LASKI
PISMO REHABILITACYJNO–SPOŁECZNE
Z ŻYCIA DZIEŁA
BŁOGOSŁAWIONEJ MATKI ELŻBIETY RÓŻY CZACKIEJ
TOWARZYSTWO OPIEKI NAD OCIEMNIAŁYMI
LASKI
ROK XXIX, Nr 1-2 (171-172) 2023
ISSN 1425–3240
Wydawca:
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi
Stowarzyszenie Laski, ul. Brzozowa 75
05–080 Izabelin
Prezes Zarządu: tel. 22 752 32 21
Centrala: tel. 22 752 30 00
fax: 22 752 30 09
Redakcja:
Sekretariat: 22 752 32 89
Konto:
PKO BP SA II O/Warszawa 81 1020 1026 0000 1602 0015 7289
– z zaznaczeniem: na czasopismo „Laski”
Zespół redakcyjny:
Anna Pawełczak‑Gedyk – sekretarz redakcji
Józef Placha – redaktor naczelny
Korekta:
Zespół redakcyjny
Okładka: fot. s. Lidia Witkowska FSK
Skład i łamanie:
www.anter.waw.pl
00–372 Warszawa, ul. Foksal 17
biuro@anter.waw.pl
Drukarnia:
P.H.U. Impuls, ul. Powstania Styczniowego 95d/2
20–706 LUBLIN, tel. 81 533 25 10
impuls@phuimpuls.pl www.phuimpuls.pl
Nakład 500 egz.
SPIS TREŚCI
Józef Placha - Nie ustawajmy w modlitwie
LIST abp Bruno Forte - O modlitwie
Paweł Kacprzyk - Laski na przełomie roku
Z ŻYCIA ZGROMADZENIA SIÓSTR FRANCISZKANEK
SŁUŻEBNIC KRZYŻA
Matka Judyta Olechowska FSK - Wielkanoc w cieniu wojny
na Ukrainie
ODZNACZENIE DLA SIOSTRY MARII KRYSTYNY FSK ...
s. Angelica Jose FSK - Jest Zakątek na tej ziemi
ks. Edward Engelbrecht - Prostolinijność w życiu duchowym człowieka
ks. Marek Gątarz - Życie Krzyżem pisane
Ludwika Amber - Kwietniowe obłoki nad Rzymem
Sławomir Siwek - Nauczanie języka angielskiego w Ośrodku
Szkolno-Wychowawczym w Laskach
WSPOMNIENIA DAWNYCH WYCHOWANKÓW
Katarzyna Piekarczyk - Kolory Lasek
Marek Maksymilian Mały - Pamiętam
ks. Zygmunt Podlejski - Albrecht Durer 1471-1528
(w 495. rocznicę śmierci)
Agnieszka Pożarowska - Pani Jadwiga Lech (1924-2023)
s. Hieronima Broniec FSK - Pani Jadwiga i jej praca dla
niewidomych w Laskach
s. Alverna Dzwonnik FSK - śp. s. Gaudencja Zawór FSK
s. Alverna Dzwonnik FSK - śp. s. Emilia Niszczota FSK
W obecnych warunkach, gdy przyszło nam żyć w niespokojnych czasach, często pojawia się zniechęcenie, a nawet brak wiary w skuteczność naszego wołania do Boga, któremu przecież wszystko zawierzyliśmy - również sprawę pokoju na świecie. Mimo przeciągającej się traumy wojny za naszą wschodnią granicą ufamy, że prędzej czy później Bóg wysłucha naszych modlitw. Szczególnie w okresie Wielkiego Postu i świąt Zmartwychwstania Pańskiego nie ustawajmy w modlitwie, koncentrując się nie tylko na sprawach wielkiej polityki, ale także na naszych codziennych troskach i niepokojach, powierzając je Bożej Opatrzności.
- W czasie Wielkiego Postu zwróćmy się do Boga, aby osobom odpowiedzialnym, zwłaszcza papieżowi, kapłanom, biskupom i wszystkim wiernym, udzielił łaski do prezentowania ewangelicznej prostoty w przestrzeganiu zasad moralnych zawartych w oficjalnej nauce Kościoła ...
- Obyśmy zawsze w porę potrafili wycofać się z grzęzawiska zła i grzechu, co zamiast uszczęśliwiać, przynosi tylko gorycz i rozbijające nas moralne rozkojarzenia ...
- Niech Jezus kuszony przez Szatana na pustyni Judzkiej będzie dla nas przykładem i wzorem umiejętnego radzenia sobie z różnego rodzaju pokusami, niechaj będzie inspiracją w naszych mądrych wyborach między dobrem a złem ...
- Troszcząc się o rozwój życia wewnętrznego, za przykładem błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej uwierzmy jak ona, że w całkowitym oddaniu się Jezusowi „ani ludzie, ani cierpienia fizyczne, ani hałas, nic nie przeszkadza”...
- Przygotowując się do świąt wielkanocnych, modlitwę, post i jałmużnę przeżywajmy nie jako trudny obowiązek, ale w duchu radości, której doświadczyli trzej apostołowie: Piotr, Jakub i Jan podczas olśniewającego spotkania na górze Tabor ...
- Oby doświadczenie tajemniczej radości płynącej z bliskości przemienionego Jezusa było dla nas zapowiedzią perspektywy „życia po życiu”, napełniając nas duchem chrześcijańskiego optymizmu .
- Zapewne wielu z nas doświadczyło zarówno tego, co stało się na górze Tabor, jak i tego, że trzeba nam było zejść z niej do zwykłych naszych obowiązków. Spraw Boże, aby szarzyzna codzienności nie pomniejszyła tamtych wyjątkowych chwil szczęścia spotkania z Tobą i stała się siłą do życia na każdy dzień .
- Brak wody i pożywienia na pustyni zrodził bunt wśród Izraelitów zmierzających z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Ufajmy, że tak jak Mojżesz uwierzył wówczas w Moc Boga, tak i my nie zostaniemy pozbawieni możliwości zaspokojenia tych podstawowych potrzeb w naszym życiu ...
- Umartwiając się, weźmy do serca słowa błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej: „W życiu każdego człowieka (...) jest dużo obowiązków dużych, małych i bardzo malutkich, że gdyby chciał je naprawdę spełnić, miałby prawdziwie duże pole do umartwienia” - starajmy się więc te nasze obowiązki dostrzec i gorliwie je wypełniać.
- Uwierzmy również, że podstawowym dla nas pokarmem niezbędnym do podtrzymania i rozwoju życia duchowego jest przyjęcie przez nas samego Jezusa w sakramencie Eucharystii ...
- Nie wszystkim dana jest łaska znoszenia wielkiego umartwienia. Ale - jak mówi błogosławiona Matka Elżbieta Róża Czacka - „do spełnienia swoich obowiązków Bóg zawsze da łaskę potrzebną” - uwierzmy w to i z radością podejmijmy nasze codzienne zadania .
- Starajmy się również naśladować Jezusa w pokonywaniu różnego rodzaju podziałów: w rodzinie, między sąsiadami, a także w pokonywaniu wrogości między zwaśnionymi narodami ...
- Spróbujmy spojrzeć na papieża, kapłanów i biskupów nie przez pryzmat dostojnych szat oraz błyszczących insygniów, ale tak jak Pan spojrzał na najmniejszego wśród synów Samuela - niepozornego Dawida; zobaczmy w nich przede wszystkim tych, którzy zechcieli bezwarunkowo pójść za Jezusem, by głosić swoim życiem Jego Ewangelię ...
- Otwórzmy oczy swojego serca na to, co obok nas wydaje się być małe, kruche i czasem zaniedbane. Umocnieni łaską Jezusa służmy pomocną dłonią osobom niewidomym, a także pomagając innym w uwalnianiu się od duchowych rozterek i zmartwień, a nawet podnosząc ich z grzesznych upadków...
- Człowiek to istota złożona z ciała i ducha. Święty Paweł zaznacza, że ci, którzy będą żyli w Duchu Chrystusowym, mogą również liczyć na to, że będą po śmierci ożywieni razem z naszym śmiertelnym ciałem - podobnie jak uwielbione Ciało i Duch Jezusa. Ufajmy, że tak się też stanie w naszym przypadku ...
- Szukając harmonii w naszym życiu, prośmy za błogosławioną Matką Elżbietą Różą Czacką z Lasek, aby: „tak jak w człowieku życie fizyczne musi być podporządkowane życiu duchowemu, tak samo i w życiu Dzieła życie materialne musi być podporządkowane jego życiu duchowemu” ...
- Smutek po śmierci Łazarza jest naturalną ludzką reakcją, jak to zwykle bywa po śmierci naszych najbliższych. Zapłakał również przyjaciel Łazarza - Jezus; ale uczynił też cud jego wskrzeszenia, by w ten sposób ukazała się moc Boża. Ufajmy, że i my - zaprzyjaźnieni z Jezusem - możemy na Niego liczyć, we właściwym dla nas czasie .
- Aby świąteczny nastrój optymizmu poruszył głębię naszych serc gotowych do porzucenia jakiejkolwiek złości i niechęci do innych .
- Błogosławionej Matce Elżbiecie Róży Czackiej zależało, aby w Laskach całkowicie powierzyć się Opatrzności Bożej. W swoich „Notatkach” pisze: „Prawdziwie owocnym będzie życie nasze, jeżeli (...) gorącą miłość mieć będziemy ku Bogu”. Matce chodziło więc o „wiarę żywą” popartą czynami; zechciejmy i my szukać takiego konkretnego zawierzenia .
- Wśród licznych życzeń składanych z okazji świąt, zwyczajnie i po prostu prośmy o wzrost w nas wzajemnej miłości i pokoju jako fundamentu do lepszego zrozumienia Dzieła Lasek, a także klucza do odnalezienia sensu życia i nadziei na perspektywę naszego osobistego zmartwychwstania .
- Świadomi zanurzenia w Chrystusie w chrzcie świętym - a więc poprzez szczególne uczestnictwo we Wcieleniu oraz Krzyżu i Zmartwychwstaniu Pana - starajmy się na co dzień o przyswojenie sobie tej prawdy, jako najlepszego sposobu na dobre i udane życie.
- Dla każdej i każdego z nas z osobna, życie to jakaś droga, na której można spotkać się z bliźnimi i nie zauważyć w nich żywego Jezusa. Prośmy zatem o większą wrażliwość serc na otaczającą nas rzeczywistość; o zatrzymanie się choćby na chwilę i okazanie chrześcijańskiej solidarności z potrzebującymi ...
- Wspólnota rodzinna to nie tylko więzy krwi, ale także świadomość przynależności do szerszej rodziny chrześcijańskiej pozwalającej także doświadczyć prawdziwych relacji z siostrami i braćmi. Do takiej wspólnoty można zaliczyć również Dzieło błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej. Dziękujmy za jego ponad stuletnią historię .
- Prośmy o ducha wspaniałomyślności i przebaczenia tym, którzy nie ułatwiają nam życia, a nawet okazują niechęć lub obciążają niesprawiedliwymi osądami ...
- W drugi dzień Świąt Wielkanocnych łatwiej niż kiedykolwiek spojrzeć nam w oczy śmierci. Spraw Boże, aby wspominając naszych bliskich Zmarłych, wesprzeć ich - jeszcze bardziej niż dotychczas - modlitwą na drodze do ostatecznego zjednoczenia z Tobą. Byśmy otworzyli swoje serca na ich wstawiennictwo w sprawach ważnych dla nas dzisiaj - dla Lasek, dla Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek i wszystkich osób zaprzyjaźnionych z nami ...
* * *
W nawiązaniu do szczególnej potrzeby gorliwej i wytrwałej modlitwy, gdy dziś za sprawą człowieka dzieje się tyle zła i krzywd na świecie; gdy dotknięci jesteśmy różnego rodzaju kataklizmami - ostatnio tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii - spróbujmy odnaleźć w sobie choćby najmniejsze okruchy ludzkiej solidarności z potrzebującymi. Zechciejmy odnowić ducha autentycznej modlitwy. Może nam w tym pomóc list abp Bruno Forte, który w książce pt. „Dlaczego uczestniczymy w niedzielnej Mszy świętej” (wydawnictwo WAM, Kraków 2006) dzieli się swoimi refleksjami na ten temat. List ten publikujemy poniżej.
Z pewnością Autor tego listu umocni nas w tej jedynej w swoim rodzaju aktywności duchowej, która może zdziałać więcej niż kruche niekiedy traktaty pokojowe. Wydaje się, że jest ona także bardziej skuteczna niż różne polemiki często prowadzące donikąd, a nawet zaostrzające zaistniałe nieporozumienia i konflikty.
W świetle Świąt Zmartwychwstania Pańskiego życzmy sobie nawzajem pogłębionej refleksji nad własnym życiem. Oby w perspektywie Wielkanocnego Poranka nabrało ono zupełnie nowego nadprzyrodzonego sensu.
Józef Placha
⤌ powrót na początek spisu treści
Pytasz mnie: „Po co się modlić?”. Odpowiem ci prosto:
„Aby żyć”.
Tak. Aby żyć naprawdę, trzeba się modlić. Dlaczego? Ponieważ żyć - to kochać. Życie bez miłości nie jest żadnym życiem. To pusta samotność, to więzienie smutku. Żyje prawdziwie tylko ten, kto kocha; kocha zaś tylko ten, kto sam czuje się kochany, „dotknięty” i przemieniony przez miłość. Jak roślina, która nie może wydać owoców, jeśli nie dotrą do niej promienie słońca, tak też serce człowieka nie otworzy się w pełni na prawdziwe życie, jeśli nie poczuje dotyku miłości.
Miłość rodzi się ze spotkania oraz żyje kontaktem z Bogiem, który jest największą i najprawdziwszą ze wszystkich możliwych miłości, co więcej, jest miłością nie z tego świata, wymykającą się jakiejkolwiek z naszych definicji czy zdolności. Modląc się, człowiek pozwala na to, aby Bóg go kochał i sam wciąż na nowo rodzi się do miłości. Stąd każdy, kto się modli, żyje - obecnie i na wieczność. A ten, kto się nie modli? Taki człowiek narażony jest na wewnętrzną śmierć, ponieważ wcześniej czy później zabraknie mu powietrza potrzebnego do oddychania, energii życia, światła, pokarmu, niezbędnego do wzrastania oraz radości, która nadaje życiu poczucie sensu.
A Ty mi mówisz: „Nie potrafię się modlić”. I pytasz: „Jak to robić?”. Moja odpowiedź jest taka: zacznij od tego, że trochę Twego czasu ofiarujesz Bogu. Na początku - to ważne - chodzi nie o to, aby było tego dużo, ale abyś robił to wiernie. Sam wyznacz sobie czas, jaki codziennie chcesz dać Bogu i trzymaj się tego, konsekwentnie, tak samo każdego dnia, zarówno gdy masz na to ochotę, jak i wtedy, gdy Ci jej brakuje. Znajdź sobie dogodne miejsce, spokojne, gdzie - jeśli to możliwe - znajduje się jakiś znak, który przypomina Ci o obecności Boga (krzyż, ikona, księga Biblii, tabernakulum z Chrystusem eucharystycznym...). Udaj się tam w milczeniu, a następnie wezwij pomocy Ducha Świętego, ponieważ to On woła w Twej duszy: „Abba. Ojcze!”. Oddaj Bogu swe serce, nawet jeśli pełne jest niepokoju, nie obawiaj się mówić Mu o wszystkim, nie tylko o tym, co cię boli, o grzechach i niewierności, lecz także o sprzeciwie i buncie, jakiego doświadczasz w swym wnętrzu.
Wszystko to złóż w ręce Boże - pamiętaj, że On jest Ojcem-Matką miłości, która wszystkich przygarnia, wszystko przebacza, oświeca, zbawia. Wsłuchaj się w Jego milczenie. Nie spodziewaj się, że natychmiast usłyszysz odpowiedź. Bądź wytrwały. Jak prorok Eliasz idź przez pustynię ku Bożej górze, a kiedy zbliżysz się do Niego, nie szukaj Go w wichrze, w trzęsieniu ziemi lub w ogniu - znakach siły i wielkości, lecz w łagodnej ciszy (por. 1 Kri 19, 12). Nie staraj się pochwycić Boga, lecz pozwól, aby to On wkroczył w Twoje życie i w serce, aby On sam dotknął Twej duszy, może będziesz kontemplował Go wyłącznie zwróconego do Ciebie plecami?
Wsłuchaj się w Jego milczenie. Wsłuchaj się w Słowo życia: otwórz Pismo Święte, medytuj z miłością, pozwól, aby słowo Jezusa rozbrzmiewało w Twym sercu; czytaj psalmy, w których znajdziesz wszystko to, co chciałbyś powiedzieć Bogu; słuchaj Apostołów i proroków; zasmakuj w historiach patriarchów, ludu wybranego i rodzącego się Kościoła -w nich znajdziesz opis ludzkich doświadczeń, przeżywanych w duchu przymierza zawartego z Bogiem. A gdy już wysłuchasz Słowa Bożego, wejdź znów na drogę milczenia, pozwalając, aby Duch poprowadził Cię do Chrystusa, który jest odwiecznym Słowem wypowiedzianym przez Ojca. Pozwól, aby Bóg Ojciec ukształtował Cię swymi rękami: Słowem i Duchem Świętym.
Być może początkowo będzie Ci się wydawało, że zbyt wiele Twego czasu należałoby na to wszystko poświęcić. Zdobądź się jednak na pokorę, oddając Bogu cały ten czas, jaki jesteś w stanie: nigdy mniej, ale tyle, ile na początku postanowiłeś Mu ofiarować. Przekonasz się, że ze spotkania na spotkanie Twoja wierność zostanie nagrodzona i zobaczysz, że z czasem spotęguje się w Tobie smak modlitwy, zaś to, co na początku wydawało ci się niemożliwe do osiągnięcia, stanie się coraz łatwiejsze i piękniejsze. Zrozumiesz wtedy, że to, co ważne, to nie są uzyskane odpowiedzi, lecz umiejętność otwarcia się na Boga. Zobaczysz też, że wszystko, co przyniesiesz ze sobą na modlitwę, coraz bardziej zacznie się przemieniać.
W ten sposób, kiedy zaczniesz się modlić z sercem pełnym niepokojów, gdy tylko wytrwasz, zobaczysz, że po długiej modlitwie wprawdzie wciąż nie będziesz znał gotowych odpowiedzi na wszystkie Twe pytania, niemniej one znikną, roztopią się jak śnieg pod wpływem słońca, zaś Twe serce wypełni pokój, bo oto oddałeś się w ręce Boga i pozwoliłeś Mu się prowadzić łagodnie tam, gdzie On sam tego chce. Wówczas Twoje serce - serce odnowione - zacznie śpiewać pieśń nową, Magnificat Maryi spontanicznie spłynie z Twoich warg i śpiewać go zaczną także wszystkie dzieła Twoich rąk.
Musisz jednak wiedzieć, że w tym wszystkim nie ustrzeżesz się trudności, czasami nie będziesz w stanie uwolnić się od hałasu, jaki rozlega się dokoła oraz wokół Ciebie. Kiedy indziej poczujesz zmęczenie, a nawet niechęć do modlitwy. Innym razem zabraknie Ci cierpliwości i będzie Ci się wydawać, że masz coś do zrobienia, co jest ważniejsze od modlitwy, zaś czas spędzony w obecności Bożej będziesz odczuwał jako czas „stracony”. Doświadczysz w końcu diabelskich pokus - zły duch będzie próbował wszelkich sposobów, aby odseparować Cię od Boga, oddalić od modlitwy. Nie obawiaj się; Takie same próby przeżywali święci, którzy żyli przed Tobą, a często były one znacznie trudniejsze.
Idź dalej i nie trać wiary. Wytrwaj, zwycięż i pamiętaj, że jedyną rzeczą, jaką rzeczywiście możesz ofiarować Bogu, jest wierność. Wytrwałością ocalisz swą modlitwę oraz życie.
Przyjdzie jednak godzina „nocy ciemnej”, kiedy to wszystko, co odnosi się do Boga, wydawać się będzie jałowe, a nawet pozbawione sensu - ale nie trać ducha. Będzie to czas, kiedy walczyć u Twego boku będzie sam Bóg: oddal od siebie grzech, wyznaj wszystkie Twe winy w pokornej i szczerej spowiedzi, a otrzymasz sakramentalne przebaczenie. Ofiaruj wtedy Bogu jeszcze więcej czasu. Pozwól też, aby noc zmysłów i ducha stała się dla Ciebie uczestnictwem z męce Chrystusa. Na tym etapie sam Jezus weźmie na ramiona Twój krzyż i poprowadzi Cię ku radości paschalnej. Nie dziw się więc, że ostatecznie pokochasz atmosferę tej nocy, ponieważ zobaczysz, że przemieniła się ona w noc miłości, naznaczoną radością obecności Ukochanego, nocą pełną Chrystusa, jaśniejącą wielkanocnym światłem.
Nie obawiaj się zatem prób i trudności na modlitwie. Pamiętaj tylko, że Bóg jest wierny i nigdy nie dopuści na Ciebie próby, jednocześnie nie ukazując drogi wyjścia; także nigdy nie postawi Cię wobec pokusy, nie dając odpowiedniej siły do przeciwstawienia się jej i zwycięstwa. Pozwól kochać się Bogu. Jak kropla wody, która wyparowuje pod wpływem promieni słonecznych, wznosi się ku górze, a następnie powraca na ziemię jako deszcz lub rosa, tak też pozwól, aby całego Ciebie ukształtował Bóg, formując miłością Trójcy, upodabniając do Niej i czyniąc z Ciebie wspaniały dar, jaki wpisze się w historię całej ludzkości. Pozwól, aby modlitwa uwolniła Cię od wszelkiego lęku, a dała odwagę i energię miłości, aby nauczyła Cię zaufania do innych ludzi, których powierzył Ci Bóg, do stawania wobec sytuacji, w jakich Cię postawił, nie szukając łatwych rozwiązań lub taniego pocieszenia. Modląc się, ucz się cierpliwości w oczekiwaniu czasu nawiedzenia Bożego, a Jego drogi nie są naszymi - staraj się kroczyć tymi drogami, które tak często różnią się od ludzkich ścieżek.
Specjalnym darem, jaki otrzymasz, jeśli zachowasz wierność w modlitwie, będzie miłość względem innych ludzi i poczucie sensu istnienia Kościoła. Czym więcej będziesz się modlił, tym bardziej będziesz zdolny okazywać współczucie innym, tym bardziej będziesz pragnął pomagać cierpiącym, tym większy odczujesz głód oraz pragnienie sprawiedliwości, zwłaszcza w obliczu najuboższych i najsłabszych, łatwiej zaakceptujesz ciężar grzechu innych, jaki sam musisz dźwigać dla dopełnienia w sobie męki Chrystusa z myślą o Jego Ciele, którym jest Kościół. Modląc się, zobaczysz, jak pięknie jest znajdować się w łodzi Piotrowej, solidarnie z innymi, okazując posłuszeństwo pasterzom, wspierany modlitwą wszystkich, w gotowości służenia innym bez nadziei nagrody, bez oczekiwania czegoś w zamian. Jeśli będziesz się modlił, poczujesz w sobie coraz większe pragnienie jedności Ciała Chrystusowego i całej rodziny ludzkiej. Modlitwa jest szkołą miłości, ponieważ dzięki niej możesz się przekonać, że sam jesteś nieskończenie kochany i wciąż „rodzony” na nowo do wielkoduszności, która przejmuje inicjatywę przebaczania i ofiarowania siebie bez kalkulacji zysków, wychodząc ponad własne zmęczenie.
Modląc się, człowiek uczy się modlitwy i kosztuje owoców Ducha, które sprawiają, że życie staje się autentyczne i piękne, pełne „miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, opanowania” (Ga 5, 22-23).
Modląc się, człowiek sam staje się miłością, zaś jego życie nabiera sensu i piękna, które zostało zaplanowane dla niego przez Boga. Ten, kto się modli, zawsze bardziej niż inni czuje konieczność głoszenia Ewangelii wszystkim, aż po krańce ziemi.
Modląc się, człowiek odkrywa nieskończone dary kochającego Boga oraz uczy się dziękować za nie.
Modląc się, człowiek żyje. Modląc się - kocha. Oddaje chwałę. Chwała Boża zaś jest największą radością i pokojem naszych serc: teraz i na wieczność.
Jeśli zatem miałbym życzyć Ci czegoś, jeśli miałbym prosić Boga o coś dla Ciebie, nie zawahałbym się błagać o dar modlitwy. O to więc proszę, a Ty nie zapomnij o to samo prosić Boga dla mnie. Ale o to samo módl się też dla siebie.
Pokój naszego Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga Ojca i jedność w Duchu Świętym niech będą z Tobą. A Ty bądź w nich, ponieważ modląc się, przenikasz do serca Boga, uczestniczysz w wiekuistej miłości. Już to wiesz: kto modli się z Jezusem i w Nim, kto zwraca się do Jezusa lub do Ojca Jezusa albo też wzywa Ducha Świętego, nie modli się do Boga nieznanego lub dalekiego, lecz modli się w Bogu, w Duchu, przez Syna do Ojca. I od Ojca, przez Jezusa, Boską mocą Ducha, otrzyma dobra doskonałe, takie, jakich potrzebuje i jakie specjalnie dla niego zostały przygotowane - dary, które już na niego czekają.
⤌ powrót na początek spisu treści
Tekst piszę w ostatnich dniach lutego, natomiast Państwo otrzymają go tuż przed Świętami, wynika to z cyklu wydawniczego. Mnie natomiast obliguje do próby połączenia i zrelacjonowania całkiem pokaźnej cezury czasowej.
Na wstępie cofnę się więc jeszcze do grudnia 2022 roku, kiedy to czekając na Boże Narodzenie, miałem okazję uczestniczyć w szeregu spotkań w placówkach należących do Towarzystwa. Jest to zawsze dobra okazja do spotkań i wymiany opinii, szczególnie w jednostkach organizacyjnych położonych poza Laskami. Główne spotkanie opłatkowe odbyło się 16 grudnia w Laskach, dokąd z przedświąteczną wizytą przyjechał ks. kard. Kazimierz Nycz. Razem z zebranymi w Domu św. Maksymiliana Metropolita Warszawski obejrzał program artystyczny przygotowany przez uczniów szkoły specjalnej. Po przedstawieniu, życzenia w imieniu całej społeczności Lasek złożyli pracownicy świeccy, siostry i wychowankowie naszych placówek. Kardynał pobłogosławił opłatki wigilijne i poprosił, aby uczniowie zabrali je do swoich domów.
Również w grudniu, w Szczecinie odbył się kończący sezon 2022 r. finałowy turniej Mistrzostw Polski w Goalballa Kobiet i Mężczyzn. Rewelacyjnie wypadły w nim zespoły UKS „Laski”. Żeńska drużyna w składzie: Aleksandra Browarek, Wiktoria Kawka, Dorota Niewiadomska i Aneta Wyrozębska ze swoim trenerem Andrzejem Gromulskim zdobyła wicemistrzostwo Polski.
Męski zespół UKS grający w składzie: Marcin Czerwiński, Dawid Nowakowski, Kamil Pawłowski i Jacek Urbański zdecydowanie wygrał zarówno ostatni turniej, jak i całoroczną rywalizację, zdobywając tytuł Mistrza Polski 2022. Trenerem zespołu jest Robert Mazurek. Indywidualnie Dorota Niewiadomska i Marcin Czerwiński zdobyli nagrody dla najlepszych strzelców Mistrzostw.
Styczeń to w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym czas intensywnej pracy nad ocenami. Koniec semestru każdego ucznia mobilizuje do wysiłku, nie inaczej było w Laskach. We wszystkich placówkach odbyły się rady pedagogiczne poszczególnych jednostek, natomiast Rada Ośrodka poświęcona była szkoleniu, którego tematem wiodącym było dostrzegania symptomów i zabezpieczanie dzieci przed przemocą.
27 stycznia 2023r. gościliśmy w Laskach na sesji wyjazdowej Parlamentarny Zespół na Rzecz Życia i Rodziny. Wraz z parlamentarzystami odwiedził nas pan Paweł Wdówik - absolwent naszego Ośrodka - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, Pełnomocnik Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych oraz posłowie: Anna Banaszek-Dąbrowska, Dominika Chorosińska, Elżbieta Płonka, Paweł Lisicki, Beata Strzałka, Piotr Uściński, Grzegorz Gaża, którzy zapoznali się z historią życia bł. Matki Czackiej, mogli zobaczyć, jak funkcjonują nasze placówki edukacyjne: przedszkole i szkoła podstawowa. Cieszymy się, że przedstawiciele władz państwowych mogli lepiej poznać rzeczywistość, w jakiej niewidome dzieci i młodzież przygotowują się do samodzielnego życia w społeczeństwie.
