podchorążych z Wojskowej Akademii Technicznej wraz ze swoim kapelanem. Następnie młodzi podchorążowie włączyli się do prac porządkowych na terenie budynku szpitalika, pomagali przy wyrobie świec, pakowaniu różańców z relikwiami Matki. Tego samego dnia Laski odwiedzili pielgrzymi z Parafii św. Anny z Jakubowa i z Parafii MB z Guadelupe z Bud Barcząckich. Podczas Mszy św. w kaplicy zakładowej s. Angelica Jose wygłosiła homilię o Matce Elżbiecie, a po komunii św. przekazała relikwie proboszczom obu parafii

Żułów. Tego dnia ks. Antoni Tronina, s. Benedykta i s. Barbara uczestniczyli w pogrzebie śp. Teresy Wilczewskiej, żony dr Tadeusza Wilczewskiego, kardiologa, od wielu lat zaprzyjaźnionego z żułowskim Domem. Uroczystości pogrzebowe miały miejsce w kościele Świętej Trójcy w Krasnymstawie.

W tym samym dniu Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi Stowarzyszenie zostało tegorocznym laureatem przyznawanych przez Ordynariat Polowy wyróżnień Benemerenti.

– Ogromny szacunek dla całych pokoleń sióstr i osób świeckich dla środowiska Lasek. Przygotowujecie niewidomych do życia, ale równocześnie przygotowujecie do podjęcia pracy zawodowej. Oni dzięki Wam będą wnosić wiele dobra dla społeczności i to trzeba docenić – powiedział abp Józef Guzdek w Katedrze Polowej WP w Warszawie. Dodatkowo medalami Milito pro Christo zostali odznaczeni:

16.01. Rabka. Siostry: Dolores i Irmina wyjechały jako przewodniczki z Zespołem Słoneczne Nutki do Sułkowickiego Ośrodka Kultury na koncert laureatów, po którym nasi artyści odebrali I nagrodę. Gratulujemy sukcesu.

Tego dnia w rabczańskiej kaplicy podczas Mszy świętej o godz. 10:30, którą sprawował ks. Józef Jakubiec, odbyło się uroczyste wprowadzenie relikwii błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej. W procesji na wejście Matka Judyta wniosła relikwiarz w kształcie krzyża, wykonany z drewna, z umieszczonymi w nim relikwiami. O krzyż oparte są dłonie Matki Czackiej, które czytają fragment psalmu 126 napisany brajlem.

Liturgię słowa poprowadziły siostry, a oprawę muzyczną wzbogaciły pieśni: „Błogosławiona Elżbieto Różo Czacka”, „Wszystko dla Boga” oraz „Jezusowi ukrytemu”. Na koniec uroczystej Mszy świętej wszystkim zebranym zostało udzielone błogosławieństwo relikwiami Matki Czackiej.

18–25.01. Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan pod hasłem: Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon. W tym roku decyzją Polskiej Rady Ekumenicznej podczas całego tygodnia była prowadzona zbiórka na rzecz Dzieła Lasek. Siostra Jadwiga uczestniczyła w nabożeństwach w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan w kościele ewangelicko-augsburskim, ewangelicko-reformowanym, polskokatolickiej katedrze Świętego Ducha, w kaplicy ewangelicko-metodystycznej Dobrego Pasterza, w katedrze św. Floriana, w kościele starokatolickim mariawitów pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, w kościele Wspólnoty Chemin Neuf w Wesołej.

19.01. Rabka. W ramach dziecięcych rekolekcji i przeżywanego w tym dniu tematu ,,Kościół” przyjechała do nas grupa ok. 40 dzieci ze Szkoły Podstawowej z Niegowici z ks. Janem Stołowskim. Po Mszy św. wysłuchali słowa o błogosławionej Matce Elżbiecie.

21.01. Sobieszewo. Kolęda w Ośrodku, której przewodniczył ks. proboszcz Maciej Kucharzyk wraz ks. Pawłem Janaszkiewiczem i naszym kapelanem o. Eugeniuszem. Po modlitwie i poświęceniu wszystkich pomieszczeń, udaliśmy się na wspólny obiad do jadalni.

Tego dnia świętowaliśmy też imieniny s. Agnieszki, a w czasie obiadu z życzeniami przyszły Przedszkolaki.

22.01. Do Miejsca Pamięci Matki do Lasek przybyła hiszpańskojęzyczna grupa modlitewna „Hakuna”, której członkowie pochodzą z Argentyny, Meksyku, Nikaragui, Hiszpanii i Kolumbii. Byli oni pod ogromnym wrażeniem postaci Błogosławionej Matki Elżbiety.

