Absolwencki kącik poetycki: Andrzej Szymaczek

Andrzej Szymaczek

Hanijada

Pewnego razu narodziła się piękna panna,
Co na imię miała Hanna.
Dopóki jej nie znałem,
Dopóty bez żadnych wielkich wrażeń żyłem.
Zauważyłem, że mój wzrok
Ciągle ucieka mi w bok,
Tam gdzie ona stała
I starannie naczynia kuchenne zmywała.
Niestety chłopaki także się w niej kochali
I wciąż do kuchni po herbatę latali.
I często stając przy tokarce
Myślałem o mojej najdroższej Hance.
To, co kiedyś było czarne,
Teraz stawało się piękne i barwne.
Myślałem, kiedy będzie obiad, kolacja, śniadanie,
Ale jeszcze przed tym musiałem rozwiązać trudne z fizyki zadanie.
Kiedyś nakrywałem talerze, a ona stoły ścierała,
Gdy nagle się mnie spytała:
Andrzejku, jak na imię twej dziewczynie?
Na te słowa serce zadrżało, jakby wisiało na linie.
Rzekłem: Jestem nieśmiały,
A żadne mnie jeszcze nie podrywały.
Szkoda, że się wtedy nie przełamałem
I nie odpowiedziałem:
Pierwsza litera imienia tej, którą kocham, to Ha.
I zrozumiałaby, że to ona jest właśnie ta,
Za którą byłbym gotów skoczyć nawet w ogień.
Lecz nastał dzień,
W którym stanąłem jak wmurowany drzewa pień.
Mój przyjaciel rzekł: Pani Hania z kuchni odchodzi.
Na te słowa uczułem, że w mym sercu jakiś ból się rodzi.
Ach! Ach! Ach! Taki już mój los,
Że mnie spotkał ten straszliwy cios.