31 stycznia przypadła pierwsza rocznica śmierci pana Władysława Gołąba wieloletniego Prezesa Zarządu Towarzystwa. Tego dnia modliliśmy się za jego duszę na rocznicowej Mszy św. w laskowskiej kaplicy.
Wspominałem już na łamach „Lasek”, że Zarząd szuka możliwości wsparcia dorosłych osób niewidomych w formie stałego pobytu. Miło jest mi napisać, że Towarzystwo zostało pozytywnie ocenione i zakwalifikowane do udziału w projekcie Wspomaganych Społeczności Mieszkaniowych (WSM). W ramach tego programu ma powstać budynek z 12 modułami mieszkalnymi. WSM jest inną niż Dom Pomocy Społecznej formą wsparcia. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, organizator konkursu, zakłada dużą samodzielność i autonomię dla mieszkańców oraz - w ramach dodatkowych usług - rehabilitację. Zgodnie z założeniami programu uczestnik podpisuje umowę z prowadzącym WSM, która określa wysokość czynszu oraz poziom wsparcia.
Przy tej okazji warto wspomnieć o innych programach realizowanych w Towarzystwie, a jest ich niemało.
Od lat największym jest program rehabilitacji dzieci i młodzieży w ramach zadań zleconych. W nim PFRON dofinansowuje zajęcia rewalidacyjne w OSW.
Kolejny, obecnie prowadzony, to Trening Orientacji Przestrzennej Osób Niewidomych, realizowany we współpracy z Akademią Pedagogiki Specjalnej, Polskim Związkiem Niewidomych i Fundacją Instytut Rozwoju Regionalnego, w ramach którego powstaje udoskonalony model nauki orientacji przestrzennej.
Kolejne, realizowane w Dziale ds. Absolwentów, to m.in. AOON - Asystent Osobisty Osób z Niepełnosprawnością, w ramach którego można uzyskać wsparcie w postaci usług asystenckich, a także OWiT - Ośrodek Wsparcia i Testów, który jest miejscem diagnozowania osób z niepełnosprawnością pod kątem potrzeb wsparcia sprzętowego. Istnieje możliwość przetestowania urządzeń, a także ich wypożyczenie.
Projekty realizujemy nie tylko w Laskach. W Gdańsku-Sobieszewie od lat organizowane są turnusy rehabilitacyjne dla dorosłych „Naprawdę Można”. W trakcie kilkudniowego pobytu uczestnicy mają zajęcia m.in. z orientacji przestrzennej oraz czynności życia codziennego.
W Rabce w ostatnim czasie realizowane są dwa projekty: „Rehabilitacja 25 plus” projekt skierowany do absolwentów Ośrodka oraz Międzypokoleniowe Centra Edukacyjne - wsparcie integracji międzypokoleniowej. Celem tego ostatniego, jak wskazuje nazwa, jest integrowanie różnych pokoleń. W jego ramach uczniowie Ośrodka w Rabce spotykali się z seniorami z Rabki i nie tylko.
Szczegółowe działania przeprowadzone w ramach projektu to m.in.: dwie sesje warsztatów, w których trenerzy psów instruowali dzieci i absolwentów, jak bezpiecznie obchodzić się z tymi zwierzętami, a także zajęcia terapeutyczne - dogoterapia. Przeprowadzono również warsztaty teatralne oraz muzyczne. Udało się także zorganizować wyjazd do DPS w Żułowie, gdzie grupa wychowanek mogła spotkać się ze starszymi absolwentkami - mieszkankami Domu Nadziei. W programie były wspólne zajęcia w Warsztatach Terapii Zajęciowej, warsztaty teatralne i muzyczne oraz wiele nieformalnych spotkań.
W ramach tego samego programu 30 dzieci z Ośrodka z grupą absolwentów wspólnie uczestniczyło w terapeutycznych zajęciach rekreacyjnych w stadninie Zwierzyniec. Dzieci oraz niewidome panie i panowie - pod okiem instruktora i pedagogów - mieli możliwość jazdy na koniach, czesania ich czy siodłania. Wspólne „pieczone kiełbaski” pogłębiały integrację i pozytywne doświadczenia.
Wymienione wyżej programy to część z działań projektowych, które stanowią znaczące wsparcie dla codziennych działań. Są one możliwe dzięki zaangażowaniu osób planujących, piszących, realizujących, a wreszcie rozliczających te ponadstandardowe działania, za co serdecznie dziękuję.
Kończąc tekst, który prawdopodobnie czytają Państwo w okresie przedświątecznym, życzę w imieniu własnym oraz Zarządu wszelkiego dobra i łask. Życzę, żeby Zmartwychwstały Jezus błogosławił i wskazywał właściwe szlaki na drogach codzienności.
Prezes Zarządu TOnOS Paweł Kacprzyk
⤌ powrót na początek spisu treści
Kochani, aby przybliżyć Wam nasze placówki w Ukrainie, szczególnie teraz, gdy od roku trwa agresja rosyjska, poprosiłam siostry, aby podzieliły się swoim życiem i sytuacją tam u nich w tym czasie.
Siostry z Żytomierza napisały w kilku zdaniach: modlą się i wspierają nawzajem, a także na miarę możliwości pomagają tym, którzy zostali w Ukrainie. Do wybuchu wojny siostry w naszym domu prowadziły rehabilitację dla dzieci z różnymi złożonymi niepełnosprawnościami. Dzieci te, ze względu bezpieczeństwa na czas wojny wyjechały z Ukrainy. Obecnie trzyosobowa wspólnota służy niewidomym w mieście, pomaga i dzieli się z nimi otrzymanymi z Polski produktami spożywczymi i tym, co potrzebne. Siostry próbują zorganizować też pomoc dla domu, gdzie mieszkają osoby niewidome - warunki sanitarne, i nie tylko, są tam bardzo trudne. Starają się też wspierać naszych sąsiadów, zarówno dzieląc się żywnością, ale też rozmową i podtrzymaniem na duchu - to dziś bardzo potrzebne. Do biblioteki, w której siostry mają stałe dyżury w piątki i niedziele, przychodzi wiele osób z prośbą o dobrą książkę, ale też o modlitwę - powierzając siostrom swoje intencje. Ludzie przychodzą, aby po prostu porozmawiać i podzielić się problemami, swoimi bólami i przeżyciami związanymi z wojną.
Wspierają też w miarę możliwości wojskowych; wcześniej przygotowały posiłki dla nich, teraz przekazują i koordynują pomoc humanitarną dla medyków wojskowych.
Siostry dziękują bardzo za każdą modlitwę w ich intencji i proszą, aby przekazać podziękowanie za wszelką przesłaną pomoc, którą mogą się dzielić - przesyłają serdeczne pozdrowienia i życzenia świąteczne dla wszystkich.
Dołączam w całości informację z Domu w Starym Skałacie, którą przesłała s. Maria:
„Dom błogosławionej Matki Elżbiety Czackiej w Starym Skałacie w woj. tarnopolskim istnieje od 1991 roku. Jest to najstarszy dom zakonny Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Ukrainie. Siostry przyjechały do tego miejsca na zaproszenie śp. księdza kardynała Mariana Jaworskiego, ówczesnego Metropolity Lwowskiego, wiernego przyjaciela śp. ojca Tadeusza Fedorowicza i świętego Jana Pawła II.
Od początku nasz franciszkański dom służył nie tylko miejscowej społeczności, ale i osobom niewidomym. Począwszy od prowadzenia katechezy dla dzieci (z rodzin katolickich, a także prawosławnych na prośbę ich rodziców), odwiedzania chorych i samotnych mieszkańców z wioski i pobliskich parafii, do organizowania corocznych wakacji i ferii dla niewidomych i słabowidzących dzieci i młodzieży z Charkowa i Żytomierza. Przez lata nasza posługa zmieniała się, ale zawsze była w charyzmacie, jaki zostawiła nam błogosławiona Matka Elżbieta Czacka. Odczytując znaki czasu i konkretne potrzeby niewidomych, w 2012 roku w naszym domu powstało pierwsze w Ukrainie Centrum Pomocy Niewidomym Dzieciom i ich rodzicom. Jest to Centrum rehabilitacji i wczesnej interwencji dla niewidomych i słabowidzących dzieci „Światło nadziei” im. św. Jana Pawła II.
W ciągu dziesięciu lat istnienia Centrum ponad setka niewidomych i słabowidzących dzieci z całej Ukrainy miała możliwość i szansę na wykwalifikowaną pomoc i ukierunkowanie do prawidłowego rozwoju - fizycznego, psychicznego i duchowego. Duża część dzieci kontynuuje naukę także w naszym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Laskach, Rabce i Sobieszewie. To
Wczesna Interwencja w Laskach stała się głównym wzorcem do zorganizowania podobnej pomocy w Ukrainie. Każdego miesiąca w Centrum w Starym Skałacie prowadzimy dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne dla dzieci w wieku 1-8 lat z całej Ukrainy. Większość naszych małych uczestników oprócz problemów ze wzrokiem obciążona jest dodatkowymi niepełnosprawnościami. Jesteśmy jedynym Centrum w całej Ukrainie, gdzie dzieci mogą otrzymać wszechstronną pomoc uwzględniającą całościowo ich niepełnosprawność, zarówno wzrokową jak i fizyczną, i mają szansę dalszego rozwoju. Codzienne zajęcia w czasie turnusu to zajęcia z tyflopedagogiem, zajęcia z orientacji przestrzennej, rehabilitacja wzroku, integracja sensoryczna, masaż, rytmika oraz zajęcia kulinarne. Zajęcia obejmują współpracę czynną z rodzicami towarzyszącymi dzieciom, jak też i samych rodziców, by mogli we właściwy sposób wspomagać swoje niepełnosprawne dzieci. Nawet teraz, w czasie wojny, turnusy trwają, nadal - chociaż z doświadczeniami wojennej traumy - rodzice przywożą swoje pociechy z nadzieją, że tu stanie się dla nich dobro.
Nasze życie bardzo wyraźnie zmieniła wojna. 24 lutego 2022 r., w czwartek, dotarła do nas straszna wiadomość: armia rosyjska wkroczyła na teren wolnej Ukrainy, wszystko niszcząc na swojej drodze, zabijając ludność cywilną, nie litując się nawet nad dziećmi. O 4:30 zadzwonił do nas niewidomy pan Mikołaj z Wołczańska, woj. charkowskie, oddalonego o 20 km od granicy z Rosją. Mówił, że słyszy wybuchy.
Kolejny potwierdzający telefon był od sióstr orionistek z Charkowa.Tego dnia w naszym Centrum dobiegał końca kolejny turnus rehabilitacji dla niewidomych dzieci. Nigdy nie zapomnę strachu, łez w oczach matek i naszej modlitwy w kaplicy. Prosiliśmy Pana Jezusa za wstawiennictwem błogosławionej Matki Elżbiety, aby obronił nas, aby uchronił naszych bliskich, aby dał odwagę tym, którzy pierwsi stawili czoła Rosji mającej drugą armię świata...
W ciągu jednej nocy cały nasz dom był już wypełniony ludźmi, a dosłownie w ciągu dwóch dni stał się bazą dla uchodźców. Przyjmowałyśmy w pierwszej kolejności nasze niewidome dzieci z ich opiekunami, a wkrótce wszystkich, którzy szukali schronienia, dachu nad głową i odrobiny bezpieczeństwa. Po jakimś czasie nasz dom opuściło pierwsze 25 osób, jadąc dalej za granicę. Przez pierwsze cztery miesiące wojny w naszym domu przebywało około 40 osób, 18 z nich to dzieci. Były to rodziny z Charkowa, Kijowa, Buczy, Borodianki, Irpienia, Hostomela i Chersonia. Starałyśmy się, aby im było u nas dobrze i spokojnie. w tych pierwszych dramatycznych miesiącach. Dla wyjeżdżających od nas do Polski uchodźców oparciem stały się Laski, Rabka i Sobieszewo otwierające dla nich swoje domy.
Cały nasz kraj ogromnie cierpi, wojsko rosyjskie niszczyło i niszczy na swojej drodze wszystko, dosłownie wszystko! Giną niewinne dzieci, kobiety i ludzie starsi. Kilka milionów ludności opuściło Ukrainę, ratując życie swoje i swoich dzieci. Kilka milionów uciekło na zachodnią Ukrainę w bardziej bezpieczne miej - sca, choć dzisiaj, tak naprawdę, bezpiecznego miejsca w Ukrainie nie ma.
Nie byliśmy gotowi do wojny, nie spodziewaliśmy się tej tragedii. Siły Zbrojne Ukrainy dzielnie i z determinacją walczą z przeważającą siłą wroga. Do końca będą bronić Ojczyzny. Ukraińcy nie tylko walczą o swój kraj z imperialnymi zapędami Rosji i jej dyktatora, oni bronią także wolności Europy!
My, jako wspólnota Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Starym Skałacie, zostałyśmy na miejscu. I będziemy tu do końca, bo Ukraina - to także nasz Dom. Nie możemy walczyć na froncie, ale możemy być dobrym zapleczem, wspierając naszych niewidomych, uchodźców, armię, wolontariuszy i miejscową ludność, która została na miejscu. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego, co robi Polska dla Ukrainy! Polska okazała WIELKIE SERCE!, które potrafi współczuć, wspierać konkretami i otworzyć drzwi swoich domów zupełnie nieznajomym ludziom. Polacy bardzo zaangażowali się w pomoc dla naszego Domu i uchodźców, którzy tu przebywali i przebywają.
W tym wojennym czasie dotarły do nas transporty z pomocą humanitarną od naszej rodzimej wspólnotyz Lasek, od warszawskiego KIK-u, od Fundacji św. Brata Alberta z Radwanowic oraz od fundacji FRANZ HILF z Austrii. Docierała też do nas pomoc od wielu, wielu dobrych, współczujących nam ludzi z Polski i innych krajów świata. Każdy dar był i jest dla nas wyjątkowo cenny, ważny i potrzebny! Gdy piszę ten list, wojna trwa już rok. Z niepokojem czekamy na jutro, tj. na 24 lutego. Parę dni temu dotarła do nas mama z czwórką dzieci z Irpienia, wyjechała ze strachu przed nowymi atakami, ich dom na początku wojny został zbombardowany, a rodzina cudem żyje. Jedna z córeczek jest słabowidząca i jest od czterech lat naszą podopieczną. 6 marca spodziewamy się przyjazdu kolejnych dzieci z rodzicami na turnus rehabilitacyjny. Ufamy, że bezpiecznie do nas dotrą.
Dziękujemy Wszystkim całym sercem za Wielkie Wsparcie! Dziękujemy za Nieustanną Modlitwę. Dziękujemy Wam za tę Niezwykłą Solidarność Serc, dziękujemy z całą Ukrainą! Niech Dobry Bóg wynagrodzi stokrotnie i niech nas wszystkich obdarzy tak bardzo oczekiwanym POKOJEM!
Z wyrazami szacunku, modlitwy i ogromnej wdzięcznościSiostry ze Starego Skałatu.”
* * *
Kochani, do tych informacji dołączam nasze najserdeczniejsze życzenia na zbliżające się święta paschalne.
Zmartwychwstały JEZUS towarzyszy nam na drogach naszego życia.
On żyje i jako żyjący idzie przed nami i nas prowadzi.
Zaprasza nas, abyśmy podążali za Nim, abyśmy znaleźli drogę życia - którą możemy odnaleźć tylko w Nim.
On jest naszą nadzieją, drogą i życiem - w tym tak trudnym czasie w Ukrainie, ale też na całym świecie, tylko On może być prawdziwym pokojem i radością.
Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28,20).
Życzę doświadczania bliskości Chrystusa żyjącego wśród nas i niech ON będzie dla nas źródłem nowych sił do wiernego i niestrudzonego dawania świadectwa o obecności Boga - Miłości w świecie.
M. Judyta Olechowska FSK z siostrami
* * *
Podsumowanie roku 2022
Na podsumowanie minionego, a zarazem rozpoczęcie nowego Roku Pańskiego , wchodzimy w nowy czas jako wspólnota 160 profesek (w tym 31 z Indii, 4 z Afryki, 3 z Ukrainy, 1 z Albanii, 1 z Mołdawii), w tym - 150 profesek wieczystych, juniorystek - 10 (2 w Polsce, 4 w Indiach, 4 w Rwandzie)
W Zgromadzeniu są 4 nowicjuszki w Rwandzie, 7 postulantek (6 w Rwandzie, 1 w Indiach), 7 kandydatek (4 w Rwandzie i 3 w Indiach).
Zgromadzenie liczy 16 wspólnot: 8 w Polsce, 4 w Indiach, 2 na Ukrainie, 2 w Rwandzie.
Profesję wieczystą złożyła s. Olivia (w Indiach)
I profesję złożyły: s. Yvonne i s. Scolastique (w Rwandzie)
Podczas tegorocznego Święta Zgromadzenia w dniach 19-20.11 Złoty Jubileusz 50-lecia Profesji obchodziła s. Tarsycja od Najświętszego Serca Pana Jezusa.
W Laskach niebieskich: śp. s. Irma od Jezusa Upadającego - Barbara Małek (+1984)
Srebrny Jubileusz 25-lecie Profesji obchodziły: s. Ludmiła od Nieskończonej Miłości Boga, s. Zdzisława od Miłości Boga Ojca Stworzyciela, s. Dobromiła od Miłości Ukrzyżowanej.
W roku 2022 zmarło pięć naszych sióstr: s. Regina (16.04), s. Anuncjata (22.09), s. Matea (24.09), s. Gaudencja (9.12) i s. Emilia (25.12).
⤌ powrót na początek spisu treści
26 stycznia 2023 Ambasador Francji Frederic Billet wręczył
Siostrze Marii Krystynie Order Legii Honorowej w randze kawalera za ogromne zaangażowanie ekumeniczne francusko-polskie na rzecz pojednania i wzajemnego dialogu kultur w Europie. W ten sposób uczczono dorobek jej życia jako działaczki ekumenicznej promującej ważne francuskie wartości. Wybrała wymagającą misję, którą konsekwentnie realizowała przez kilkadziesiąt lat.
Order Legii Honorowej ustanowiony przez Napoleona Bonaparte w roku 1802 r. jest najwyższym francuskim odznaczeniem.
Siostra Maria Krystyna Rottenberg urodziła się we Lwowie, mieście będącym na styku kultur polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Dzięki rodzicom od dzieciństwa uczyła się godzić jedność i różnorodność.
W 1946 roku wraz z rodziną przyjechała na Ziemie Odzyskane. Po maturze w Prywatnym Żeńskim Liceum Sióstr Urszulanek studiowała filologię klasyczną na Uniwersytecie Wrocławskim, następnie przez 5 lat uczyła łaciny i historii starożytnej w XLO im. Stefanii Sempołowskiej we Wrocławiu.
W 1968 roku Maria Krystyna uzyskała licencjat es-lettres na Sorbonie oraz dyplom Ecole Nationale Superieure des Bibliothecaires. Przez dekadę kierowała biblioteką Institut National des Langueset Civilisations Orientales. Uczestniczyła w projektach naukowo-badawczych Francuskiej Akademii Nauk, Biblioteki Narodowej, Komitetu Badań Historii II Wojny Światowej oraz Dokumentacji Francuskiej. W Paryżu mieszkała przez 13 lat.
W 1975 roku Maria Krystyna Rottenberg mogła wrócić do Polski i spełnić życiowe marzenie; O wstąpieniu do Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża myślała od pierwszego kontaktu z Dziełem Lasek i siostrą Joanną Lossow. Wstąpiła do zgromadzenia w roku 1978, pierwsze śluby złożyła w 1979, śluby wieczyste zaś w roku 1984.
W dniu odznaczenia s. Marii Krystyny, podczas Mszy świętej z Nieszporami na zakończenia Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan w kościele św. Marcina na wspólną modlitwę przybyła liczna grupa przedstawicieli różnych Kościołów: starokatolickiego Mariawitów, prawosławnego oraz polskokatolickiego. Mszy przewodniczył delegat ks. kardynała Kazimierza Nycza - ks. Tadeusz Sowa, moderator warszawskiej Kurii, a homilię wygłosił ks. bp senior Kościoła metodystycznego Zbigniew Kamiński, który w swoim wystąpieniu wspomniał śp. s. Joannę Lossow, śp. diakonisę Reginę Witt i niedawno zmarłą s. Emilię Niszczotę, które - jak określił - jak Trzej Muszkieterowie przez wiele lat przemierzały warszawskie ulice.
Po Mszy świętej miała miejsce tradycyjna agapa w klasztorze, gdzie każdy mógł osobiście pogratulować s. Marii Krystynie ogromnego wyróżnienia.
⤌ powrót na początek spisu treści
Na mapie Lasek znajduje się miejsce, które od momentu beatyfikacji Matki Elżbiety Czackiej ogrywa szczególną rolę.
Wcześniej w tym miejscu była piekarnia. Wielu z nas, ludzi Lasek, pamięta zapach pieczonego wtedy chleba. Wielu z nas wspomina też nie tylko smak ugryzionej kromki, ale i radość dzielenia się nią z innymi. Tak było kiedyś.
Dziś w tym miejscu, nazwanym „Ślady obecności. Ekspozycja poświęcona Błogosławionej Matce Elżbiecie Czackiej”, karmi nas Matka. Karmi nas swoją obecnością i słowem. A właściwie karmi nas Bóg poprzez Matkę - niewidomą Matkę niewidomych.
Od 12 września 2021, czyli od dnia kiedy Kościół zaliczył
Matkę Elżbietę Różę Czacką do grona błogosławionych, przez
Laski przechodzą rzesze pielgrzymów. Wszyscy oni nawiedzają kaplicę i przylegający do niej pokój Matki - obecnie oratorium, w którym znajduje się sarkofag z jej doczesnymi szczątkami. Potem swoje kroki kierują do muzem.
Spotkania z Matką są niezwykłe. Jej życie stawia pytania, a ona sama przemawia najgłośniej - swoim zawierzeniem Bogu, odwagą, prostotą i ukochaniem człowieka, szczególnie pozbawionego wzroku ciała, ale i tego, którego wzrok duszy stracił ostrość widzenia, a nawet zgasł.
Matka, ciągle zatroskana o obecność Boga w innych:
Pan Jezus pragnie i chce wziąć każdego człowieka w posiadanie swoje, i daje temu człowiekowi wszystkie potrzebne łaski, ale musi Pan Jezus znaleźć w człowieku sprzymierzeńca, który razem z Nim walczy o to wzięcie siebie w posiadanie przez Boga-Człowieka (Dyrektorium, 28.02.1931).
Od czasu beatyfikacjji do chwili obecnej muzeum nawiedziło około dwadzieścia tysięcy osób. Wiele grup liczących po pięćdziesiąt, osiemdziesiąt, a nawet sto osób poznało w Laskach historię życia Matki i jej Dzieło. Przyjeżdżają do Lasek osoby indywidualne, całe rodziny, wspólnoty, grupy parafialne, przedstawiciele różnych organizacji, młodzież i dzieci. Przyjeżdżają nie tylko z Polski czy Europy, ale także z innych kontynentów.
Są wśród nich tacy, którzy po raz pierwszy odwiedzają to miejsce, ale są i tacy, którzy byli tu już wielokrotnie.
Przyjeżdżają tak po prostu, albo też by prosić o łaski,by powiedzieć Matce o swoich bólach, radościach, wątpliwościach i wierzą, że Bóg działa przez Matkę.
Przyjeżdżają i co się wydarza?
Zaglądając do Księgi Pamiątkowej, zauważamy wiele świadectw wyrażających wdzięczność za Dzieło Lasek, które Matka powołała do życia, ale i wiele próśb skierowanych do Boga za jej wstawiennictwem.
Oto niektóre z nich - te zapisane w Księdze i te wypowiedziane podczas spotkań:
Z wdzięcznością za inspiracje do poszukiwania znaków Boga w codziennym życiu i do służby innym (wpis w księdze).
Przyjechała grupa z parafii. Po skończonej opowieści o Matce dostrzegam mężczyznę, który płacze.
Co się stało? - pytam
Siostro, wróciła mi nadzieja!!!
Nie był w stanie nic więcej powiedzieć, płakał.
Wróciła nadzieja ....
Mała Zosia napisała w księdze:
Dziękuję Ci za to Boże, że mam dobry wzrok i mam nogi i ręce, absolutny słuch i że mam talent tańczenia, i że moja rodzina jest szczęśliwa i zdrowa.
Zosia uświadomiła sobie ogrom darów otrzymanych od Boga. Dostrzegła jednak coś więcej - szczęście w rodzinie, stąd WDZIĘCZNOŚĆ.
Do muzeum przyszła grupa młodych ludzi, uczniowie szkoły średniej. Jeden z chłopców, podchodzi do mnie i pyta:
Siostro, to jak żyć, by żyć? Matka była obdarzona tyloma talentami. Ja to nie mam żadnego, ot taki przeciętny.
Siostro, więc jak żyć, by żyć???
I kiedy tak staliśmy z tym pytaniem trwającym pomiędzy nami i w nas, odezwała się dziewczyna: Franek, każdy z nas ma talent, by czynić coś dobrego, by kochać...
Jedni wyjeżdżają stąd umocnieni, z jakąś pewnością w sercu, inni - z pytaniami.
I chyba o to chodzi.
Kochana Błogosławiona Matko. Dziękuję za to, że miałam łaskę osobiście ciebie widzieć w 1958 r. W moim sercu zachowało się doświadczenie spotkania z Kimś. Dziś przyjechałam, by uczcić cię jako błogosławioną. Jakże się cieszę i wielbię Boga za wspaniały owoc Twego krzyża. Dziękuję. (wpis w księdze).
Przyjechała grupa ludzi z południa Polski. Rozmawiamy o Matce, o jej relacji z Bogiem i z ludźmi. I padają takie myśli: Dziś brakuje relacji między ludźmi. Żyjemy w świecie, gdzie komunikatory wyparły relacje. Brakuje zwyczajnych słów: kocham, przepraszam, dziękuję i zwyczajnych gestów.
I ktoś nagle mówi: wiadomo, uściski z SMS-ów, czy z WhatsAppa nigdy do nas nie docierają, tak jak wyrażone gestem.
W pielgrzymach odwiedzających to miejsce rodzi się refleksja nad tym, co naprawdę ważne...
Bogu dzięki za Dzieło Lasek, które pomaga nam widzieć, że Bóg prowadzi nas przez życie i wszystko w naszym życiu jest po coś - przez Krzyż też! (wpis w księdze).
Takich świadectw jest wiele, zapisanych i niezapisanych. Wszystkie one mówią o wrażliwości ludzkiego serca, o szukaniu prawdziwego szczęścia, o potrzebie Boga.
Przybywają tu nie tylko katolicy, przyjeżdżają też wyznawcy innych religii. I każdy z nich, na swój sposób, doświadcza Matki i czerpie z jej życia, bo życie Matki jest nie tylko obdarzone misją, ale ono jest misją.
Czego uczy Matka dziś?
Uczy, że słabość, kruchość, niepełnosprawność - ta fizyczna i duchowa, jeśli tylko zaakceptowana, oddana Bogu, staje się siłą rodzącą owoce. W życiu nie chodzi o sukces, jakkolwiek jest on ważny, chodzi o owocność życia, która rodzi się właśnie w słabości.
Matka uczy odwagi w podejmowaniu wyzwań, które budują naszą codzienność. Często drobne rzeczy i sprawy dnia codziennego wymagają wiele zaparcia się siebie.
Uczy też zawierzenia pomimo wszystko, pomimo trudu i niepewności. Zawierzenia, że to Bóg prowadzi ,że On jest Panem czasu, a jak mawiał Błogosławiony Prymas Stefan Wyszyński „czas to miłość”.
Matka uczy też nawiązywania relacji, podstawą których ma być miłość delikatna i wrażliwa na cierpienia bliźnich, miłość mająca oczy otwarte na ich potrzeby (...) prosta, serdeczna, życzliwa każdemu (...) poświęcająca się i ofiarna, nie czułostkowa, a głęboka i prawdziwa (Dyrektorium, 2.04.1928).
Uczy że człowiek jest ważny, każdy człowiek jest ważny, a Bóg najważniejszy.
Trzeba, żebyśmy się wszyscy nauczyli prostej, Bożej serdeczności, żeby to prosto szło od Boga przez nas do ludzi i od ludzi do nas. Będziemy się dzielić naszym sercem z innymi, to i nam będzie lepiej i innym. Wszyscy sercem żyjmy. Nie trzeba, żeby miłość była nudna, ale Boża, pełna inicjatywy i miłości Bożej, to wtedy wszystkim z tym będzie dobrze. A wszystkim serce jest potrzebne. Serce jest może najpotrzebniejszą rzeczą na świecie. Ale za mało ludzie starają się o to, żeby się dzielić sercem z bliźnimi.