23–25.01. W sobieszewskim Ośrodku gościł p. prezes Paweł Kacprzyk. Korzystając z okazji, s. Agnieszka pojechała z p. Prezesem zobaczyć dom Towarzystwa w Krynicy Morskiej.

23.01. W kościele św. Marcina w Warszawie o godz. 12:00 odbył się koncert kolęd i pastorałek kameralnego chóru żeńskiego „Sirens” oraz kwartetu „Amok” zatytułowany „Nie było miejsca dla Ciebie”.

O godz. 14:00 w Domu św. Pawła w Laskach, z okazji święta domu przypadającego 25 stycznia, siostry przygotowały krótki film pt. „Ojciec i Syn” opowiadający o relacji o. Władysława Korniłowicza i bł. Kard. Stefana Wyszyńskiego.

27.01. Na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan odbyło się uroczyste nabożeństwo w kościele św. Marcina.

Była to 60. rocznica pierwszego nabożeństwa ekumenicznego. Mszy św. przewodniczył ks. kard. Kazimierz Nycz, a homilię wygłosił bp luterański Jerzy Samiec, który pytał o sens ekumenizmu dzisiaj. Wszystkich zgromadzonych przywitał miejscowy rektor ks. Andrzej Gałka, który nawiązał do pierwszego takiego spotkania w 1962 roku; wspominał i cytował ks. bp Bronisława Dembowskiego – ówczesnego rektora kościoła św. Marcina. Na zakończenie s. Sara przeczytała modlitwę o Jedność Chrześcijan i podziękowała wszystkim Darczyńcom za ofiary złożone podczas całego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan na rzecz Dzieła Lasek.

28.01. Dzień rozjazdu wychowanków Ośrodka na ferie zimowe. Już wcześniej wielu wychowanków wyjechało z racji zachorowań oraz konieczności kwarantanny kilku uczniów i pracowników.

Trzynaście harcerek z 299. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Rude Mrówy” odwiedziło Laski, by poznać postać Błogosławionej Matki Czackiej. Po słowie powitania i filmie w namiocie s. Leona Franciszka zaprowadziła je do kaplicy MB Anielskiej, by pomodlić się przy sarkofagu naszej bł. Matki. Tam zostały powitane pięknym śpiewem dla Niewidomej Matki i o Matce niewidomej p. Ewy Błoch. Była to prapremiera utworu. Harcerki były pod ogromnym wrażeniem tego spotkania.

30.01. W kościele św. Marcina odbyło comiesięczne spotkanie niewidomych. Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił biskup pomocniczy z diecezji warszawskok‑praskiej Jacek Grzybowski.

31.01. W nocy, o godz. 2:30, w szpitalu na Lindleya zmarł Władysław Gołąb – prezes senior Towarzystwa Opieki Nad Ociemniałymi Stowarzyszenie.

Przebieg uroczystości pogrzebowej umieszczono wewnątrz tego numeru „Lasek”.

3.03. W Domu Rekolekcyjnym w Laskach zamieszkało dziewięcioro osieroconych dzieci w wieku od 9 do 17 lat (2 chłopców i 7 dziewczynek) z Żytomierza na Ukrainie. Są to wychowankowie tamtejszego Domu Dziecka. Razem z nimi przyjechały dwie opiekunki – bezhabitowe siostry ze Zgromadzenia Córek Najświętszego Serca Maryi Panny (tzw. Sercanki). Pochodzą z tego samego domu, w którym w 1915 roku po wyjeździe z Warszawy w czasie I wojny światowej – jeszcze jako osoba świecka – Róża Czacka znalazła schronienie. Widocznie teraz nadszedł czas, abyśmy spłacili zaciągnięty wcześniej dług solidarności, przyjmując do Lasek osoby uciekające przed inwazją rosyjskich wojsk.

Grupa ta najprawdopodobniej po jakimś czasie wyjedzie do Rabki, do „Sercanek” mających swoją siedzibę niedaleko placówki naszego Towarzystwa.

Oprócz tego w Laskach znalazła także schronienie rodzina z trójką dzieci w wieku: 2, 5 i 7 lat.