(Wypowiedzi i modlitwy Matki podczas ostatniej choroby, 16.04.1959).
Pozostanie po nas to, co zrodziło się z serca ...i tylko z serca. Wiele osób przechodzi dziś przez Laski. Wiele osób przechodzi przez życie każdego z nas. Nie spotykamy ludzi przypadkiem. Każdy człowiek staje na naszej drodze z jakiegoś powodu. Jedni przechodzą i odchodzą, inni zostawiają ślady, my też zostawiamy. Tak działa Bóg. To są ślady Jego obecności i miłości.
Miejmy czas, żeby się im przypatrzeć, by zadać sobie pytanie: Jak żyć, by życiu nadać blask?
Ta, która sama kiedyś była niewidoma, staje się tą, która prowadzi - za jej pośrednictwem prośmy więc Boga o światło JAK ŻYĆ, by żyć mądrze i pięknie.
⤌ powrót na początek spisu treści
Warto odkryć piękno stylu bycia nacechowanego dobrym wychowaniem i porządkiem.
Tu zwracamy szczególną uwagę na prostolinijność (fr. franchise - otwartość, szczerość). Termin ten oznacza także zachowanie postawy zgodnej z własną godnością, która jest nieskomplikowana a zarazem stała.
Taki człowiek jest pełen umiarkowania i szlachetności, serdecznie grzeczny i strzegący, co słabe i zagrożone.
Oby takich ludzi było jak najwięcej!
Jednak musimy pamiętać, że przez Boga zostaliśmy powołani nie tylko do pełni człowieczeństwa, ale i w Jezusie Chrystusie do zbawienia i świętości życia: „Bądźcie tedy doskonali tak, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski” (Mt 5,48).
Do realizacji tego ideału potrzebujemy pomocy nadprzyrodzonej od samego Boga: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5).
Musimy jednak sami wyjść na spotkanie z Bogiem, który działa przez łaskę. „Stworzyłeś nas Boże bez nas, ale zbawić nas bez nas nie możesz” (św. Augustyn).
Jasno widać, że Bóg w swoim działaniu uświęcającym i zbawczym potrzebuje naszych dobrych postaw moralnych, które pielęgnują w sobie wrażliwość na dobro. Stwórca pragnie ukształtować nas tak, abyśmy byli podobni do Niego: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).
Ojciec Niebieski ma też gorące pragnienie przynaglenia nas do naśladowania życia Jego umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa: „... oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos (Ojca Niebieskiego): «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie»” (Mt 17,5).
Tak, trzeba Jezusa słuchać i naśladować, chociaż wiszący na krzyżu wydaje się być znakiem porażki i postacią beznadziejnie tragiczną; ale w istocie rzeczy krzyż ten przynosi klęskę złu i tryumf dobra.
Jezus zostaje wywyższony, a szatan wrzucony w jezioro ognia (Ap 20).
A zatem: prostolinijność to szczerość ducha, który otwiera się na Boga i człowieka.
Na przestrzeni wieków działali w Kościele wielcy chrześcijanie, którzy swoim życiem uczyli całe pokolenia, jak upodobnić się do Boga Ojca i do cichego, pokornego i szczerego (prostolinijnego) Boga-Człowieka: Jezusa Chrystusa.
Wśród nich byli tacy, jak św. Franciszek z Asyżu, św. Dominik, św. Matka Teresa z Kalkuty, błogosławiona Matka Elżbieta Róża Czacka i wielu innych, którzy zostali nam posłani na ratunek.
* * *
Do Pana Jezusa przyszedł pewien człowiek, który trzymał w swoich ramionach ciężko chorą córkę, I tak zwraca się do Zbawiciela: „Nie chcę, abyś ją uzdrowił, ale chcę, abyś ją kochał”.
Szczerość, prostolinijność tego ojca wzruszyła Serce Jezusa. Nie tylko to dziecko nadal kochał, ale i je uzdrowił.
Kończąc to rozważanie, pragnę zaznaczyć: chrześcijaństwo doznałoby większego ożywienia, odpowiadającego na potrzeby czasu, gdybyśmy pogłębili w sobie postawę prostolinijności ducha.
⤌ powrót na początek spisu treści
To nasze codzienne laskowskie pozdrowienie. Każdy dzień rozpoczynany „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, czyniąc znak krzyża. Ileś razy dziennie wypowiadamy te słowa, bywa że i w nocy. To gest liturgiczny, ale i akt duchowy, wyznanie wiary. I ten, który czynimy na czole, swoim bądź drugiej osoby.
To znak odsyłający do konkretnej rzeczywistości. Krzyż piszemy przez małe „k” i wtedy odnosimy go do naszych ziemskich doświadczeń albo też przez duże „K” - i wówczas myślimy o naszym Panu Jezusie Chrystusie i Jego męce krzyżowej. Krzyż kojarzymy często z jakimś życiowym trudem, chorobą, odrzuceniem, uzależnieniem, samotnością, brakiem przebaczenia czy z czymś jeszcze, co bardzo trudno nieraz zaakceptować i dźwigać. Słyszę nie raz: „a to proszę księdza jest właśnie taki mój krzyż... ale - wie ksiądz - przecież kogo Pan Bóg miłuje, temu krzyża nie żałuje”.
Krzyż w ogromnym bogactwie form i treści to jeden z najstarszych symboli ludzkości. Krzyż wiszący na ścianie z postacią Pana Jezusa, bo bez niej „zbyt ciężki... zbyt ciężki krzyż, by go dźwigać bez Chrystusa” - mawia często pewien znajomy kapłan. Jest też krzyż z Chrystusem bez rąk, bo On przecież „potrzebuje naszych rąk w tym świecie” - powiedział ktoś inny. Wraz z nastaniem chrześcijaństwa krzyż to symbol, którego historia w sposób najpełniejszy odzwierciedla dzieje cywilizacji zachodnioeuropejskiej. To źródło głębokiej, teologicznej refleksji niezliczonej rzeszy ludzi Kościoła i nie tylko. W okresie wypraw krzyżowych stał się w pewnym wymiarze symbolem dążenia do władzy i panowania, później tu i ówdzie symbolem podboju „nowego świata”, aż po XIX-wieczny imperializm.
A w czasach nowożytnych i w tzw. „ponowoczesności” - jakie ma Krzyż Chrystusa znaczenie dla człowieka? Jednych „trzyma przy życiu” i prowadzi na głębiny przeżywania zażyłej więzi z Chrystusem. Inni, w czasach przesyconych zmęczeniem i przebiegłością, popadają w obojętność wobec wydarzenia Krzyża. Można spotkać i takich, którzy krzyżyk potraktują na równi z ozdobami czy biżuterią. Jeszcze inni go nie zauważają albo z nim walczą, niszczą, zniekształcają lub boją się podarować go w prezencie - bo ponoć jest jakiś przesąd, że się nie powinno. Są tacy, którzy usuwają go z przestrzeni publicznej - z pomieszczeń, z koszulek sportowych. Są i tacy, którzy zapraszają księdza do poświęcenia nowego biura jednej z warszawskich korporacji, a kupiwszy wcześniej krzyżyk, mówią: prosimy, by ksiądz go poświęcił. Chcemy, by tu wisiał w naszym miejscu pracy i służby ludziom.
A my. Tu i teraz żyjący w Laskach? Albo też w wielu innych miejscach naszej ojczyzny, i nie tylko? Co myślimy i co czujemy, gdy co rusz wymawiamy słowa „przez Krzyż - do nieba”? To tylko słowa, czy rzeczywiste starania o nową jakość życia i myślenia, w których Krzyż Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego staje się z każdym dniem coraz bardziej fundamentem wszystkiego? Wierząc, że sam Pan Bóg nas spotyka, możemy każdego dnia pozwalać Mu działać. Możemy otwierać się na Boże natchnienia i zgadzać na to, by przez Słowo Boże dane nam było głębiej POZNAĆ Prawdę Krzyża Chrystusowego, jeszcze bardziej POKOCHAĆ Ukrzyżowanego i wytrwale IŚĆ PO ŚLADACH Zmartwychwstałego, NAŚLADOWAĆ Go w trwaniu w zażyłej więzi z Ojcem i w służbie braciom i siostrom.
Krzyż Chrystusa mówi też o czymś, co bardziej czy mniej kojarzy się ze stratą... Co znaczy TRACIĆ Z JEZUSEM? Co znaczy zgodzić się na „krzyż słaby” - by nie mylić go z krzyżem zbytku, tryumfu i blichtru? Słaby, a jednocześnie kryjący w sobie „ogromną siłę”... Możemy zapytać: Na co chce wskazywać ludziom wszystkich czasów ś. Franciszek z Asyżu, mówiąc: „.bo prawdziwą jest radością znosić krzywdy z cierpliwością.”? To nas może upewniać w tym, że na Krzyż Chrystusa trzeba nam patrzeć jak na miejsce, w którym chrześcijaninowi zostało dane doświadczenie odległości i bliskości Boga, Jego obecności i nieobecności, Jego objawienia się i Jego ukrycia...
„Paradoks krzyża” - konflikty życia i śmierci, skazania i zbawienia, milczenia i krzyku, zawsze od zawsze karmił myśli i serca chrześcijan. Konflikt zła, który usidla życie i konflikt miłości, która przezwycięża śmierć; szaleństwa, które jest siłą świętości; ducha, który stał się ciałem; królestwa Boga, które na nas oczekuje - bez odrzucania naszej „wierności ziemi”. Dwa kawałki drzewa tworzące krzyż, pozbawione liści i owoców, połączone ze sobą, aby dźwigać mękę - kreślą już same sobą szkielet paradoksu: jeden kawałek drzewa wbity jedną stroną w ziemię, a drugą skierowany ku niebu, drugi - jak się wydaje - swymi ramionami obejmuje horyzont świata. Ich skrzyżowanie, zarezerwowane po to, by naznaczyć hańbę złoczyńców, od dwóch tysięcy lat przypomina tajemnicę Boga, który umiera, by zbawić świat; przypomina tajemnicę Mesjasza, odrzuconego, przybitego do krzyża, który ofiarował życie - byśmy żyli wiecznie! Oto TAJEMNICA, zamknięta w drzewie krzyża.
Wciąż mogą zastanawiać postawy człowieka wobec Ukrzyżowanego. Znam ludzi, którzy codziennie krzyż swój przytulają i całują - jak Chrystus w jednej ze scen filmu Mela Gibsona pt. „Pasja”. Ale też przecież - póki żyjemy - zawsze aktualna jest równocześnie pokusa niewiary, ateizmu. Pomyślmy o dwóch łotrach ukrzyżowanych razem z Chrystusem; Enzo Bianchi, włoski zakonnik, pisarz i teolog katolicki, zapisał kiedyś: „Niewiara, ateizm, agnostycyzm [.] uczą mnie, że potwierdzenie Boga nie jest naglące. I jeśli nie jestem zmuszony, by wierzyć, jestem wolny. Moja wiara to wyrażenie aktu wolności, a nie czegoś, co zostało mi narzucone. Ale jeśli istnieją niewierzący, to również i we mnie istnieje niewierzący, i jestem zmuszony wyznać, że wiara i niewiara zamieszkują moje serce i nurtują je, granica między nimi przebiega wewnątrz mnie.”. Zaś włoski arcybiskup Bruno Forte powiedział kiedyś: „Chrześcijanin to biedny ateista, który każdego dnia na nowo podejmuje wysiłek wiary”. Cokolwiek przeżywamy w wypełnianiu misji chrześcijanina w świecie - warto codziennie starać się o to, by życie nasze było „Krzyżem pisane”. Krzyżem chwalebnym! Pan Bóg chce nam stale objawiać, co znaczy RADOŚĆ KRZYŻA - I ma moc nas uzdalniać do kontemplacji Miłości Ukrzyżowanej...
Rozmyślając o Krzyżu Chrystusa i naszych krzyżach, pielęgnujemy stałą troskę o naszą drogę wiary. Myślimy o sobie, ale też o tych, którzy leżą nam na sercu - może są wśród nich tacy, którzy - jak pisze Nelly Sachs, niemiecka poetka żydowskiego pochodzenia - „już dawno zapadli w sen [...], już dawno przestali oczekiwać”. Warto dzielić się z innymi tym, co zauważamy pośród różnych zdarzeń codzienności, w których uczestniczymy. Warto też dzielić się spontanicznie słowami, zapisanymi w książkach, które czytamy - a przez które troszczymy się o naszą osobistą i wspólnotową formację duchową. Dlatego też pomyślałem, że podzielę się kilkoma duchowymi inspiracjami.
Pan Bóg wydobywa z pamięci serca obrazy, których nie da się zapomnieć; Święty Jan Paweł II podczas ostatnich swych rozważań Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum w Wielki Piątek 2004 r. wypowiedział cudowne słowa: „O Crux, ave spes unica! Witaj, Krzyżu, jedyna nadziejo, daj nam cierpliwość i odwagę i obdarz świat pokojem!” Rok później, w Wielki Piątek 2005 r. wieczorem tysiące osób zgromadziło się przy tym samym rzymskim Koloseum, zapełniając także pobliskie wzgórza Celium i Palatyn, by uczestniczyć w Drodze Krzyżowej. Św. Jan Paweł II, który od początku swojego pontyfikatu przez wszystkie lata przewodniczył nabożeństwu, także i w tym roku mimo ciężkiej choroby chciał w nim uczestniczyć. Nie mogąc jednak osobiście być w Koloseum, ze swojej kaplicy prywatnej, za pośrednictwem telewizji, łączył się duchowo w modlitwie z tymi, którzy odprawiali Drogę Krzyżową. Przed rozpoczęciem nabożeństwa o godz. 21.15 kard. Camillo Ruini, który mu przewodniczył, odczytał przesłanie Ojca Świętego. Kardynał niósł krzyż przez dwie pierwsze stacje; w czasie następnych nieśli go na zmianę: dwaj franciszkanie z Ziemi Świętej, zakonnica z Indii, młoda Koreanka, rodzina z Rzymu, osoba świecka ze Sri Lanki, rodzina emigrantów z Albanii i młody Sudańczyk. Przy XIV stacji Jan Paweł II, obecny w swej papieskiej kaplicy, wziął krzyż w swoje ręce i objął go. Zostało to ukazane całemu światu za pośrednictwem telewizji. Teksty rozważań do Drogi Krzyżowej przygotowane były przez kard. Josepha Ratzingera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary i dziekana Kolegium Kardynalskiego, późniejszego Benedykta XVI.
Z kolei w apologii św. Justyna męczennika (ścięty w 167 r.), odnaleźć można bardziej inspirujące opisy: „I stało się, jak przepowiedział prorok (Iz 9, 6), [krzyż] ten najszlachetniejszy symbol Jego siły i władzy ukazał się we wszystkich rzeczach. Przyjrzyjcie się całemu światu, czy mógłby zaistnieć bez krzyża! Jeśli statek nie ma żagla, nie można przepłynąć morza. Bez narzędzi w kształcie krzyża nie można uprawiać ziemi, bez nich rolnicy i rzemieślnicy stają się bezsilni. Jedyną cechą odróżniającą ludzi od bezrozumnych zwierząt jest wyprostowana postawa i możliwość rozpostarcia rąk na kształt krzyża oraz nos wystający poniżej czoła i rysujący na twarzy znak krzyża”.
Czytając różne książki, zapewne co rusz odnajdujemy fragmenty, które pomagają nam samym nazwać nasze przeżycia czy wypowiedzieć pytania, jakie w sobie nosimy. Amerykański arcybiskup Fulton J. Sheen w książce „Stworzeni do szczęścia” napisał: „Krzyż Chrystusa zmusza nas do dokonania wyboru. Można być obojętnym wobec wszystkiego, ale nie wobec Ukrzyżowania. Można spoglądać niewzruszenie na krzyż lub krzyżyk jak na coś w rodzaju talizmanu, ale na krucyfiks tak spoglądać nie można. To on jest tym jednym, na co w świecie albo zdecydowanie chce się patrzeć, albo zdecydowanie się nie chce. Krzyż Chrystusa nie pozostawia nas w spokoju. Skłania do jednej z dwóch reakcji: mocnego, dźwięcznego „Tak” wobec twierdzenia, że Bóg jest miłością lub szyderczego, chrapliwego „Tak” wobec twierdzenia, że najwyższa miłość i poświęcenie są zdradliwą iluzją”.
Rozważania o Krzyżu Chrystusa i naszych codziennych krzyżykach mogą nas prowadzić raz po raz do Ewangelii. I oto pewien włoski zakonnik i teolog - Ermes Ronchi - w książce „Naga prawda Ewangelii” bardzo obrazowo ukazuje, jak może w nas działać Ewangelia: „Wszystko zaczyna się od powrotu do serca, które słucha, od powrotu tam, gdzie nie mają znaczenia stanowiska, tytuły, urzędy, tam, gdzie jesteś żywy tak jak twoje pragnienie, gdzie masz tyle siły, ile mają twoje ideały.” [...] „Kształt znaku zapytania przypomina haczyk na ryby, który Ewangelia zarzuca w nas, aby nas złapać, przyciągnąć ku sobie, aby nas „złowić” i niczym pisciculi Domini (Tertulian) wyciągnąć na powietrze ku światłu, ku nawróceniu”.
Nade wszystko - będąc na co dzień w Laskach - przypominamy sobie to, co zostawiła nam po sobie w swoich zapiskach bł. Matka Elżbieta Róża Czacka. Bardzo ceniła sobie dni rekolekcyjne. W takich właśnie dniach szczególnie w Chrystusie - na Krzyżu i w Najświętszym Sakramencie - skupiała swą uwagę. Pisała: „Dziś dzień rekolekcji. Co za łaska. Cały dzień: uwielbienie, dziękczynienie, zadośćuczynienie, ubłaganie Boga, żal i skrucha, miłość i wdzięczność. Pan Jezus na ołtarzu wystawiony z całym Bóstwem swoim, ze wszystkimi tajemnicami życia, męki i śmierci swojej, z potokami łask swoich. Czeka, byśmy przyszli do Niego. Byśmy otworzyli serca nasze, by nas zalać potokami swoich łask. Rozumiem, że wszystko jest łaską w moim życiu. Chce tylko, byśmy się do najgłębszych głębin przed Nim otworzyli, by mógł nas zupełnie wziąć w posiadanie swoje, by już wszystko w nas do Niego należało, by nasze ja tylko istniało, by Go uwielbiać i Jego kochać”. [.] „O Jezu, daj, abym ukrzyżowana wraz z Tobą, Boże mój i Panie mój, żyła
Twoją tylko miłością w tym życiu i Twoją tylko miłością cieszyła się w życiu przyszłym.”
I tak oto życie bł. Matki Elżbiety Róży Czackiej - Krzyżem pisane - wciąż inspiruje, zawstydza i pociąga. Byśmy i my - każdy na swój sposób - dążyli wytrwale do świętości. I do nieba. Przez Krzyż - do nieba!
⤌ powrót na początek spisu treści
Świętej pamięci Jana Pawła II
Ciche ciało pójdzie do ziemi w czystej ziemi w deskach odpocznie (z ziemi polskiej do włoskiej - zawsze lubiłeś pożartować:) teraz - Święty Ojcze - każdego dnia możesz stanąć w niebieskim oknie i błogosławić nas znakiem Krzyża niewidzialny za białym obłokiem bo stoimy tu - aż po krańce ziemi - gapiąc się w górę jak dzieci jak tamci mężowie z Galilei wpatrujący się w jasne niebo
Sydney - Wielkanoc 2022
⤌ powrót na początek spisu treści
jak dobrze byłoby zasnąć po dobrej kolacji z przyjaciółmi w tamtym wieczornym ogrodzie zamiast wracać pieszo do miasta tłuc się po ciemku w dół i w górę przez dolinę Cedronu do Jerozolimy kto zaczynałby Wielką Robotę w środku nocy kiedy ludzie śpią po świątecznej wieczerzy
*
jak dobrze na koniec zasnąć z dala od hałaśliwych świadków jak lekko - nagle bez gwoździ jak miękko w cichej bieli
Sydney - Wielkanoc 2022
⤌ powrót na początek spisu treści
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi Stowarzyszenie -
Organ prowadzący dla Ośrodka Szkolno - Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach - od 1 lipca 2021 roku do 30 czerwca 2023 roku realizuje projekt „Pilotażowe wdrożenie modelu Specjalistycznych Centrów Wspierających Edukację Włączającą (SCWEW)”, dofinansowany z Funduszy Europejskich w ramach II Osi Priorytetowej Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój „Efektywne polityki publiczne dla rynku pracy, gospodarki i edukacji”.
Realizacja zadań SCWEW zaplanowanych w Modelu ma wesprzeć nauczycieli szkół ogólnodostępnych w przygotowaniu do lepszej, efektywniejszej pracy w zróżnicowanej grupie dzieci i uczniów. Jednym z założeń Modelu jest przygotowanie przedszkoli i szkół ogólnodostępnych w taki sposób, żeby były w stanie zapewnić optymalne środowisko do nauki każdemu dziecku i uczniowi. Wdrożenie Modelu umożliwi wsparcie tych przedszkoli i szkół w realizacji zadań związanych ze zróżnicowanymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz upowszechnianiem edukacji włączającej, co jest obecnie jednym z działań priorytetowych MEiN.
Kadrę SCWEW tworzą: lider, ekspert ds. edukacji włączającej, nauczyciel specjalista, ekspert ds. technologii, ekspert ds. informacji i ewaluacji, ekspert ds. monitoringu i wdrażania.
W ramach projektu Laski nawiązały współpracę z następującymi placówkami ogólnodostępnymi:
Szkoła Podstawowa im. płka Stanisława Królickiego w Izabelinie; Technikum w Zespole Szkół Nr 1 w Ożarowie Mazowieckim; Przedszkole nr 192 „Wesoły Pędzelek” w Warszawie[; Niepubliczna Szkoła Podstawowa EDULAB w Starych Babicach; Gminne Przedszkole w Laskach „Akademia pod Dębowym Liściem”;
Szkoła Podstawowa nr 365 im. Wojciecha Zawadzkiego w Warszawie;
Liceum Przymierza Rodzin im. Jana Pawła II w Warszawie;
Obecnie w ramach projektu w Polsce powstały 23 Specjalistyczne Centra Wspierające Edukację Włączającą; w województwie mazowieckim 4, w tym w powiecie warszawskim zachodnim - 2.
Założeniem jest, by w przyszłości w każdym powiecie funkcjonowało Centrum, którego zadaniem będzie wsparcie nauczycieli - specjalistów ze szkół ogólnodostępnych, wiedzą i doświadczeniem w zakresie umożliwiającym realizację zadań edukacji włączającej, polegającą w szczególności na zorganizowaniu kształcenia specjalnego oraz udzielaniu pomocy uczniom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Wspierani będą również rodzice oraz uczniowie ze szkół, z którymi SCWEW Laski współpracuje. Specjaliści będą pomagać również zwracającym się o pomoc nauczycielom, rodzicom czy uczniom, których projekt bezpośrednio nie obejmuje, są to tzw. zadania dodatkowe.
Jakie działania podejmujemy?
Dla rad pedagogicznych:
- różne formy doskonalenia zawodowego: zebrania szkoleniowe, warsztaty;
- konsultacje eksperckie indywidualne i grupowe prowadzone przez kadrę SCWEW oraz ekspertów zewnętrznych (zgodnie z potrzebami i oczekiwaniami kadry pedagogicznej);
- pomoc przy opracowywaniu i weryfikowaniu Indywidualnych Programów Edukacji Terapeutycznej (IPET);
- wsparcie przy efektywnym wykorzystaniu sprzętu specjalistycznego;
- przeprowadzenie obserwacji wspierających/superwizji koleżeńskich;
- utworzenie i prowadzenie sieci współpracy między placówkami;
Dla uczniów i ich rodziców:
- spotkania informacyjne, konsultacje w zakresie pracy z rodzicami,
- konsultacje eksperckie prowadzone przez ekspertów zewnętrznych wspólnie z członkami zespołu SCWEW;
- pomoc w efektywnym wykorzystaniu sprzętu specjalistycznego i pomocy dydaktycznych;
- konsultacje w zakresie wsparcia specjalistycznego dla rodziców;
Pamiętajmy, że jest to pilotaż. Projekt zakłada przetestowanie Modelu SCWEW oraz wprowadzenie do Modelu. Forma pilotażu zakłada zastosowanie koniecznych modyfikacji, w tym zmian prawnych, co umożliwi funkcjonowanie SCWEW po zakończeniu realizacji etapu pilotażowego. Jesteśmy przy tym zobowiązani do zachowania stosowanych rozwiązań co najmniej przez trzy miesiące od daty zakończenia realizacji przedsięwzięcia grantowego.
Do tej pory zrealizowane przez nas zadania to przede wszystkim pogłębione diagnozy w każdej placówce objętej naszym wsparciem, rady szkoleniowe, konsultacje eksperckie indywidualne i grupowe, wsparcie odnośnie konstruowania i ewaluacji indywidualnych programów edukacyjno-terapeutycznych, warsztaty, zakup sprzętu w oparciu o diagnozy pogłębione, uruchomienie wypożyczalni sprzętu, szkolenia z korzystania z wyżej wymienionego, spotkania i konsultacje z rodzicami, uczniami, konsultacje w ramach wsparcia dyrektorów i koordynatorów, zorganizowanie konferencji.
⤌ powrót na początek spisu treści
1. Wstęp i kontekst
Mówiąc o języku angielskim w szkołach Ośrodka w Laskach, warto spojrzeć nań w szerszym kontekście. Z pomocą przychodzi nam tu Europejski System Opisu Kształcenia Językowego CEFR. Generalnie wyróżnia on sześć poziomów:
- początkujące: - A1 i A2,
- samodzielności: B1 i B2, oraz
- biegłości: C1 i C2.
Ciekawym faktem jest, że reforma systemu oświaty z 2017 roku Ministerstwa Edukacji i Nauki wpisuje swoje wymagania w ten system, ustalając: Egzamin Ósmoklasisty na poziomie B1, Egzamin Maturalny Podstawowy - na poziomie B2, Egzamin Maturalny Rozszerzony - na poziomie C1. Egzamin Maturalny ustny, który wraca w tym roku po przerwie w pandemii, nie ma określonego poziomu, choć pytania na nim są zarówno podstawowe jak i zaawansowane.
Warto przy okazji wspomnieć, że uniwersytety angielskie wymagają poziomu C1, by móc na nich studiować.
Drugim lustrem mogą być dla nas szkoły językowe dla młodzieży i dorosłych, które deklarują następujące ilości godzin potrzebnych do osiągnięcia danego poziomu (każdorazowo od A0): A1 - 175 godz.,
A2 - 250 godz.
B1 - 350 godz.,
B2 - 700 / 800 godz.
C1 - 900 / 1000 godz.
2. Liczba godzin i poziom w TONOS Laski
W szkole podstawowej w Laskach w roku szkolnym mamy średnio 30 tygodni roboczych, a w każdej klasie uczymy trzy godziny lekcyjne w tygodniu, co daje w ciągu jednego roku szkolnego 90 godzin lekcyjnych. Łącznie od klasy 1 (trwającej zwykle 2 lata ze względu na wydłużany etap edukacyjny) do klasy 8 mamy 9 lat szkolnych, czyli 810 godzin lekcyjnych w ciagu całego etapu szkoły podstawowej.
W szkole średniej w każdej klasie uczymy się jezyka 4 godziny lekcyjne, które pomnożone przez 30 tygodni, dają 120 godzin w roku szkolnym. W liceum nauka trwa 4 lata, stąd uzyskujemy 480 godzin.
Razem więc: szkoła podstawowa + szkoła średnia to 810 + 480 = 1290 godz.
Po reformie edukacji cztery roczniki naszych uczniów pisało już egzamin ósmoklasisty. Znamy jego wyniki, więc można zaryzykować wstępne wnioski. Matury wg nowej podstawy programowej będą pisane w tym roku po raz pierwszy. Ich wyniki poznamy w lipcu.
Generalnie rysują się dwie grupy zaawansowania:
- grupa 1. w której uczniowie osiągają poziom 70-80% (najlepszy wynik to 93%);
- grupa 2. w której uczeń osiąga wynik do 30%.
3. Metody pracy
W oparciu o wniosek z punktu 2. dzielimy uczniów na grupy zaawansowania: w szkole podstawowej według możliwości organizacyjnych, w szkole średniej już bardziej systemowo, tzn. w technikum dodajemy godziny do tych z siatki ministerialnej tak, by ich liczba była jednakowa z liceum. Następnie łączymy klasy licealne z klasami technikum i rozbijamy na dwie grupy wg wyników egzaminu ósmoklasisty: podstawową i średnią. Lekcje prowadzone są przez dwóch nauczycieli: pierwszy prowadzi grupę podstawową, a drugi - w tym samym czasie - średnią. Podział taki pozwala na pracę w jednorodnych poziomowo grupach, co prowadzi do efektywnego wykorzystania możliwości ucznia, a to z kolei wzbudza i utrzymuje długofalową motywację,
W grupach średnich metody pracy podobne są do tych z innych szkół średnich. Uczymy słownictwa, gramatyki, czytania, słuchania, pisania i mówienia na odpowiednich poziomach. Posługujemy się głównie metodą komunikacyjną, w której priorytetem jest pozrozumiewanie się w języku obcym, stąd nieobce są nam konwersacje w parach czy metoda dialogowa przy wprowadzaniu gramatyki. Poprawność odgrywa przy tym drugorzędną rolę. Wprowadzamy też metodę gramatyczno-tłumaczeniową, ponieważ jej elementy występują na nowych egzaminach. Ucząc, korzystamy z adaptacji własnych podręczników i repetytoriów renomowanych wydawnictw. Wybraliśmy te, które mają najwięcej materiałów do słuchania i najbardziej przydatne nam funkcje typu nagrania słówek z polskim tłumaczeniem, tak by uczeń, na przykład podróżując do domu, przez kilka godzin włączył nagranie i powtórzył słownictwo. Opracowaliśmy też gramatyki w języku angielskim i polskim oraz uproszczone książeczki do czytania: nasze ulubione to „Przygody Tomka Sawyera“ oraz pewien kryminał polityczny „Penang File“.
Dysponujemy również słownikami opracowanymi na podstawie: www.oxfordlearnersdictionaries.com/wordlists/oxford3000-5000.
Przyszłych masażystów i informatyków dodatkowo uczymy języka angielskiego w wersji zawodowej.
W grupach podstawowych sytuacja przedstawia się nieco inaczej. Zainspirowany niedawnym dniem skupienia z okazji Dnia św. Tomasza, chciałbym posłużyć się tu trzema przyimkami, które św. Tomasz wykorzystywał w swojej pracy. O ile już w grupach średnich odgrywają one pewną rolę, o tyle w grupach podstawowych są one dla postępu ucznia nieodzowne. Przyimki: „z“, „dla“, „w“. Odczytując je w w naszym szkolnym kontekście:
- przyimek „z“ oznacza bycie z uczniem - na lekcji, ale też poza nią, angażowanie się we wzajemne poznawanie i generalnie w tworzenie relacji. Dopiero na tej bazie uczeń buduje zaufanie do nauczyciela i kiedy je nabędzie, zaczyna otwierać się na przyswajanie wiedzy.
- przyimek „dla ‘ oznacza pracę dla ucznia: przede wszystkim przez tworzenie materiałów oraz takie ich przetwarzanie, by były inspirujące dla jego rozwoju, a jednocześnie nie zniechęcały go , ale wprowadzały skutecznie na odpowiedni poziom. Często łączy się to z tworzeniem autorskich materiałów według specyfiki danej grupy.
- przyimek „w“ - oznacza wpisanie się w ucznia: w jego świat, w nabyte doświadczenia, emocje, poczucie humoru, zainteresowania. Tu nie ma odraczania nagrody do jutra, jest „tu i teraz“, nie ma abstrakcji, jest konkret myślenia. Nie ma skrótów do szybkich rezultatów, jest za to wytrwały proces dochodzenia do nich.
4. Podsumowanie i plany na przyszłość
Podsumowując, reforma edukacji wyznaczyła wyższy poziom językowy na wszystkich etapach. Otworzyła tym samym nowy rozdział w językach obcych w Laskach. Trzeba było porzucić to, co znane, wypracowane i jakoś polubione, a na pewno tworzone z dużym nakładem czasu i energii. Trzeba było na nowo odkryć pracę w zespole przedmiotowym, bez której materiały by nie powstały, ponieważ ich dostosowanie przerastało możliwości pojedynczego nauczyciela. Obecnie można stwierdzić, że jesteśmy przygotowani do poziomu Egzaminu Ósmoklasisty. Prace nad poziomem matury podstawowej i rozszerzonej również są intensywne i dość zaawansowane. Natomiast materiały dla grup podstawowych są w trakcie finalnej weryfikacji na lekcjach przez samych uczniów. I przyznać trzeba, że jest to najtrudniejszy dla nauczyciela egzamin, a ocena dostateczna nie zawsze jest pewna.
W przyszłości chcemy skoncentrować się na:
- doskonaleniu metody w grupach podstawowych, by poprawić się co najmniej na czwórkę,
- dostosowaniu atrakcyjnych książeczek dla najmłodzszych,
- wprowadzeniu i popularyzacji aplikacji do nauki języka,
- certyfikatach językowych Cambridge w wersji brajlowskiej.
Laski, 6 lutego 2023
⤌ powrót na początek spisu treści
Moje Laski - bo zawsze będę ich częścią, jak one są częścią mnie.
To miejsce pełne urokliwych zakątków, zielonej ciszy przeplatanej śpiewem ptaków, było mi domem przez 15 lat. Domem radosnym, bezpiecznym, choć czasem bardzo trudnym. To tutaj spotkałam ludzi, którzy mimo upływu lat wciąż mieszkają w mojej pamięci;
Siostra Julia, której własną inicjatywą było prowadzenie, równolegle z nauką alfabetu Braille'a, lekcji pisowni czarnego druku dla kilku dziewczynek ze szczątkowym wzrokiem.
Siostra Odylla - ze swoimi mniej lub bardziej prawdziwymi opowieściami z pobytu w Brazylii, rozbudzającymi wyobraźnię i chęć przeżycia niezwykłej przygody.
Nieustępliwa siostra Rafaela pilnująca, by nie psuć wzroku podglądaniem liter, by czytać je palcami.
Pierwsza komunia i mój szaleńczy bieg po gałązkę jaśminu, bo sukienka uszyta na to święto była bardzo uboga. Chciałam mieć falbanki albo chociaż kawałek koronki, a to było jak biały habit - bezosobowy strój dla każdej z nas. Z czasem uświadomiłam sobie, że bardzo doskwierało mi to ujednolicanie, niemożność wyrażania własnego zdania, własnych myśli, jeżeli odbiegały od tego, co było słuszne w oczach wychowawców i nauczycieli. Nie chcę tu mówić o złych intencjach, bo ich nie było. Natomiast były ogromne braki w doświadczeniu wychowawczym.
Kiedy byłam w siódmej klasie i jak co roku szykowałyśmy się do występu na pierwszomajowej akademii, z czystej bezmyślności wyciągnęłam z bawełnianych rajstop luźno wiszący kawałek nitki. Nie przypuszczałam, że powstała dziura będzie wielkości mojego kolana. Wyszłam na scenę, stanęłam za kimś tak, by nie było tego widać, ale miałam pecha, bo ktoś jednak to zauważył i zostałam ukarana. Przez trzy dni mieszkałam w łazience, posiłki jadłam za szafami przy dużej sali gimnastycznej. Spałam nie w sypialni, ale na korytarzu. Do ręki dostałam tak zwany grzybek i polecenie zacerowania dziury. Nigdy tego nie robiłam, więc nie bardzo wiedziałam, jak się do tego zabrać. Ale trzy dni to wystarczająco dużo czasu, by coś wymyślić.
Dzień końca kary jest we mnie świeży, jakby to było wczoraj. Siostra otwiera drzwi, ja wyciągam rękę z grzybkiem zakrytym cerą - mówię: proszę, zrobiłam. Siostra sprawdza, mówi: dobrze, a ja powoli pociągam za nitkę, niszcząc własną wykonaną pracę. To była moja odpowiedź, której nie wypowiedziałam na głos. Wtedy pierwszy raz dotarło do mnie, że podporządkowanie się dyscyplinie i karze jest tylko chwilowym utrudnieniem. To ode mnie w dużej mierze zależy, czy będę szara, czy odnajdę dla siebie właściwy kolor.
Z sentymentem wspominam laskowski chór pod kierownictwem pani Stefy Skibówny. Wspólne śpiewanie tworzyło więź, wypełniało radością i uwrażliwiało na piękno. Życie w internacie nauczyło mnie solidarności i lojalności w grupie. Miałam wspaniałe koleżanki, z którymi do dziś jestem w bliskim kontakcie.
Wśród wielu osób, które ceniłam szczególnie, bliskie mojemu sercu to: siostra Monika opiekująca się biblioteką, pani Małgosia Placha i siostra Wojciecha.
Siostrę Monikę zawsze mogłam uprosić o nadprogramową ilość książek, ona wiedziała, że czytanie to moja pasja, a nie obowiązek. Potrafiła doradzić i zachęcić do lektury rzeczy trudniejszych i literacko bardziej wartościowych.
Pani Małgosia promieniowała ciepłem. Prowadzone przez nią lekcje były przejrzyste. Nigdy nie okazała zniecierpliwienia. Dla mnie była Damą w stu procentach.
Siostra Wojciecha - surowa, twarda, ale to tylko część prawdy. Tyle w niej było serca i troski, ile sama ważyła. Pamiętam taki wieczór przy końcu szkoły zawodowej, gdy po pacierzu już leżałyśmy w łóżkach, a koleżanka opowiedziała kawał. To był dowcip sytuacyjny. Rozśmieszył mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie zdusić w sobie śmiechu. W drzwiach sypialni stanęła siostra Wojciecha, mówiąc, że skoro tak mi wesoło i nie śpię, to z powodzeniem mogę wysuknować schody. Rada, nierada wzięłam sukna, ale co schodek to przystawałam i dalej się śmiałam. Wreszcie siostra straciła cierpliwość, zażądała wyjaśnienia powodu mojego rozbawienia. Opowiedziałam jej dowcip i ku mojemu zdumieniu usiadła na schodku obok mnie i jak dwie kumpelki zaczęłyśmy się śmiać.
To staraniom siostry Wojciechy zawdzięczam opiekę i organizację wakacji czy świątecznych ferii, gdy po śmierci matki sytuacja w moim domu stała się nie do zniesienia.
Lata pobytu w Laskach nauczyły mnie poszanowania inności drugiego człowieka, dały moralną podstawę do bycia w tym miejscu, w którym jestem.
Dziś, wspominając ten czas, cieszę się, że Laski do mojego obecnego życia wniosły tak wiele dobra, które mogę przekazywać innym ludziom.
⤌ powrót na początek spisu treści
Do Lasek przywiozła mnie mama z początkiem roku szkolnego 1958/59. Miałem zostać uczniem pierwszej klasy. Tego dnia jednak kompletnie nie pamiętam. Prawdopodobnie fakt rozstania z mamą, z którą byłem bardzo związany chciałem wymazać z pamięci. Tłumaczę to sobie tym, że ostatnie dwa i pół roku, które minęły od wypadku, to ciągła walka mamy o moje oczy, to między innymi ponad sto wizyt u okulistów przeważnie połączonych z leczeniem i ponad pół roku przebywania w szpitalu. Podobno przez kilka miesięcy, jak mówiła mamie s. Konsolata, byłem markotny.
Pamiętam zapach pierwszej klasy. Zapach pierwszej klasy wyczuwało się już na holu pierwszego piętra domu św. Stanisława. W samej klasie pachniało nowością i świeżością. Czuło się zapach szkolnych mebli, przyborów do nauki brajla i wielu rzeczy, które były przez nas przynoszone z klasowych wycieczek do lasu, sadu czy ogrodu warzywnego.
Siostra Julia, która prowadziła naszą klasę, wydawała nam się, przynajmniej niektórym, dość surowa. Zapamiętałem ją jednak z tego, że chciała nam przybliżyć otaczający nas świat.
W klasie znajdowała się skrzynia na nogach wypełniona piachem, w którym tkwiły uproszczony plan Zakładu pozwalający dotykiem poznać położenie budynków i rozmieszczenie ich w terenie. Do klasy przynosiliśmy owoce z sadu, warzywa z ogrodu i liście różnych drzew z otaczających nas lasów. Tutaj poczułem pierwszy raz zapach i smak swojskiego masła i sera, które to przy pomocy siostry Julii zdołaliśmy wytworzyć.
Tutaj z kolegami i koleżankami poznawaliśmy pismo Braille'a, którego nauka mnie bardzo interesowała, mimo że przy pomocy lupy pisałem i czytałem czarnym drukiem, nauczony wcześniej przez mamę, która liczyła się z tym, że trafię do normalnej szkoły i będę miał trudności z nauką. Obserwowałem dzieci, które nic nie widziały. Dociekliwość moja skłoniła mnie do tego, że na dwa miesiące przed końcem roku szkolnego chciałem sprawdzić, jak można poruszać się, nie widząc. Postanowiłem przejść z boiska do internatu z zamkniętymi oczami. Wtedy okiem widzącym uderzyłem w zakończenie stalowego pręta stanowiącego element ogrodzenia trawnika. To spowodowało, że wylądowałem na dwa miesiące w szpitalu i wróciłem do Lasek po wakacjach. Stan wzroku początkowo mi powrócił, ale z każdym następnym rokiem było gorzej.
Pamiętam troskę s. Konsolaty, s. Marianny i pani Sabiny, które chciały przybliżyć nam atmosferę rodzinnego domu, a także s. Celinę, która zarządzała naszą odzieżą i uczyła nas dbania o nią. Pamiętam pana Henryka Ruszczyca, którego najczęściej można było spotkać na holu. Jego głos, słyszany z daleka, już budził respekt. Nie można było przejść koło niego niezauważonym. Często łapał malucha za ucho i kazał powtarzać po sobie, jaki to on jest srogi, niedobry i okrutny. Kiedy te słowa się wypowiedziało, zadowolony kończył rozmowę ojcowskim pocałunkiem w czoło.
W młodszych grupach odwiedzaliśmy od czasu do czasu pana Antoniego Marylskiego czy panią Zofię Morawską, którzy raczyli nas ciekawymi pogadankami. Mieliśmy jeszcze możliwość spotkania się z Matką Elżbietą Czacką, która już wtedy była w nienajlepszym stanie zdrowia. Pamiętam powagę sytuacji, kiedy rozdzwoniły się dzwony, oznajmiając odejście Matki Elżbiety Czackiej do Pana oraz pogrzeb, na którym było wielu księży i osób spoza Zakładu.
Wspominam wiele osób, wychowawców i nauczycieli, którzy wywarli wpływ na mój rozwój i kształtowanie osobowości. Wspominam dobroć i troskę pana Władysława Gaworeckiego oraz mądrość pana Jana Krakowiaka. Pan Władysław zawsze starał się dostarczyć nam atrakcji, pomagał uwierzyć we własne możliwości. Zbudował m.in. maszt z ociosanego drzewa wysokości około 10 metrów, na który wspinaliśmy się przy pomocy paska założonego na nogi. Z kolei pan Jan rozwijał w nas zainteresowania sportem i zachęcał do wysiłku fizycznego. Z każdym rokiem pod okiem wychowawców i nauczycieli nabywaliśmy nowych umiejętności i samodzielności.
Dużą rolę odgrywały w tym również przydzielone poszczególnym grupom, poczynając chyba od dwunastego roku życia, obowiązki wprowadzające nas w codzienne prace związane z życiem naszej internatowej społeczności. Dyżury popołudniowe polegały na zmywaniu naczyń ze 120-osobowej stołówki oraz zaopatrzeniu internatu w żywność i zawożeniu pościeli do pralni - odbywało się to przy pomocy wózka dwukołowego z dyszlem. Ten, który trochę widział, trzymał dyszel i kierował wózkiem, a kolega niewidzący popychał. W zimie używało się sań. Gdy miały być placki na kolację, starsze grupy kolejno zwalniane były na piętnaście minut z odrabiania lekcji i schodziły do kuchni, gdzie odbywało się zbiorowe tarcie ziemniaków. Jedna z grup odpowiedzialna była za pompowanie wody w godzinach popołudniowych, gdyż często się zdarzało, że nie było prądu i nie działał hydrofor. Pompa była wahadłowa, a dom św. Teresy, w którym mieszkaliśmy, był przecież dość duży. Nam to jednak nie przeszkadzało, traktowaliśmy ten wysiłek jako formę wyżycia się. Gdy była zabawa karnawałowa wspólnie z koleżankami, trzeba było udekorować salę oraz przygotować kanapki.
Opisuję to dość szczegółowo, żeby młodsze pokolenia wiedziały, jak kiedyś wyglądało w Laskach internatowe życie. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom oraz nabytym umiejętnościom, wejście w dorosłe życie po ukończeniu szkoły nie było takie straszne, tym bardziej, że absolwenci nie zawsze wracali do rodzinnego domu. Bywało, że zostawali tam, gdzie była dla nich praca i podejmowali samodzielną egzystencję.
Wspominam również zajęcia politechniczne, które rozbudzały w nas nowe zainteresowania i rozwijały manualne zdolności. Pamiętam, jak pan Andrzej Adamczyk, będąc wtedy jeszcze na studiach, zafascynował mnie, pokazując, jak można zrobić radio z mydelniczki. Potrzebne do tego było kilka drobnych elementów łatwych do zdobycia oraz umocowanego do parapetu kawałka drutu stanowiącego antenę. Miało odbierać Polskie Radio, jednak w moim przypadku najlepiej było słychać radio Wolna Europa. Pamiętam pana Michała Żółtowskiego, który prowadził wspaniałe zajęcia, w trakcie których uczył nas, jak obrabiać drzewo, tworząc z niego różne ciekawe przedmioty. Imponował nam też znajomością języków i tym, że potrafił czytać obcojęzyczną książkę, bezpośrednio tłumacząc ją na język polski.
Uważam, że strzałem w dziesiątkę była nauka pisania na maszynie czarnodrukowej. Tę umiejętność zdobyliśmy już w szkole podstawowej. Był to ogromny krok w uzyskaniu samodzielności i niezależności. Nabrało to dla mnie jeszcze większego znaczenia po wielu latach, kiedy to nastała era komputeryzacji i niektórzy moi rówieśnicy kończący inne szkoły dla niewidzących, będąc już w dość zaawansowanym wieku, nie potrafili przekroczyć tej bariery, aby nauczyć się układu klawiatury czarnodrukowej i korzystać z komputera.
Wspominam też często nauczycieli, zwłaszcza od przedmiotów ścisłych, gdyż te nauki były mi bliższe; s. Monikę, s. Miriam, p. Leona Lecha, a także s. Elżbietę, która potrafiła w nas rozwinąć zainteresowanie fizyką. To ona załatwiła nam udział w kilku wykładach fizyki doświadczalnej w Instytucie Fizyki w Warszawie. Pozwoliło to dotknąć wielkiego świata nauki, a na mnie miało taki wpływ, że w liceum rozważałem możliwość pójścia na studia w tym kierunku.
Wspominam ks. Tadeusza Fedorowicza, który ucząc religii, jednocześnie potrafił przekazać nam zamiłowanie do przyrody. W tym miejscu chcę też wspomnieć, że w szkole zawodowej mieliśmy niewierzącego kolegę, który nie uczestniczył nigdy w grupowej modlitwie po apelu porannym czy wieczornym i wychodził w tym czasie na hol. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś z kolegów czy wychowawców robił mu z tego powodu uwagi. Po latach zrozumiałem, że była to dla nas duża lekcja tolerancji.
Pamiętam też pana Jerzego Romazewicza, pełnego energii i pasji w przygotowaniu nas do zawodu, wydawałoby się nieosiągalnego dla ucznia niewidzącego, jakim było ślusarstwo i tokarstwo. Praca przy maszynach, takich jak: tokarki, frezarki, prasy, wiertarki, a nawet szlifierki, wymagała, oprócz umiejętności zawodowych, bezwarunkowego przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Nauka tego zawodu otwierała nam drogę do zatrudniania w przemyśle, czego gorącym orędownikiem był pan Henryk Ruszczyc.
Pod patronatem pana Henryka Ruszczyca, a przypuszczam, że była to też jego inicjatywa, zarządzała i współdecydowała wraz z kierownictwem naszej społeczności internatowej, Centralna Rada Domu. Składała się ona z przedstawicieli rad poszczególnych grup. Myślę, że była to dla nas pierwsza szkoła demokratycznego zarządzania.
Trzeba też wspomnieć o bogatym, jak na te czasy, podejściem kierownictwa do spraw związanych z kulturą. Oprócz szkolnych akademii, przedstawień czy zabaw organizowane były w ciągu roku wyjazdy do teatru oraz kina. Szczególnie atrakcyjne były wycieczki autokarowe, dzięki którym poznawaliśmy miejsca związane przeważnie z historią i martyrologią naszego. ale nie tylko naszego, narodu. Pamiętam, jak z niecierpliwością wyczekiwaliśmy na przyjazd autokaru, nadsłuchując warkotu silnika.
Wspaniałym wydarzeniem był, o ile dobrze pamiętam nazwę, Kongres Tysiąclecia. Odbywał się on, jak sama nazwa wskazuje, z okazji tysiąclecia państwa polskiego. Miejscem uroczystości była duża sala w domu św. Stanisława. Odbywały się wtedy spotkania z zaproszonymi z tej okazji przedstawicielami świata nauki i kultury.
Pamiętam m.in. spotkanie z pisarzami - p. Pawłem Jasienicą oraz p. Wandą Chotomską, ale chyba gwoździem programu był wspaniały występ, wprawdzie okrojony ze względu na warunki przestrzenne, zespołu „Mazowsze”. Po występie była uroczysta kolacja, na którą zaproszona była Centralna Rada Domu. Ponieważ w tym czasie byłem jej członkiem, miałem zaszczyt siedzieć vis-a-vis Stanisława Jopka, słynnego wykonawcy popularnego "Furmana". Wspominam to do dziś. Spotkanie skończyło zaproszeniem na występ, już w pełnym składzie, zespołu „Mazowsze” do Sali Kongresowej w Pałacu Kultury.
Z wielkim sentymentem wspominam również wakacyjne wyjazdy na kolonie do Sobieszewa. Brałem w nich udział czterokrotnie. Niewiele dzieci w tym czasie miało takie możliwości. Oprócz korzystania z uroków pobytu nad morzem, dzięki organizatorom mieliśmy możliwość m.in. zwiedzania Trójmiasta czy popłynięcia statkiem.
Będąc w szkole zawodowej, byłem uczestnikiem równie wspaniałych wakacyjnych obozów pod namiotami. Były to nowe przeżycia i nowe wyzwania. Warunki polowe wiązały się z pokonywaniem kolejnych trudności, a wyprawy na górskie szlaki dostarczały nam wielu wrażeń. Wyjazdy te miały też duży walor krajoznawczy, dzięki nim poznałem spory kawałek Beskidu Żywieckiego oraz Roztocze Lubelskie.
Podsumowując, Zakład w Laskach, jak to się wcześniej mówiło, był miejscem, gdzie rodzice, oddając swoje dziecko, mogli liczyć na właściwą opiekę, na wyuczenie go zawodu, na przystosowanie do życia. Oddanie się sprawie wychowania i rehabilitacji niewidomych wielu osób, zarówno świeckich, jak i sióstr, na których w głównej mierze spoczywał ciężar prowadzenia Zakładu, stwarzało atmosferę, która pozwalała nam rozwijać się w pełnym tego słowa znaczeniu, czuć się bezpiecznie i minimalizować stan odczuwania rozłąki z najbliższymi.
Doskonale pamiętam, że w Laskach, wyczekiwałem zbliżających się świąt czy wakacji, aby móc pojechać do domu i spotkać się z rodziną, ale gdy kończyły się wakacje czy ferie, myślami byłem już w Laskach. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że Laski były moim drugim domem.
Na zakończenie chciałem dodać, że po opuszczeniu Lasek podjąłem pracę w fabryce i naukę w liceum. Jednak po przepracowaniu dwóch i pół roku, postanowiłem odejść z pracy w przemyśle. Źle znosiłem zbyt duże uzależnienie od otoczenia, a także seryjny cykl produkcyjny, gdzie tygodniami wykonywało się te same elementy, przez co praca stawała się monotonna. Zdecydowałem o podjęciu nauki na studium masażu w Krakowie, następnie podjąłem pracę w Uzdrowisku Ciechocinek, którą wykonuję do dziś.
* * *
Z inicjatywy Działu ds. Absolwentów Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach powstała książka pt. „Moje Laski” z której zaczerpnięto powyższe dwa wspomnienia. Wydawcą książki jest P.H.U. Impuls, Ryszard Dziewa, Lublin 2021. Wprowadzenie napisały Teresa Dederko i Anna Pawełczak-Gedyk.
Redakcja
⤌ powrót na początek spisu treści
W poprzednim numerze LASEK rozpoczęliśmy druk wybranych kategorii pojęciowych, jakimi posługujemy się na co dzień, które mogą prowadzić do wzajemnego porozumienia, bądź stać się zarzewiem nieporozumień, a nawet daleko zaawansowanych konfliktów. Autorem tego swoistego katalogu pojęć jest ks. Zygmunt Podlejski.
Bywało w historii, a także zdarza się dzisiaj, że dyskusje na ten temat kończą się konstruktywnym dialogiem, a czasem prowadzą nawet do wojny.
Redakcja
⤌ powrót na początek spisu treści
Słownik języka polskiego PWN podaje trzy znaczenia pojęcia fundamentalizmu. Jest to najpierw tradycjonalistyczny i ortodoksyjny stosunek do wyznawanej religii; potem radykalizm w wyznawaniu jakiejś idei, odmawiający innym racjom prawa istnienia; wreszcie filozoficzny pogląd, że przeświadczenia rodzące się z poznania zmysłowego są prawdami niepodważalnymi, na których opiera się wiedza o świecie.
Warto powyższym znaczeniom przyjrzeć się bliżej, bo w praktyce upraszcza się i zacieśnia pojęcie fundamentalizmu do sfery religii, gdzie ma wydźwięk zdecydowanie pejoratywny. Istnieje także fundamentalizm polityczny, gospodarczy, ideologiczny i kilka innych. Słowo fundamentalista stało się najbardziej dyskredytującym określeniem przeciwnika ideowego, którym obrzucają się przy byle okazji fundamentaliści wszelkiej maści.
Każdy człowiek poszukujący uczciwie prawdy i trzymający się zasad moralnych jest dzisiaj narażony na przezwisko fundamentalisty.
Nietzsche zwracał już uwagę, że fundamentalizm wziął się z pojęcia Zugrundegehen, to znaczy „spróbować dotknąć sprawy” u samego jej rdzenia, u samych jej fundamentów. Tak rozumiany nie był postawą pejoratywną. Wyrazu obelżywego nabrał w związku z zaślepionym fanatyzmem, który owocuje uprowadzonymi samolotami, zamachami bombowymi na dzieci jadące do szkoły, podpalanymi kościołami i innymi znanymi aktami współczesnego terroryzmu, zakotwiczonymi przede wszystkim w świecie muzułmańskim, co nie znaczy, że zjawisko fundamentalizmu nie występuje tu i ówdzie także w innych religiach i nie tylko w religiach.
Wracając do pojęć fundamentalizmu sformułowanych w Słowniku języka polskiego trzeba jasno powiedzieć, że w tradycjonalistycznym i ortodoksyjnym stosunku do wyznawanej religii nie ma nic nagannego, pod warunkiem, że taka postawa nie zaowocuje bezmyślnym fanatyzmem, czyli brakiem tolerancji. Wszyscy ludzie mają prawo i obowiązek szukania prawdy. Benedykt XVI („Dlaczego wierzę” - Kraków 2013) napisał: Pojęcie prawdy w dzisiejszym świecie budzi wielkie podejrzenie. Słusznie się mówi, że mocno go się nadużywa. W imię prawdy dochodzi do nietolerancji i okrucieństwa. Dlatego ludzie boją się, kiedy słyszą słowa: „Taka jest prawda” albo „Prawda jest po mojej stronie”. Prawda nigdy nie jest po niczyjej stronie, gdyż my nie możemy mieć jej w posiadaniu. W najlepszym przypadku ona może mieć w posiadaniu nas.
Musimy jednak znaleźć w sobie odwagę, by przyznać: tak, człowiek musi szukać prawdy, ponieważ jest do tego zdolny. Przed Piłatem Jezus wyznał, że jest Prawdą i świadkiem prawdy. Lecz On broni prawdy nie siłą oręża, ale czyni ją widoczną i skuteczną poprzez swoją mękę.