Niezależnie od tego, zaraz po rozpoczęciu agresji na Ukrainę, do Lasek trafiła matka z synem i małym pieskiem, których przywiózł z warszawskiego dworca kolejowego ks. Tomasz Trzaska. Przebywali oni u nas trzy dni, po czym udali się do Włoch, do znajdującej się już tam części swojej rodziny. Pochodzą z Krzywego Rogu – niedaleko Białej Cerkwi – a więc miejsca urodzenia Róży Czackiej.

I znowu mamy tutaj przedziwny zbieg okoliczności, gdy osoby tak boleśnie doświadczone przez wojnę pochodzą z rodzinnych stron naszej Błogosławionej Matki, której orędownictwu polecamy cały naród ukraiński, oddając go także pod skrzydła świętego Michała Archanioła – ich narodowego Patrona.

Artykuł ilustruje rysunek Hansa Elsnera

INNE WYDARZENIA

przygotowała Anna Pawełczakk‑Gedyk na podstawie „Karty z życia Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża” redagowanej przez siostrę Leonę Czech FSK, informacji placówek TOnO z Rabki, Sobieszewa i Żułowa oraz strony internetowej Lasek redagowanej przez Weronikę Kolczyńską. Informację o Ukrainie przekazała siostra Fabiana Zielińska FSK.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

Warunki prenumeraty czasopisma „Laski” na cały rok

Prosimy o przekazanie na adres:
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach,
Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin

– kwotę 50 zł (pięćdziesięciu złotych)z koniecznym zaznaczeniem: na czasopismo „Laski”

lub na konto:
PKO BP S.A. II O/Warszawa
Nr 81 1020 1026 0000 1602 0015 7289
również z zaznaczeniem: na czasopismo „Laski”
(w miejscu: rodzaj zobowiązania – na odcinkuprzeznaczonym dla posiadacza rachunku)

Redakcja

Lista ofiarodawców
na czasopismo „Laski” – na 2022 rok

Helena Adamczyk, Ludwika Amber, Irena i Antoni Bełchowie, Jadwiga Bieniak, Maria Burczyńska, Bożena Cierżyńska, Teresa Chartman, Stefania i Wacław Czyżyccy, ks. Stanisław Ćwierz, ks. Antoni Drosdz, Maria i Wiesław Dworniccy, Zofia Formańska, Stanisław Gąsior, Joanna Geiger, Katarzyna i Adam Glema, Norbert Głowik, Jan Gołąb, Justyna i Władysław Gołąbowie, Czesława i Kazimierz Gorzelokowie, Marian Grobelny, Anna i Piotr Grocholscy, Teresa Herman, Christina Hakuba, Maciej Jakubowski, Marian Jaworek, bp Jacek Jezierski, Jarosław Komorowski, Maria Kowalska, Genowefa Krużyńska, Maria Kwiatkowska, Kazimierz Lemańczyk, bp Piotr Libera, Jarosław Łabęcki, Anna Maria Manek, Paweł Meissner, Kazimiera Musiałowicz, Urszula Teodozja Mikusek, ks. Jan Niewęgłowski, Barbara Niewiadomska-Michałowicz, Genowefa Niziołek, Władysław Norkiewicz, Marianna Ogień, Zofia Okrutniewicz, ks. Jan Ornat, Bożena Paradowska, Krystian Pendziwiatr, Agnieszka Piotrowska, Teresa i Bolesław Pochopień, ks. Zygmunt Podlejski, Urszula Pokojska, ks. Jarosław Popławski, Henryk Przewłocki, Jacek Putz, Alicja Rakowska, Maria Rawicz, bp Stefan Regmunt, Grzegorz Rosiak, Maria Ruszkowska, Włodzimierz Samborski, Paweł Sawicki, Zofia Sądej, ks. Tadeusz Skura, abp. Wiktor Skworc, Barbara Strońska, Teresa Szkuta-Pochopień, Teresa Szymańska, Elżbieta Ślipska, ks. Tadeusz Śliwowski, Jadwiga Śmiałowska, ks. Antoni Tronina, Jan Tronina, Elżbieta Więckowska, Agnieszka Wężyk, Zofia Wilczyńska, Krystyna Wróbel, Marta Zielińsk

Serdeczne Bóg zapłać

Czasopismo „Laski” jest finansowane niemal w całości ze społecznych środków Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi oraz częściowo przez naszych Prenumeratorów i Ofiarodawców, co tylko w jakimś stopniu odciąża budżet naszego Towarzystwa. Z góry zatem dziękujemy za każdą formę wsparcia – niezależnie od wysokości udzielanej nam pomocy.

Redakcja „Lasek”

⤌ powrót na początek dokumentu