⤌ powrót na początek spisu treści
Drogi do prawdy są różne. Mędrca szkiełko i oko nie jest jedynym sposobem skutecznego penetrowania rzeczywistości. Poeta zmierza do prawdy innymi ścieżkami, artysta malarz ma swoje sposoby docierania do niej; jeszcze innymi drogami podąża ku prawdzie filozof, jeszcze innymi mistyk. Rozum i wiara nie wykluczają się wzajemnie, ale uzupełniają w przeżywaniu przygody z prawdą. Jest bowiem tylko jedna prawda.
W Słowniku języka polskiego określa się pojęciem fundamentalizmu radykalizm w wyznawaniu jakiejś idei. Mamy wtedy do czynienia z ideologią. Ideologia ma między innymi to do siebie, że nie znosi konkurencji. Zwalcza więc opozycję wszelkimi sposobami, odmawiając jej racji bytu. Do takiej kategorii ideologii należał brunatny narodowy socjalizm i czerwony komunizm. Dzisiejsza praktyka tak zwanej poprawności politycznej zmierza coraz częściej do forsowania określonych, wybiórczych, modnych i postępowych wartości, które przepycha się w parlamentach większością głosów. Wiadomo przecież, że ludzie przekraczają wtedy swoje kompetencje. Nie można uchwalać demokratycznie, co jest prawdą, a co nie. Prawda jest, albo jej nie ma, niezależnie od tego, co ludzie o niej myślą.
Erich Fromm dostrzegał niebezpieczeństwo stosowania zasady political correctness, stąd jego ostrzeżenie, skierowane do polityków i innych manipulatorów rzeczywistością. Napisał: Rzeczywistość i prawda muszą mieć swoje znaczenie, które niekoniecznie trzeba odnosić do poszczególnych fragmentów realnego świata. Jeśli jednak rzeczywistość ma swoje znaczenie, obejmuje totalnie wszystko, w sposób niepodzielny. Gdy się ukazuje rzeczywistość wyłącznie w jej wymiarze politycznym, ekonomicznym lub kulturowym, a więc perspektywistycznie, wtedy prawda częściowa nie ma żadnej lub tylko minimalną wymowę. Dlatego nie może mieć większego znaczenia, bo człowiek stanowi całościową wielkość i nie może być podzielony na różne częściowe rejony, między którymi nie ma żadnego powiązania („Etyka i polityka”).
Radykalizm w wyznawaniu jakiejś idei bardziej jej szkodzi niż pomaga, co ciągle ilustruje historia. Warto wspomnieć mądre słowa starego Gamaliela, uczonego w Prawie i cieszącego się ogromnym poważaniem u ludzi. Gdy faryzeusze przyprowadzili do niego uczniów Jezusa, żeby zawyrokował, co z heretykami zrobić, Gamaliel odpowiedział: Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem (Dz. 5. 38).
Słownik języka polskiego powiada w końcu, że prawdy rodzące się w procesie poznania zmysłowego nie są prawdami niepodważalnymi, co znaczy, że trzeba bardziej niż ostrożnie podchodzić do tak zwanych faktów naukowo udowodnionych, tym bardziej im częściej reklama używa tego sloganu do polecenia kolejnej naukowo udowodnionej maści do odrostu włosów lub pasty do zębów.
Trzeba uważać, żeby z pozycji jednego fundamentalizmu nie obrzucać brzydkimi inwektywami przedstawicieli innego fundamentalizmu. Gdy fundamentaliści biorą się za łby, żarty się kończą. Jeszcze gorzej, gdy z pozycji ideologicznego fundamentalizmu prześladuje się ludzi, którzy uczciwie poszukują prawdy.
Od fanatycznego fundamentalizmu trzeba koniecznie odróżnić wierność korzeniom, o której tak przekonująco mówił na lotnisku w Balicach 10 czerwca 1997 roku Jan Paweł II: Wierność korzeniom nie oznacza mechanicznego kopiowania wzorów z przeszłości. Wierność korzeniom jest zawsze twórcza, gotowa do pójścia w głąb, otwarta na nowe wyzwania, wrażliwa na znaki czasu. Wyraża się ona także w trosce o rozwój kultury, w której wątek chrześcijański obecny był od samego początku. Wierność korzeniom oznacza nade wszystko umiejętność budowania organicznej więzi między odwiecznymi wartościami, które tylekroć sprawdziły się w historii, a wyzwaniami współczesnego świata, między wiarą a kulturą, między Ewangelią a życiem. Życzę moim Rodakom i życzę Polsce, aby właśnie w ten sposób umiała być wierna sobie i korzeniom, z których wyrosła. Polska wierna swym korzeniom. Europa wierna swym korzeniom.
Ideologia
Pojęcie „ideologia” pochodzi z greckiego „idea” i „logos”. Idea to tyle, co wyobrażenie, wizja; logos znaczy tyle, co słowo, nauka. Ideologia jest więc nauką o ludzkich wyobrażeniach. Jest pojęciem obszernym jak plastikowy worek na odpady, w którym mogą mieścić się zbiory idei, poglądów i przekonań opisujących rzeczywistość. Zbiory idei, poglądów i przekonań opisujących rzeczywistość są najczęściej oderwane od rzeczywistości. Nie mają z prawdą często żadnego lub niewiele styków. Ideologia rości sobie prawo do oceny i zasad postępowania ruchów społecznych, grup, przede wszystkim zaś partii politycznych, sama będąc prawie zawsze na pasku jakiegoś wyobrażenia o rzeczywistości, czyli ideologii. Dochodzi do starć, zmagań i walk ideologicznych, w których nigdy nie chodzi o prawdę, ale zawsze o narzucenie konkretnej ideologii innym wyobrażeniom rzeczywistości.
Ideologia ma to do siebie, że z wyobrażonego obrazu rzeczywistości tworzy wizję na przyszłość, bo chodzi jej zawsze ostatecznie o narzucenie całemu światu wydumanej wizji naprawienia świata raz na zawsze. Należy Panu Bogu ciągle dziękować, że nie dopuścił do realizacji żadnego z ideologicznych wyobrażeń. Były próby generalne i to powinno rozsądnemu człowiekowi wystarczyć raz na zawsze.
Wyobrażenia ideologiczne bazują często na koncepcjach filozoficznych, założeniach ekonomicznych, żonglerce prawem, etyką a nawet religią. Ideologia określa tak zwane wartości i cele, które mają uzasadnić takie a nie inne działania polityczne, żeby wszystko odbywało się w atmosferze political correctness. Ideologia nie zajmuje się metodą i taktyką wprowadzania wyobrażeń w życie. Od tego są doktryna partii i programy polityczne, omawiane na kongresach i zjazdach partii. Na nich ustala się linię postępowania partii na bliższą i dalszą przyszłość. Od XIX wieku kryterium ideologiczne partii nadawało jej i nadaje z grubsza nazwę jej charakteru: komunistycznej, konserwatywnej, liberalnej, socjaldemokratycznej czy chrześcijańsko-demokratycznej. Popularnie utożsamia się ideologię z pojęciem światopoglądu, usposobieniem, wiarą natury politycznej. Światopogląd ma ogromny wpływ na praktyczne postępowanie człowieka.
Zapach kawy i papucie sprzyjają myśleniu. Oto Kongregacja Sióstr Miłosierdzia świętego Wincentego a Paulo w Salzburgu. Jedna z nowicjuszek próbuje innej wytłumaczyć, co to znaczy Fata Morgana. Po głębszym namyśle powiada: Gdy w korytarzu rozchodzi się zapach sznycla wiedeńskiego, a w refektarzu dostajesz knedle z grysiku, wtedy masz do czynienia z Fata Morganą.
⤌ powrót na początek spisu treści
Gdy się chce dokopać Kościołowi, wtedy do niedawna rzucano hasła bojowe: „Wyprawy Krzyżowe” i „Inkwizycja”. Ostatnio doszła jeszcze „Pedofilia”. Rzeczowa dyskusja wydaje się daremna, bo nie chodzi tym, którzy nagminnie opluwają Kościół o rzetelne szukanie prawdy, ale wyłącznie o opluwanie. Materiał związany z pojęciem inkwizycji jest tak bogaty i obszerny, że historycy poświęcają często całe życie, żeby wydobyć z przeszłości jak najwięcej prawdy. Laicy natomiast grzeszą nagminnie brakiem wiedzy. Dlatego pojęcia: „Wyprawy Krzyżowe” i „Inkwizycja” stały się czarnymi legendami, podręczną amunicją mającą dewaluować Kościół w oczach szerokiej opinii jak się da, i gdzie się da. Nawet w XXI wieku, kiedy na świecie ginie rocznie około stu sześćdziesięciu tysięcy chrześcijan z rąk najrozmaitszych fundamentalistów i terrorystów, opluwa się Kościół przy pomocy czarnej legendy, czego nie robi się na ogół w stosunku do najrozmaitszych fundamentalistów, rewolucjonistów, ideologów spod ciemnej gwiazdy, terrorystów tudzież pospolitych bandytów.
Nowa Encyklopedia Powszechna PWN podaje taką definicję inkwizycji, czyli tak zwanego Świętego Oficjum. „Jest to instytucja Kościoła katolickiego, utworzona w XII wieku, stojąca na straży religijnej ortodoksji zagrożonej licznymi herezjami szerzącymi się w owym czasie (katarzy, albigensi, waldensi); jej zadaniem było wyszukiwanie i sądzenie heretyków, których następnie przekazywano władzy świeckiej w celu wykonania wyroku (tzw. „brachium saeculare” ramię świeckie). Do wytoczenia procesu wystarczało podejrzenie lub denuncjacja szpiegów; w śledztwie stosowano tortury, oskarżony w praktyce był pozbawiony obrońcy; jeśli przyznawał się do winy i wykazywał skruchę, wymierzano mu karę kościelną (np. posty, pielgrzymki), w cięższych przypadkach karano publicznie chłostą, więzieniem lub śmiercią oraz konfiskatą dóbr”.
Tak sformułowana próba definicji robi wrażenie roboty suchej, rzetelnej, obiektywnej, choć przy bliższych oględzinach widać szwy. Może być trampoliną do merytorycznej, w miarę obiektywnej dyskusji na temat inkwizycji, pod warunkiem, że dla partnerów dyskusji prawda będzie najważniejsza. Nie można w sprawie inkwizycji dojść do ładu, gdy jedynym celem takiej dyskusji będzie walenie w Kościół jak w bęben. Albo uczciwe szukanie prawdy, co zakłada daleko idącą konieczną ostrożność w ocenach, albo pokojowe rozejście się w ramach niemarnowania czasu.
O inkwizycji słyszał każdy, co nie znaczy, że każdy jest ekspertem w tej dziedzinie. Profesjonalni historycy, choć także dzielą się na sympatyków Kościoła i jego krytyków, zachowują się raczej przyzwoicie, czego nie można powiedzieć o prasie, literaturze i masowych środkach wizualnych, które w sposób dowolny przeinaczają fakty, proporcje, tła historyczne, bo przecież nie są zobowiązane do szukania prawdy, ale przede wszystkim sensacji. Po drodze niejako mogą dowolnie poznęcać się nad Kościołem. Kościół jest łatwym chłopcem do bicia, bo praktycznie nie może się bronić.
Nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że inkwizycji nie było; że nie dopuszczała się z dzisiejszego punktu widzenia czynów zasługujących na ostre, zdecydowane potępienie. Trzeba jednak o tamtych wydarzeniach wyrokować, uwzględniając konkretny kontekst historyczny, zupełnie inną mentalność tamtych ludzi. Chrześcijaństwo stanowiło w tamtych czasach podstawę ładu społecznego, było czymś, co dla nas dzisiaj stanowi demokracja. Każdy, kto sprzeciwiał się wtedy ładowi społecznemu, był realnym jego zagrożeniem. Takim zagrożeniem byli heretycy najrozmaitszej maści, począwszy od waldensów i albigensów. Heretycy zagrażali Kościołowi i państwom, stąd kościelne i państwowe mieszane instytucje inkwizycyjne, co oczywiście nie znaczy, że trzeba ich działania usprawiedliwiać, ale próbować zrozumieć. Dodać warto, że w tym czasie, kiedy waldensi i albigensi niszczyli podwaliny ładu społecznego, od południa zagrażała Europie śmiertelnie niebezpieczna fala Islamu.
Chodzi o to, żeby rzeczowo, bez ideologicznych emocji rozmawiać na takie tematy, jak Wyprawy Krzyżowe i Inkwizycja, nie używać tych pojęć wyłącznie w charakterze pałki baseballowej przeciwko Kościołowi.
Niemiecki dziennikarz Matthias Matussek, który przyznaje się publicznie do swojej katolickiej wiary i nie widzi powodu, żeby tego nie robić („Das katholische Abendteuer - Munchen” 2012), powiada, że bicie w Kościół z powodu Wypraw Krzyżowych zaczyna się od wyliczanki bezeceństw dokonanych przez krzyżowców, a zapomina się zupełnie o tym, że najpierw Mahometanie zajęli Jerozolimę i święte dla katolików miasta, gwałcąc i mordując przy pomocy swych zakrzywionych arabskich szabel kobiety, dzieci, ludzi starych i chorych. Nikt się nad nimi z tego powodu dzisiaj nie znęca. Nie atakuje się także z powodu inkwizycji i antysemityzmu protestantów, a wiadomo, że Luteranie i Kalwini byli fanatycznymi prześladowcami heretyków i Żydów. Bije się wyłącznie w Kościół katolicki, co jest fenomenem nie lada. Gdy obecnie rocznie ginie masa chrześcijan wyłącznie z tego powodu, że nimi są, pomaga się oprawcom, atakując Kościół przy pomocy czarnych legend, do której doszło ostatnio zjawisko pedofilii. Niemiecki kryminolog Christian Pfeiffer skonstatował, że udział pedofilów z szeregów Kościoła katolickiego w stosunku do wszystkich innych tego typu przestępstw wynosi 0,1 procenta. Nie to jest niewłaściwe, że się zjawisko pedofilii w Kościele potępia i karze, ale to, że na temat 99,9 procent pedofilów z wszystkich innych środowisk przymyka się oczy. Nie chodzi bowiem we współczesnym Kulturkampfie o prawdę, ale o walkę z Kościołem, który jest jedyną instytucją przekazującą światu wartości, które nie mieszczą się w filozoficznych kanonach postmodernistycznych. Kościół stoi na stanowisku, że coś takiego jak prawda istnieje i zobowiązuje. Postmodernizm wręcz przeciwnie.
Heinrich Boll napisał swego czasu: Po tysiąc razy wolę najgorsze społeczeństwo chrześcijańskie niż najlepsze pogańskie. W żadnym bowiem pogańskim społeczeństwie nie było miejsca dla sierot, psychicznie chorych, biednych i niepełnosprawnych.
Jeszcze anegdota, którą opowiedział biskup Wa z Północnej Ghany: Niemiecki businessman pyta młodego człowieka o drogę do hotelu. Młody człowiek bierze walizkę i towarzyszy mu. Niemiec mówi: Bóg, wiara, chrześcijaństwo, do czego to właściwie doprowadziło? Czy to cokolwiek zmieniło? Młody człowiek odpowiada, uśmiechając się, że różnica jest nieznaczna. W gruncie rzeczy zmianie uległa tylko pewna błahostka: gdyby pan przyjechał do nas przed nastaniem wiary chrześcijańskiej, nie niósłbym teraz pańskiej walizki, lecz, tak jak to czynił mój dziadek, wraz z moimi przyjaciółmi zjadłbym pana z przyjemnością.
Kościół jest właściwie jedyną instytucją, która umie przyznawać się do popełnionych błędów, takich jak Wyprawy Krzyżowe, Inkwizycja czy dzisiaj Pedofilia. Kardynał Schonborn z Wiednia powiedział w jednym ze swoich wywiadów („Wer braucht Gott?” - Salzburg 2007), że życzyłby sobie tyle samokrytyki w pozakościelnych instytucjach, co w Kościele. Jego zdaniem Biblia jest w literaturze światowej jedyną księgą, która tak bezwzględnie krytykuje własny, czyli żydowski naród, choć jest jego dziełem. Chcieć napisać podręcznik antysemityzmu, wystarczy zagłębić się w Biblii. Księgi Nowego Testamentu, napisane przez apostołów i ich uczniów, najbardziej krytykują ich autorów. Na przykład historia Piotra, który był postacią naczelną w tym towarzystwie. Pan Bóg od samego zarania polecił Kościołowi samokrytykę jako zabieg oczyszczający. Biblia jest najlepszym podręcznikiem samokrytyki. Jest lustrem, w którym ukazuje nam nasze uchybienia, zapewniając równocześnie o Bożej wierności i miłości. Franciszek z Asyżu krytykował Kościół do bólu, bo kochał Jezusa ponad wszystko. Luigi Accattoli zebrał wszystkie przemówienia i teksty papieża Jana Pawła II, w których święty Papież krytykował poczynania ludzi Kościoła, prosząc ofiary tych poczynań o przebaczenie. Żadna inna instytucja społeczna, polityczna, narodowa czy międzynarodowa czegoś takiego nie uczyniła, co nie znaczy, że wszystkie te instytucje były historycznie i współcześnie rzecz biorąc jedynie wzorami cnót wszelkich, miłości, sprawiedliwości, bezinteresowności, humanizmu i mądrości. Gdy się na tle prześladowań, wojen, dyskryminacji, terroryzmu, głupoty, niesprawiedliwości społecznej, pychy możnowładców i głodujących dzieci słyszy zewsząd i jedynie, krytykę Kościoła, wtedy ręce opadają. Pozostaje post i modlitwa, żeby każdy krytykujący próbował bić się najpierw we własne popiersie.
⤌ powrót na początek spisu treści
Jednym z najczęściej reprodukowanych rysunków Durera jest szkic „Modlące się ręce”. Oryginał można oglądać w wiedeńskim muzeum Albertina. Jeden z moich kolegów powiedział kiedyś, że jest to najbardziej znane i przekonujące kazanie na temat modlitwy. Ewangelizacja przez sztukę - powiedziałby ksiądz Pasierb.
Twórca złożonych do modlitwy rąk urodził się 21 maja
1471 roku w Norymberdze.
Jego ojcem był Albrecht Ajtósi, złotnik pochodzący z małej węgierskiej miejscowości Ajtós koło miasta Gyula. Albrecht Starszy przybył do Norymbergi w 1455 roku. Uczył się fachu złotnika u miejscowego mistrza i poślubił jego córkę. Albrecht Młodszy był trzecim dzieckiem swych rodziców i miał siedemnaścioro braci i sióstr. Tata miał węgierski temperament. Z osiemnastu potomków Albrechta seniora tylko trzech doczekało się wieku dojrzałego.
Albrecht junior został przykładnie ochrzczony. Potem uczęszczał do łacińskiej szkoły parafialnej, gdzie zaprzyjaźnił się z Willibaldem Pirckheimerem, synem bogatych rodziców. Przyjaźń ta trwała przez całe życie Albrechta i Willibalda. Po ukończeniu szkoły Albrecht został uczniem w warsztacie swego ojca, który stał się znanym mistrzem. Ojciec postanowił z syna zrobić pierwszorzędnego złotnika, żeby po jego śmierci przejął warsztat. Syn jednak bardziej interesował się malarstwem. Zdołał przekonać ojca, że w warsztacie zastąpi go jeden z młodszych braci, on zaś pójdzie do znanego malarza Michaela Wolgemuta, żeby stać się jego uczniem. Albrecht miał wtedy piętnaście lat. Przez trzy lata tak podszlifował swój talent, że mistrz Wolgemut rozłożył ręce i powiedział z uśmiechem, że teraz trzeba wyruszyć w świat.
Albrecht miał dziewiętnaście lat. Był żądny przygód, pełen wiary i pomysłów. Wędrował wzdłuż Renu i dotarł do Holandii. Poznawał ciekawych ludzi, podziwiał przyrodę i często dumał nad światem i ludzkim losem. Jedno i drugie było tajemnicą nie do rozgryzienia. Bez Pana Boga trudno cokolwiek zrozumieć, choć Albrecht bardzo tego chciał.
W 1492 roku zaszedł do Colmaru w Alzacji. Chciał przyjrzeć się pracy znanego mistrza Martina Schongauera, ale mistrz od roku przebywał w niebie. Warsztat prowadzili jego synowie, z którymi Durer przez cały rok współpracował. Podszlifował swój warsztat malarski i wyruszył do Strasburga, gdzie wyrzeźbił kilka drzeworytów o tematyce biblijnej. Wędrujący czeladnik musiał z czegoś żyć.
W tym samym roku Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę, chociaż o tym nie wiedział. Był przekonany, że dobił do brzegów Indii.
W 1493 roku Durer wrócił do Norymbergi. Był już świadomy swego niezwykłego talentu i możliwości. Ojciec przypomniał mu, że czas się ustatkować i założyć rodzinę. Zaaranżował małżeństwo syna z córką norymberskiego rzemieślnika, Agnieszką Frey. Były to czasy, kiedy małżeństwo budowano na solidnym, materialnym fundamencie. Wierzono, że miłość zjawi się potem. Prędzej czy później.
Kilka miesięcy po ślubie Albrechta z Agnieszką wybuchła w Norymberdze zaraza. Albrecht zostawił swoją żonę w mieście pod opieką rodziny, sam zaś wyruszył na kolejną wędrówkę do Italii. Wygląda na to, że bał się zarazy, co jest zrozumiałe. Ale trudno zaakceptować pozostawienie młodej żony w zagrożonym mieście. Tak się nie robi. Miał z tego powodu wyrzuty sumienia.
Był zachwycony Alpami. Siadał często na kamieniu i szkicował szczyty gór, nieznane rośliny i ludzi o twarzach ogorzałych słońcem i wychłostanych wiatrem. W Pawii spotkał się ze swoim serdecznym przyjacielem Pirckheimerem, który zapoznał go z dziełami włoskich humanistów. Potem udał się do Wenecji. Jego szkicownik pęczniał, jego głowa też.
Był pełen nowych pomysłów, gdy wrócił do Norymbergi. Otworzył własny warsztat, w którym produkował małe miedzioryty. Pomagał mu brat Hans, który jednak nie grzeszył talentem. Był za to niezawodnym pomocnikiem technicznym. Matka i żona sprzedawały miedzioryty i drzeworyty na rynkach i placach. Interes rozwijał się dobrze. Rodzinie Durera powodziło się świetnie, ale mistrz był z siebie niezadowolony. Miał świadomość, że utkwił w miejscu, przestał się rozwijać, a to prawdziwego artystę zawsze boli. Z radością przyjął więc zlecenie wykonania ołtarza Paumgartherów. Dla wprawy i z poczucia dumy lubił portretować samego siebie. Na jednym z portretów upodobnił się do wizerunku Jezusa.
Być może marzył o wewnętrznym podobieństwie do Niego, o świętości. Był człowiekiem głęboko wierzącym. Potem powstały inne wielkie dzieła religijne, jak Ołtarz z obrazem narodzenia Chrystusa i postaciami św. Jerzego i Eustachiusza, Pokłon Trzech Króli, Święto Różańca, wreszcie Ołtarz Wszystkich Świętych.
Domorośli prorocy zapowiadali na 1500 rok koniec świata. Ludzie byli podnieceni i opowiadali o strasznych rzeczach, które niechybnie miały nadejść. Durer uległ ogólnemu smętkowi i namalował cykl obrazów Apokalipsa. Obrazy ukazały się drukiem, co przyniosło malarzowi na dwa lata przed rzekomym końcem świata zupełną niezależność finansową i dobrobyt. Skoro jednak koniec świata jak wiadomo nie nastąpił, mistrz Albrecht wybrał się w 1505 roku po raz wtóry do Italii. Zatrzymał się znowu w Wenecji. Pokochał miasto nad laguną i wenecjan, którzy robili wrażenie ludzi szczęśliwych, beztroskich i przyjaznych.
Dwa lata później znowu znalazł się w Norymberdze, gdzie z zapałem oddał się pracy nad obrazem przedstawiającym naszych rajskich prarodziców - Adama i Ewę. W tym czasie powstały drzeworyty Wielka Pasja i Mała Pasja oraz Życie Maryi. Stał się człowiekiem znanym i szanowanym w mieście. Powodziło mu się coraz lepiej. Kupił nowy, obszerny dom i zaczął gorączkowo pracować. Wrócił do miedziorytów i drzeworytów, które miały coraz więcej odbiorców. Jego żona mogła sobie pozwolić na zatrudnienie służby.
Cesarz Maksymilian I był zdecydowanym fanem mistrza Durera. Zamówił u niego wiele intratnych prac, między innymi dyptych, przedstawiający Karola Wielkiego w cesarskim ornacie, z mieczem i jabłkiem królewskim, symbolem przywiązania do wiary chrześcijańskiej, i cesarza Sigismunda. Dla Maksymiliana zilustrował jego cesarski modlitewnik. Jest to swego rodzaju arcydzieło. Durer był na fali. W 1513 roku został honorowym mieszczaninem Norymbergi, bo pojęcie „obywatel” było wtedy jeszcze nieznane. Został także członkiem rady miejskiej.
Śmierć matki pogrążyła Durera w rozpaczy. Bardzo ją kochał. Rzucił się w wir pracy, żeby zapomnieć o stracie. Zaczął stawiać sobie pytania o życie po życiu; o sens życia, skoro jest śmierć. Doszła do niego wieść o zbuntowanym mnichu Marcinie Lutrze, który spalił w Wittenberdze bullę papieską i porwał za sobą wielu katolików. W tym samym czasie zmarł cesarz Maksymilian. Po jego śmierci rada miejska przestała Durerowi wypłacać zapewnioną mu przez cesarza pensję. Mistrz w związku z tym udał się razem z żoną do Holandii, żeby przed nowym cesarzem Karolem V poskarżyć się na samowolne, niesprawiedliwe postępowanie rajców Norymbergi. Zabrał ze sobą kilkanaście miedziorytów, żeby sfinansować swoją wyprawę. W czasie podróży prowadził szczegółowy dziennik, w którym notował swoje przychody i wydatki, opisywał odwiedzane miasta i ludzi. Zapisywał spostrzeżenia i myśli. Wspominał o przemijaniu, śmierci i odwiecznej walce dobra i zła. Spotykał się wszędzie z serdecznym przyjęciem i ostatecznie stawił się w Akwizgranie (Aachen) przed cesarzem, który go łaskawie wysłuchał i przywrócił mu wszelkie przywileje.
W Antwerpii dowiedział się, że Luter został uprowadzony i nie wiadomo było, co się z nim dzieje.
Reformator przebywał incognito na zamku Wartburg, gdzie zajmował się tłumaczeniem Biblii na język niemiecki i zastanawiał się, co z jego reformy Kościoła wyniknie. Luter nie chciał Kościoła rozbijać, ale sprawy wymknęły się spod kontroli i potoczyły własną koleiną. W 1525 roku wybuchło krwawe powstanie chłopów, czego Luter nie chciał i nie przewidywał. Durer był mocno zaniepokojony rozwojem sytuacji. Wrócił do Norymbergi, gdzie wielu jego uczniów i przyjaciół zostało z miasta wygnanych z powodu trwania przy wierze rzymskokatolickiej. Władze miasta opowiedziały się bowiem w 1525 roku zdecydowanie po stronie reformacji w wydaniu luterańskim. Albrecht Durer przyjął wyznanie ewangelickie. Napisał wtedy, że „Z powodu wiary chrześcijańskiej musimy znosić obelgi i niebezpieczeństwa, bo się nam urąga i nazywa nas heretykami". Należał do rajców miejskich. Otrzymał zlecenie wykonania malowideł ściennych norymberskiego ratusza.
Albrecht Durer uważnie studiował anatomię człowieka i był świetnym matematykiem. Jego spuścizna artystyczna jest ogromna. Namalował około 130 obrazów, pozostawił 300 drzeworytów, 100 miedziorytów i przeszło 1000 rysunków i szkiców. Wśród nich najbardziej znane są Ręce złożone do modlitwy. Nie pozostawił jednak po sobie potomstwa.
Jego ostatnim wielkim dziełem jest obraz Czterej Apostołowie, który ofiarował Norymberdze.
Miał pięćdziesiąt siedem lat, ale był człowiekiem wyeksploatowanym i schorowanym. Trapiła go malaria, której nabawił się najprawdopodobniej w Italii. Pracował jednak do ostatnich chwil życia.
Umarł niespodziewanie, pogodzony z Bogiem i ludźmi, 6 kwietnia 1528 roku. Został pochowany na cmentarzu św. Jana w Norymberdze, nieopodal swego przyjaciela Pirckheimera. Teść umieścił na jego grobie metalową płytę z informacją, kto w grobie spoczywa. Ząb czasu zrobił swoje, ludzie zapomnieli. Dopiero w 1681 roku grób Durera odkrył Joachim von Sandrart. Odtąd stał się grób genialnego malarza, matematyka i anatoma miejscem często odwiedzanym i czczonym.
⤌ powrót na początek spisu treści
1. Rodzina
Jadwiga urodziła się 25 września 1924 roku w rodzinie Lucjusza Lecha i Marii z Sokołowskich. Miała dwoje rodzeństwa: młodszą o rok siostrę Barbarę i młodszego o trzy lata brata Tadeusza.
Rodziców straciła w czasie okupacji. Matka zmarła 12 listopada 1942 roku, Ojciec 17 marca 1943 roku. Siostra Barbara zmarła 13 marca 1946 roku. Brat Tadeusz, w wyniku trudności okupacyjnych nie pozwalających na wyżywienie pięcioosobowej rodziny, został w 1941 roku umieszczony u gospodarza na wsi pod Łowiczem. Po śmierci Ojca w 1943 roku został wychowankiem Zakładu dla Sierot Ojców Michalitów w Strudze. W końcu lipca 1944 roku Niemcy, uciekając przed Rosjanami, wygnali stamtąd wszystkich mieszkańców miejscowości położonych przy szosie radzymińskiej wraz z personelem i wychowankami zakładu. Zmuszając ich, by udali się w stronę Warszawy - przez obóz w Pruszkowie - na roboty do Niemiec. Brat powrócił do domu dopiero w maju 1945 roku. Następnie uzyskał świadectwo czeladnicze w zakładzie Ojców Michalitów w Strudze. Po podjęciu pracy w swoim zawodzie ukończył Wieczorowe Technikum Samochodowe, gdzie otrzymał maturę. Ożenił się w 1962 roku, mieszkał i pracował w Sokołowie Podlaskim. Miał syna Roberta. Zmarł 17 stycznia 2005 roku.
2. Wykształcenie
Szkołę Podstawową oraz dwie klasy gimnazjalne Miejskiego Gimnazjum im. Jana Kochanowskiego w Warszawie Jadwiga Lech ukończyła przed wybuchem wojny, w czerwcu 1939 roku. Po przerwie okupacyjnej kontynuowała naukę w IV Miejskim Liceum Ogólnokształcącym dla Dorosłych w Warszawie, gdzie otrzymała maturę w maju 1948 roku. Studiowała na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Łączności, gdzie otrzymała dyplom ukończenia uczelni w 1959 roku, uzyskując tym samym tytuł magistra inżyniera łączności.
3. Doświadczenie zawodowe
W czasie okupacji od marca 1940 do lutego 1943 roku była zatrudniona w wytwórni aparatów elektrycznych K. i W. Pustoła jako pracownica fizyczna. Od lutego 1943 do lipca 1944 roku przebywała w sanatorium przeciwgruźliczym w Świdrze. Po wojnie stałą pracę podjęła 1 maja 1946 roku w Polskim Radio na etacie urzędniczki. Następnie, 1 listopada 1952 roku, została przeniesiona do Instytutu Łączności na stanowisko inżyniera a potem adiunkta. Przeniesienie było związane z pracami technicznymi i organizacyjnymi mającymi na celu uruchomienie pierwszej stacji telewizyjnej w kraju. W Instytucie Łączności pracowała do chwili przejścia na emeryturę 31 grudnia 1981 roku. Otrzymała Srebrną i Złotą Odznakę zasłużonego pracownika łączności.
4. Praca społeczna / aktywność pozazawodowa
W 1962 roku, dzięki kuratorce pracującej w charakterze wolontariuszki przy Sądzie Rodzinnym w Warszawie, poznała rodzinę: matkę i pięcioro dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Z uwagi na fakt niezdolności do podjęcia funkcji macierzyńskich i wychowawczych przez matkę, dzieci w ciągu długich niekiedy okresów przebywały w Zakładach Opiekuńczych. W związku z krzywdą wyrządzaną dzieciom Jadwiga Lech podjęła się opieki nad najstarszą 14-letnią dziewczynką, pomagając jej w uzyskaniu matury w liceum pielęgniarskim. Od tej pory nawiązała stały kontakt z tą rodziną i w 1973 roku przyjęła do siebie najmłodszą z córek, wówczas 17-letnią. Pomogła jej w ukończeniu szkoły średniej i uzyskaniu pracy. Kontakt ten trwał do śmieci Jadwigi Lech i ze względu na jej troskliwość i zaangażowanie przerodził się w bliską relację i przyjaźń.
W roku 1964 Jadwiga została członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej. Uczestniczyła w wielu kursach i prelekcjach. Pracowała w sekcji Indii wspomagając misjonarzy w ich działalności, m.in. ojca Mariana Żelazka SVD - nazywanego ojcem trędowatych. Propagowała działalność i idee Klubu, zapraszając innych do zaangażowania się na jego rzecz. Z inicjatywy Klubu 24 kwietnia 2013 roku otrzymała od Prezydenta RP Złoty Krzyż Zasługi.
W listopadzie 1981 roku nawiązała kontakt z Zakładem dla Niewidomych w Laskach. Podjęła się pracy lektora w bibliotece zakładowej. Pracę tę wykonywała do końca 2012 roku. W 2001 - światowym roku wolontariatu - otrzymała Dyplom Uznania Centrum Wolontariatu w Warszawie za wieloletnią pracę wolontariacką.
⤌ powrót na początek spisu treści
Ponieważ w Laskach zawsze jest więcej pracy niż ludzi do jej wykonywania, Jadwiga Lech miała tu co robić. W brajlowskiej bibliotece pracowała 31 lat. Była też towarzyszką w czasie spacerów, przewodnikiem podczas wyjazdów do sanatorium, a kiedy trzeba było, czytywała książki przewlekle chorej niewidomej w laskowskim szpitaliku. Wszystkie te prace wykonywała niezwykle sumiennie przez wiele lat. Robiła wiele rzeczy i dla każdego, kto tego potrzebował.
Zawsze chętnie dzieliła się też swoją wiedzą. Nauczyła niewidomego studenta, potrzebującego pomocy w zrozumieniu skomplikowanych wykresów ze statystyki, których nikt na uczelni nie potrafił mu objaśnić, o co w nich chodzi. Wykresy z książek odwzorowała za pomocą szpilek wpiętych w miękki materiał, tworząc w ten sposób wypukły model. Dzięki niemu ów student mógł je nie tylko „zobaczyć” rękami, ale też zrozumieć. Wiele lat później przyznał, że Jadwiga Lech w ten sposób uratowała jego studia. Kiedy jej pomoc przestała mu być potrzebna, od razu znalazła inne osoby, które jej potrzebowały. Tym razem było to małżeństwo niewidomych uczących się i pracujących jednocześnie.
Zawsze postrzegałam Panią Lech jako osobę, która na co dzień stosuje Ewangelię i ściśle ją wypełnia. Pomagając innym, nie zważała na swoje potrzeby, za co czasem płaciła nie tylko zmęczeniem i własnym zdrowiem, ale także - w sensie dosłownym - utratą pieniędzy. Pewnego dnia otworzyła drzwi człowiekowi, który wszedł do jej mieszkania i grzecznie poprosił o pieniądze. Otworzyła więc szufladę i pokazała mu, ile ich ma, a potem zwyczajnie się nimi podzieliła. Tłumaczyła nam, że mama uczyła ją, iż pukającemu należy otworzyć. Nigdy nie powiedziała złego słowa o tym człowieku, bo nie dzieliła ludzi na lepszych i gorszych, ani ich nie oceniała. Była bardzo dobrym człowiekiem.
Za jej ofiarność w pracy na rzecz niewidomych Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w 2013 roku uhonorowało ją medalem „Pax et gaudium in Cruce”.
Pani Jadwiga zmarła 11 stycznia 2023 r. Pochowana została na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
⤌ powrót na początek spisu treści
Siostra Gaudencja - Zofia Zawór przyszła na świat 4 września 1945 roku we wsi Zdanów, w powiecie sandomierskim, (województwo świętokrzyskie - wówczas kieleckie) - jako drugie dziecko w rodzinie Edwarda i Joanny (lub Janiny, jak podano w niektórych dokumentach) z domu Gach, Starszy brat Jerzy miał wtedy pięć lat. Pod koniec 1945 roku rodzice z dziećmi opuścili Zdanów, gdzie na gospodarstwie zostało młodsze rodzeństwo mamy, i wyjechali do Starachowic, do dziadków ze strony ojca. Mieszkali tam krótko, bo już na wiosnę 1946 roku przenieśli się do Nysy, na Ziemie Odzyskane, ponieważ tato nareszcie znalazł tam pracę w fabryce. Zamieszkali w mieszkaniu służbowym. Mama zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci. Siostra Gaudencja wspominała, że rodzice byli bardzo dobrzy i troskliwi.
29 kwietnia 1946 roku w Międzylesiu koło Kłodzka dziewczynka przyjęła sakrament chrztu. Na chrzcie świętym otrzymała imiona Zofia Elżbieta. W domu rodzice zwracali się do niej Zosiu, natomiast brat, któremu to imię się nie podobało, nazywał ją Elą.
Problemy Zofii ze wzrokiem zaczęły się, gdy miała trzy lata. Przeszła wtedy zapalenie siatkówek, nie od razu rozpoznane i leczone. Jeździła do lekarzy w Opolu, Wrocławiu, Gdańsku. Dodatkowo, gdy była już w V klasie, ze względu na silnego zeza obu oczu przeszła operacje okulistyczne we Wrocławiu.
Od siódmego roku życia uczęszczała do siedmioklasowej szkoły podstawowej w Nysie. Ze względu na słaby wzrok nauka kosztowała ją wiele wysiłku. Nawet siedząc w pierwszej ławce, nie była w stanie czytać z tablicy, dlatego - jeśli nauczyciele jej pozwalali - podchodziła bliżej do tablicy albo korzystała z pomocy koleżanek siedzących obok. W domu przy czytaniu lektur czy odrabianiu lekcji pomagali rodzice i brat.
W wieku dziesięciu lat przystąpiła do I Komunii Świętej w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie. Zapamiętała ten dzień - 5 lipca 1955 r. - i proboszcza ks. Józefa Kądziołka, który przyjął wtedy dzieci na wspólne świąteczne śniadanie: bułeczki maślane i kakao. To właśnie w tym dniu po raz pierwszy zrodziła się w niej myśl o oddaniu swego życia na służbę Bogu. W tymże kościele, niecałe trzy miesiące później, 25 września 1955 roku, przyjęła sakrament bierzmowania z rąk ks. infułata Emila Kobierzyckiego, byłego Wikariusza Kapitulnego ordynariatu Śląska Opolskiego.
Po ukończeniu VII klasy bardzo pragnęła iść do szkoły pielęgniarskiej, aby pomagać i służyć chorym. Gdy okulistka stanowczo wykluczyła taką możliwość ze względu na zagrożenie całkowitej utraty wzroku, zdecydowała się podjąć naukę w szkole handlowej w Nysie. Jednak po roku, ze względu na słaby wzrok, przerwała szkołę. W tym czasie mama musiała podjąć pracę w fabryce, gdyż zarobki taty nie wystarczały na utrzymanie rodziny, a brat studiował prawo we Wrocławiu. Zofia została w domu: pomagała w różnych pracach i opiekowała się niepełnosprawnym synem sąsiadki.
Dojrzewała w niej myśl o życiu zakonnym. Modliła się, często uczestniczyła we Mszy świętej, należała do Sodalicji Mariańskiej, zaś po ukończeniu osiemnastego roku życia zaczęła rozglądać się za jakimś zgromadzeniem. Rodzice znali jej pragnienie i nie byli temu przeciwni. Zgłaszała się do sióstr felicjanek i elżbietanek, które pracowały w parafii, ale z powodu słabego i zagrożonego wzroku nie została przyjęta. Od s. Miriam, elżbietanki, która robiła jej zastrzyki, dowiedziała się o Laskach i Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które przyjmowało także dziewczęta słabowidzące czy niewidome. Siostra ta uczyła się w szkole pielęgniarskiej w Warszawie i wtedy poznała Laski. To właśnie s. Miriam przywiozła Zofię 19 kwietnia 1965 roku na Piwną na spotkanie z s. Wacławą Iwaszkiewicz, która po rozmowie skierowała ją do Lasek. Tam z kolei rozmawiała z Matką Marią Stefanią Wyrzykowską, która pozwoliła jej od razu zostać na próbie. Po niej nie wyjeżdżała już do domu i rozpoczęła życie zakonne. Siostra Gaudencja wspominała, jak szybko odnalazła się w Laskach: „.. .od razu poznałam, że tu jest dla mnie miejsce. Bardzo mi się podobało, wszystko: kaplica, las, cisza, spokój i życzliwość sióstr, które spotykałam”.
W lipcu otrzymała chusteczkę aspirancką.
Postulat rozpoczęła 22 sierpnia 1965 roku. Do nowicjatu została przyjęta 14 sierpnia 1966 roku; pierwsze śluby złożyła 6 stycznia 1968, a profesję wieczystą - 6 stycznia 1973 roku.
W postulacie było początkowo kilkanaście kandydatek, ale do nowicjatu, który przypadał w roku milenijnym 1966, przeszły trzy siostry, które też otrzymały imiona związane z tym ważnym dla Polski wydarzeniem: s. Gaudencja, s. Dąbrówka i s. Jordana.
W postulacie s. Gaudencja pomagała w internacie dziewcząt w Domu św. Stanisława w grupie najmłodszych dziewczynek. Nowicjat odbywała na Piwnej pod kierunkiem s. Almy Skrzydlewskiej. Po pierwszych ślubach została na Piwnej; krótko pracowała w kuchni, a potem w szczotkarni (na terenie klasztoru), gdzie pracowało już kilka innych sióstr.
Od 1971 roku s. Gaudencja przyjechała do Lasek. Należała do Domu św. Franciszka i przez pięć lata pracowała w pralni zakładowej, gdzie jeszcze nie było automatycznych pralek. Siostra wspominała:
„Kierowniczką była s. Jozafata obsługująca maszyny; s. Lucyna prasowała czepki, a ja z s. Lucją roztrzepywałyśmy bieliznę (osobistą i pościelową) wyjętą z maszyn i wieszałyśmy na strychu, gdzie było bardzo, bardzo gorąco. [...] Pomagał nam trzepać bieliznę i nosić ciężkie kosze, niepełnosprawny, niewidomy, a bardzo pogodny Staś Zając. Przy tej pracy radośnie wyśpiewywał różne melodie i piosenki”.
Następnie s. Gaudencja osiem lat pomagała s. Mirosławie w kuchence domu rekolekcyjnego: zmywanie, nakrywanie stołów, przywożenie posiłków z kuchni centralnej, szykowanie drewna i węgla do palenia w piecu w kuchence.
Od 1984 roku dziewięć lat przeżyła w Domu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Pracowała w przedszkolu, gdzie miała zastępstwa podczas dyżurów nocnych u dzieci, a następnie w refektarzu zakonnym.
Wspomnienia s. Gaudencji odsłaniają kawałek historii dawnych Lasek:
„Refektarz sióstr był za dużą salą Domu św. Stanisława, na górze, po schodach, gdzie obok była maleńka nasza kaplica. Przez salę na górę nosiło się posiłki z kuchni, a potem wszystkie naczynia z powrotem do mycia schodami i przez salę. [...] Kiedyś po tej drodze zderzyłam się z drugą siostrą idącą z naprzeciwka i oblałyśmy się smaczną zupą, którą właśnie niosłam. Ale te lata też miło wspominam. W refektarzu na górze dochodziły nas często ciekawe odgłosy śpiewu i muzyki z dużej sali albo zostawałyśmy «odcięte od świata», bo na sali był koncert lub walne zebranie i wyjść nie było można. Czasem gimnastyka czy sport dzieci na sali”.
W roku 1993 s. Gaudencja powróciła do Domu św. Franciszka - tym razem na dwadzieścia cztery lata. Podejmowała dyżury na furcie i pomagała w refektarzu przy zmywaniu, dopóki pozwalało jej na to zdrowie. Wspominała ten czas:
„Lubiłam, jak były spotkania wszystkich domów razem na jakiejś uroczystości. Cieszyłam się, że mam blisko kaplicę z obecnością Pana Jezusa. Polubiłam też odwiedziny różnych interesantów, którzy przychodzili do furty albo telefonowali”.
W tych latach s. Gaudencja ostatecznie straciła wzrok, a na skutek upadku w swoim pokoju i złamania miednicy nie mogła chodzić po schodach. W 2017 roku przeszła do wspólnoty Domu św. Rafała na tzw. oddział chorych sióstr, gdzie pozostawała przez ostatnie lata swego życia. O tym okresie, gdy już nie podejmowała czynnej pracy, napisała w jubileuszowych wspomnieniach w 2018 roku:
„Jest mi tu bardzo dobrze. Dużo czasu mogę poświęcić na modlitwę w różnych intencjach, by w taki sposób pomagać Laskom, całemu Dziełu Matki Czackiej, a zwłaszcza naszemu zgromadzeniu. Ogromnie cenię i dziękuję Panu Bogu, że mam tu taką serdeczną opiekę i pomoc, jakiej często ludzie samotni w świecie nie mają.
Z utęsknieniem oczekuję beatyfikacji naszej Matki Elżbiety Czackiej i Ojca Władysława Korniłowicza, choć wiem, że już są naszymi orędownikami w niebie. Bardzo chciałabym doczekać tych dni na ziemi, bo Matki i Ojca za życia tu nie poznałam”. Beatyfikacja Matki Czackiej w 2021 roku była spełnieniem jednego z tych pragnień s. Gaudencji. Wierzymy, że tak z Matką Elżbietą, jak i Ojcem Władysławem, spotkała się już w niebie.
W ostatnich tygodniach życia s. Gaudencja bardzo osłabła. Straciła apetyt i nie była w stanie przyjmować nawet maleńkich porcji jedzenia czy picia koniecznych do przyjęcia leków. Później doszło jeszcze zapalenie płuc i niezbędne stało się podanie dożylnie antybiotyku oraz wzmacniających kroplówek. Siostra Anita napisała o ostatnich dniach s. Gaudencji:
„Siostra była bardzo cierpliwa i zgadzała się na wszystkie «zabiegi». Z dnia na dzień stan ogólny Siostry zmieniał się, wracała wysoka temperatura, cięższy oddech, a Siostra cichutko, czasami już tylko skinieniem głowy, reagowała czy odpowiadała na stawiane pytania. W Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w przeddzień śmierci Siostry, przyjechał jeszcze brat Jerzy, który kilka godzin czuwał przy swojej siostrze”.
Siostra Gaudencja odeszła do Pana w piątek 9 grudnia, o godzinie 3 nad ranem. Czuwająca przy niej pielęgniarka, widząc pogarszający się stan siostry i zbliżający się czas przejścia do nowego życia, podzieliła się z nią swoją myślą i odkryciem eschatologicznym: „Siostro, będziesz teraz widzieć! Zobaczysz nas, jak my wyglądamy!”
Wierzymy, że widzi już nie tylko nas, ale teraz ogląda twarzą w twarz także swego Oblubieńca, któremu powierzyła swoje życie.
Msza święta pogrzebowa sprawowana była w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach w poniedziałek 12 grudnia 2022, o godz. 13.00. Po Eucharystii pogrzeb na miejscowym cmentarzu.
⤌ powrót na początek spisu treści
Siostra Emilia - Janina Niszczota urodziła się 11 lutego 1929 roku w Bydgoszczy. 3 marca tegoż roku została ochrzczona w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy. Wzrastała w pobożnej rodzinie, w której gościła miłość, wzajemny szacunek i pogoda ducha. Wczesne dzieciństwo upływało jej w ciepłej rodzinnej atmosferze, choć bez dziadków, bowiem oboje rodzice byli sierotami. Ojciec, Michał Niszczota, pochodził z Tarnopola, a mama, Jadwiga z domu Frąckowiak, z Poznania. Ich ślub odbył się w Zbarażu w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1927 roku. Mieli piątkę dzieci: najstarsza Janina, następnie młodsza o dwa lata siostra. W czasie wojny przyszli na świat dwaj bracia; młodszy zmarł w 1945 roku, mając zaledwie rok. Natomiast najmłodszy brat miał roczek, gdy Janina w 1948 roku wstępowała do Zgromadzenia.
Do wybuchu drugiej wojny światowej Janina ukończyła trzy klasy szkoły podstawowej w Bydgoszczy i tam również w roku 1937 przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Przez dwa lata należała do Krucjaty Eucharystycznej.
We wrześniu 1939 roku rodzice z córkami, uciekając na wschód przed nacierającą armią hitlerowską, opuścili rodzinny dom. W okolicach Lublina ojciec wstąpił do Armii Polskiej. Mama z córkami pozostała zdana na własne siły. Po agresji Związku Sowieckiego na Polskę, wraz z falą uchodźców, znalazły się w potrzasku. Ojciec zaś trafił do niewoli i z ogromnym transportem jeńców zmierzał dalej na wschód. Udało mu się uciec z obozu w Płoskirowie i po długiej wędrówce połączył się z rodziną w Tarnopolu. W warunkach wojennych to połączenie rodziny było czymś niezwykłym. Siostra Emilia wspominała:
A stało się to tak: Ojciec prosił różnych ludzi, ażeby na dworcach w Polsce ogłaszali, że Michał Niszczota zmierza do Tarnopola. Mama, będąc przypadkowo na dworcu w Białymstoku, usłyszała to ogłoszenie i zaraz następnego dnia opuściłyśmy grupę osób, z którymi mieszkaliśmy pod Białymstokiem, aby udać się niezwłocznie do Tarnopola. Różnymi środkami transportu dotarłyśmy tam po kilku dniach. Ojciec już był w Tarnopolu u swego brata. Radość ze spotkania była ogromna, radość, że znów jesteśmy razem.
Rodzice postanowili wrócić do Bydgoszczy, co w ówczesnych warunkach nie było proste. Granica niemiecko-rosyjska przebiegała na Sanie w Przemyślu. Miasto stało się ogromnym koczowiskiem uchodźców, a otrzymanie pozwolenia na wyjazd wymagało wielu starań i graniczyło niemal z cudem. Gdy to się wreszcie udało, wyjechali w nieznane na zachód, podróżując, mimo mrozu, pociągiem bez szyb w oknach. Transport ten został przechwycony przez Niemców i rodzina trafiła do obozu przejściowego pod Krakowem. Siostrze Emilii zapadły w pamięć traumatyczne wydarzenia tego czasu.
„U wejścia do obozu Hitlerowcy robili selekcję żywych, chorych i martwych. Wśród tych ostatnich najwięcej było małych dzieci, które wyrywano z ramion matek. Widziałam ich cały stos. Nie zapomnę tego widoku do końca mego życia. Będąc wówczas chorą, z wysoką temperaturą, tylko dzięki rodzicom, którzy mnie podtrzymywali i prosili, abym przed Niemcami szła możliwie normalnie, nie odłączono mnie od nich.
Po opuszczeniu obozu rodzina zamieszkała jakiś czas w Krakowie i tam Janina ukończyła następną klasę szkoły podstawowej. Modliła się wtedy często w kościele ojców franciszkanów, uczestniczyła tam we Mszy świętej. „Bóg był wówczas tak bliski” - zapisała siostra po sześćdziesięciu latach przy okazji swojego jubileuszu ślubów zakonnych.
Po jakimś czasie całą rodziną wrócili do Bydgoszczy, gdzie rodzice planowali zostać dłużej. Gdy się jednak okazało, że ojciec jest poszukiwany przez Gestapo, po jednym zaledwie dniu pobytu, nocą ukradkiem pojechali do Poznania, gdzie zatrzymali się u siostry mamy. Ta chwila zapadła głęboko w sercu s. Emilii: Do dziś ze wzruszeniem i wielką wdzięcznością wspominam ten moment. Przyjechaliśmy przecież niespodziewanie, nielegalnie, bez przepustki. Ciocia przyjęła nas bez zameldowania, ryzykując wiele. O nic nie pytała. Zrobiła to, co należało. Choć było nam ciasno w jednym pokoju z kuchnią, ale byliśmy razem - trwaliśmy.
Mając dwanaście lat, Janina była zmuszona podjąć pracę w fabryce amunicji na przedmieściach Poznania, dokąd brnęła wiele kilometrów po śniegu, w mrozie lub w upale. Pracowała tam aż do wyzwolenia, wielokrotnie uczestnicząc w sabotażach. Siostra wspominała, że rozrywki, z których wówczas chętnie korzystała: tańce, jazda na łyżwach, a latem pływanie, z czasem wydały się jej płytkie i niewystarczające:
Którejś niedzieli, wracając z tak zwanej potańcówki, nagle uświadomiłam sobie, że takie spędzanie niedzielnego czasu jest bez sensu, bez wartości. Następne niedziele zostawałam w domu i czytałam różne czasopisma, a także powieści.
Po zakończeniu działań wojennych rodzina wróciła do Bydgoszczy. Ojciec wrócił do swojego dawnego zawodu starszego ogniomistrza, mama zajęła się domem i dziećmi. Córki podjęły dalszą naukę - jak całe wojenne pokolenie zdobywały wiedzę w przyspieszonym trybie, nadrabiając stracone lata. Janina uczęszczała do czteroletniego gimnazjum handlowego, które ukończyła w czerwcu 1948 roku, a potem od lipca przez trzy miesiące pracowała w biurze firmy „Kabel Polski” w Bydgoszczy. Jednocześnie dbała o swój rozwój religijny i duchowy: 3 maja
1946 r. złożyła uroczyste ślubowanie Matce Bożej jako członek Sodalicji Mariańskiej, a po odrodzeniu się Krucjaty Eucharystycznej, która objęła około 300 dzieci, działała w niej jako hufcowa. Gdy władze zlikwidowały w gimnazjum Sodalicję, od roku
1947 prowadziła orszak dziewcząt Sodalicji Mariańskiej przy kościele ojców jezuitów. Jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym był wówczas o. Stanisław Szymański, jezuita, którego nauki, a także przykład życia gorliwego kapłana wpłynęły na podjęcie decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia.
Pierwsza myśl o służbie Bogu i ludziom zrodziła się w Janinie wiele lat wcześniej i dojrzewała stopniowo. Wybór zgromadzenia nastąpił pod wpływem lektury broszury o Siostrach Franciszkankach Służebnicach Krzyża w Laskach, a w szczególności wierszy s. Nulli Westwalewicz. Materiały te trafiły do jej rąk przez Stanisławę Nowodworską, zaprzyjaźnioną z Laskami bibliotekarkę przy kościele ojców jezuitów. Janina 26 sierpnia 1948 roku napisała prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia, a już 11 września otrzymała pozytywną odpowiedź. Rodzicom początkowo trudno było zaakceptować decyzję córki; Nakłaniali ją do podjęcia studiów i założenia rodziny. Zdecydowała się jednak, mimo sprzeciwu rodziców, opuścić rodzinny dom i 17 października 1948 roku przyjechała do Lasek. Nigdy wcześniej tu nie była, ale po przybyciu miała pewność, że to jest jej miejsce.
Do postulatu została przyjęta 28 listopada 1948 roku. Nowicjat rozpoczęła 14 sierpnia 1949 roku; pierwsze śluby złożyła 15 sierpnia 1950, a profesję wieczystą - 15 sierpnia 1956 roku.
Przy pierwszych ślubach przyjęła tajemnicę: od Najświętszej Eucharystii. Dzieliła się swoim odczuciem, że otrzymała ją od Pana Jezusa.
Początkowo chciałam mieć tajemnicę «od Krzyża», ale powiedziano mi, że już kilka sióstr ma taką i wobec tego, abym dla siebie znalazła inną. Nie wiedziałam, jaką mam wybrać i szukałam pomocy w Ewangelii. Po kilku minutach czytania opisu Ostatniej Wieczerzy nie miałam już żadnej wątpliwości, że będę siostrą Marią Emilią od Najświętszej Eucharystii. Później, po latach, zdałam sobie sprawę, jak wielki prezent otrzymałam od Pana Jezusa na pierwsze śluby. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, to bez wątpienia byłaby to Najświętsza Eucharystia.
Przez ponad 70 lat życia zakonnego lata pracowała w różnych działach i wykonywała różne obowiązki: sprzątała, zmywała w kuchni i refektarzu, miała dyżury w przedszkolu i internatach, pracowała w szwalni i pralni, w Domu Rekolekcyjnym. Czytała również niewidomym siostrom nauczycielkom, była zakrystianką i refektarką, prowadziła magazyny warsztatowe, pracowała w biurze, na poczcie zakładowej jako kasjerka, w księgowości, w sekretariacie Zakładu i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.
Do klasztoru warszawskiego, który decyzją ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego zgromadzenie otrzymało 22 grudnia 1956 roku, przyjechała z pierwszą grupą sióstr oraz ks. Bronisławem Dembowskim jako rektorem kościoła św. Marcina. Najpierw siostry zajęły się porządkowaniem zdewastowanej kaplicy św.
Franciszka, by przygotować ją do sprawowania Eucharystii. Pierwszą Mszą Świętą w kaplicy była Pasterka. Wieczerzę wigilijną spożywano w pomieszczeniu w wieży. Po świętach przystąpiono do odbudowy zrujnowanego kościoła św. Marcina i klasztoru.
W tym czasie s. Emilia pracowała w Duszpasterstwie Niewidomych, pełniła dyżury na furcie i w kościele, zaopatrywała magazyn żywnościowy, załatwiała sprawy związane z szyciem i sprzedażą kołder oraz innymi pracami chałupniczymi. Była również ekonomką domową w klasztorze.
W 1957 roku podjęła w Częstochowie roczne Międzyzakonne Studium Prawno-Administracyjne, a od września 1958 roku uczyła się w korespondencyjnym liceum ogólnokształcącym (maturę zdała w 1962 roku). Następnie przez cztery lata pracowała w biurze w Żułowie (1963-1967).
Od grudnia 1967 do 1970 roku, na własną prośbę przebywała w Bydgoszczy na eksklaustracji. W tym okresie, aż do powrotu do zgromadzenia, pracowała w Bydgoskim Towarzystwie Naukowym.
Do Lasek, do pracy w biurze wróciła na początku 1971 roku. Pracując w sekretariacie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, rozpoczęła studia na ATK w Warszawie, zakończone w 1988 roku obroną pracy magisterskiej z dziedziny teologii ogólnej, pt. „Kierownictwo duchowe jako oddziaływanie wychowawcze”. Zebrane wówczas ankiety dotyczące oddziaływania duchowego Sługi Bożego ks. Władysława Korniłowicza stały się podstawą pracy doktorskiej s. Emilii pod tytułem „Oddziaływanie moralne ks. Władysława Korniłowicza na tle teorii kierowania wychowawczego. (Studium z zakresu katolickiej etyki wychowawczej)”.Obroniła ją w 1997 roku. W 1999 roku praca ta została wydana w formie książkowej pt. „Ojciec wszystkich poszukujących”.
Większą część życia zakonnego, bo aż 43 lata, s. Emilia należała do wspólnoty Klasztoru MB. Pocieszenia (1977-2020). Od
1984 roku pracowała razem z s. Joanną Lossow w Ośrodku Ekumenicznym do spraw Jedności Chrześcijan przy Warszawskiej Kurii Metropolitalnej i kontynuowała tę pracę po przeniesieniu Ośrodka Joannicum do klasztoru. W późniejszych latach współpracowała z s. Marią Krystyną. Angażowała się głównie w zapis na taśmach magnetofonowych kazań podczas nabożeństw ekumenicznych, które następnie spisywała, autoryzowała i opracowywała do druku. W ten sposób powstały tomik wierszy, modlitw i rozważań o modlitwie „Łączyć w imię Boga”, a także zbiór kazań „W dążeniu do jedności”.
W ostatnich latach życia s. Emilii zaczęły się pojawiać pierwsze niepokojące symptomy i potrzebowała większej uwagi oraz pomocy. Po skończonym posiłku czy spotkaniu charakterystyczne było pytanie siostry: Co teraz następne będzie wspólne? Ponieważ nie słyszała budzika, prosiła o budzenie jej rano, by mogła uczestniczyć we wspólnej Eucharystii.
Do Lasek, do Domu św. Rafała, s. Emilia przeszła w grudniu 2020 roku, kiedy to większość wspólnoty Klasztoru zachorowała na Covid-19. Ku zaskoczeniu wszystkich szybko zaaklimatyzowała się w nowej wspólnocie.
Jesienią 2022 roku siostra zaczęła wyraźnie słabnąć fizycznie i coraz większe stawało się zagubienie siostry odnośnie do osób, czasu czy wydarzeń. Natomiast zachowała na co dzień pogodę ducha. Miała też duże pragnienie obdarowywania innych, dlatego często przychodziła wsparta o balkonik do dyżurujących sióstr lub pań i przynosiła im w nieodłącznej czarnej siatce jakieś drobiazgi, najczęściej jabłka, w które zaopatrywała się w refektarzu.
W połowie listopada stan siostry się pogorszył, nie odczuwała łaknienia ani pragnienia, co jeszcze powiększało słabość. Przyjęła sakrament chorych wraz z s. Gaudencją, która wtedy również była w bardzo złym stanie. Momentem przełomowym wydaje się być upadek siostry w jej pokoju. Uderzyła się wtedy w głowę i choć nie widać było żadnych niepokojących oznak, zaczęła głośno w dzień i w noc sygnalizować jakiś dyskomfort lub ból, którego nie niwelowały żadne leki. Na kilka dni została więc zabrana do Szpitala Bielańskiego na szczegółowe badania, które jednak nie wykazały przyczyn złego samopoczucia s. Emilii. Siostra wróciła do Domu wyraźnie słabsza, już nie wstawała, ale była spokojna i bardzo serdeczna. Była w niej jeszcze większa potrzeba czułości, bliskości, chciała przytulać wszystkie osoby pochylające się nad nią, aby coś jej powiedzieć czy zapytać.
Natomiast w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia stan siostry pogorszył się na tyle, że siostry podjęły dyżur przy jej łóżku i towarzyszyły modlitwą. Na kilka godzin przyszła Matka Judyta. Wieczorem w dniu Bożego Narodzenia, gdy wspólnota zbierała się na świąteczną kolację, siostra dyżurująca dała znać, że oddech s. Emilii jest coraz słabszy. Siostra Emilia spokojnie zasnęła w Panu około godz. 18.15, otoczona przez zebrane wokół niej siostry i otulona modlitwą koronki do Bożego Miłosierdzia. Eksportacja ciała odbyła się tego samego dnia o godz. 21.
Msza święta pogrzebowa była sprawowana w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach w czwartek, 29 grudnia 2022, o godz. 14.00. Po Eucharystii pogrzeb na miejscowym cmentarzu.
⤌ powrót na początek spisu treści
19 stycznia w szpitalu w Krasnymstawie zmarła pensjonariuszka ze skrzydła św. Barbary Stanisława Jonik lat 94. W Żułowie przebywała 6 lat. Pogrzeb odbył się 31 stycznia w Parafii Wysokie k. Żułkiewki. Z Żułowa wyjechała delegacja Mieszkanek, Opiekunek i Siostra Liliana.
19 stycznia w szpitalu w Zamościu zmarła Agnieszka Dziekciarz. Pani Agnieszka przed przejściem na emeryturę pracowała w kuchni. 21 stycznia w Kraśniczynie odbył się pogrzeb, w którym uczestniczyła delegacja naszego Domu: Panie, Pracownicy i siostry: s. Anna Maria, s. Szymona, i s. Liliana. Po pogrzebie wszyscy spotkali się na obiedzie w jadalni Domu Nadziei.
⤌ powrót na początek spisu treści
01.12. s. Sara wraz z s. Angelicą Jose uczestniczyły w „Bazarze misyjnym” w Księgarni na Miodowej w Warszawie. Na naszym stoisku można było nabyć różne wyroby misyjne z domów w Indiach i Rwandzie, a także stroiki świąteczne.
2-4.12. W weekendowych rekolekcjach dla kobiet pod tytułem „Zaproszenie do wdzięczności”, zorganizowanych przez s. Kamilę, uczestniczyło 14 pań. Konferencje głosił ks. Mirosław Cholewa, proboszcz z Magdalenki, a pomocą organizacyjną służyła s. Benedykta.
W tych dniach w Domu Rekolekcyjnym miały też miejsce rekolekcje osób głuchoniewidomych, Prowadził je ks. Piotr Markiewicz, przy współpracy s. Radosławy.
5.12. Wieczorem przywędrował do Domu Rekolekcyjnego niezwykły Gość - św. Mikołaj z Ukrainy, który zadawał różne pytania, a nagrodą były wykonane własnoręcznie przez Aniołki upominki. Świętym Mikołajem był nasz uczeń z liceum Pasza. Aniołkami były Agnes i Polina ze Szkoły św. Maksymiliana.
6.12. Po Mszy św. roratniej najmłodsze dzieci niewidome zostały zaproszone na salę Domu św. Franciszka na przygotowane dla nich śniadanie. Przyszło ośmiu chłopców i cztery dziewczynki, a że w ten dzień chodził też św. Mikołaj, więc było dużo radości.
Tego samego dnia w Targowiskach odbył się pogrzeb śp. Stanisława Juszczaka, taty s. Justyny. Na uroczystości pogrzebowe z Lasek wyjechała delegacja sióstr.
7.12. Wieczorem o 20:00, w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach, rozpoczęły się spotkania Lectio divina Ewangelii Łukasza dla wszystkich chętnych. Będą one kontynuowane co drugi tydzień, a prowadzić je będą ks. rektor Marek Gątarz i ks. Waldemar Kluz. Pierwsze spotkanie poprowadził ks. Marek.
Siostra Daria wraz z s. Miriam wyjechały do Radwanowic po ofiarowany dla wspólnoty klasztoru aparat EKG. W Radwanowicach już od 20 lat znajduje się Schronisko im. Brata Alberta. Prezesem Fundacji im. Brata Alberta jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Fundacja ściśle współpracuje z Fundacją Anny Dymnej „Mimo wszystko”, wspierającą istniejące w Radwanowicach Warsztaty Terapii Artystycznej. Dla s. Miriam była to okazja do spotkania się z siostrzeńcem - ks. Tadeuszem.
8.12. Adwentowy dzień skupienia w Laskach w kaplicy Matki Bożej Anielskiej dla pracowników Ośrodka poprowadził O. Andrzej Derdziuk OFM Cap. Wieczorem świadectwo o swoim życiu i nawróceniu za tytułowane „Byłem marionetką diabła” wygłosił p. Dobromir Makowski.
W kościele św. Marcina w Warszawie swój dzień skupienia przeżywała młodzież ze Szkoły Przymierza Rodzin. Wieczorem natomiast rozpoczęły się świętomarcińskie rekolekcje adwentowe, które poprowadził o. Adam Stroiński wraz z braćmi i siostrami ze wspólnoty Chemin Neuf.
9-11.12. W Domu Rekolekcyjnym miały miejsce rekolekcje weekendowe prowadzone przez ks. prof. Mirosława Wróbla, biblistę z KUL. Razem z ks. Mirosławem przyjechał zaprzyjaźniony z nim ks. prof. Antoni Tronina z Żułowa. Tematem konferencji były dwie święte: Mała Arabka i Teresa Benedykta od Krzyża w służbie pojednania i miłości.
10.12. W kościele św. Marcina odbywał się adwentowy dzień skupienia dla osób z dysfunkcją wzroku. Prowadził go zaprzyjaźniony z duszpasterstwem niewidomych ks. Jan Szubka - proboszcz z parafii Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Warszawie. Niewidomi zgromadzili się na wspólnej modlitwie w kościele, a na bibliotecznym korytarzu zjedli obiad. Spotkanie zakończyło się Eucharystią sprawowaną o godz. 15:00.
11.12. S. Sara i s. Angelica Jose pojechały do Dobrego Miejsca przy kościele na Bielanach, gdzie proboszczem jest ks. Wojciech Drozdowicz, by na tzw. Bazarze misyjnym rozprowadzać rzeczy nadesłane z domów misyjnych i nasze wyroby świąteczne. W tym dniu dużą atrakcją w parafii było spotkanie ze św. Mikołajem, „zjeżdżającym z nieba” po drabinie.
W kościele św. Marcina koronką do Bożego Miłosierdzia i Eucharystią rozpoczęło się comiesięczne spotkanie Grupy Leonarda. Uczestnicy dotarli do klasztoru Matki Bożej Pocieszenia mimo obfitych tego dnia opadów śniegu.
12.12. O godz. 10:00 wspólnota Klasztoru MB Pocieszenia spotkała się na bibliotecznym korytarzu z dziećmi z trzeciej klasy Szkoły Przymierza Rodzin. Dzieci już po raz kolejny chciały wykonać kartkę świąteczną dla wylosowanej przez siebie siostry. Przybyły z pięknie wykonanymi kartami świątecznymi i wypisanymi życzeniami. Mówiły o swoich planach na przyszłość i wyrażały gotowość pracy w klasztorze. Ze słownych deklaracji największym powodzeniem cieszyła się praca w klasztornej kuchni.
14.12. O godz. 14:00 na zakładowym cmentarzu złożone zostały urny z prochami rodziców s. Lidii - śp. Barbary i Władysława Witkowskich, które zostały sprowadzone ze Szczecinka. Modlitwę przy grobie poprowadził ks. Rektor Marek Gątarz. Urny zostały złożone w grobie zmarłego w 1946 r. 18-letniego Tadzia Kuś, niewidomego wychowanka, sieroty, zmarłego na nieuleczalną wtedy gruźlicę.
16.12. Po dwuletniej przerwie związanej z panującą pandemią covid-19, ks. Kardynał Kazimierz Nycz przyjechał na spotkanie opłatkowe - tym razem do Domu św. Maksymiliana. Ks. Rektor przywitał ks. Kardynała i wszystkich, licznie zebranych, a młodzież przedstawiła okolicznościową inscenizację adwentową. W krótkim wystąpieniu ks. Kardynał podzielił się swoją refleksją i złożył życzenia na zbliżające się święta i Nowy Rok. Wszyscy zebrani: księża, siostry, personel Ośrodka, młodzież i dzieci podzielili się opłatkiem.
Siostra Radosława kontynuowała w tych dniach „tournee” opłatkowe poprzez poszczególne Koła PZN w Warszawie i Milanówku, Warsztaty Terapii Zajęciowej przy Konwiktorskiej, Ośrodek „Leonarda”.
17.12. Adwentowy dzień skupienia dla sześćdziesięcioosobowej grupy „wędrówkowiczów” (grupy związanej w przeszłości z ks. Tadeuszem Fedorowiczem) poprowadził ks. bp Michał Janocha.
18.12. Wieczorem tego dnia, o godz. 19:00, przy wypełnionej po brzegi kaplicy w Laskach, odbył się koncert „Światłość w ciemności świeci” p. Antoniny Krzysztoń. Piękne teksty utworów i ich wykonanie przyniosło słuchaczom wiele refleksji i głębokich wzruszeń. Koncert nagrodzony został gromkimi brawami na stojąco.
Na kilka dni w Domu Rekolekcyjnym zatrzymała się rodzina z Charkowa; Olesia i Siergiej z 5-letnią Marianką. Obecnie są w Chełmie Lubelskim, ich mieszkanie zostało zniszczone. Marianka ma raka siatkówki, jest po leczeniu i pod kontrolą Szpitala w Międzylesiu. Przy sarkofagu bł. Matki Elżbiety modliliśmy się za Mariankę.
24.12. Do Klasztoru Matki Bożej Pocieszenia na wspólne świętowanie przybyli rodzice ks. Jana Wojciechowskiego, niewidoma Ewa Dudek z Tarnowa, słabowidząca Tatiana z Charkowa (obecnie z powodu wojny mieszkająca pod Wyszkowem) oraz zaprzyjaźniona z s. Darią p. Ewa, dawna pracownica laskowskiej infirmerii, Rodzina Skoczylasów - niedowidzący rodzice i mały Kaj również mający poważne problemy z oczami. Na po posiłkach świątecznych pojawiali się różni goście. W drugi dzień świąt gościliśmy rodzinę z Ukrainy, która znalazła schronienie przed wojną u krewnych ks. Rektora.
W Domu Rekolekcyjnym w Laskach na Wieczerzy Wigilijnej było 47 osób, w tym rodziny z dziećmi z Ukrainy (26 osób), którzy pierwszy raz uczestniczyli w naszej tradycji łamania się opłatkiem i składania życzeń, a nawet przebaczenia, jeżeli były trudne sytuacje. Rodzice przygotowali kutię, postne babeczki i każda rodzina obdarzyła nas prezentem, jako wdzięczność za wspólny „swiatyj weczir”. Każdy z Księży przekazywał dla całej Wspólnoty „słowo”, które było małą katechezą związaną z okresem Bożego Narodzenia. Pod koniec spotkania przybyły dwa Anioły. Oczywiście nie zabrakło kolędowania i prezentów spod choinki dla dzieci i dorosłych.
26.12. W kawiarence w Domu Przyjaciół miał miejsce tradycyjny wieczór kolęd. I także tradycyjnie poprowadził go p. Stanisław Badeński. Muzyczny akompaniament w śpiewie kolęd tworzyli p. Marcin Otrębski, organista, p. Józef Placha i p. Zbigniew Jęczmyk. Przyszło około 70 osób: parafian, pracowników, sióstr i przyjaciół Lasek.
Kolędowanie odbyło się też w Klasztorze na Piwnej. Przybył ks. kard. Kazimierz Nycz wraz z ks. Mateo i trzema siostrami służebniczkami posługującymi w Domu Biskupim. Z Lasek na kolędowanie z ks. Kardynałem przybyła na Piwną Matka Judyta i ks. Marek. W sumie do świątecznej kolacji zasiadło 48 osób.
28.12. Grupa sióstr z Lasek z ks. Markiem Gątarzem oraz s. Dominiką z warszawskiego klasztoru uczestniczyli w pogrzebie śp. Bronisławy Gawrych - mamy s. Agnes. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ks. Proboszcz. Ks. Marek Gątarz wygłosił homilię.
31.12. O godz. 8:34, w Watykanie zmarł Ojciec Święty Benedykt XVI - Joseph Ratzinger. Urodził się 16 kwietnia 1927 roku. Miał 95 lat. Podczas jedynej pielgrzymki do Polski, krótko po rozpoczęciu pontyfikatu, dziękował Polakom za przywiązanie do wiary i prosił, abyśmy pozostali wierni nauczaniu Jego umiłowanego poprzednika - Jana Pawła II. Wzruszaliśmy się wszyscy, kiedy przy różnych okazjach papież Bene dykt XVI zwracał się do nas w naszym ojczystym języku. Zdobył serca Polaków swoją delikatnością i łagodnością oraz miłością do św. Jana Pawła II. Dziękujemy Bogu za Jego długie życie oddane bez reszty Kościołowi. Dziękujemy Benedyktowi za świadectwo wiary i umiłowania Jezusa. Pogrzeb miał miejsce 5 stycznia w Watykanie.
W grudniu w ramach realizacji trwającego w Ośrodku projektu z Ministerstwa Edukacji i Nauki pt. „Międzynarodowe Centra Edukacyjne - Wsparcie Integracji Międzypokoleniowej” przyjeżdżali Absolwenci szkół z Rabki i z Lasek wraz ze swoimi przewodnikami. Całość projektu prowadziła s. Fides. Absolwenci, którzy do nas przyjechali, uczestniczyli wspólnie z naszymi wychowankami w zabawach i warsztatach z technologią, z rurkami Bum Bum, w zajęciach z dogoterapii i hipoterapii. Spędzaliśmy czas aktywnie i radośnie. Wsród absolwentów były Panie i Panowie z internatów w Rabce i w Laskach, również ci, z którymi przed laty pracowała s. Fides. Było nam wszystkim bardzo miło spotkać się po latach.
1.12. Odbyło się spotkanie integracyjno-muzyczne dzieci i młodzieży z Paniami z warszawskiego Duszpasterstwa Osób Niewidomych i Niedowidzących wraz z ich Przewodnikami.
3.12. W ramach realizowanego projektu odbyła się wycieczka do Krakowa zorganizowana dla dzieci z naszego Ośrodka i ich Rodziców. Wszyscy uczestnicy wycieczki wzięli udział w warsztatach w Krakowskiej Manufakturze Czekolady. Następnie zwiedzano stare miasto meleksami. Zwieńczeniem był wspólny obiad w restauracji. Wycieczka miała ma na celu przeżycie radosnych i rekreacyjnych chwil dzieci wraz ze swymi Rodzicami.
4-7.12. Podczas Adwentowego Dnia Skupienia ks. prof. Edward Staniek wygłosił konferencje dla pracowników naszego Ośrodka na temat patronów Adwentu, a następnie - po wieczornej Mszy św. - poprowadził konferencję do sióstr ze zgromadzeń w Rabce.
6.12. Nasz Ośrodek odwiedził wyjątkowy gość - św. Mikołaj, na którego wszystkie dzieci z utęsknieniem czekały i zostały obdarowane wspaniałymi prezentami, bo przez cały rok starały się być naprawdę bardzo grzecznie. W tym roku w tym wyjątkowym spotkaniu uczestniczyli nasi wychowankowie, absolwenci, a także goście z Ukrainy. Każda grupa internatowa podziękowała za prezenty wierszem lub piosenką, a nawet udało się przeprowadzić wywiad ze św. Mikołajem. Jak co roku nasze dziękczynienie popłynęło do Przyjaciół św. Mikołaja ze Stowarzyszenia Pomocy Obywatelskiej im. Anny Fiszerowej z Krakowa, którzy od wielu lat wspierają nas w obchodach tego dnia, przygotowując indywidualne upominki dla każdego dziecka w naszej szkole.
8-9.12. Z wizytą świąteczną przyjechała do naszej wspólnoty Matka Judyta wraz z s. Alverną. Spotkałyśmy się wspólnie na obiedzie i kolacji, połamałyśmy się opłatkiem i złożyłyśmy sobie wzajemnie serdeczne życzenia. Bożonarodzeniowe życzenia złożyli Matce także wychowankowie i wychowawcy z naszego internatu.
11.12. W Domu św. Tereski odbyły się rekolekcje Muzycznej Oazy Modlitwy z Krakowa pt., „Przyj dźcie uwielbiajmy Pana!”. Rekolekcje dla trzydziestoosobowej grupy młodych prowadził ks. Mateusz Kozik - moderator Wspólnoty Diakonii Muzycznej w Archidiecezji Krakowskiej.
10.12. Wychowawcy dołączyli do wspaniałego rabczańskiego wydarzenia jakim był Świąteczny Kiermasz Rękodzieła na Placu św. Mikołaja. Już od początku grudnia świąteczna atmosfera w naszym Ośrodku była pod znakiem rękodzieła. Dzieci i młodzież pod czujnym okiem wychowawców w ramach zajęciach plastycznych przygotowywali piękne stroiki, bombki i różne świąteczne ozdoby, które zostały zaprezentowane na kiermaszu. Przez cały adwent w szkole i w internacie unosił się korzenny zapach pysznych pierników świątecznych, które ozdobiły świąteczne stoły w domach rodzinnych naszych uczniów, ale również można było je też nabyć na świątecznym kiermaszu, z możliwością wsparcia naszego Ośrodka.
13.12. Odbyło się wspólne Spotkanie Mikołajkowe z Wolontariuszami z II Liceum Ogólnokształcącego im. ks. Józefa Tischnera w Rabce. Uczniowie tej szkoły systematycznie przychodzą do dzieci i młodzieży w naszym internacie w ramach wieczorków czytelniczych.
18.12. Siostra Dolores i p. Maria - wychowawczyni z naszego Internatu - zostały zaproszone do Sanktuarium Świętego Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego w Wilamowicach, gdzie po wszystkich Mszach świętych można było nabyć wykonane przez naszych uczniów ozdoby świąteczne, a tym samym wesprzeć Ośrodek.
19.12. W Ośrodku miało miejsce piękne spotkanie opłatkowe. Przy wigilijnym stole spotkali się uczniowie, rodzice, pracownicy szkoły św. Tereski wraz z Gośćmi. Wśród zaproszonych byli: ks. Proboszcz Dariusz Pacula, p. Małgorzata Gromala, wiceburmistrz Rabki - Zdroju, p. Marta Skawska, dyrektor Powiatowego Centrum Oświaty w Nowym Targu, p. Jarosław Sulak reprezentujący Delegaturę Kuratorium Oświaty w Nowym Targu, p. Marek Szarawarski, Radny Powiatu, p. Zbigniew Wojciak, dyrektor Teatru „Rabcio”, p. Elżbieta Szarawara, prezes Rabczańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Siostry ze zgromadzeń rabczańskich, przedstawiciele różnych instytucji, z którymi nasza szkoła na co dzień współpracuje: lekarze, dobroczyńcy i ofiarodawcy. Siostra Irmina zaprosiła wszystkich na Jasełka, które były formą podziękowania Darczyńcom za współpracę z Ośrodkiem, okazywane nam wsparcie i serce. Jasełka w tym roku zostały wyreżyserowane przez profesjonalną aktorkę p. Krystynę Kochel - kierownika artystycznego z Teatru „Rabcio” w ramach realizowanego w naszym Ośrodku projektu Ministerstwa Edukacji i Nauki pt. „Międzynarodowe Centra Edukacyjne - Wsparcie Integracji Międzypokoleniowej”. W jasełkach wystąpili: aktorzy, Panie z Rabczańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, uczniowie, absolwenci, wychowawcy z internatu oraz dwóch chłopców z Ukrainy. W Jasełkach zostały przekazane ważne wartości życiowe: by w codziennym życiu prześcigać się w niesieniu dobra, miłości, pokoju i zgody. Na koniec Jasełek wybrzmiało najważniejsze przesłanie, by Nowonarodzony był „naszym Panem i zawsze, i wszędzie”. Po jasełkach wszyscy połamali się opłatkiem, a następnie był wspólny ciepły poczęstunek.
20.12. Harcerze z Drużyny Harcerskiej im. Danuty Siedzikówny „Inki” przekazali nam Betlejemskie Światło Pokoju - Światło dla Ciebie.
24-26.12. Wigilię i Święta Bożego Narodzenia przeżywałyśmy wspólnie z Rodzinami z Ukrainy mieszkającymi w naszym domu. Byłyśmy na Pasterce w kościele św. Teresy, którą koncelebrowało czterech kapłanów z parafii pod przewodnictwem księdza proboszcza Dariusza Paculi, a piękną oprawę muzyczną zapewnił zespół góralski „Szafrany”.
27-31.12. Gościliśmy w naszym domu ponad 60 osób z Chóru Politechniki Śląskiej.
Przez cały adwent przedszkolaki przed śniadaniem udawały się z zapalonymi lampionami do kaplicy św. Ojca Pio i modliły się: „Przyjdź, Panie Jezu, czekamy na Ciebie”.
3-4.12. Całą wspólnotą pojechałyśmy do Parafii pod wezwaniem św. Józefa w Tczewie, gdzie odbyło się nawiedzenie Relikwii Błogosławionej Matki Elżbiety. 3 grudnia w parafii był Dniem Osób Niepełnosprawnych. Zostałyśmy poproszone, aby dać świadectwo na spotkaniu z osobami niepełnosprawnymi. Podczas wieczornej Mszy św. w procesji na wejście zostały wniesione Relikwie i umieszczone na wcześniej przygotowanym miejscu. Następnego dnia w czasie wszystkich Mszy św. dzieliłyśmy się świadectwem życia naszej Błogosławionej. Natomiast po każdej Mszy św. w kruchcie kościoła, sprzedawałyśmy pamiątki związane z Matką.
5.12. Przedszkolaki były w Filharmonii Bałtyckiej na koncercie edukacyjnym pod tytułem „Święta u Vivaldieg°
6-14.12. Tym razem turnus „Naprawdę Można” rozpoczął się od spotkania ze św. Mikołajem. W turnusie wzięła udział grupa ze Słupska oraz kilka osób z Łodzi i Gdańska.
6.12. Przedszkole w Sobieszewie odwiedził św. Mikołaj. Pani Zosia - była pracownica przedszkola razem z mężem i przyjaciółmi w tym roku przygotowali prezenty dla dzieci i pracowników. O oprawę muzyczną spotkania zadbała jak zwykle p. Elżbieta Przedmojska. Było wiele radości, wspólne muzykowanie i tańce z Mikołajem.
9-11.12. Rekolekcje dla Stowarzyszenia Najświętszej Rodziny, tym razem dla mężczyzn. Z powodu choroby rekolekcjonisty grupa korzystała z Eucharystii w kościele parafialnym w Sobieszewie.
12.12. W godzinach wieczornych przyjechała Matka Judyta z prezesem Pawłem Kacprzykiem i s. Jeremią, aby następnego dnia uczestniczyć w spotkaniu opłatkowym dla wszystkich pracowników Ośrodka, Przedszkola i Wczesnego Wspomagania. Na początku spotkania przedszkolaki złożyły życzenia naszym gościom i odśpiewały kolędę.
17.12. Nieszporami z czwartej niedzieli Adwentu rozpoczęło się spotkanie kapłanów i osób zakonnych w Katedrze Oliwskiej w Gdańsku. Następnie w auli św. Jana Pawła abp Tadeusz Wojda złożył życzenia świąteczne wszystkim obecnym. W spotkaniu wzięli udział ks. bp. Wiesław Szlachetka i ks. bp. Piotr Przyborek. Wszyscy połamaliśmy się opłatkiem i wspólnie śpiewaliśmy kolędy.
19.12. Do naszego przedszkola przybyli rodzice, rodzeństwo i dziadkowie, którzy zostali zaproszeni na Jasełka przygotowane przez p. Elżbietę. Po zakończeniu Jasełek ks. Paweł Saletyn z parafii sobieszewskiej złożył życzenia i udzielił wszystkim obecnym i ich rodzinom błogosławieństwa na Boże Narodzenie i cały nowy rok. Potem było jeszcze wspólne świętowanie przy stole. Agapę przygotowali rodzice, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni.
25.12. W pierwszy dzień świąt na obiedzie gościliśmy rodzinę z Ukrainy, która mieszka w domu św. Józefa. Po obiedzie kolędowaliśmy po ukraińsku i po polsku.
5.12. Gościliśmy Świętego Mikołaja, który przybył do Domu Nadziei w towarzystwie Aniołków. Miła, radosna i serdeczna atmosfera spotkania długo pozostanie w sercach naszych mieszkanek.
7.12. Został zakończony - trwający od 17.11 - remont Skrzydła św. Elżbiety.
8.12. UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY. - Wspólnota żułowska trwała na modlitwie w kaplicy w Godzinie Łaski 12:00-13:00.
12.12. Została przyjęta nowa mieszkanka na skrzydło św. Barbary - p Jadwiga Karpińska z Lublina.
13.12. Grupa mieszkanek, uczestników WTZ, sióstr i pracowników wyjechała do Krasnegostawu do kina na film „Medjugorie”.
14-15.12. Ks. Janusz Gzik, proboszcz Parafii p.w. Matki Bożej Pocieszenia w Krasnymstawie, poprowadził rekolekcje adwentowe dla naszych mieszkanek, uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej oraz chętnych pracowników i sąsiadów.
Po zakończeniu rekolekcji i podziękowaniach - Księża zostali zaproszeni na obiad do refektarza sióstr.
18.12. Pracownice Terapii Zajęciowej w Soli Deo oraz Siostra Liliana - udali się do Parafii Świętej Trójcy w Krasnymstawie z kiermaszem prac naszych podopiecznych, a Pracownicy WTZ do Surhowa i Bończy.
19.12. O godz. 10:30 w Soli Deo miało miejsce przedświąteczne spotkanie opłatkowe. W świąteczny nastrój wprowadziły zebranych mieszkanki i uczestnicy WTZ, przedstawiając Jasełka „O miłym wołku i zdziwionym osiołku”.
W świątecznej atmosferze dzieliliśmy się opłatkiem i dobrym słowem w szerokim gronie, które tworzyli: p. Paweł Kacprzyk prezes TOnOS, posłanka do Sejmu - Teresa Hałas, p. dyr. PCPR Marek Szkoda, ks. Marek Gątarz, ks. Antoni Tronina, s. Jeremia, p. Włodek Domański, p. Ireneusz Tkaczuk - dzierżawca Gospodarstwa Rolnego, mieszkanki Domu, uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej, pracownicy Domu Pomocy oraz siostry.
24.12. Wigilię przeżywałyśmy razem z naszymi mieszkankami, ks. kapelanem przy wspólnym stole w jadalni pań. O godz. 20:00 - jak w roku ub. w miarę możliwości uczestniczyliśmy w Pasterce. Tegoroczne święta spędzała z nami: p. Zdzisia Grycmacher - niewidoma wychowanka Lasek.
25-26.12. W Uroczystość Bożego Narodzenia i Świętego Szczepana cała Wspólnota Domu, gromadziła się przy wspólnym stole w jadalni. W Boże Narodzenie na obiedzie gościliśmy ks. proboszcza Zygmunta Klicha. Po wspólnych posiłkach był czas na wspólne kolędowanie radosne świętowanie i czytanie nadesłanych życzeń z domów zakonnych, DPS, instytucji i przyjaciół.
28.12. Siostra Liliana i s. Kinga uczestniczyły w Parafii w Kraśniczynie we Mszy św. pogrzebowej śp. Kazimierza Słotwińskiego - teścia naszej pracownicy Joanny Słotwińskiej.
29.12. W świetlicy Domu Nadziei, z wyprzedzeniem, miała miejsce zabawa sylwestrowa naszych mieszkanek i uczestników WTZ. W kolejnych dniach kolacje odbywały się kameralnie w grupach na skrzydłach w świątecznej atmosferze i przy śpiewie kolęd.
31.12. W godzinach popołudniowych uczestniczyliśmy w adoracji Najświętszego Sakramentu i nabożeństwie dziękczynno-błagalnym na zakończenie roku 2022.
4.01. W przeddzień pogrzebu papieża seniora Benedykta XVI. w kościele św. Marcina w Warszawie o godz. 19:00 zgromadzeni przeżywali „Pustą Noc”, śpiewając pieśni o tematyce eschatologicznej, Modlitwę poprowadził Dawid Gospodarek.
5.01. Jak kobiety z Ewangelii przy grobie, jesteśmy tutaj z wonnościami wdzięczności i namaszczeniem nadziei, aby jeszcze raz okazać mu miłość, która nie ginie. Chcemy to uczynić z tym samym namaszczeniem, mądrością, łagodnością i oddaniem, jakimi potrafił obdarowywać przez lata. Słowa te wypowiedział papież Franciszek podczas pogrzebu Benedykta XVI w którym uczestniczyłyśmy za pośrednictwem transmisji z Watykanu.
7.01. W sobotni wieczór siostry z warszawskiego klasztoru uczestniczyły w Teatrze Polskim w koncercie, podczas którego przeprowadzona była kwesta na działalność TOnOS i na pomoc dla Dzieci z Chorobami Serca. Wystąpił Paweł Orkisz, a z nim Zygmunt Golonka - piano, Michał Rapka - kontrabas.
6-9.01. W Domu Rekolekcyjnym odbyły się Rekolekcje dla „Kobiet 18+”, które poprowadził ks. Waldemar Kluz. Temat rekolekcji „Zaproszenie do wiary”. Uczestniczyło 19 osób. W programie były: konferencje, adoracja, spotkanie ze świadectwem s.Alberty. Była też możliwość rozmów indywidualnych z s. Kamilą i s. Albertą.
6.01. Pod hasłem: „Niechaj prowadzi nas gwiazda!” - ulicami ponad 753 miejscowości przeszły Orszaki Trzech Króli AD 2023, gromadząc ponad 1,5 miliona ludzi. W tym roku na warszawskim Orszaku nie było dzieci z Ośrodka w Laskach, ponieważ jeszcze nie wróciły z domów rodzinnych po świątecznej przerwie.
W uroczystość Trzech Króli, we wspólnocie św. Franciszka miała miejsce kolęda. Ks. rektor Marek Gątarz pobłogosławił wszystkie pomieszczenia i spotkał się z siostrami.
Kolęda odbyła się również w Domu Rekolekcyjnym. Modlitwie przewodniczył ks. Edward Engelbreht.
7.01. Wróciła z Ukrainy do Lasek p. Ania z córką Anastazją. Pani Ania podjęła na nowo pracę w Domu św. Rafała jako opiekunka chorych sióstr, a zamieszkała w Domku św. Teresy.
8.01. W kościele św. Marcina we Mszy św. o godz. 15:00 uczestniczyły dzieci z ośrodka przy ul. Leonarda.Następnie w klasztorze na bibliotecznym korytarzu miało miejsce spotkanie rodziców i dzieci, połączone z Jasełkami i kolędowaniem.
Jak w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, wieczorna Msza św. w kaplicy MB Anielskiej w Laskach sprawowana była za wstawiennictwem bł. Matki Elżbiety, we wszystkich zgłoszonych intencjach, a po niej modlitwa uwielbienia.
9.01. Kapituła Medalu św. Brata Alberta, zebrana w 106. rocznicę śmierci Patrona, przyznała doroczne Medale Świętego Brata Alberta. Wśród Laureatów są nasze Siostry ze wspólnot na Ukrainie: w Starym Skałacie i Żytomierzu. Odznaczenia zostaną wręczone 21 marca podczas festiwalu „Albertiana” w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie.
10.01. W Warszawie rozpoczęło się posiedzenie Komisji Duszpasterstwa KEP, której przewodniczył bp Andrzej Czaja. Z jego inicjatywy członkowie komisji: abp Wiktor Skworc, bp Waldemar Musioł, bp Jacek Kiciński, bp Wojciech Osial, bp Marek Solarczyk, bp Szymon Sułkowski, bp Wiesław Śmigiel oraz dziewięciu księży i kilka osób świeckich, tego dnia odwiedziło Laski. Po Mszy św. sprawowanej w naszej kaplicy w intencji Zgromadzenia i Dzieła oraz modlitwie przy sarkofagu bł. Matki Elżbiety zebrani zwiedzili „Zakątek u Matki”. Oprowadzając Gości, s. Angelica Jose opowiedziała o życiu naszej Założycielki. Spotkanie zakończyło się poczęstunkiem w Domu Rekolekcyjnym.
13-15.01. W Domu Rekolekcyjnym przebywały dwie grupy: Pallotyński wolontariat misyjny oraz Wspólnota „Przyjaciele Oblubieńca”, która została założona w 2010 r., obecnie obejmuje 140 wspólnot w Polsce, Anglii i Niemczech. Moderatorem jest ks. Krzysztof Kralka SACdyr. Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Wspólnotę tworzą rodziny oraz każdy, kto odkryje swe powołanie do codziennego rozważania Słowa Bożego i głoszenia Ewangelii.
15.01. Odbyło się wprowadzenie relikwii bł. Matki Elżbiety Czackiej w kościele na Saskiej Kępie. Ks. rektorowi Andrzejowi Gałce towarzyszyły s. Radosława i s. Dominika.
18.01. Pod hasłem: „Czyńcie dobro; szukajcie sprawiedliwości” rozpoczął się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Pierwsze nabożeństwo miało miejsce w kościele Ewangelicko-Augsburskim Świętej Trójcy.
22.01. Święto „Nawrócenie św. Pawła” to święto patronalne Wspólnoty św. Pawła w Laskach. Przybyły licznie Wspólnoty Laskowskie i z warszawskiego Klasztoru. Została przedstawiona prezentacja o Ojcu Władysławie Korniłowiczu pt. „A wiatr wiary wieje...”, którą przygotowała s. Alberta.
W Klasztorze MB Pocieszenia odbyła się wizyta kolędowa. O godz. 19:00 na furcie zebrali się wszyscy domownicy, a modlitwie przewodniczył „oddelegowany” przez chorego ks. Bogdana - proboszcza - ks. rektor Andrzej Gałka. Kolęda zakończyła się „słodkim spotkaniem” na bibliotecznym korytarzu, podczas którego Mieszkańcy Klasztoru połączyli się telefonicznie z ks. Proboszczem przesyłając pozdrowienia i życząc szybkiego powrotu do zdrowia.
23.01. Po wieczornej Mszy św., w sali Domu Przyjaciół w Laskach zebrała się liczna grupa sióstr, pracowników i innych osób na spotkanie z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem, wiceprezesem IPN (Instytut Pamięci Narodowej) zorganizowane przez ks. Tomasza Trzaskę i ks. rektora Marka Gątarza. Pan Profesor w bardzo interesujący sposób przedstawił szeroki zakres działalności IPN. Bogata dokumentacja pokazywana na slajdach potwierdzała niezwykłą wnikliwość poszukiwań i prac przy odnalezionych masowych mogiłach ofiar reżimu komunistycznego, a także i ofiar ostatniej wojny. W działalność IPN zaangażowanych jest wielu wolontariuszy; zarówno młodzież, studenci, jak i starsi ludzie. Na terenie Warszawy ciągle jeszcze odkrywane są groby poszukiwanych osób lub zbiorowe mogiły. Prowadzone przez IPN prace sięgają również poza granice naszego kraju, nawet po Kazachstan. Ks. Tomasz Trzaska jest kapelanem IPN i prowadzi pogrzeby osób odnalezionych, by pochować je z godnością na cmentarzu.
O godz. 19:00 w Archikatedrze św. Jana odprawiona została Msza św. w 10. rocznicę śmierci ks. Prymasa Józefa Glempa. Mszy przewodniczył ks. kard. Kazimierz Nycz, a homilię wygłosił ks. Prymas Wojciech Polak. Po Mszy św. główny celebrans wraz z księżmi sekretarzami i kapelanami śp. ks. Prymasa Glempa udali się na krótką modlitwę przy grobie Zmarłego.
24.01. W Centrum Myśli Jana Pawła II o godz. 17:30 odbyło się spotkanie z Agatą Puścikowską, s. Renatą Jurczak, która pracuje w Charkowie, oraz ks. Leszkiem Kryżą, kierującym zespołem pomocy Kościołowi na Wschodzie. Goście podjęli temat aktualnej sytuacji na Ukrainie w oparciu o książkę „Siostry Nadziei. Nieznane historie bohaterskich kobiet walczących na Ukrainie”.
- Ta książka to pokorna próba opowiedzenia o wojnie z perspektywy kobiecej, a dzięki temu bliskiej rodzinom, dzieciom, ludziom starszym i zależnym, sierotom i osobom z niepełnosprawnościami - powiedziała Agata Puścikowska, autorka publikacji wydanej przez Wydawnictwo Znak. 24 lutego 2022 roku przeszedł do historii jako moment, który zmienił życie milionów ludzi nie tylko na Ukrainie, ale też w Polsce i wielu innych krajach. To dzień, który na zawsze odmienił życie konkretnych osób, wywrócił je do góry nogami, zburzył ich spokój. (...) Siostry zakonne, które zdecydowały się na pozostanie w kraju ogarniętym wojną, zaczynają chronić cywilów, przyjmować ich pod swój dach, opiekować się sierotami wojennymi, wspierać żołnierzy, a często i leczyć, bo są i takie, które jako pielęgniarki, lekarki, psycholożki docierają na front. Warto dodać, że w książce znalazły się świadectwa naszych sióstr: s. Karoliny z Żytomierza i s. Marii ze Starego Skałatu. Z warszawskiego Klasztoru MB Pocieszenia w spotkaniu uczestniczyły: s. Ludmiła i s. Daria, które dzieląc się po spotkaniu ze wspólnotą swoimi przeżyciami, były bardzo poruszone i wzruszone.
25.01. Spotkanie Modlitewne Taize zgromadziło w kościele św. Marcina liczniejszą niż zwykle grupę młodzieży, bo grono powiększyło się o młodych z „Czajnika”, czyli z młodzieżowej sekcji KiK-u. Po wspólnej modlitwie w kościele wszyscy przeszli do siedziby KiK-u przy ul. Freta na spotkanie integracyjne. Nad całością czuwał ks. Jan z Piwnej - duszpasterz czajnikowej młodzieży.
27.01. W godzinach przedpołudniowych odwiedziła Laski grupa ośmiu parlamentarzystów. Pan Paweł Wdówik, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, Pełnomocnik Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych, absolwent naszego Ośrodka, zaprosił do Lasek Parlamentarny Zespół na rzecz Życia i Rodziny.
S. Angelica Jose w Zakątku Matki przybliżyła Gościom historię życia bł. Matki Elżbiety. Goście zobaczyli, jak funkcjonują nasze placówki edukacyjne: przedszkole, w którym po spotkaniu z dziećmi s. Julitta wraz z gronem pedagogicznym opowiedziała o pracy: o trudach i radościach edukacyjnych, rewalidacyjnych i rehabilitacyjnych. W szkole podstawowej uczestniczyli w lekcjach z najmłodszymi klasami, byli na lekcji biologii, którą prowadziła s. M. Magdalena, a na koniec p. K. Koc przedstawił zasady gry w Goalballa. Po intensywnym zwiedzaniu Ośrodka posłowie zatrzymali się w kawiarence na słodkim poczęstunku.
Tego dnia, z okazji przypadającego w sobotę wspomnienia św. Tomasza z Akwinu, szkoły ponadpodstawowe w Jabłonkach obchodziły doroczne święto patronalne. Świętowanie rozpoczęła Msza św. o godz. 9:30 w Kaplicy MB Anielskiej celebrowana przez O. Tomasza Gałuszko OP, zaproszonego na tę okoliczność. O. Tomasz w swojej homilii, a później w krótkiej konferencji zwrócił uwagę na prawidłowe budowanie relacji między osobami na podstawie nauki św. Tomasza z Akwinu. Uczniowie i Absolwenci wysłuchali też świadectwa s. Angeliki Jose o bł. Matce Elżbiecie. Nie zabrakło radości przy słodkim poczęstunku.
28.01. W dzień wspomnienia św. Tomasza z Akwinu, poranna Msza św. w kaplicy MB Anielskiej sprawowana była w intencji solenizanta ks. Tomasza Trzaski. Tradycyjnie po Mszy św. siostry wraz z Matką Judytą oraz p. Marcinem i p. Henrykiem, przeszli do zakrystii. Siostra Fabiana w imieniu wszystkich zebranych złożyła księdzu życzenia.
27-29.01. W Domu Rekolekcyjnym rekolekcje „Małżeńskie Drogi”. Siedem par było w Laskach po raz pierwszy, a jedno małżeństwo 12 lat temu przeżywało swoje rekolekcje jako narzeczeni. Siostra Bogumiła została poproszona, by opowiedzieć o Dziele Bł. Matki Elżbiety. Eucharystią o godz. 14:00 w kościele św. Marcina rozpoczęło się doroczne spotkanie kolędowe osób niewidomych, niedowidzących, ich przewodników i przyjaciół.
Gośćmi specjalnymi byli: o. Krzysztof Wendlik OSPPE - przeor warszawskiego klasztoru Paulinów oraz Andrzej Brzezińskiprezes warszawskiego PZN. Przedstawiciele osób niewidomych dotarli z całej Polski; Pani Marzena Liczmonik wraz z mężem, przybyli aż z Wrocławia z pysznymi rogalami dla wszystkich uczestników spotkania!
4.01. Na naszej szkolnej scenie, uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Rabce - Zdroju wystawili dla naszych uczniów Jasełka Misyjne, przygotowane pod kierunkiem s. Anny ze Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek. W scenach jasełek do Nowonarodzonego Jezusa przychodziły dzieci z różnych kontynentów i dzięki ich obecności wybrzmiało przesłanie, że Jezus - Bóg i Człowiek przyszedł z darem zbawienia wiecznego do wszystkich ludzi, ras i narodów na całym świecie.
5.01. Uczniowie naszej szkoły uczestniczyli w góralskim koncercie kolęd i pastorałek w wykonaniu kapeli góralskiej "Susko Muzyka", w której grali muzykanci z kapel "Skoblicka" i "Smrek", działających przy Centrum Kultury i Filmu w Suchej Beskidzkiej. W czasie koncertu muzykanci pokazali uczniom sposób gry na dudach, wygląd i brzmienie tradycyjnych instrumentów: skrzypiec i basów.
6.01. „Niechaj prowadzi nas gwiazda" - hasło tegorocznego Orszaku Trzech Króli było inspiracją dla naszych wychowanków z internatu by za przykładem trzech Mędrców ze Wschodu, którzy wyruszyli za gwiazdą do Nowonarodzonego Jezusa i oddali Mu pokłon, przyjść do kaplicy na Mszę świętą w królewskich szatach z koronami na głowie i uroczyście uczcić Dzieciątko Jezus, oddając Mu hołd. Następnie delegacja młodzieży wzięła udział w Rabczańskim Orszaku Trzech Króli, który wyruszył spod kościoła św. Teresy do Amfiteatru i tam wspólnie z innymi kolędowaliśmy z zespołem „Majeranki”.
20.01. Odwiedzili nas uczniowie ze Szkolnego Wolontariatu Młodzieżowego, wraz katechetą i ks. Michałem Dziedzicem, z I Liceum Ogólnokształcącego im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. Podczas koncertu kolęd z przyjemnością wysłuchaliśmy niezwykle utalentowanych uczniów, którzy śpiewali kolędy przy akompaniamencie instrumentów.
21.01. Delegacja dziewcząt i chłopców wraz z wychowawczyniami, wolontariuszkami i siostrami uczestniczyła w kolędowaniu w kościele św. Marii Magdaleny u Tronu Matki Bożej Rabczańskiej. Kolędowanie pod hasłem: „A Słowo Ciałem się stało i zamieszkało między nami” - delegacji towarzyszyły s. Fides i s. Bogusława. W czasie koncertu wystąpiły zespoły góralskie, chóry, szkoły, schole z gminy Rabka-Zdrój.
22.01. W kaplicy św. Franciszka wystąpił chór „Cantabile” Rabczańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, który również miał oprawę Mszy świętej. Tego dnia - w niedzielę - przeżywaliśmy wizytę duszpasterską, rozpo czętą w kaplicy wspólną modlitwą, którą poprowadził ks. Mateusz Hajduga. Następnie Ksiądz poświęcił wszystkie pomieszczenia, błogosławił nas i rozdawał pamiątkowe obrazki.
23.01. S. Dolores i s. Irmina wraz z delegacją dziewcząt i chłopców były na przepięknym koncercie pt. „Hej kolęda, kolęda ...” w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym. To była prawdziwa muzyczna uczta. Natomiast s. Fides i s. Irmina były z delegacją dziewcząt z Internatu na spotkaniu świąteczno-noworocznym Pań z Rabczańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. W czasie spotkania aktorki z grupy teatralnej zaprezentowały Jasełka, a następnie wystąpił chór „Cantabile” pod dyrekcją Zofii Zborek. To piękne spotkanie było kontynuacją wzajemnej dobrej współpracy międzypokoleniowej.
25.01. W szkole odbyło się spotkanie kolędowe, na którym nasi uczniowie zaprezentowali swoje talenty w repertuarze zimowo - kolędowym. Mogliśmy posłuchać pięknych piosenek, kolęd i pastorałek, recytowanych wierszy oraz wspaniałej gry na wielu instrumentach. Wieczorem - Bal Karnawałowy z zespołem „Kawałek Świata” z udziałem Wolontariuszy z Rokicin Podhalańskich.
30.01. Odbyła się Sesja Pedagogiczna dla Pracowników Ośrodka. Ks. prof. Edward Staniek wygłosił konferencję, następnie był wykład Inspektora Ochrony Danych Osobowych p. Wojciecha Cianciary nt.: „Rozporządzenie RODO obowiązuje - ale czy na pewno działa?” i sprawozdania z realizacji pracy wychowawczodydaktycznej I semestru roku szkolnego.
4.01. Na spotkanie opłatkowe do Starostwa w Krasnymstawie wyjechała s. Liliana z p. Tomkiem Stafijowskim. Spotkanie odbyło się w Domu Kultury pod przewodnictwem starosty Andrzeja Leńczuka i Zarządu Powiatu. W wydarzeniu udział wzięli m.in: poseł na Sejm RP Teresa Hałas, wojewoda lubelski Bolesław Gzik, wicemarszałek województwa lubelskiego Zdzisław Szwed oraz radni powiatu krasnostawskiego. Spotkanie rozpoczął modlitwą ks. dziekan Roman Skowron, udzielając zebranym błogosławieństwa na nowy rok 2023, składając wszystkim najserdeczniejsze życzenia wielu łask Bożych. Spotkaniu towarzyszył występ przygotowany przez wychowanków Młodzieżowego Domu Kultury. Zaprezentowali oni pięknie wykonane kolędy.
5.01. W kaplicy o godz. 7:00 została odprawiona Msza św. żałobna za Ojca św. Benedykta XVI. W miarę możliwości uczestniczyłyśmy w uroczystościach pogrzebowych transmitowanych przez TV.
6.01. Święto Objawienia Pańskiego - Wspólnotę Domu Nadziei odwiedził Orszak Trzech Króli. Orszak był wszędzie, poszukując Dzieciątka Jezus, które ostatecznie zostało odnalezione w kaplicy Domu w otoczeniu Świętej Rodziny, Aniołów i Pasterzy.
9.01. W naszej Wspólnocie miała miejsce wizyta duszpasterska. Ksiądz Kapelan - Antoni Tronina w towarzystwie ministrantów, mieszkanek, pracowników, sióstr oraz uczestników WTZ odwiedzał pokoje oraz miejsca pracy. Wizyta rozpoczęła się wspólną modlitwą w kaplicy Domu, a zakończyła spotkaniem w Warsztatach Terapii Zajęciowej.
15.01. O godz. 16:00 w Kaplicy Domu odbyło się spotkanie z ks. Ryszardem Podporą i z grupą Pań z Lublina. Tematem spotkania była „Poezja mistyczna”. Po spotkaniu w kaplicy goście spotkali się przy słodkim poczęstunku w świetlicy Domu.
24.01. Odwiedziły nas Dzieci wraz z opiekunami z Domu Dziecka w Krasnymstawie, przedstawiając naszym Mieszkankom i Uczestnikom WTZ Jasełka. Po Jasełkach dzieci złożyły naszym Mieszkankom życzenia z okazji Dnia Babci, obdarowując każdą „Babcię” piękną własnoręcznie zrobioną laurką. Spotkanie było również okazją do bliższego poznania oraz wspólnej zabawy. Mieszkanki zapoznały Gości z alfabetem Braille'a, obsługą maszyny brajlowskiej, techniką pracy na warsztacikach, a Uczestnicy WTZ z własnymi pracami wykonywanymi w różnych pracowniach.
30.01. W czasie porannej Mszy świętej, przy licznym udziale mieszkanek i współpracowników, modliliśmy się w intencji naszych solenizantów (pracowników Domu i WTZ oraz mieszkanek), którzy obchodzili swoje imieniny w styczniu. Naszą pamięć i wdzięczność wszystkim solenizantom chcemy wyrazić w imieninowych Mszach świętych odprawianych każdego miesiąca.
Przygotowała Anna Pawełczak-Gedyk na podstawie „Karty z życia Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża” redagowanej przez siostrę Leonę Czech FSK, informacji placówek TOnO z Rabki, Sobieszewa i Żułowa oraz strony internetowej Lasek redagowanej przez Kamila Szumotalskiego.
⤌ powrót na początek spisu treści
⤌ powrót na początek spisu treści
Helena Adamczyk, Ludwika Amber, Irena i Antoni Bełchowie, Jadwiga Bieniak, Maria Burczyńska, Bożena Cierżyńska,
Teresa Chartman, Stefania i Wacław Czyżyccy, ks. Stanisław Ćwierz, ks. Antoni Drosdz, Maria i Wiesław Dworniccy, bp Andrzej Dziuba,
Zofia Formańska, Stanisław Gąsior, Joanna Geiger,
Katarzyna i Adam Glema, Norbert Głowik, Jan Gołąb,
Justyna i Władysław Gołąbowie, Czesława i Kazimierz Gorzelokowie,
Marian Grobelny, Anna i Piotr Grocholscy, Teresa Herman,
Christina Hakuba, Maciej Jakubowski, Marian Jaworek, bp Jacek Jezierski,
Jarosław Komorowski, Maria Kowalska, Genowefa Krużyńska,
Maria Kwiatkowska, Kazimierz Lemańczyk, bp Piotr Libera, Jarosław Łabęcki, Anna Maria Manek,
Paweł Meissner, Kazimiera Musiałowicz, Urszula Teodozja Mikusek, ks. Jan Niewęgłowski, Barbara Niewiadomska-Michałowicz,
Genowefa Niziołek, Władysław Norkiewicz, Marianna Ogień,
Zofia Okrutniewicz, ks. Jan Ornat, Bożena Paradowska,
Krystian Pendziwiatr, Agnieszka Piotrowska, ks. Zygmunt Podlejski, Urszula Pokojska, ks. Jarosław Popławski,
Henryk Przewłocki, Jacek Putz, Alicja Rakowska,
Maria Rawicz, bp Stefan Regmunt, Grzegorz Rosiak,
Maria Ruszkowska, Włodzimierz Samborski,
Paweł Sawicki, Zofia Sądej, Andrzej Sękowski, ks. Tadeusz Skura, abp Wiktor Skworc, Barbara Strońska, Teresa Szkuta-Pochopień,
Teresa Szymańska, Elżbieta Ślipska, ks. Tadeusz Śliwowski,
Jadwiga Śmiałowska, ks. Antoni Tronina,
Małgorzata Wąsowska, Elżbieta Więckowska,
Agnieszka Wężyk, Zofia Wilczyńska, Krystyna Wróbel,
Marta Zielińska
Serdeczne Bóg zapłać
Czasopismo „Laski” jest finansowane niemal w całości ze społecznych środków Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi oraz częściowo przez naszych
Prenumeratorów i Ofiarodawców, co tylko w jakimś stopniu odciąża budżet naszego Towarzystwa. Z góry zatem dziękujemy za każdą formę wsparcia - niezależnie od wysokości udzielanej nam pomocy.
Redakcja „Lasek”